Moja
suka uważa za przyjaciół wszystko co się rusza i ma nóżki
więc chce się z tym bawić/ poprzytulać lub chociaż koło tego
poleżeć. Dogaduje się z gołębiami, fretkami, szczurami, kotami,
królikami, kurami, lisami, wszelaką zwierzyną łowną i
wolnożyjącą, nawet z bykami czy końmi jeśli akurat jesteśmy na
wsi ( niestety często bez wzajemności ku jej rozpaczy... Duże, kopytne pieski nie chcą się z nią bawić patyczkiem ). Kiedyś
wykopała z ziemi przerażonego kreta i była z tego powodu tak dumna
jakby właśnie uratowała go od pewnej śmierci. Była wobec niego
bardzo delikatna, nawet zapewniła mu kąpiel. Zwierzaczkowi nic się
nie stało, lekko sparaliżowany i obśliniony trafił znowu na
wolność. Mamy jednak jeden problem jeśli chodzi o stosunki
międzygatunkowe. JEŻE. Nie wiem czy to dlatego że przypominają
piłki z kolcami czy mają jakiś specyficzny zapach ale dostaje na
ich punkcie obsesji. Właściwie wyjście z nią w lato po 19
oscyluje na granicy walki o przetrwanie i modlitwie o powrót
bez igieł gdzie tylko się da. Jak tylko otworzą się drzwi nos do
ziemi i zakola łapami. Znajduje je z dużą skutecznością i tym
sposobem na odcinku jakiś 3 km spotykamy nawet do 20 jeży. Przed
posiadaniem psa nawet nie wiedziałam że nasze miasto nocą jest
nimi usiane .Czasem nawet ciężko na nie nie nadepnąć. Kiedyś
stwierdziłam że jeśli się ukłuje to straci zainteresowanie.
Jakże byłam w błędzie. Biedny jeż dyndał w jej pysku dopóki
jej nie złapałam i nie zabrałam zwierzołka. (Był przestraszony
ale nic mu się nie stało, nosiła go za łapkę). Bardzo lubię
nocne spacery ale w sezonie jeżowym stały się one nie do
zniesienia, postanowiliśmy więc nad tym popracować. Teraz jest
znacznie lepiej i ekscytacja na widok jeża jest unormowana choć
dalej wyczuwalna. Mamy taki sposób że jak znajdziemy jakiegoś
kolczastego jegomościa to siadamy sobie obok niego w bezpiecznej
odległości i czekam aż suka będzie w jego obecności już
całkowicie odprężona i przestanie się nim interesować. Jeże na
początku stają się kulką ale po chwili nie wyczuwając zagrożenia
zaczynają węszyć i albo podchodzą będąc ciekawskie albo
odchodzą sobie powoli w swoją stronę. Taki spacer trwa nawet kilka
godzin bo czasem przystajemy nawet co kilka metrów ale są
postępy więc warto. Jednak nie każde jeże są ciekawskie lub
obojętne i zdarzają się i te bojowe ( większe napakowane
osobniki ) nie wiem czy wiecie jak "warczy" jeż ale jest
to dźwięk przypominający dmuchanie przez słomkę do butelki
pełnej wody. Bardziej bulgotanie niż warczenie. Wczoraj w okolicy 1
w nocy zaliczaliśmy właśnie ostatnią prostą do domu kiedy
zauważyliśmy jeżyka na trawniku. Żeby tradycji stało się zadość
podchodzimy, suka się kładzie ja przy niej kucam jako że trawa
była po deszczu i nie specjalnie miałam ochotę na nią siadać.
Przywykłam już że tym sposobem skupiam na sobie uwagę ludzi
często też słyszę komentarze albo pytanie czy coś zgubiłam. Bo
kto normalny siada na trawie w środku nocy i patrzy się przed
siebie pół godziny po czym wstaje, idzie kilka metrów i
powtarza manewr. Tym razem wracała grupka podchmielonych jegomościów
w liczbie 5, stanęła koło kebaba i widzę że mi się przyglądają
i z zażyłością coś między sobą komentują. W końcu jeden z
nich chwiejnym krokiem podchodzi do mnie i pyta czy wszystko w
porządku. Jako że nie chciało mi się tłumaczyć co dokładnie
robię osobie która ma we krwi już z połowę browarni
odpowiedziałam tylko że tak dziękuję wszystko gra. Niepocieszony
wrócił do towarzystwa w międzyczasie jeż się zmył więc i
my wstałyśmy i ruszyłyśmy dalej. Dosłownie przy samej klatce
schodowej w krzakach siedział ledwie widoczny wypasiony jeż więc
powtórka z rozrywki. Ja w kucki pies leży i obserwuje. Jak to
na większe osobniki przystało zaczął na nas bulgotać i to dość
donośnie. Pech chciał że akurat tą trasa chwilę później
wracało podchmielone towarzystwo z kebabami w ręce (u nas czynne do
3 nad ranem, wtedy najlepszy ruch zwłaszcza w weekend). Ten sam
jegomość podchodzi ponownie i pyta czy aby na pewno wszystko ok, bo
oni mnie mogą podprowadzić do domu jak się źle czuję.
Powiedziałam że nie, dziękuję mieszkam blisko i nic mi nie jest.
W tym momencie jeżyk wkurzył się zwiększająca się liczba
obserwatorów gatunku ludzkiego i zaczął intensywnie
"warczeć". Pan nie widząc jeża zaczął mi się z
niepokojem przyglądać i w końcu oświecony stwierdził :
- Aaa ty się czymś strułaś biedaku widzisz tak to jest jak się zje na mieście -
Na początku nie wiedziałam o co mu chodzi ale potem dotarło do mnie jak musiałam wyglądać skulona i według niego wydająca z siebie takie odgłosy. Pospieszyłam z wyjaśnieniami ale mężczyzna przerwał mi wpół słowa :
- Nie spoko, nie tłumacz się wszyscy wiemy jak to jest, odprowadzić cię może jednak bo to nie brzmi dobrze? -
Naprawdę chciałam wytłumaczyć człowiekowi że to jeż wydaje takie odgłosy a nie moje domniemane problemy gastryczne ale jegomość już odwrócił się do kolegów i począł krzyczeć:
- E chłopaki! Nie jemy tych kebabów może, tu się dziewczyna od czegoś pochorowała -
- Ja tam się sraczki nie boję - usłyszał w odpowiedzi - a to po kebabie w ogóle?-
Miałam ochotę jak najszybciej się stamtąd ulotnić więc odrzekłam tylko że nie, że się spieszę i szybkim krokiem oddaliliśmy się od towarzystwa. Usłyszałam jeszcze za sobą :
- No tak trzeba lecieć jak przycisnęło -
- Żeby tylko zdążyła -
W domu czując lekkie zażenowanie zaczęłam się z tego śmiać. Kto powiedział że zwierzęta nie są mściwe. Mam wrażenie że ten jeż był całkiem zadowolony z siebie.
- Aaa ty się czymś strułaś biedaku widzisz tak to jest jak się zje na mieście -
Na początku nie wiedziałam o co mu chodzi ale potem dotarło do mnie jak musiałam wyglądać skulona i według niego wydająca z siebie takie odgłosy. Pospieszyłam z wyjaśnieniami ale mężczyzna przerwał mi wpół słowa :
- Nie spoko, nie tłumacz się wszyscy wiemy jak to jest, odprowadzić cię może jednak bo to nie brzmi dobrze? -
Naprawdę chciałam wytłumaczyć człowiekowi że to jeż wydaje takie odgłosy a nie moje domniemane problemy gastryczne ale jegomość już odwrócił się do kolegów i począł krzyczeć:
- E chłopaki! Nie jemy tych kebabów może, tu się dziewczyna od czegoś pochorowała -
- Ja tam się sraczki nie boję - usłyszał w odpowiedzi - a to po kebabie w ogóle?-
Miałam ochotę jak najszybciej się stamtąd ulotnić więc odrzekłam tylko że nie, że się spieszę i szybkim krokiem oddaliliśmy się od towarzystwa. Usłyszałam jeszcze za sobą :
- No tak trzeba lecieć jak przycisnęło -
- Żeby tylko zdążyła -
W domu czując lekkie zażenowanie zaczęłam się z tego śmiać. Kto powiedział że zwierzęta nie są mściwe. Mam wrażenie że ten jeż był całkiem zadowolony z siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz