Pewnego dnia do gabinetu w którym
miałam praktyki przeszedł starszy pan (stały klient) z kotką. Pierwszy raz
widziałyśmy to zwierzę na oczy, bo chociaż słyszałyśmy o Kici miliony razy, to
nigdy jeszcze nie miałyśmy zaszczytu poznać jej osobiście. Mężczyzna był
samotny, zwłaszcza od śmierci swojej żony więc słuchałyśmy dzielnie o tym jaka
to jego Kicia jest śliczna, mądra i wspaniała i jak to się cieszy że ją ma.
Ewidentnie kotka zastępowała mężczyźnie kobiece towarzystwo. Człowiek ten
codziennie rano szedł po gazetę do kiosku, mijając tym samym nasz gabinet.
Jeśli widział ,że nie ma w nim akurat ludzi przychodził na pogaduszki, które
sprowadzały się do wychwalania Kici. Jaką to piękną mysz upolowała, jak to go
budzi co rano buziaczkami, jak to elegancko zjada całą miskę, tego typu rzeczy.
Wiedziałyśmy, że kot jest wolno wychodzący jak większość kotów na wioskach,
więc delikatnie zasugerowałyśmy Panu parę razy, że może by Kicię
wysterylizować, żeby nie było problemu z małymi kotkami i co z nimi zrobić.
Starszy Pan z oburzeniem kwitował wtedy, że jego Kicia nigdy by mu czegoś takiego
nie zrobiła, bo ona jest damą i z byłe kim nie chodzi. Wiadomo, starszym ludziom
się nie przemówi, jedyne co nas dziwiło to to, że kotka miała już jakieś 5 lat
i wychodziła kiedy chciała, a ani razu nie miała młodych. Sprawa wyjaśniła się,
kiedy staruszek przyprowadził Kicię na szczepienie (wcześniej szczepiona była w
innym gabinecie). Kot jak kot, zwykły szary dachowiec ale dla staruszka był
całym światem. Miałam kotkę obejrzeć, określić jej stan zdrowotny, jak to przed
szczepieniem. Dokonując oględzin odkryłam jednak coś, co mnie lekko zdziwiło.
Podzieliłam się spostrzeżeniem z szefową, która nie wiedząc jak ugryźć temat i
przekazać wieści właścicielowi podjęła rozmowę:
- Mówi Pan, że Kicia nigdy nie
miała młodych tak? –
- No nie, zauważyłbym przecież
brzuszek, poza tym mówiłem już Pani, że moja Kicia nie z tych –
- Rujki też Pan nigdy nie
zauważył prawda? –
- Nie ale ona jest taka dyskretna
i delikatna, że mogłem nie zauważyć. Przecież nie będzie się wydzierać jak te
pospolite koty. Ona jest na to za wrażliwa –
- Wie Pan, wyjaśniło się dlaczego
kotka nie miała rujki ale nie wiem jak to Panu powiedzieć, więc powiem wprost…
Pana Kicia jest Kiciem –
- Słucham? Nie rozumiem –
- Ma Pan kocura nie kotkę –
- No co też Pani opowiada!
Przecież Znam swoją Kicię tyle lat, ona jest stu procentową kobietą! –
- Proszę Pana, jestem
weterynarzem od 26 lat i jeszcze się nie zdarzyło, żeby kotka miała jądra –
Człowiek zamilkł, na jego twarzy
malowała się dezorientacja. Przeszedł do tyłu kota, żeby przekonać się na
własne oczy. Biedny mężczyzna, wyglądał jakby właśnie dostał w twarz od losu.
Jego cały świat legł w gruzach. Czułam się jakbym zniszczyła człowiekowi życie.
Nie był blady, był przezroczysty. Zapłacił za szczepienie, podziękował i
wyszedł z kotem pod pachą. Więcej nie przychodził już na pogaduszki.
Szczepienia też robił od tej pory w innym gabinecie. Czując się podle,
podeszłam do lekarki, szukając pocieszenia:
- Czy on naprawdę nie wiedział
przez te wszystkie lata, że ma samca nie samicę? Przecież się z nim tulił,
głaskał… musiał zauważyć –
Szefowa westchnęła, poklepała
mnie po plecach i powiedziała :
- Ty jeszcze wielu rzeczy w życiu nie widziałaś
Paulina, jeszcze wielu –
Mega :D
OdpowiedzUsuńJak to drzewiej mawiali: życie to nie je bajka...
OdpowiedzUsuń