Sytuacja
sprzed kilku lat. Późną jesienią pochorowały mi się
szczury - osobniki płci męskiej w liczbie trzech. Wsadziłam do
transportera na gryzonie (taki otwierany od góry) i wybrałam
się do weterynarza. Jako, że nasz pan doktor przyjmuje w gabinecie
oddalonym od nas o jakieś 2-3 km wzięłam też psa (suka Golden
retriever) na doczepkę żeby mieć już z głowy spacer. Jako, że
wiatr hulał o tej porze roku do transportera wsadziłam kilka
szmatek żeby się gryzonie miały w co zawinąć, z czego chętnie
skorzystały. Idziemy, mamy już ponad połowę drogi za sobą,
chłopaki się lekko niecierpliwią. Wtem widzę, że z naprzeciwka
zmierza ku nam starsza pani z wnuczką, zaczyna się uśmiechać i
patrząc na nas mówi do wnuczki:
- Zobacz Zuzia tam pani ma szczeniaczki i idą z mamusią -
Trochę mnie wmurowało ale widocznie jakąś dziwną dedukcją pani doszła do wniosku że skoro idę z suką na smyczy i niosę transporter w którym coś żyje i chce wyjść, to najwidoczniej w środku są szczeniaczki. Już miałam wytłumaczyć, że to wcale nie szczeniaczki ale było za późno bo pani bez pytania zaczęła przyciągać wnuczkę bliżej, żeby obejrzała sobie "pieski", które pochowały się w szmatkach. Pani zaczęła mnie dopytywać czy rasowe ale zanim zdążyłam w końcu z siebie wydusić że ani nie rasowe ani nie psy to mała Zuzia z dziwną miną już mnie uprzedziła:
- Babciu ale to nie są szczeniaczki-
Babcia z pobłażaniem uśmiechnęła się do wnuczki i odpowiedziała:
- No co ty mówisz jak to nie szczeniaaaaAAAAA!-
Ujrzawszy szczurze ogony i wpatrujące się w nią małe czarne oczka chwyciła dziecko i przeciągnęła za siebie.
Spytałam czy uprzejmie mogłaby nie wydawać z siebie takich decybeli bo mi zwierzęta straszy. Usłyszałam że jestem poje*ana i że mogłam ją uprzedzić. Cóż nie zdążyłam. Starsza pani porwała wnuczkę, która powiewała za nią jak chorągiewka i ruszyła pół truchtem dalej. Usłyszałam tylko za sobą :
- Oby tylko nie miały dżumy, chodź musimy się umyć bo się czymś zarazimy jeszcze -
Dodam że szczurki bawiły się z dziećmi na dworze i dawały się głaskać, nigdy nikogo nie ugryzły, a suka to ich najlepsza kumpela. Jednak zła renoma się za nimi ciągnie jak widać.
- Zobacz Zuzia tam pani ma szczeniaczki i idą z mamusią -
Trochę mnie wmurowało ale widocznie jakąś dziwną dedukcją pani doszła do wniosku że skoro idę z suką na smyczy i niosę transporter w którym coś żyje i chce wyjść, to najwidoczniej w środku są szczeniaczki. Już miałam wytłumaczyć, że to wcale nie szczeniaczki ale było za późno bo pani bez pytania zaczęła przyciągać wnuczkę bliżej, żeby obejrzała sobie "pieski", które pochowały się w szmatkach. Pani zaczęła mnie dopytywać czy rasowe ale zanim zdążyłam w końcu z siebie wydusić że ani nie rasowe ani nie psy to mała Zuzia z dziwną miną już mnie uprzedziła:
- Babciu ale to nie są szczeniaczki-
Babcia z pobłażaniem uśmiechnęła się do wnuczki i odpowiedziała:
- No co ty mówisz jak to nie szczeniaaaaAAAAA!-
Ujrzawszy szczurze ogony i wpatrujące się w nią małe czarne oczka chwyciła dziecko i przeciągnęła za siebie.
Spytałam czy uprzejmie mogłaby nie wydawać z siebie takich decybeli bo mi zwierzęta straszy. Usłyszałam że jestem poje*ana i że mogłam ją uprzedzić. Cóż nie zdążyłam. Starsza pani porwała wnuczkę, która powiewała za nią jak chorągiewka i ruszyła pół truchtem dalej. Usłyszałam tylko za sobą :
- Oby tylko nie miały dżumy, chodź musimy się umyć bo się czymś zarazimy jeszcze -
Dodam że szczurki bawiły się z dziećmi na dworze i dawały się głaskać, nigdy nikogo nie ugryzły, a suka to ich najlepsza kumpela. Jednak zła renoma się za nimi ciągnie jak widać.
Miałem Kiedyś Szczurki, jak byłem małym chłopcem. Kochane Stworki <3 Na Szczęście w małej, podwarszawskiej miejscowości babcie na osiedlu na widok szczurka na moim ramieniu reagowały raczej rozbawieniem, niż krzykiem.
OdpowiedzUsuń