Szłam z Hannibalem na spacer -
pies kolegi (historia tego imienia ma swoje podłoże), ponieważ jego właściciel
złamał nogę i ze względu na związane z tym trudności zadzwonił do mnie prosząc
o pomoc. Hannibal jest raczej psem jednego właściciela i reszty ludzi słucha
okazjonalnie, jeśli akurat ma ochotę. Nie jest agresywny, nie sprawia problemów
behawioralnych, czasem po prostu nie reaguje na komendy i przywoływania, wtedy
trzeba się do niego pofatygować lub nieco ostrzej krzyknąć: Lecter! To od
szczeniaka działa na niego karcąco i wtedy wie że jak się zaraz nie ruszy,
będzie miał problemy. Tylko właściciela słucha cały czas i wykonuje wszystkie
polecenia. Taki już typ.
Wracając do sprawy. Poszłam z nim
do parku, żeby sobie mógł pobiegać z kolegami których tam zawsze pełno i żeby
go trochę zmęczyć. Spuściłam go, a on bez zbędnych ceregieli poszedł się zająć
swoimi sprawami i przywitać się ze znajomymi. Wokół hasających psów stała
gromadka właścicieli, zajętych rozmową między sobą. Nie mając nic do roboty,
zaczęłam grzebać coś w telefonie. Właściciele po pewnym czasie zaczęli się
rozchodzić, zabierając ze sobą już lekko wykończone zabawą psy, więc i ja
zaczęłam wołać mojego:
- Hannibal idziemy! –
Wtem dosłownie kilka centymetrów
obok mojego ucha usłyszałam szept:
- Przepraszam Panią –
Odwróciłam się i niemal zderzyłam
się z twarzą kobiety, która konspiracyjnie była nachylona do mnie.
- Słucham Panią? –
- Bo ja tylko chciałam zapytać,
nie ze wścibskości ale wie Pani czasem ludzie gadają… ten pies to dlatego ma
tak na imię, bo się żywi ludzkim mięsem? –
Wcięło mnie. Wykonałam najdłuższe
w historii ludzkości mrugnięcie niedowierzania. Miałam nadzieję, że kobieta
żartuje ale jej wyraz twarzy mówił co innego. Lekko zdębiała postanowiłam ją
uspokoić:
- Ależ skąd. On je mięso ale
przecież nie ludzkie. Skąd w ogóle takie pomysły –
- Pani może być ze mną szczera,
ja nikomu nie powiem. Ja wiem, że to nielegalne. –
Przyznam szczerze, że zaczęłam
wątpić w poczytalność tej kobiety, a jej kompletny brak utrzymania przestrzeni
osobistej lekko mnie przerażał.
- Hannibal do mnie! –
Pies postanowił mieć mnie w
poważaniu i tylko obdarzyć mnie leniwym spojrzeniem.
- Pozwalacie mu polować, czy je
już martwe? –
- Wyjaśnijmy sobie coś. Nie wiem
co Pani sobie ubzdurała ale ten pies żywi się wyłącznie mięsem pochodzenia
zwierzęcego… Lecter! –
Pies widząc, że sytuacja się
zaostrza rozpoczął powolny marsz w moją stronę
- Ludzie to też zwierzęta w
pewnym sensie –
Byłam już nieźle kobietą
zestresowana, więc zapięłam w pośpiechu psa i szybkim marszem oddaliłam się od
niej. Widziałam jak zmierza na ławeczki, siada obok innych niewiast i zaczyna z
nimi rozmawiać. Wiedziałam już że ploteczkom nie będzie końca. W drodze
powrotnej dostałam sms-a, że mam psu kupić kość, która jest odłożona dla niego
w mięsnym. Hannibal widząc swój ulubiony gryzak do ciamkania nieomieszkał popiskiwać
wesoło i kręcić kółeczka. Kość była ciężka, więc nie pozwoliłam mu jej nieść i
spoczywała w torbie, za małej by ukryć jej zawartość. Połowa zdobyczy wystawała
więc z reklamówki. Jakimś potwornym
pechem minęliśmy się z nawiedzoną kobietą, która wcześniej zaczepiła mnie w
parku. Wracała w towarzystwie swoich znajomych. Postanowiłam iść zapatrzona w
telefon i udawać, że jej nie zauważyłam. Ona jednak z pewnością dojrzała nas.
Widząc wielką, wystająca z reklamówki kość z kawałkami mięsa dyndającymi po
bokach, odwróciła się do koleżanek i z miną osoby która właśnie udowodniła, że
Ziemia jest okrągła powiedziała do nich:
- Widzicie? Mówiłam Wam! –
Panie wyminęły nas łukiem i
poszły dalej. Sytuację opowiedziałam koledze, który skwitował tylko, że te
Panie wynajdują niestworzone sensacje średnio raz w tygodniu i za jakiś czas
dowiem się, że chomik sąsiadów poleciał w kosmos rakietą z rolek po papierze
toaletowym.
Chyba się cieszę, że nie miałam
przy sobie mojej suki. Miałyby kolejny temat na pierwsze strony gazet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz