tag:blogger.com,1999:blog-77361890361903723312024-03-25T19:51:50.488+01:00Codzienna dawka MorfinyZwykły dzień nie musi być nudnyMorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.comBlogger829125tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-19559916311648665182024-01-14T12:01:00.000+01:002024-01-14T12:01:07.590+01:00Co się ze mną stało?<p class="qowt-stl-Normal x-scope qowt-word-para-0" id="E35" is="qowt-word-para" qowt-eid="E35" qowt-entry="undefined" qowt-lvl="undefined"><span style="font-family: verdana;">Od ostatniego postu minął ponad rok.</span></p><p class="qowt-stl-Normal x-scope qowt-word-para-0" id="E35" is="qowt-word-para" qowt-eid="E35" qowt-entry="undefined" qowt-lvl="undefined"><span style="font-family: verdana;">Co się ze mną działo?</span></p><p class="qowt-stl-Normal x-scope qowt-word-para-0" id="E35" is="qowt-word-para" qowt-eid="E35" qowt-entry="undefined" qowt-lvl="undefined"><span style="font-family: verdana;">Stoczyłam się. Znajduję się na najniższym szczeblu drabiny społecznej. Pod sobą mam tylko popękany beton, tęczowe ślady benzyny i rozkładające się liście, wymieszane z niedojedzonymi resztkami kebaba z żarciowozu. Wpadłam w ciąg, a ciąg wpadł we mnie. Na nic pięć lat studiów, czeka mnie tylko życiowa poniewierka i życie na łasce tych, którym się powiodło. Jestem odpadem systemu. To na mnie wskazują palcem rodzice, którzy chcą pokazać swoim dzieciom ścieżkę, jaką absolutnie nie powinno się podążać.</span></p><p class="qowt-stl-Normal x-scope qowt-word-para-0" id="E41" is="qowt-word-para" qowt-eid="E41" qowt-entry="undefined" qowt-lvl="undefined"><span style="font-family: verdana;"><span id="E42" is="qowt-word-run" qowt-eid="E42">A tak naprawdę to nie.</span>
</span></p><p class="qowt-stl-Normal x-scope qowt-word-para-0" id="E43" is="qowt-word-para" qowt-eid="E43" qowt-entry="undefined" qowt-lvl="undefined"><span style="font-family: verdana;"><span id="E44" is="qowt-word-run" qowt-eid="E44">Ale trzymało w napięciu?</span>
</span></p><p class="qowt-stl-Normal x-scope qowt-word-para-0" id="E45" is="qowt-word-para" qowt-eid="E45" qowt-entry="undefined" qowt-lvl="undefined"><span style="font-family: verdana;"><span id="E46" is="qowt-word-run" qowt-eid="E46">Prawda jest taka, że po obronie magistra, przez krótki czas pracowałam gastronomii, żeby następnie radośnie przenieść się do świata, w którym </span><span id="E47" is="qowt-word-run" qowt-eid="E47">obsługiwane przeze mnie sprzęty kosztują więcej niż czteropokojowe mieszkanie w centrum Warszawy. Pracuję w zawodzie, co oznacza, że osiem godzin dziennie spędzam w białym fartuchu, ważąc, dawkując, obliczając, gapiąc się w szalone nazwy chemicznych substancji i wkurzając się na urządzenia, które chcą współpracować tylko wtedy, kiedy akurat tego od nich nie wymagam. Od, mniej więcej, dwóch lat pracuję w laboratorium. Kocham tę pracę, kocham ludzi z którymi pracuję, kocham swoje kierownictwo (wiem, rzadki przypadek), kocham fakt, że nie mam bezpośredniego kontaktu z klientem (praca w gastronomii uświadomiła mi, że nie jestem ekstrawertykiem, a nasz gatunek jest sobie winien tylko zagładę), kocham skórę przeżartą acetonem i mój kremik ze śluzu ślimaków, który walczy dzielnie o ratowanie moich spierzchniętych i popękanych przez środki chemiczne dłoni, ale stanowczo te starcia przegrywa. Obecnie nie zamieniłabym tej pracy na inną. Dojazdy to koszmar, ale samo stanowisko i panująca wokół atmosfera dają mi t</span><span id="E48" is="qowt-word-run" qowt-eid="E48">o, czego chciałam, choć nie do końca o tym wiedziałam. Nie mogę narzekać na nudę czy monotonię, czyli dwóch największych wrogów każdej kariery. </span>
</span></p><p class="qowt-stl-Normal x-scope qowt-word-para-0" id="E49" is="qowt-word-para" qowt-eid="E49" qowt-entry="undefined" qowt-lvl="undefined"><span style="font-family: verdana;"><span id="E50" is="qowt-word-run" qowt-eid="E50">Czy zmieniam świat? Raczej nie, ale dzięki mnie wielu ludzi ma mniej pracy i spokojniejszy sen. Tyle mi wystarcza. Nie każdy musi być astronautą czy światowej sławy chirurgiem, żeby czuć się dobrze z tym co robi w życiu. Chciałam mieć na plecach fartuch, na dłoniach rękawiczki i możliwość pracy 'solo', opierającej się na indywidualnym rozwiązywaniu problemu przy jednoczesnym towarzystwie innych, indywidualnie pracujących jednostek, które mogą jednak stanowić wsparcie w sytuacjach, w których wszystko wybucha nam w rękach. Chciałam biegać między jedną salą a drugą, przy pisku urządzeń, śpiewających pieśń swych braci i nawołujących inne urządzenia do przyłączenia się. Do tego klimatyzacja, środki rakotwórcze, niebezpieczne formulacje, owocowe czwartki i jedziemy dalej.</span>
</span></p><p class="qowt-stl-Normal x-scope qowt-word-para-0" id="E51" is="qowt-word-para" qowt-eid="E51" qowt-entry="undefined" qowt-lvl="undefined"><span style="font-family: verdana;"><span id="E52" is="qowt-word-run" qowt-eid="E52">W moim otoczeniu prywatnym pojawili się (i wciąż pojawiają) nowi ludzie. Grupa po znacznym okrojeniu zaczyna się ponownie rozrastać. Odradza się niczym feniks, ze zgliszczy jakie zostawiła za sobą przeszłość. Jak wiele osób zostanie? Czy na długo? Tego nie wiem i po wydarzeniach ostatnich lat niczego nie biorę już za pewnik, na nic się nie nastawiam i przyjmuję wszystko takim, jakie jest. </span></span></p><p class="qowt-stl-Normal x-scope qowt-word-para-0" id="E51" is="qowt-word-para" qowt-eid="E51" qowt-entry="undefined" qowt-lvl="undefined"><span style="font-family: verdana;"><span is="qowt-word-run" qowt-eid="E52">A jest inne. Nie jest lepsze, ani gorsze. Jest po prostu inne. Nigdy nie będzie już takie samo, tak jak ja nigdy nie będę już taka sama. Ludzie rodzą się i umierają jak zawsze. Niektórych z tych ludzi los jednak stawia przed nami w mniej lub bardziej odpowiedniej chwili, daje 2 zł i każe się dobrze bawić, doskonale wiedząc co nastąpi za chwilę.</span></span></p><p class="qowt-stl-Normal x-scope qowt-word-para-0" id="E51" is="qowt-word-para" qowt-eid="E51" qowt-entry="undefined" qowt-lvl="undefined"><span style="font-family: verdana;"><span is="qowt-word-run" qowt-eid="E52">My jednak nie wiemy. Mamy 2 zł i musi nam ono wystarczyć. Na pięć minut, miesiąc lub 12 lat.</span></span></p><p class="qowt-stl-Normal x-scope qowt-word-para-0" id="E53" is="qowt-word-para" qowt-eid="E53" qowt-entry="undefined" qowt-lvl="undefined"><span style="font-family: verdana;"><span id="E54" is="qowt-word-run" qowt-eid="E54">Niezmiennym elementem mojego życia są w dalszym ciągu Morfina, rodzynki w serniku i korki na drogach.</span>
</span></p><p class="qowt-stl-Normal x-scope qowt-word-para-0" id="E55" is="qowt-word-para" qowt-eid="E55" qowt-entry="undefined" qowt-lvl="undefined"><span style="font-family: verdana;"><span id="E56" is="qowt-word-run" qowt-eid="E56"><br /></span>
</span></p><p class="qowt-stl-Normal x-scope qowt-word-para-0" id="E57" is="qowt-word-para" qowt-eid="E57" qowt-entry="undefined" qowt-lvl="undefined"><span style="font-family: verdana;"><span id="E58" is="qowt-word-run" qowt-eid="E58">Chciałabym w tym miejscu serdecznie pozdrowić profesora pierwszego roku chemii organicznej, który </span><span id="E59" is="qowt-word-run" qowt-eid="E59">za życiowy cel obrał sobie uświadamianie mi jak bardzo mój sposób rozumowania przedmiotu nie pokrywa się z jego własnym, idealnym i jedynym słusznym, </span><span id="E60" is="qowt-word-run" qowt-eid="E60">oraz jak szybko powinnam usunąć swoją osobę z sali wykładowej i jego życia, dla dobra własnego honoru, jak i profesorskiej poczytalności. W ramach wdzięczności dedykuję szanownemu profesorowi nadzwyczajnemu, nieocenionemu, szlachetnemu z bułki wiecznie miękkiej zrodzonemu wiersz Juliana Tuwima, zatytułowany „Całujcie mnie wszyscy w du*ę”.</span>
</span></p><p></p><p class="qowt-stl-Normal x-scope qowt-word-para-0" id="E63" is="qowt-word-para" qowt-eid="E63" qowt-entry="undefined" qowt-lvl="undefined"></p><p></p><p class="qowt-stl-Normal x-scope qowt-word-para-0" id="E61" is="qowt-word-para" qowt-eid="E61" qowt-entry="undefined" qowt-lvl="undefined" style="text-align: left;"><span id="E62" is="qowt-word-run" qowt-eid="E62"><span style="font-family: verdana;">Z wyrazami szacunku, ja.</span></span>
</p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-72017051417542595052023-01-08T19:25:00.000+01:002023-01-08T19:25:42.475+01:00Co się stało z Morfiną?<p><span style="font-family: verdana;">Morfina, posiadając bogatą historię operacji, skoncentrowanych głównie na usuwaniu guzów, które z namaszczeniem i determinacją w sobie hodowała, postanowiła po raz kolejny przetestować siłę mojego serca oraz grubość portfela i utworzyć w swoim ciele abominację zmian rozrostowych, obejmujących listwę mleczną, łapę oraz klatkę piersiową.</span></p><p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijIUTcBK_Vxjbj-HWTgTP3bzuj9zfrVYBdq5-dELj4rq_zsWcZ4n_l9TwlJtu3arUVK2szqQV2rt-zscd--0DbXnKNDg_KYh3gW1JyW5XzynO2GSwi4LvNDmWFMjVQGUMFr8v3tG1T_rMCA7Fzapnp0djw5vg4zL7Tdk9Awjbn5Oirb19MKTyBfuR0/s4656/mufin.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4656" data-original-width="3492" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijIUTcBK_Vxjbj-HWTgTP3bzuj9zfrVYBdq5-dELj4rq_zsWcZ4n_l9TwlJtu3arUVK2szqQV2rt-zscd--0DbXnKNDg_KYh3gW1JyW5XzynO2GSwi4LvNDmWFMjVQGUMFr8v3tG1T_rMCA7Fzapnp0djw5vg4zL7Tdk9Awjbn5Oirb19MKTyBfuR0/w300-h400/mufin.jpg" title="Nahajowany pies, czillujący na chodniku" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: verdana; font-size: xx-small;">Pies po badaniu krwi czillujący z kolegą za kratami.</span></td></tr></tbody></table></p><p><span style="font-family: verdana;">Biorąc pod uwagę, że świniak był kastratem największe obawy wzbudził w lekarzu guz wielkości soczystej mandarynki na klatce piersiowej. Wynik badania cytopatologicznego (biopsja cienkoigłowa) wykazał, że obie zmiany były tłuszczakami, które zajmowały jednak znaczące tereny i nie miały zamiaru się poddać w walce o kolejne. Tłuszczaki same w sobie nie są niebezpieczne. Niebezpieczny staje się natomiast ich nadmierny rozrost i mutacja guza. Umiejscowienie ma w tym wypadku niemałe znaczenie. Zajmujący okolice żeber guz mógł z łatwością przedostać się na drugą stronę klatki piersiowej, do jej wewnętrznej strony, gdzie urzędowały dość ważne organy, takie jak serce czy płuca. Żeby go wydobyć, należało pozbyć się z drogi kości (żeber), których wycięcie, przecięcie lub złamanie jest dość inwazyjne i długotrwałe w gojeniu.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Morfina przeszła badania krwi, które zakwalifikowały ją do operacji. Lekarz musiał ją jednak otworzyć "w ciemno", nie wiedząc do końca co zastanie w środku i czy spełnią się nasze obawy o przeroście guza i jego przejściu przez żebra.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpJ9lGT-H5YUujyUSSwqw1LDx7g9xOoYasA9ucwEC5Y0n37sarHBOlMi-WUzRVnzxq6xzG1hadmTfXi8J5KonfGKZwdWyk1afC3_3N1lRiq1ciqjdXw46doyquc2d4UFA4Xdn9Z4gUzys5STvBRydL7Dw3Dvvh38pOQPBST6pXSoEBBCvB1X4QkCX6/s636/Mufin1.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="624" data-original-width="636" height="393" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpJ9lGT-H5YUujyUSSwqw1LDx7g9xOoYasA9ucwEC5Y0n37sarHBOlMi-WUzRVnzxq6xzG1hadmTfXi8J5KonfGKZwdWyk1afC3_3N1lRiq1ciqjdXw46doyquc2d4UFA4Xdn9Z4gUzys5STvBRydL7Dw3Dvvh38pOQPBST6pXSoEBBCvB1X4QkCX6/w400-h393/Mufin1.png" width="400" /></a></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBwzvor6c1BRnnjNn32EXjtpDpcIHY1BtM7b5qBk8c-fY0IWuTkxvyTK9uZOMzZUkZ1OsD6dy1b8UBCwxYVTuoKBb-Xw-gk2-tSAuWz4ZXy99b2t7QetROzg5boGUMQI9Lv0bZOlNNEerYMvtwvo-3XjJHSvrk37KQyHm6kfvGzmkCcjnirW2sdtYi/s617/Mufin2.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="388" data-original-width="617" height="251" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBwzvor6c1BRnnjNn32EXjtpDpcIHY1BtM7b5qBk8c-fY0IWuTkxvyTK9uZOMzZUkZ1OsD6dy1b8UBCwxYVTuoKBb-Xw-gk2-tSAuWz4ZXy99b2t7QetROzg5boGUMQI9Lv0bZOlNNEerYMvtwvo-3XjJHSvrk37KQyHm6kfvGzmkCcjnirW2sdtYi/w400-h251/Mufin2.png" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: verdana;"><span style="font-size: x-small;">Wyniki badań przed operacją, podwyższone były jedynie limfocyty,</span><br /><span style="font-size: x-small;"> które nie były powodem do dyskwalifikacji Morfiny z zabiegu.</span><br /><div style="text-align: left;"><br /></div></span></td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><span style="font-family: verdana;">Zabieg wykonany został 19 stycznia 2022 roku, w onkologicznej placówce weterynaryjnej. Morfina była pod najlepszą, możliwą w danej chwili opieką, jednak powiedzieć, że się stresowałam, to jak powiedzieć, że glukoza jest lekko przesłodzona.</span><p></p><p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGQgWnFJgw7jky9lEiFBjmAH_VVA1mvbn3Bwm4f5fKm7OazfXpFW74Q4K8gtIKKQmpbhWqre2i7jrY2lx8tqfArtgyzJf0pMImzdp68XuwfVyz8DfZ8iKmsX4AAFX454XYDI1dhGEhDlq9Y8bWRgbvyCUPdiIRbP-OqQg_ZNrxDsxUbZz6CRNw2z4Z/s4656/mufin7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4656" data-original-width="3492" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGQgWnFJgw7jky9lEiFBjmAH_VVA1mvbn3Bwm4f5fKm7OazfXpFW74Q4K8gtIKKQmpbhWqre2i7jrY2lx8tqfArtgyzJf0pMImzdp68XuwfVyz8DfZ8iKmsX4AAFX454XYDI1dhGEhDlq9Y8bWRgbvyCUPdiIRbP-OqQg_ZNrxDsxUbZz6CRNw2z4Z/w300-h400/mufin7.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: verdana; font-size: xx-small;">Pocięty świniak.</span></td></tr></tbody></table><br /><span style="font-family: verdana;">Po niemal ośmiu godzinach od zostawienia futra w gabinecie, zadzwonił telefon. Pies dobrze przeszedł operację i można go było odebrać. Na miejscu dowiedziałam się, że usunięcie zmian odbyło się bezproblemowo, a guz klatki piersiowej nie zdążył jeszcze wyemigrować na drugą stronę, co cieszyło mnie najbardziej. Fragment guza na łapie trafił do badania histopatologicznego, a tłuszczaki na listwie mlecznej i klatce piersiowej zostały całkowicie usunięte (wraz z kaszakiem, zbłąkanym po drodze na plecach). Zaspany, lecz w pełni wybudzony po narkozie pies i zalecenia co do opieki nad nim pojechały ze mną do domu.</span></p><p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdTcV7NIulPYKKAC6REo4tDZG4V6n6ztt3fAeyJRXKDAkKofQligYj3g22uxx0o7AvEce-zlxzp1P_f-9rITJZ_DU3rUtfhGj84uQgh-3MmzMnalupEfyHcGyOH7nu13V11r8J9RZuCT-gmheO-oKBvS3lsGjGR8pDJCw5v1uSspbByapZ7xjcOKwn/s3401/swinek.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3289" data-original-width="3401" height="386" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdTcV7NIulPYKKAC6REo4tDZG4V6n6ztt3fAeyJRXKDAkKofQligYj3g22uxx0o7AvEce-zlxzp1P_f-9rITJZ_DU3rUtfhGj84uQgh-3MmzMnalupEfyHcGyOH7nu13V11r8J9RZuCT-gmheO-oKBvS3lsGjGR8pDJCw5v1uSspbByapZ7xjcOKwn/w400-h386/swinek.png" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: verdana; font-size: xx-small;">Kliknięcie na obrazek, powiększa go.</span></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1YGhPWlZesVEZCF5th3Qftmqf5j2yom3I4LVOiBYm0gRWDtn0NigCk2iafesy5g0iIVz86ZqNuNM1STXCxj_W_wXJKXYM01k35xRNqECh_XmuwpIOPbg1Ow-9KtJqL7DyInVkhN_fG1Pn91mLuzXMr6j9Boci8iJDtMaiU9UHDjfB8m7fIgDJ9yN6/s683/swinek2.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="588" data-original-width="683" height="344" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1YGhPWlZesVEZCF5th3Qftmqf5j2yom3I4LVOiBYm0gRWDtn0NigCk2iafesy5g0iIVz86ZqNuNM1STXCxj_W_wXJKXYM01k35xRNqECh_XmuwpIOPbg1Ow-9KtJqL7DyInVkhN_fG1Pn91mLuzXMr6j9Boci8iJDtMaiU9UHDjfB8m7fIgDJ9yN6/w400-h344/swinek2.png" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: verdana; font-size: xx-small;">Wyniki badania wyciętego fragmentu zmiany na łapie.</span></td></tr></tbody></table><br /><span style="font-family: verdana;">Tłumacząc w wielkim skrócie wyniki hispatu - zmiana okazała się być łagodnym torbielem, który w żaden sposób zwierzęciu nie zagrażał, a usunięcie go byłoby tylko zmianą kosmetyczną, na którą się nie zdecydowałam. Nie przeszkadzał on Morfinie w chodzeniu, był płaski i ledwo widoczny, więc został z nami do dalszego monitorowania.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhO_BwHMvlGVGvmLwEW59cjmBU0by_uqLI0CCi354oXVSM65KN7gqlAq8TrIUeWTD3cTkmzVaFA-Ub1EdUk2OgKWPkxg7yhPffF8DPuOPw686YO1-c9jRM2BBNya8wOFbLPaTcav5wRvEodguBuCmKkLt6knc_hj7qdcyD9d9Mz8L5NmTt-QpV4sp3-/s4160/mufin3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3120" data-original-width="4160" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhO_BwHMvlGVGvmLwEW59cjmBU0by_uqLI0CCi354oXVSM65KN7gqlAq8TrIUeWTD3cTkmzVaFA-Ub1EdUk2OgKWPkxg7yhPffF8DPuOPw686YO1-c9jRM2BBNya8wOFbLPaTcav5wRvEodguBuCmKkLt6knc_hj7qdcyD9d9Mz8L5NmTt-QpV4sp3-/w400-h300/mufin3.jpg" width="400" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;">Morświn bardzo szybko dochodził do siebie i obyło się bez powikłań. Najgorsza z tego wszystkiego była podróż samochodem, którego beżowa całą swoją puchatością nienawidziła.</span><p></p><p><span style="font-family: verdana;">Kolejne badanie kwi przeprowadzone zostało 7 maja 2022 i nie wykazało niepokojących odchyleń od normy, poza podwyższonym cholesterolem i limfocytami.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiR4VU1x_eEqrgTEU3cgiO4XJLZEMTmnfV0nwLs4DTTb_7R9vcQUijWd2A8pOB2RZw12UpP6owYQoV5qhinlLB11XG4hjLKeYAgAFQRWaSLIEyPizjm09n_qYD9hVdyLd7Y5S8UtLBExymBe-3hyiCH608eZ00lMeklbLyK4-F61DaSr-7smCCc0l-/s2352/mufin11.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2352" data-original-width="2126" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiR4VU1x_eEqrgTEU3cgiO4XJLZEMTmnfV0nwLs4DTTb_7R9vcQUijWd2A8pOB2RZw12UpP6owYQoV5qhinlLB11XG4hjLKeYAgAFQRWaSLIEyPizjm09n_qYD9hVdyLd7Y5S8UtLBExymBe-3hyiCH608eZ00lMeklbLyK4-F61DaSr-7smCCc0l-/w361-h400/mufin11.jpg" width="361" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;">25 sierpnia 2022 wykonane zostało powtórne echo serca u psiego kardiologa, ale było to jedynie badanie kontrolne.</span><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg86YTYqnSEPBzSWuaGyB-_aotlLbbrn2ihRfJIdIDvFZOFwwFnjbgfaEezt5G_KukeOcmsA_xs7774y8nzs5XB_eu_NpbuaFJoEvrGAxq3DkiGwRHZE1_G1FcKlRKBrq-PTuZ5LcOSSjLsTMKGrYrKh_UQiuqyb1LA5EtezEJxWTNYBR4OPcgdqOVK/s2727/mufin10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2727" data-original-width="1833" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg86YTYqnSEPBzSWuaGyB-_aotlLbbrn2ihRfJIdIDvFZOFwwFnjbgfaEezt5G_KukeOcmsA_xs7774y8nzs5XB_eu_NpbuaFJoEvrGAxq3DkiGwRHZE1_G1FcKlRKBrq-PTuZ5LcOSSjLsTMKGrYrKh_UQiuqyb1LA5EtezEJxWTNYBR4OPcgdqOVK/w269-h400/mufin10.jpg" width="269" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;">Dokument jest nieczytelny nawet w oryginale, ze względu na słabą jakość druku, ale potwierdza tylko niedomykalność zastawki mitralnej, wykrytej przy poprzednim badaniu. Poza tym małym ekscesem, serce było stabilne. Kolejna kontrola zapowiedziana została na sierpień 2023.</span><p></p><p><span style="font-family: verdana;">Następne badanie krwi z 5 listopada 2022 wykazało jednak nietypowy spadek erytrocytów poniżej normy, co mogło świadczyć o jakimś niezauważalnym, wewnętrznym ubytku krwi.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHsVXrHQZlElR0TX773VQYWXKcPhqsGOdVhkB040wZLaNNlrBo5PHWxAO37CNVLmTXvhrH7Uiahq6fPC05wMo4XBOCyXF7K2UtuxxknIaCJsXULnb8RV1KKjzrouStb4HXNPmwlaALfQfmLQgUJIMWp_Bbq7lNv8cGwKNotOwqpaR43kr4JxZ5zM9a/s640/mufinu.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="582" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHsVXrHQZlElR0TX773VQYWXKcPhqsGOdVhkB040wZLaNNlrBo5PHWxAO37CNVLmTXvhrH7Uiahq6fPC05wMo4XBOCyXF7K2UtuxxknIaCJsXULnb8RV1KKjzrouStb4HXNPmwlaALfQfmLQgUJIMWp_Bbq7lNv8cGwKNotOwqpaR43kr4JxZ5zM9a/w364-h400/mufinu.png" width="364" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhV2jt4TOJjDOyoKi4VauIzxo54oe88nFZ0ebGkg5aTfe-41XewFs96dtL6INDnQ_2S7jbxWtD5j0YCCJODKj3X_rbiLaPskxHKEKlr4taAYB6UWGmbw3zZOenMOLFCab8FW3DDMyEhaUphu4Mn3sMXgwz_mDmqz2FVcFvKMAOSeplYslhUix3ql6_a/s571/mufinu2.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="281" data-original-width="571" height="196" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhV2jt4TOJjDOyoKi4VauIzxo54oe88nFZ0ebGkg5aTfe-41XewFs96dtL6INDnQ_2S7jbxWtD5j0YCCJODKj3X_rbiLaPskxHKEKlr4taAYB6UWGmbw3zZOenMOLFCab8FW3DDMyEhaUphu4Mn3sMXgwz_mDmqz2FVcFvKMAOSeplYslhUix3ql6_a/w400-h196/mufinu2.png" width="400" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;">W połączeniu z sezonowymi biegunkami oraz niewyjaśnionymi, również sezonowymi wymiotami, trwającymi czasem po wiele godzin, lekarz zasugerował ocenę retikulocytów, badanie kału na krew utajoną i USG brzucha. Ostatecznie wraz z USG postanowiłam rozszerzyć panel krwi o żelazo, B6, specyficzną lipazę, kortyzol z krwi oraz mocz na badania ogólne i kał na lamblię oraz krew utajoną.</span><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoHOn8sWVv8F4MON6zcaDgHP3KRfeTqhQikeEZmYdz3anUh2zeprZZaU0Pp3y8-3aERhyJ-ttqfm8Z1R4h5tnEZpTcULVOJH5uNiYFzc4uF0VMYChOl6JnLCX19khkjnVlY3BI6GzzdO6ly3oimlZFCrvuCJ8afOETffAMG_TLI-BTHSuee4wLANv4/s740/kal.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="185" data-original-width="740" height="100" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoHOn8sWVv8F4MON6zcaDgHP3KRfeTqhQikeEZmYdz3anUh2zeprZZaU0Pp3y8-3aERhyJ-ttqfm8Z1R4h5tnEZpTcULVOJH5uNiYFzc4uF0VMYChOl6JnLCX19khkjnVlY3BI6GzzdO6ly3oimlZFCrvuCJ8afOETffAMG_TLI-BTHSuee4wLANv4/w400-h100/kal.png" width="400" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;">Kał okazał się być czysty.</span><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLfAltQYS_lydxp7B4Wd9yeAeZgPWV2yioSZK9JRZpd-8xrrPfbCf8YDOaQolGqM_0dbPQCBCyEf5fKLCekn5gyNqvrr33_usV35DjNFAj8iCOjyNH6BAsLz6ezAsF2la-BTWSb2q1HS32O0PCFeOfWIilnhtbIViorzH2Gz3rnRp--85V4vaZi80Q/s727/bialko.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="465" data-original-width="727" height="256" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLfAltQYS_lydxp7B4Wd9yeAeZgPWV2yioSZK9JRZpd-8xrrPfbCf8YDOaQolGqM_0dbPQCBCyEf5fKLCekn5gyNqvrr33_usV35DjNFAj8iCOjyNH6BAsLz6ezAsF2la-BTWSb2q1HS32O0PCFeOfWIilnhtbIViorzH2Gz3rnRp--85V4vaZi80Q/w400-h256/bialko.png" width="400" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;">Niepokojące w moczu było obecne tam białko oraz nieco za niska gęstość względna. Nie pytajcie jak zdobyłam mocz u suki, sikającej bardzo nisko. Cieszę się jednak, że Morfina nie rozpraszała się manewrowaniem jej pod ogonem podczas czynności fizjologicznych.</span><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPv4fwpnxDjyyG3XsAeYDlv7QGreelJvhwS2SHaObHyG-hOEC-oaeJ0KDDo76yDB7I9gZ4ZL3bL7Zb5m6zsRcmpE9I0WMlUJiZi6NsZOWQpU68qXD1FiK9sxllYzNHs-Blgvbf0R-k7FRYtgfu7iTf8HAp3d2S_rkYzEQochCtQ_W0G16Z5S-4XI-5/s595/krew.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="595" data-original-width="567" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPv4fwpnxDjyyG3XsAeYDlv7QGreelJvhwS2SHaObHyG-hOEC-oaeJ0KDDo76yDB7I9gZ4ZL3bL7Zb5m6zsRcmpE9I0WMlUJiZi6NsZOWQpU68qXD1FiK9sxllYzNHs-Blgvbf0R-k7FRYtgfu7iTf8HAp3d2S_rkYzEQochCtQ_W0G16Z5S-4XI-5/w381-h400/krew.png" width="381" /></a></div><span style="font-family: verdana;"><br /></span><p></p><p><span style="font-family: verdana;">Parametry krwi, które wymagały szczególnej uwagi i o które się obawialiśmy, wyszły wzorowo.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgjEWYW9STwWrLUp4WyZxHGkcvmTPNYKnq3LKKeGutnbrW42E8Xunh_WarcOJ-_cKXbjC9vh61mdrazHO_56kURfGhfGzwGoenFLwUndQ3PG1bHE1SI5bkIfq_bILoGGDXWg6Uj4XCXo5j0IRb95nGHQBcfUk-_qg_1K-WfpT5mJUIe6XdiC_XeSAX/s761/usg.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="595" data-original-width="761" height="313" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgjEWYW9STwWrLUp4WyZxHGkcvmTPNYKnq3LKKeGutnbrW42E8Xunh_WarcOJ-_cKXbjC9vh61mdrazHO_56kURfGhfGzwGoenFLwUndQ3PG1bHE1SI5bkIfq_bILoGGDXWg6Uj4XCXo5j0IRb95nGHQBcfUk-_qg_1K-WfpT5mJUIe6XdiC_XeSAX/w400-h313/usg.png" width="400" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8OvAyYXyCGCcbzs-X7JnWB1Tj-03uZL4ekRNclfFSq-twKSi175pMPs6Gbt386Yk1vQ8l6ILABy5MmJt8oxwqDMbI6l3EakKvrY5Y7YcSehwZNW5ULIlwK3JcJgViq7sQg5FqP85Pii7JxB9-jJkU6QZSIkXS3w3si7ZK3CnmvJEwAAtTym5nCMCu/s754/usg2.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="241" data-original-width="754" height="127" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8OvAyYXyCGCcbzs-X7JnWB1Tj-03uZL4ekRNclfFSq-twKSi175pMPs6Gbt386Yk1vQ8l6ILABy5MmJt8oxwqDMbI6l3EakKvrY5Y7YcSehwZNW5ULIlwK3JcJgViq7sQg5FqP85Pii7JxB9-jJkU6QZSIkXS3w3si7ZK3CnmvJEwAAtTym5nCMCu/w400-h127/usg2.png" width="400" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;">USG poza drobnymi zmianami również wyszło prawidłowo. Nieznaczne powiększenia nadnerczy pozostały do przyszłej obserwacji. Jedyne badanie jakie pozostało do ewentualnego rozważenia, to badanie SDMA do oceny wczesnych problemow z nerkami. Wyniki nie rozwiązały jednak zagadki tajemniczych cofek z żołądka i północnych fontann w świetle księżyca.</span><p></p><p><span style="font-family: verdana;">Jedynym sensownym wyjaśnieniem pokarmowych rewelacji stała się karma, spożywana przez Morfinę od dawna, lecz z jakiegoś powodu już nietrawiona należycie. Na jedzeniu gotowanym cały psi układ współpracował idealnie, natomiast najmniejsza próba wprowadzenia karmy suchej lub mokrej kończyła się fiaskiem. Obecnie pies testuje już szóstą markę i nie zapowiada się, żebym szybko trafiła na coś, co będzie przez Morfinę przyswajalne w stopniu chociaż zbliżonym do domowych papek mięsnych, na których żyć nie powinna bez odpowiedniej, dodatkowej suplementacji, ze względu na brak możliwości pokrycia całego mikroelementowego zapotrzebowania, które pokrywają gotowe karmy z wyższej półki. Jeśli jednak wyczerpią się dostępne na rynku zasoby, pies zostanie na jedzeniu gotowanym, uzupełnianym odpowiednimi proszkami. Jest to jednak ostateczność.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Podsumowując: Morfina jest pod stałą opieką weterynaryjną. Na chwilę obecną nie dolega jej nic poważnego, jej układ pokarmowy po protestach jelit i żołądka przechodzi teraz zmiany żywieniowe. Na kolejne operacje się na szczęście nie zapowiada. Poza typowymi oznakami starości, które również nie są spektakularne, puchate jest w dobrej kondycji i życzyłabym sobie, żeby ten stan utrzymał się jak najdłużej.</span></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-23344051755867941182022-07-31T09:11:00.000+02:002022-07-31T09:11:13.560+02:00Co się stało z Karmelem?<p><span style="font-family: verdana;">Karmel został sam. Mimo żałoby należało się zastanowić nad dalszym działaniem. Szczury ze względu na swoją silnie stadną naturę nie mogą żyć samotnie, mając za towarzysza jedynie człowieka, tak jak robią to psy czy koty. Dla szczura niezbędne jest towarzystwo osobnika tego samego gatunku, w przeciwnym razie zwiększa się ryzyko depresji, obniżenia odporności, a co za tym idzie - chorób.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Zwykle jeśli komuś wymiera stado i zostaje jedna sztuka dżumy light, opcje są dwie: doszczurzyć się (stworzyć nowe stado dla samotnika, który stracił bliskich, przeprowadzając uprzednio prawidłowe łączenie) lub też wydać szczura do innego, istniejącego już stada (gdzie również należy przeprowadzić poprawne łączenie). Brutalne realia są takie, że bardziej niż dotychczasowego właściciela, szczur potrzebuje kompana do iskania, zaczepiania, wyrywania jedzenia i obsikiwania się nawzajem. Tego nie jest w stanie zapewnić mu nawet najbardziej zaaferowany sprawą człowiek.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Karmel podjął tę trudną decyzję za mnie, zanim zdążyłam zastanowić się nad posiadanymi opcjami. Po tygodniu od odejścia Masła przestał przeszukiwać klatkę. Zrezygnował też z wybiegów. Swój czas spędzał albo w ulubionym hamaczku albo na moich kolanach. </span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgubqz0Pilhcs1j_DFmJP5-al7x2Pwk1CCOYrGw9iCLEdnBXGlfMkpYVkFcOGGeFhdNFJQCKSo5JP3HXi0lG4rsY1NcqFOOIoGOVgPusfsaHgaFN7K02l8OtP417aJvw-hBVg-ukV60cPVVvIdgz2891eSz7Twk33qc4XSDrVbPvnu5H5IMXPTHN13O/s4656/20220221_144910.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3492" data-original-width="4656" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgubqz0Pilhcs1j_DFmJP5-al7x2Pwk1CCOYrGw9iCLEdnBXGlfMkpYVkFcOGGeFhdNFJQCKSo5JP3HXi0lG4rsY1NcqFOOIoGOVgPusfsaHgaFN7K02l8OtP417aJvw-hBVg-ukV60cPVVvIdgz2891eSz7Twk33qc4XSDrVbPvnu5H5IMXPTHN13O/w400-h300/20220221_144910.jpg" width="400" /></a></div><p></p><p><span style="font-family: verdana;">Widząc jak traci zainteresowanie jedzeniem, poprawną toaletą, a w ostateczności nawet swoim hamaczkiem, sięgnęłam po telefon i karmę ratunkową, która budziła jeszcze w tamtym czasie jakiekolwiek zainteresowanie cukrowego.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzuQ1zxB6wIpr5qLJlJe8E0-xizNHH7wMdBN30WN55iW8247BqLw4Fv8TCno3f1aTGmdiYXCZj_OCvdg_F_9nvbwzNwRVTn2Le17fU6_cwg3enfAEt3nwJsZKL8q3XeuYMY5zvqHtTvgHJI4Smle-ar9FHgMOQUKu2jwamitxSCgZ_mCTtT9LqD3eB/s4656/20220129_133417.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3492" data-original-width="4656" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzuQ1zxB6wIpr5qLJlJe8E0-xizNHH7wMdBN30WN55iW8247BqLw4Fv8TCno3f1aTGmdiYXCZj_OCvdg_F_9nvbwzNwRVTn2Le17fU6_cwg3enfAEt3nwJsZKL8q3XeuYMY5zvqHtTvgHJI4Smle-ar9FHgMOQUKu2jwamitxSCgZ_mCTtT9LqD3eB/w400-h300/20220129_133417.jpg" width="400" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgC0QfkBJNeo33o-utsonSigQZwg0W7J1tdGCVE5lMB2TZCy721_guJKNUkcsRbRY7fgZMOdmlVn-0LsIZNQGbqIRF8sIyQ_4g1R4rfudI63zFRMXZHVV54x6dB1FZbVfvbEbZkX0evdwuLz9S7cfH8sAWYcU1nYq1gKo7RopPIlGyWxgfUB8YbiJRH/s4656/20220129_133755.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3492" data-original-width="4656" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgC0QfkBJNeo33o-utsonSigQZwg0W7J1tdGCVE5lMB2TZCy721_guJKNUkcsRbRY7fgZMOdmlVn-0LsIZNQGbqIRF8sIyQ_4g1R4rfudI63zFRMXZHVV54x6dB1FZbVfvbEbZkX0evdwuLz9S7cfH8sAWYcU1nYq1gKo7RopPIlGyWxgfUB8YbiJRH/w400-h300/20220129_133755.jpg" width="400" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><span style="font-family: verdana;">Pomimo moich prób i chęci, Karmel niknął w oczach. Jego masa ciała spadała proporcjonalnie do chęci robienia czegokolwiek poza spaniem. Zaczął się u niego również postępujący niedowład kończyn. Po konsultacji z weterynarzem klatka została przearanżowana tak, by ograniczyć wspinanie się na słabych łapkach i zwiększyć komfort nieosłoniętych tłuszczykiem mięśni i stawów. Wszystko zostało wyłożone jeszcze grubszą warstwą kocyków i pluszu. Młody przyjmował tyle kalorii ile dało się w niego wcisnąć oraz całą masę suplementów, ponieważ poza oczywistymi oznakami sędziwego wieku, nie dolegało mu nic, co mogłoby zostać określone w gabinecie jako "stan chorobowy". Diagnoza brzmiała - starość.</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><span style="font-family: verdana;">Moja babcia mawiała, że starość jest gorszą siostrą bliźniaczką śmierci. Śmierć czasami przegrywała z człowiekiem grę w szachy o ludzkie życie, natomiast starość grała tak długo aż człowiek nie poddał się sam, akceptując swój los.</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><span style="font-family: verdana;">Wiedziałam dokąd zmierza ten scenariusz, widziałam go już wielokrotnie. Zastanawiało mnie tylko dlaczego zmuszana jestem do przeglądania go tak często.</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><span style="font-family: verdana;">Pomimo nieuniknionego, zależało mi, żeby Karmel spędził ostatnie tygodnie, miesiące, czy lata swojego życia w jak najlepszych warunkach, otoczony ciepłymi, puchatymi pyszczkami i mniej puchatymi ogonami. Nikt nie chce starzeć się w samotności. Postanowiłam wydać puchatego dziadka do sprawdzonego wcześniej stada szczurzych staruszków, którzy tak jak on, całe dnie spędzali na urynoterapii, ugniataniu kocyka i graniu w bingo słonecznikiem. Miałabym stały kontakt z nim i nowymi właścicielami. Problemem był jednak stan Karmela. Gryzoń był za słaby na łączenie z innym stadem. Szczury mogłyby wyrządzić ewidentnie "uszkodzonemu" koledze krzywdę w ramach odrzucania najsłabszych osobników. Do łączenia potrzebny był zdrowy, tłusty szczur, mogący się w razie konieczności obronić. Tymczasem płynny cukier trzymał się w pionowej pozycji jedynie siłą woli. Walka trwała kilka tygodni, jednak pogarszający się stan ostatniego majtka uświadomił mi, że ten okręt dawno zatonął i należało porzucić mrzonki o dopłynięciu do brzegu. Z dniem, w którym Karmel całkowicie odmówił jedzenia, ruch sprawiał mu niewyobrażalny problem, a jego oczy pozostawały zamknięte przez 90% dnia i nocy, wiedziałam że czeka mnie ponowna wizyta u weterynarza i prawdopodobnie kolejna trudna decyzja zakończona łzami, wyrzutami sumienia i podpisanymi dokumentami, których formułkę znałam już na pamięć.</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLpSophcnAqWDWg25i3Xm_6qTtXWvlssGvuHy0szdXLpTJGBgQwh1SJeVwCcspEzGIstHJBDwPWQjCqZiU2t0lddRDNSd9vMAkvhkVSWuRhPI3Wq-zgWVJRAU_EKuwI0C5qCkqINWTObIzVaZ2nYU5tTCeUNHlikGqdOP8thADMs_YVj6HtWvz0ivv/s4656/20220220_134341.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3492" data-original-width="4656" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLpSophcnAqWDWg25i3Xm_6qTtXWvlssGvuHy0szdXLpTJGBgQwh1SJeVwCcspEzGIstHJBDwPWQjCqZiU2t0lddRDNSd9vMAkvhkVSWuRhPI3Wq-zgWVJRAU_EKuwI0C5qCkqINWTObIzVaZ2nYU5tTCeUNHlikGqdOP8thADMs_YVj6HtWvz0ivv/w400-h300/20220220_134341.jpg" width="400" /></a></div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><span style="font-family: verdana;">Wpakowałam ostatnie 3 lata mojej opieki do transportera, mając świadomość, że drogę powrotną prawdopodobnie odbędę już z pustym pudłem i utwierdziłam się w przekonaniu, że zwierzęta jakie posiadam będą moimi ostatnimi i nigdy już nie zdecyduję się na ponowną emocjonalną dewastację pod powłoką powłóczystego spojrzenia i miłego futerka.</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj521LoiqhlHBF21ue_0Qvn8lMrCY4VVmUeVVRIEaIuAG3Vd2EiIlhicz9bKAQ36yiNS0lUWP_2yxMhitpTRiSBLQmgkPpb_DVqlMJTJ5FjWhRWrOsxMJuakBKUxCqFc_veWkq4RPqZ0wWqRqVDDXCT0C72zztk4daeo_P2c_9gglXBdot31CJqRExJ/s785/gygy.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="369" data-original-width="785" height="188" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj521LoiqhlHBF21ue_0Qvn8lMrCY4VVmUeVVRIEaIuAG3Vd2EiIlhicz9bKAQ36yiNS0lUWP_2yxMhitpTRiSBLQmgkPpb_DVqlMJTJ5FjWhRWrOsxMJuakBKUxCqFc_veWkq4RPqZ0wWqRqVDDXCT0C72zztk4daeo_P2c_9gglXBdot31CJqRExJ/w400-h188/gygy.png" width="400" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><span style="font-family: verdana;">Moje przypuszczenia okazały się prawdziwe. Ostatni szczur opuścił pokład, pozostawiając po sobie pustą klatkę, w połowie pełną miskę z jedzeniem i w pełni zdewastowaną właścicielkę tego dobytku.</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><span style="font-family: verdana;">Została mi Morfina.</span></div></div><br /><span style="font-family: verdana;"><br /></span><p></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-78957174362849059202022-07-30T17:18:00.005+02:002022-07-30T17:35:02.820+02:00Co się stało z Masłem?<p><span style="font-family: verdana;">Po śmierci Popcorna w listopadzie 2021 (wcześniejszy post), na pokładzie pozostali Masło z Karmelem. </span></p><p><span style="font-family: verdana;">Ze szczurami - jak i z większością gryzoni - jest jeden, podstawowy problem. Zwierzęta te mają bardzo krótką linię życia. Dłuższą w porównaniu ze swoimi nieudomowionymi przodkami, ale wciąż kończącą się na 3-4 roku życia. Posiadacz glizdogonów doskonale zdaje sobie z tego sprawę, więc po przekroczeniu przez nich drugiego roku życia, obserwuje je uważniej niż zwykle. Jak jedzą, czy jedzą, ile jedzą, ile z tego ląduje w kuwecie, jak wygląda kuweta. Codzienne przeglądy zajmują coraz więcej czasu. Każdy upadek z hamaczka, każdy pisk, staje się podejrzany i potencjalnie niebezpieczny dla puchatego dziadzi, który do tej pory odstawiał bungee na ogonie dwa razy dziennie i popychał tynk drewnem. </span></p><p><span style="font-family: verdana;">Masło z początkiem grudnia, a więc krótko po pochowaniu szczurzego brata, zaczął pochrząkiwać oraz rezygnować z jedzenia, które wcześniej bardzo mu smakowało. W chwili, w której zauważyłam nietypowe zachowanie tłuszczyka, chwyciłam za telefon i umówiłam najbliższą wizytę u weterynarza ze specjalizacją w zwierzętach egzotycznych (tak, szczury dalej traktowane są jako zwierzęta egzotyczne, jak zresztą wszystkie gryzonie). W oczekiwaniu na podróż do Katowic, zakupiłam ratunkową karmę i starałam się utrzymać ewidentnie już chore zwierzę w jak najlepszej kondycji do momentu, aż nie obejrzy go specjalista. Zielona papka musiała smakować lepiej niż wyglądała, bo została dobrze przyjęta przez konesera orzeszków, rozwiązując w ten sposób problem ograniczonych posiłków.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.blogger.com/video.g?token=AD6v5dwvHw2BwU0hZQkOb0bKFHiFJM9wXFC4eB6IeR6KJyhB80g-AWtzQg7nVcuHES0uoa06Wk2-xL56aC1c37pQTg' class='b-hbp-video b-uploaded' frameborder='0'></iframe></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><span style="font-family: verdana;">Pochrząkiwanie szybko przerodziło się w świszczenie i problemy z oddychaniem. Na tym etapie wiedziałam już, że diagnoza weterynarza może być dla mnie ciężka do przyjęcia, a cała wycieczka traumatyczna. Byłam świadoma co działo się z Masłem, w przeciwieństwie do Karmela, który spędzał dnie na dogrzewaniu jednego brata i przetrząsaniu</span><span style="font-family: verdana;"> klatki w poszukiwaniu drugiego, który gdzieś sobie poszedł i długo nie wracał.</span><p></p><p><span style="font-family: verdana;">Jak przekazać zwierzęciu, że powinno na wszelki wypadek pożegnać się z kompanem, ponieważ nie ma gwarancji, że jeszcze będzie mieć taką okazję? Niestety nie uczą tego na żadnych studiach. Tego zakresu wiedzy nie obejmują żadne kursy. </span></p><p><span style="font-family: verdana;">Siódmego grudnia wyciągnęłam Maślanego z klatki i umieściłam go w transporterze, by pełni nadziei wyruszyć do Katowic.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgokWrzExmTcfUXjApRmLOVKPc3VFA0UarJPz15KDdAEDntQ6q073AbuhspKF6nU839_1CwxcodKFx0cCqSh8fKVu4dZrUYwR0kveKYzzwy9cv_OE7j7sKalgam3GZqzoBv5wvW6nekimCjdnc0xgwEI5uJIscYiFbhWu8mXVwzR9JC5gf0MoD9e206/s4656/20211221_134306_HDR.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4656" data-original-width="3492" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgokWrzExmTcfUXjApRmLOVKPc3VFA0UarJPz15KDdAEDntQ6q073AbuhspKF6nU839_1CwxcodKFx0cCqSh8fKVu4dZrUYwR0kveKYzzwy9cv_OE7j7sKalgam3GZqzoBv5wvW6nekimCjdnc0xgwEI5uJIscYiFbhWu8mXVwzR9JC5gf0MoD9e206/w300-h400/20211221_134306_HDR.jpg" width="300" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><span style="font-family: verdana;">Procedury nakazywały pozostawienie zwierzęcia w opisanym transporterze i czekanie na diagnozę poza gabinetem. Jest to częsta</span><span style="font-family: verdana;"> praktyka pocovidowa, która przyspiesza również pracę lekarza i sprawdza się przy dużej liczbie pacjentów. Wywiad zbierany jest wtedy w recepcji.</span><p></p><p><span style="font-family: verdana;">Poczekalnia była przepełniona, więc zdecydowałam się wyjść na zewnątrz i zaczekać na wieści na świeżym powietrzu. Umysł był zajęty kontrolowaniem przepływu mieszanki złych myśli i paniki, więc nogi otrzymały wolną wolę i skierowały się na świąteczny jarmark, który odbywał się w okolicy. Przechadzając się między ręcznie zdobionymi bombkami, drewnianymi zabawkami oraz teatrzykami kukiełek za szkłem, wsłuchując się w wesołe świąteczne piosenki, otrzymałam telefon z diagnozą - "ze szczurem jest źle, będzie musiał zostać u nas na tlenoterapii o dogrzewaniu".</span></p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5e2cTfejnkDfe8QM4riAQVHrIP-OeiEZOib69aPqhzKyYObRM4R7Zj9V-j9duSDTssDi60GGlN71HYU1ZGbRiTNVafW0BTps1citoh-Bpx33KuSDyrlWlk3n-jgdeTQFytw7OxlxiVOl06ehLujTtJoG8awXjQ3mUqnFoUTydoofEVpdt_TgYwbVR/s2779/maslo.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1799" data-original-width="2779" height="259" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5e2cTfejnkDfe8QM4riAQVHrIP-OeiEZOib69aPqhzKyYObRM4R7Zj9V-j9duSDTssDi60GGlN71HYU1ZGbRiTNVafW0BTps1citoh-Bpx33KuSDyrlWlk3n-jgdeTQFytw7OxlxiVOl06ehLujTtJoG8awXjQ3mUqnFoUTydoofEVpdt_TgYwbVR/w400-h259/maslo.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: verdana; font-size: x-small;">(Obraz powiększa się po kliknięciu)</span></td></tr></tbody></table><br /><span style="font-family: verdana;">Rokowania były ostrożne i z tą myślą wróciłam tego dnia do domu.</span><p></p><p><span style="font-family: verdana;">Nazajutrz zadzwonił telefon. Mimo terapii nastąpiło pogorszenie, należało podjąć decyzję o dalszym leczeniu "na siłę", co było powiązane ze zwiększającym się bólem i dyskomfortem pacjenta przy szansie powrotu do zdrowia zbliżonej do zera lub też o humanitarnym skróceniu jego cierpienia.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Spojrzałam na Karmela, który spazmatycznie przeszukiwał klatkę, nawołując braci. Czując się jak morderca i ostatni zdrajca, pojechałam ponownie do Katowic.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Dostałam czas na pożegnanie się. Tyle czasu ile tylko potrzebowałam, ale ktoś, kto był kiedyś w mojej sytuacji doskonale wie, że żadna ilość czasu nie jest "wystarczająca". Nie wiem ile tam siedziałam. Pół godziny, godzinę, pięć?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Wracałam do domu z pustym transporterem, przesiąkniętą łzami maseczką i uczuciem braku spełnionego obowiązku. Deja vu.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Jakiś czas później otrzymałam od Esthimy, pełniącej usługi pogrzebowe dla zwierząt, certyfikat kremacji oraz serduszko.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjz2r2jcYcX5Am6nbYqE04vj3lq5Cns6-Um6k7QaNFlJIdTGoWZMR56HamGhdT3q6PfB58gd9bKZx9-SiQlANNka6uXrNQHCtGjh_mzRGidHdoVOoRQ9YDhkEbOG-piqaa-CNzYiubi8tZmc_tq2QPRSOfM3pIpaIMA_eFaqLRbIgbBKcsqEpmcNIVp/s4656/fghfghg.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3492" data-original-width="4656" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjz2r2jcYcX5Am6nbYqE04vj3lq5Cns6-Um6k7QaNFlJIdTGoWZMR56HamGhdT3q6PfB58gd9bKZx9-SiQlANNka6uXrNQHCtGjh_mzRGidHdoVOoRQ9YDhkEbOG-piqaa-CNzYiubi8tZmc_tq2QPRSOfM3pIpaIMA_eFaqLRbIgbBKcsqEpmcNIVp/w400-h300/fghfghg.png" width="400" /></a></div><p></p><div style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj62FWp1UImGG-uKjYczyxZVf9GHrhEvpV_TP5IzYrVnxAl6ARAzRy9nCJx3GJmV16KIPegb7RPS2poPa0RJQtFftd1k9coY2SAB0GaqNbeoZyvBBiGhM_44bWZ6dDq1AUyaPdnK-JvCA9ZuCQ8eQoM2FIwSXRXN8CVUiqWXYaZI4jRRzOAxpUD9WGV/s4656/20211221_232906.jpg"><img border="0" data-original-height="4656" data-original-width="3492" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj62FWp1UImGG-uKjYczyxZVf9GHrhEvpV_TP5IzYrVnxAl6ARAzRy9nCJx3GJmV16KIPegb7RPS2poPa0RJQtFftd1k9coY2SAB0GaqNbeoZyvBBiGhM_44bWZ6dDq1AUyaPdnK-JvCA9ZuCQ8eQoM2FIwSXRXN8CVUiqWXYaZI4jRRzOAxpUD9WGV/w300-h400/20211221_232906.jpg" width="300" /></a></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGXellXqKlR6N4d-R3xKa8CluYCr_KpHhHEtenEhfQqXGkEzF4jKuTXSRQLuRcS-guI0i5vhNbcTR_SIbNpiuG_45YAn2EKkSYyYaXKhf7WMYAP8Yjrf0TH_25v2BYcdp2WELJemhRC6wqN4Oo8KdtX4s0OpfeHATq3to_2OhZjdR_l1AumSMugKD-/s4656/20211221_232911.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4656" data-original-width="3492" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGXellXqKlR6N4d-R3xKa8CluYCr_KpHhHEtenEhfQqXGkEzF4jKuTXSRQLuRcS-guI0i5vhNbcTR_SIbNpiuG_45YAn2EKkSYyYaXKhf7WMYAP8Yjrf0TH_25v2BYcdp2WELJemhRC6wqN4Oo8KdtX4s0OpfeHATq3to_2OhZjdR_l1AumSMugKD-/w300-h400/20211221_232911.jpg" width="300" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG1vqjKX_ebvCZLRAoiGM_vBzGXxS0H9Q6pH7IWVIf_zvOQ7fBwpCn3H6QgSmodLg9ZnJBsYNgeY0Is9-pJKa1iMZx-bQvi6PRh2HOpEKuBlBkvdeavOWnq_spLkMzFHVI4cPVmsq56ZKFyguxBITm2so9-SNqO7w8IDZvDpgTTUk7uPfokooV5s0u/s4656/20211228_000802.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4656" data-original-width="3492" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG1vqjKX_ebvCZLRAoiGM_vBzGXxS0H9Q6pH7IWVIf_zvOQ7fBwpCn3H6QgSmodLg9ZnJBsYNgeY0Is9-pJKa1iMZx-bQvi6PRh2HOpEKuBlBkvdeavOWnq_spLkMzFHVI4cPVmsq56ZKFyguxBITm2so9-SNqO7w8IDZvDpgTTUk7uPfokooV5s0u/w300-h400/20211228_000802.jpg" width="300" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsX79xQKgAXe7LgCq_AgnIYCAL4PJtlxcp3JOm7DrEiDxL8EBeWhjqNj6871RQx9-CTnPgkTEq6VY0FV-6vf9hLQMMQSyWo13qnJcQOynrh6RmnPjx3xzjUWLvitcS5U8hJbvrWMGe1FuEpqeVq7TjVlXqnVpfHFU9RhAUh_eXCO_o4En9ROZqirHK/s4656/20211228_001312.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3492" data-original-width="4656" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsX79xQKgAXe7LgCq_AgnIYCAL4PJtlxcp3JOm7DrEiDxL8EBeWhjqNj6871RQx9-CTnPgkTEq6VY0FV-6vf9hLQMMQSyWo13qnJcQOynrh6RmnPjx3xzjUWLvitcS5U8hJbvrWMGe1FuEpqeVq7TjVlXqnVpfHFU9RhAUh_eXCO_o4En9ROZqirHK/w400-h300/20211228_001312.jpg" width="400" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><span style="font-family: verdana;">Żadne kwiaty nigdy nie wyrosły.</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><span style="font-family: verdana;">Mam wstręt do świątecznych jarmarków.</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><br />MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-39852162310532799272022-02-08T01:21:00.002+01:002022-02-08T01:32:00.545+01:00Co się stało z Popcornem?<p><span style="font-family: verdana;">Jak większość z Was wie, trojaczki trafiły do mnie z miotu niespodzianki – matka albinoska, ojciec nieznany. Biorąc pod uwagę pochodzenie matki (sklep zoologiczny) istniało wysokie prawdopodobieństwo chowu wsobnego, czyli kazirodczego - takiego, w którym młode pochodzą z osobników ze sobą spokrewnionych - młode brata i siostry czy matki i syna. Pomijając etyczność takiego chowu, istnieje wiele jego medycznych przeciwwskazań, do których wlicza się między innymi znaczne obciążenia genowe wśród młodych. </span></p><p><span style="font-family: verdana;">U trojaczków był to jednak wypadek, spowodowany prawdopodobnie nieostrożnością lub ignorancją ze strony sklepu/ przewoźnika/ „hodowcy”, nie celowe działanie, efekty pozostają jednak niezmienione, młode były obciążone genetycznie.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Jeśli każdy człowiek nosi jakąś klątwę, moją są tłuszczaki. Gdybym była posiadaczem nadprzyrodzonej mocy, byłaby nią zdolność do mutacji zdrowych komórek. Jestem magnesem na zwierzęta hodujące tego rodzaju guzy, niezależnie od gatunku. </span></p><p><span style="font-family: verdana;">Popcorn jako ostatni nieoperowany szczur postanowił dłużej nie pozostawać w tyle i sam zaopatrzył się w całkiem pokaźny okaz tłuszczaka na prawym boku tuż za przednią łapą.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEib2aeYrQL7cEHJEgaHc_TcSKOy-BDexO3xxfKVorLEHRtjPM0sxDMwCvAHrfjcv0t5DMj-nbDELkKdMM2yR2BJMsU5x7i2sCXk4l2KiV56OLaarrLotsU5c_4MQhkzt8ZD1-Wd6HGiBXBmrX-Z4oUsSoVT1M3EEoS3PrvSxJWqm-zdXGho3SeWwqNC=s4656" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3492" data-original-width="4656" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEib2aeYrQL7cEHJEgaHc_TcSKOy-BDexO3xxfKVorLEHRtjPM0sxDMwCvAHrfjcv0t5DMj-nbDELkKdMM2yR2BJMsU5x7i2sCXk4l2KiV56OLaarrLotsU5c_4MQhkzt8ZD1-Wd6HGiBXBmrX-Z4oUsSoVT1M3EEoS3PrvSxJWqm-zdXGho3SeWwqNC=w400-h300" width="400" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjF6bfYjzru5G0OO9bLJT_YqO7DvQBCf9pGSyysQWLfqhcOICgXLAzRqu866vGbJcVXH6ri2bhNTL6c5I8NF9tNp-U_cJRJ0eLVHnNA1p5Fu3hk9QexLCTVyVdDMRAUUKa4J39vXHeslaVWi5FGdRU9wr1oKmTeDMOGLlMIX8PLaWbspqXKKaw_CR8B=s4656" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4656" data-original-width="3492" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjF6bfYjzru5G0OO9bLJT_YqO7DvQBCf9pGSyysQWLfqhcOICgXLAzRqu866vGbJcVXH6ri2bhNTL6c5I8NF9tNp-U_cJRJ0eLVHnNA1p5Fu3hk9QexLCTVyVdDMRAUUKa4J39vXHeslaVWi5FGdRU9wr1oKmTeDMOGLlMIX8PLaWbspqXKKaw_CR8B=w300-h400" width="300" /></a></div><span style="font-family: verdana;"><br /></span><p></p><p><span style="font-family: verdana;">Masa jako zmiana szybko rosnąca została usunięta operacyjnie dnia 4.11.2021 r. (poprzednie szczury operowane w dniach: 26.03.2021 r. - Karmel, 12.08.2021 r. - Masło). </span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEixpnMGPRUmBYlG6slkChbcOFLPPe9x2nMuycoY_CT1b_0y58mtAVxb1obVyv0cNEiLqJL74tSKy0wgn3EpyoR77nuAEZKbWlufKOWuBCcXtaQQe6RoS3xx1Lz5Osqhvi7b-c9nMBzfVnZErm50hsh9LS_9o-GI80ku8BTZN6iQrKjsqFP-8dc1u0pa=s3864" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3864" data-original-width="3492" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEixpnMGPRUmBYlG6slkChbcOFLPPe9x2nMuycoY_CT1b_0y58mtAVxb1obVyv0cNEiLqJL74tSKy0wgn3EpyoR77nuAEZKbWlufKOWuBCcXtaQQe6RoS3xx1Lz5Osqhvi7b-c9nMBzfVnZErm50hsh9LS_9o-GI80ku8BTZN6iQrKjsqFP-8dc1u0pa=w578-h640" width="578" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><p></p><p><span style="font-family: verdana;">Szczur senny, aczkolwiek wybudzony wrócił do domu po udanym zabiegu, z zaleceniami dogrzewania, obserwacji oraz lekami na kolejne dni. Pod moim czujnym okiem Pykkurydz drzemał sobie na zabezpieczonym termoforze, w otwartym transporterze robiącym za izolatkę, w której miał spędzić kolejne 10 dni.</span></p><p style="text-align: center;"><span style="font-family: verdana;"><b>*** Trigger Warning: Rana szyta *** </b></span></p><p style="text-align: center;"><span style="font-family: verdana;"><b><br /></b></span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj222IbpSu3DZ6URkSTbcpniZ93N8fIGkph0TlxVSVUcdk-fZAn0XeWc1IAXsTtoX_tUUPmLGsvT0P-rbhFIGK7zcVvn1kYRRtl4MkG2LErrkv0VjHu4cL72LwBNvuGBLr_rGOCblyucyqp1mPMMRGXtG2Yr7rsd7OAF6g_9pgtEF4xiGPQqqLPa349=s4160" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4160" data-original-width="3120" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj222IbpSu3DZ6URkSTbcpniZ93N8fIGkph0TlxVSVUcdk-fZAn0XeWc1IAXsTtoX_tUUPmLGsvT0P-rbhFIGK7zcVvn1kYRRtl4MkG2LErrkv0VjHu4cL72LwBNvuGBLr_rGOCblyucyqp1mPMMRGXtG2Yr7rsd7OAF6g_9pgtEF4xiGPQqqLPa349=w300-h400" width="300" /></a></div><span style="font-family: verdana;"><p>Specjalnie z tej okazji zamówiłam materiałowy kołnierz w jego rozmiarze, kierowana doświadczeniami z samoróbek, które sprawdzały się raczej średnio i szybko ulegały destrukcji.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiccHxzI-H_whDYKGexDalGWue5OSg8GFOaZh9PohMt1or_xoHL2PdUtDEb4RQBaGi3yEyssNwKueId8dY3NgFmLr3xQMZWg64-mpjJC05o5rf3tjtoZBhSenxBA60Ka7GI-ooRKjw4JV4jvSJiW5ZYkVGBDUAq2C2Nhq-8TWGvs_Pw55jt7DEypnb0=s960" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="510" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiccHxzI-H_whDYKGexDalGWue5OSg8GFOaZh9PohMt1or_xoHL2PdUtDEb4RQBaGi3yEyssNwKueId8dY3NgFmLr3xQMZWg64-mpjJC05o5rf3tjtoZBhSenxBA60Ka7GI-ooRKjw4JV4jvSJiW5ZYkVGBDUAq2C2Nhq-8TWGvs_Pw55jt7DEypnb0=w213-h400" width="213" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEh_9tHIJbIyrABqQeB_PuBOjDyBh1UqyXhcyeJD-7wsBQCVuLcx9FEv_czk1tmRXLxM5M5QR9R1E50Kyj0pV2bpJecxYJACh-qlJ47SSnPYTJYskLli5P7BZx5EVQJCF7RZ2HdZfGOSrPW6mpC4WjSnG5jkdGT7fJBsRWUVsiQKx3JaN_9-IGgRF4JK=s960" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="510" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEh_9tHIJbIyrABqQeB_PuBOjDyBh1UqyXhcyeJD-7wsBQCVuLcx9FEv_czk1tmRXLxM5M5QR9R1E50Kyj0pV2bpJecxYJACh-qlJ47SSnPYTJYskLli5P7BZx5EVQJCF7RZ2HdZfGOSrPW6mpC4WjSnG5jkdGT7fJBsRWUVsiQKx3JaN_9-IGgRF4JK=w213-h400" width="213" /></a></div><p>Zaopatrzona w kawę i energetyki oraz urlop od wszelkich prac i obowiązków na kolejne 10 dni, byłam gotowa do czuwania przy uszkodzonym gnojku w dzień i w nocy. Z drobnymi przerwami na trzygodzinny sen i dziesięciominutowe kąpiele, ponieważ przy całej reszcie mógł mi towarzyszyć transporter. Nastawiona na stanie się jednością ze szczurem na najbliższe dni, ponieważ puchaty bejbik chory i wymagający atencji. Całe te przygotowania i plany okazały się jednak zbędne. W jednej sekundzie szczurza klatka piersiowa unosiła się i opadała miarowo, w kolejnej już nie. Organizm kukurydza nie wytrzymał obciążenia związanego z operacją i mimo zastosowania narkozy wziewnej oraz wszelkich innych środków zarachowania oraz podjęcia mojej interwencji po zatrzymaniu funkcji życiowych, nie udało się przywrócić szczura do życia. </p><p>Następnego dnia po ciało przyjechał przedstawiciel zwierzęcego krematorium, zabrał Popcorna, zawiniętego w kocyk, w pudełku po butach, w foliowej torbie, zapieczętowanej i opisanej danymi zwierzaka. Miły pan w schludnym stroju i jeszcze bardziej schludnym samochodzie odjechał z małym pakunkiem, zostawiając mnie z przekrwionymi oczami, olbrzymią dziurą w sercu i jeszcze większymi niż sama dziura wyrzutami sumienia. Człowiek chyba zawsze się w takich sytuacjach obwinia. Analizuje wybór weterynarza, momentu, słuszność podjętej decyzji, warunków, jakie stworzył, wypomina sobie wszystko co mógł zrobić, ignorując wszystko co zdołał zrobić. Umniejszanie sobie w takich chwilach leży w naszej naturze. </p><p>Mniej więcej tydzień później otrzymałam certyfikat kremacji, który poza wspomnieniami i zdjęciami stanowił jedyną pamiątkę po istocie, która chociaż nie była ze mną tak długo, zdążyła zagnieździć się w moim sercu, jakby żyła tam od zawsze. Nie wiem czy jest to dobre miejsce na darmową reklamę, ale jestem bardzo wdzięczna za profesjonalizm i empatię Esthimy, za co chciałabym im całą sobą podziękować.</p><p>(Obraz powiększy się po kliknięciu w niego)</p></span><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEioOy9p3_qtB29Sf7-uTt1HqpE7w7WOlJFct7Gzy1haezZyE2Ner3Y3IbXR32DT69vsdU0H008zLEZE6eq4ykhuaMnEX6ftZ8PjmE3hsAbg5JXnGj-iwJpr-aWMJzpjTkW55r-f0pdqhOL4jcbDEg7eOxlWPYntCraV-zlYU9s3VkHkXHLONpboPepw=s909" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="522" data-original-width="909" height="230" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEioOy9p3_qtB29Sf7-uTt1HqpE7w7WOlJFct7Gzy1haezZyE2Ner3Y3IbXR32DT69vsdU0H008zLEZE6eq4ykhuaMnEX6ftZ8PjmE3hsAbg5JXnGj-iwJpr-aWMJzpjTkW55r-f0pdqhOL4jcbDEg7eOxlWPYntCraV-zlYU9s3VkHkXHLONpboPepw=w400-h230" width="400" /></a></div><span style="font-family: verdana;"><p>Popcorn został skremowany w kremacji zbiorczej. Przyznaję, mimo największych chęci, nie było mnie w danym momencie stać na kremację indywidualną z odzyskaniem prochów i choć sama siebie karcę za to zaniedbane, mój budżet był już mocno naderwany operacjami poprzednich osobników ferajny. Wątpię jednak, żeby młody miał mi to za złe, niezależnie od rodzaju pochówku, był on przeprowadzony z pełnym szacunkiem. </p><p>Nie wierzę w życie po życiu, ani reinkarnację, ale jeśli ma to dla kogoś znaczenie, może żyć w poczuciu, że Popcorn biega sobie teraz za tęczowym mostem czy w innej krainie szczęśliwości, gramoląc się niezgrabnie Damianowi do kaptura, jak to miał w zwyczaju za życia. Jak obaj mieli.</p></span><p></p><p><span style="font-family: verdana;">Mówi się, że umarli nie wiedzą jaki ból zadają żyjącym i że opłakiwać powinno się raczej tych, którzy zostali – z kraterem w duszy i wyrwą w psychice. Jest w tym jakaś twarda, stalowa racja.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Zbierałam się do tego posta od miesięcy, jednak niezależnie od czasu, wszystko jest świeże jakby to zdarzyło się wczoraj.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEixeANw2Qxe_bTb-O02dfd3FtNvVX2K9cj2dfVp3zkpKpYDWrEZwMKUD1K3en1nsSgNZ47bBaC9c0pim3tWo1-uBUkTW-gx-pRHl6fnE3XZYYPnegHwqNOH_fWIOE92RvmpG6hdp0exwJ6FGdhiA9_JF1C0JUyzvr5G3HrAdpa3jhCJzDZyGUekAVWW=s4656" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4656" data-original-width="3492" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEixeANw2Qxe_bTb-O02dfd3FtNvVX2K9cj2dfVp3zkpKpYDWrEZwMKUD1K3en1nsSgNZ47bBaC9c0pim3tWo1-uBUkTW-gx-pRHl6fnE3XZYYPnegHwqNOH_fWIOE92RvmpG6hdp0exwJ6FGdhiA9_JF1C0JUyzvr5G3HrAdpa3jhCJzDZyGUekAVWW=w300-h400" width="300" /></a></div><br /><p></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-59151696980603691052022-02-07T02:13:00.002+01:002022-02-07T02:13:59.672+01:00..<p><span style="font-family: verdana;">Minął prawie rok.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Nie wiem czy powinnam przeprosić za tak długą nieobecność, czy dziękować tym, którzy zdecydowali się zostać.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Nie odzywałam się, ponieważ czekałam. Czekałam aż osłabnie ból, o którym ludzie mówią, że przemija z czasem. Czas ma wspaniałe właściwości, nie potrafi jednak wszystkiego, jest niedoskonały w swoim działaniu. Tak jak wszystko na tym świecie.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Mnie nie pomógł.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Czasami tracimy coś (lub kogoś), na czego utratę nie jesteśmy gotowi, co było nam potrzebne do prawidłowego funkcjonowania. Czujemy się wtedy, jakby została nam wyrwana część nas samych. Rana pozostała po tym zdarzeniu ma tendencję do otwierania się, krwawienia i uwierania, niejednokrotnie do końca naszego życia. Czasem udaje nam się ją zalepić, czasem nawet zagoić, lecz blizna po niej zostaje już na zawsze. Ludzie są pokryci bliznami. Jedne z nich są płytsze, inne głębsze, węższe, szersze, jaśniejsze, ciemniejsze. Wszystkie mające za sobą historię.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Mówi się, że co nas nie zabije, to nas wzmocni i uczyni silniejszymi. Ludzie mówią wiele rzeczy. Często też się mylą, ich słowa nie są absolutne. Nie każdy cios czyni nas silniejszymi i nie zawsze jesteśmy w stanie się po nim podnieść. Czasem zostajemy na ziemi, czekając na kolejne uderzenie, ponieważ z niższej wysokości łatwiej się upada i otrzymuje się mniejsze obrażenia.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">"Ból jest przyjacielem. Dzięki niemu wiesz, że żyjesz", "Los / Bóg / życie nie kładzie ci pod nogami przeszkód, z którymi nie możesz sobie poradzić", "Nie można wykrwawić się od jednej rany", "Nic nie dzieje się bez przyczyny", to hasła, które wrzynają się głęboko w pamięć i które zupełnie nic nie znaczą. Są puste w środku.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Człowiek jest stworzeniem, które szybko się uczy. Potrafi zmieniać temat rozmowy w dogodny dla siebie sposób, ukrywać ból i maskować krwawienie. Uczy się jak gotować obiad w agonii, ukrywać łzy za okularami i rozmawiać o pogodzie wewnętrznie umierając. Może śmiać się ze słabych żartów, z nożem wbitym w plecy. Potrafi udawać nie tylko przed innymi, lecz również przed samym sobą.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Kłamstwo powtarzane wiele razy nie staje się jednak prawdą. Dalej pozostaje kłamstwem. Wrak człowieka w otoczce samodyscypliny i masce, mówiącej "wszystko w porządku" dalej pozostaje wrakiem.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Ludzie się zmieniają. Te zmiany inicjowane są przez otoczenie, sytuacje z życia jednostki, impakt innych ludzi, śmierć. Śmierć zmienia bardzo wiele. Jest pewna, absolutna wszechobecna i nienaprawialna.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Jeśli każde obrażenie związane z utratą byłoby widoczne, można by było oglądać przeze mnie telewizję. Wyglądałabym jak szwajcarski ser pozostawiony w klatce pełnej gryzoni. Jako że nie można, mogę śmiało chodzić po ulicy z tabliczką "wszystko w porządku, zmiany są nieodwracalne".</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Ze spraw organizacyjnych, nie wiem jak będzie odtąd wyglądał format publikowanych przeze mnie treści, możecie być jednak pewni, że będzie się on różnił od obowiązującego dotychczas.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Do listy strat poza Damianem i Olim należy doliczyć również Szyszka. Myślę, że można się łatwo domyślić przyczyny oraz skutku.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Dawna "paczka" już nie istnieje. Nie zostało z niej nic do odratowania. Znaczna część osób zdecydowała się zapomnieć o tych, których stracili i w procesie zapomnienia odciąć się od wszystkiego, co mogłoby wywoływać wspomnienia, również od ludzi. Nie mam już z nimi kontaktu, uznaliśmy że tak będzie najlepiej. Spotkani przypadkowo na ulicy, jesteśmy dla siebie obcy. Zupełnie tak, jakbyśmy nigdy się nie poznali. Szanuję tę decyzję, choć nie jest mi z nią łatwo. Czasem jednak tego zazdroszczę. Ja nie potrafię zapomnieć, choćbym usilnie się starała.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Została przy mnie garstka osób, które nie zdążyły osobiście poznać utraconych jednostek i jedna, która zdecydowała się pamiętać.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Tak wyglądają realia.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Musiałam również pożegnać jednego z trojaczków. Popcorn nie przeżył operacji usunięcia rosnącego w zawrotnym tempie guza.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Każdego dnia obserwuję postępujące oznaki starości i zmęczenia u pozostałych zwierząt. Każde potknięcie na schodach, brak zainteresowania zabawą, zwiększona senność, smętne spojrzenia w stronę miski i zmiana zachowania są konsultowane ze specjalistą, przy zachowaniu pełnej świadomości, że tego wyścigu nie uda mi się zatrzymać. </span></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-82071793434589136222021-05-04T22:46:00.001+02:002021-05-04T22:46:57.268+02:00.<p><span style="font-family: verdana;">Kolejny raz nie przychodzę z dobrymi informacjami. </span></p><p><span style="font-family: verdana;">Szczerze mówiąc długo zastanawiałam się jak podejść do tematu, ale nie znalazłam odpowiednich słów, które mogłyby złagodzić impakt tej wiadomości, więc postanowiłam po prostu przedstawić Wam sytuację na surowo, bez owijania w bawełnę.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Pomimo wzmożonych środków ostrożności i izolacji Oliego (ze względu na jego niedawną operację płuc i słabą odporność immunologiczną), chłopakowi nie udało się uniknąć zarażenia wirusem. Konieczna była hospitalizacja oraz podłączenie do respiratora. Stan Oliego wahał się między stabilnym, a krytycznym przez ostatnie miesiące. W wyniku znacznego obciążenia organizmu i powikłań związanych z układem krążeniowo-oddechowym, Oli zmarł. Pomimo walki lekarzy, nie udało się wygrać.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Wiadomość jest druzgocąca, przynajmniej dla nas, ale zasługujecie na jej poznanie.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Nie jestem w stanie logicznie wytłumaczyć strat tego roku ani jak duży mają na wszystkich wpływ. Nie będę Was oszukiwać, nikt nie jest obecnie w najlepszym stanie psychicznym i emocjonalnym, ale zważając na okoliczności jest to jedyna możliwa reakcja. Nie zdołaliśmy jeszcze otrząsnąć się po śmierci Damiana, po której zostaliśmy wgnieceni w ziemię. Nie sądzę, żeby ktokolwiek z nas próbował w najbliższym czasie wstać.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">To wszystko.</span></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-35694547169614232932021-04-20T02:22:00.000+02:002021-04-20T02:22:16.289+02:00Sięgnęliście kiedyś światła?<p><span style="font-family: verdana;">Próbowaliście kiedyś dosięgnąć światła?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Takiego milutkiego, ciepłego, oświetlającego drogę światła?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Ja miałam to szczęście, że moje pojawiło się samo, w odpowiednim momencie, miejscu i czasie. Znało się na naukach ścisłych, z którymi ja miałam problemy, więc nauczyciele przydzielili je do mnie w ramach "wyrównywania możliwości wśród uczniów klas niższych". To światło było bardzo cierpliwe, otwarte i miało w sobie niesamowite pokłady energii. Okazywało łagodność, wrażliwość i troskę, choć miało w sobie dość mocy, by oślepić każdego, kto próbował ogrzać się w jego blasku.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-kCfIJvqBbA4/YH3r2n9VPUI/AAAAAAAAQG4/J-VovYNNCHk6jL_EGXnk0dxdc9l9FKEhwCLcBGAsYHQ/s2048/gyjh.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="266" src="https://1.bp.blogspot.com/-kCfIJvqBbA4/YH3r2n9VPUI/AAAAAAAAQG4/J-VovYNNCHk6jL_EGXnk0dxdc9l9FKEhwCLcBGAsYHQ/w400-h266/gyjh.png" width="400" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><p></p><p><span style="font-family: verdana;">Ponieważ nikt nie lubi żyć w ciemności, wokół tej wielkiej kuli światła zawsze znajdowało się pełno mniejszych, przytłumionych światełek, które nie potrafiły wykrzesać z siebie zbyt wiele i pożyczały część energii od żywej gwiazdy, o niezliczonych pokładach entuzjazmu i życzliwości.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-YIc9B3ScjbY/YH3uUNLUqsI/AAAAAAAAQHA/Ld4SR3nClaw8vbYkFUdQEq0Q3PpOymN2gCLcBGAsYHQ/s2048/lik2.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="266" src="https://1.bp.blogspot.com/-YIc9B3ScjbY/YH3uUNLUqsI/AAAAAAAAQHA/Ld4SR3nClaw8vbYkFUdQEq0Q3PpOymN2gCLcBGAsYHQ/w400-h266/lik2.png" width="400" /></a></div><span style="font-family: verdana;"><br /></span><p></p><p><span style="font-family: verdana;">To światło pomagało mi nawet wtedy, kiedy nie musiało i nigdy nie zostałam przez nie odepchnięta.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-mwQ7e5NrQSo/YH3wAwPeJ4I/AAAAAAAAQHI/Zeq0J1s63OoHlDKoEUHIfFD8bsvWEdfmACLcBGAsYHQ/s2048/ggg.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="266" src="https://1.bp.blogspot.com/-mwQ7e5NrQSo/YH3wAwPeJ4I/AAAAAAAAQHI/Zeq0J1s63OoHlDKoEUHIfFD8bsvWEdfmACLcBGAsYHQ/w400-h266/ggg.png" width="400" /></a></div><p></p><p><span style="font-family: verdana;"><br /></span></p><p><span style="font-family: verdana;">Kula światła zniknęła mi z oczu na jakiś czas, a kiedy ponownie się pojawiła, nie była już tak jasna i ciepła. Właściwie w niczym nie przypominała już dawnej gwiazdy. Była popękana i stłumiona, jakby ktoś upuścił ją zbyt wiele razy.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-IRnzNjCNHpU/YH33b9IHXDI/AAAAAAAAQHQ/yV4Q7N2xW0gtk8e2hPTo5vxn3wqd07UpgCLcBGAsYHQ/s2048/hhxxxx.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="266" src="https://1.bp.blogspot.com/-IRnzNjCNHpU/YH33b9IHXDI/AAAAAAAAQHQ/yV4Q7N2xW0gtk8e2hPTo5vxn3wqd07UpgCLcBGAsYHQ/w400-h266/hhxxxx.png" width="400" /></a></div><span style="font-family: verdana;"><br /></span><p></p><p><span style="font-family: verdana;">Przywrócenie jej dawnego blasku okazało się niemożliwe. Tak jak picie z filiżanki, sklejanej raz po raz przez wieki. Od tej pory to ona wymagała wsparcia i opieki. Drobne światła, które kiedyś ją otaczały, przepadły. Zostało tylko kilka małych świetlików, słabych i nikłych. Małe światełka trzymały się blisko, wspierając dawną gwiazdę i licząc, że kiedyś zobaczą jeszcze ten dawny, oślepiający blask. Jedyne co jednak zobaczyły, to słaby płomień, który czasem migotał i gasł. Kula światła choć popękana, krucha i niknąca, wciąż była jednak ważna, a jej światło tak samo ciepłe dla tych, którzy postanowili przy niej zostać i dać jej szansę. To wciąż było to samo światło, tylko ukryte i zapomniane. Potrzebowało jedynie ciepła i zrozumienia, jakie samo kiedyś dawało.</span></p><p><span style="font-family: verdana;"></span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: verdana;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-cCY3OmnsZiM/YH3_Wp3kKHI/AAAAAAAAQHY/6V6yVNdNa1gEVsoN70F_vAIz5ivP-5AUACLcBGAsYHQ/s2048/gfgf.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="266" src="https://1.bp.blogspot.com/-cCY3OmnsZiM/YH3_Wp3kKHI/AAAAAAAAQHY/6V6yVNdNa1gEVsoN70F_vAIz5ivP-5AUACLcBGAsYHQ/w400-h266/gfgf.png" width="400" /></a></span></div><p><span style="font-family: verdana;"><br /></span></p><p><span style="font-family: verdana;">Z czasem blask się ustabilizował. Nie nikł już i nie migotał i chociaż był zaledwie cieniem swojej dawnej formy, dawał oparcie innym, jeśli tego potrzebowali. Nie był już wielką, płonącą gwiazdą, ale małą, uszkodzoną lampką, której otoczka coraz mniej przypominała szkło, a coraz bardziej metal. To sprawiało, że mała, dzielna lampka wydzielała z siebie mniej światła, ale jednocześnie stawała się również mniej krucha i podatna na uszkodzenia.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-P-fnbvI3ru4/YH4Uh3ckvPI/AAAAAAAAQHg/iLE47tpZtls2DmZom2gS71LBoqsdlwRwQCLcBGAsYHQ/s2048/jhmhk.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="266" src="https://1.bp.blogspot.com/-P-fnbvI3ru4/YH4Uh3ckvPI/AAAAAAAAQHg/iLE47tpZtls2DmZom2gS71LBoqsdlwRwQCLcBGAsYHQ/w400-h266/jhmhk.png" width="400" /></a></div><span style="font-family: verdana;"><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div>To co wydawało się metalem, okazało się jednak bardzo matowym szkłem. Pewnego dnia znaleziono kulę kompletnie rozbitą. Nie było potrzeby szukania winnych, kula rozbiła się sama i odmówiła sklejenia. Światło, które do niedawna tliło się w jej wnętrzu, zgasło.</span><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-ZxpdQsyr4n0/YH4V5Ivm3KI/AAAAAAAAQHo/C-GPZSx1ztIi3DZtCut0wjYifxLRX1l-wCLcBGAsYHQ/s2048/nie%2Bskleja%25C4%2587.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="266" src="https://1.bp.blogspot.com/-ZxpdQsyr4n0/YH4V5Ivm3KI/AAAAAAAAQHo/C-GPZSx1ztIi3DZtCut0wjYifxLRX1l-wCLcBGAsYHQ/w400-h266/nie%2Bskleja%25C4%2587.png" width="400" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><span style="font-family: verdana;"><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div>Czasem jeszcze zapominam.</span><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-nNxs6CDitoE/YH4WP10I-jI/AAAAAAAAQHw/z9wPRbxr-do4pjj4usRu1RHnYhDg3qmtgCLcBGAsYHQ/s2048/gjhfjfgjfjfj.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="266" src="https://1.bp.blogspot.com/-nNxs6CDitoE/YH4WP10I-jI/AAAAAAAAQHw/z9wPRbxr-do4pjj4usRu1RHnYhDg3qmtgCLcBGAsYHQ/w400-h266/gjhfjfgjfjfj.png" width="400" /></a></div><span style="font-family: verdana;"><br /></span><p></p><p><span style="font-family: verdana;">Zapominam, że ta gwiazda nie zabłyśnie ponownie...</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-OUajuUweak8/YH4Wqvqmq6I/AAAAAAAAQH4/dQCQhU7hlJMqLZiYIjNgAd21VEzpxdhkQCLcBGAsYHQ/s2048/fghdhdhkkk.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="266" src="https://1.bp.blogspot.com/-OUajuUweak8/YH4Wqvqmq6I/AAAAAAAAQH4/dQCQhU7hlJMqLZiYIjNgAd21VEzpxdhkQCLcBGAsYHQ/w400-h266/fghdhdhkkk.png" width="400" /></a></div><span style="font-family: verdana;"><br /></span><p></p><p><span style="font-family: verdana;">... że to tylko iluzja...</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-AlwVdsYs56g/YH4XIt2GSYI/AAAAAAAAQII/Zd_BaIXTwOIQwDQP-tH8fZnSyJ1FfYUzACLcBGAsYHQ/s2048/ljililhh.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="266" src="https://1.bp.blogspot.com/-AlwVdsYs56g/YH4XIt2GSYI/AAAAAAAAQII/Zd_BaIXTwOIQwDQP-tH8fZnSyJ1FfYUzACLcBGAsYHQ/w400-h266/ljililhh.png" width="400" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><p></p><p><span style="font-family: verdana;">... że raz zgaszony ogień już nigdy nie zapłonie.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-CYOaoTvTDQY/YH4YXxNrMtI/AAAAAAAAQIQ/koZcSWlfiA8eXNxlHcY_t8eRFQSmfWhfwCLcBGAsYHQ/s2048/dgdfgdg.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="266" src="https://1.bp.blogspot.com/-CYOaoTvTDQY/YH4YXxNrMtI/AAAAAAAAQIQ/koZcSWlfiA8eXNxlHcY_t8eRFQSmfWhfwCLcBGAsYHQ/w400-h266/dgdfgdg.png" width="400" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><span style="font-family: verdana;">Czasem jeszcze zapominam, że to światło już nigdy mi nie odpowie, że teraz jest jedynie wspomnieniem.</span><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-vka9PzzDm3U/YH4Y2xyjPXI/AAAAAAAAQIY/EsNUciZ6Ljg8OqQfc7ciV55Q2aTm1KEqQCLcBGAsYHQ/s2048/fghdfhdh.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="266" src="https://1.bp.blogspot.com/-vka9PzzDm3U/YH4Y2xyjPXI/AAAAAAAAQIY/EsNUciZ6Ljg8OqQfc7ciV55Q2aTm1KEqQCLcBGAsYHQ/w400-h266/fghdfhdh.png" width="400" /></a></div><span style="font-family: verdana;"><br /></span><p></p><p><span style="font-family: verdana;">To światło było mi rodziną, przyjacielem i przewodnikiem przez wiele lat. </span></p><p><span style="font-family: verdana;">Teraz przyszło mi się z nim pożegnać.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Chciałabym krzyczeć, ale jestem zbyt zmęczona.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Chciałabym się wściekać, ale to wywołuje zbyt duży ból.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Chciałabym płakać, ale nie mam już czym.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Czegokolwiek bym nie robiła, niczego to nie zmieni. Muszę pogodzić się z brakiem tego światła. Bez niego świat jest dużo cichszy i ciemniejszy, ale wciąż mam przy sobie cząstkę tej gwiazdy, która kiedyś została mi podarowana, zupełnie bezinteresownie, tylko dlatego, że moje światło nigdy nie było dość jasne.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Tej jednej rzeczy nikt mi nie odbierze.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Czas nie leczy ran. Pozwala nam je jednak zakrywać niewidzialnym plastrem, żebyśmy nie musieli na nie stale patrzeć.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Potrzebuję czasu.</span></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-18523253020461615592021-04-19T14:29:00.000+02:002021-04-19T14:29:03.814+02:00Potrzebuję jeszcze trochę czasu<p style="text-align: left;"><span style="font-family: verdana;">Myślę, że ukrywanie dłużej tego faktu niczego nie wniesie, a zrodzi tylko więcej pytań i wątpliwości, więc postanowiliśmy podzielić się z Wami pewnymi informacjami. Mogą one być dla Was trudne, ale takie były również dla nas. 2020 uznany został wyklętym rokiem, ale to jego następca zebrał w naszym przypadku największe żniwa.</span></p><p style="text-align: left;"><span style="font-family: verdana;">Jeśli chodzi o straty w ludziach i zwierzętach, to pragnę rozwiać wszelkie domysły dotyczące Morfiny i gryzoni. Na tym froncie wszystko jest w porządku. Tylko w tym roku straciliśmy jednak cztery grupowe koty, w tym znaną Wam Mercy, kozę Krysię i jednego leśnego psa - Agrafkę. Styczeń odebrał nam też dwóch, ważnych dla nas ludzi - dziadka (z weselnych historii) i Damiana.</span></p><p style="text-align: left;"><span style="font-family: verdana;">Zaczynając od zwierząt, nowotwory i niewydolność nerek w długiej i nierównej walce pokonały cztery z naszych kotów. Koza Krysia została zatruta przez życzliwe sąsiedztwo, które w ten sam sposób wykończyło również dwie owce należące do tych samych właścicieli - sprawa została zgłoszona na policję, ale ze względu na brak świadków, prawdopodobnie nie zostanie rozwiązana. Agrafce udało się podkopać pod ogrodzonym podwórkiem i jej zwiedzanie okolicy miało swój finał pod kołami samochodu.</span></p><p style="text-align: left;"><span style="font-family: verdana;">Na początku lutego dziadek przegrał walkę z koroną i jej powikłaniami. Organizm nie wytrzymał tak długiego i uciążliwego obciążenia.</span></p><p style="text-align: left;"><span style="font-family: verdana;">Czwartego stycznia dostaliśmy informację o śmierci Damiana. Ciężko opisać słowami jak czuliśmy się po tamtej wiadomości. Osobiście nie jestem w stanie przypomnieć sobie jak wyglądały pierwsze tygodnie po otrzymanym telefonie. Wiem jednak, że były one bardzo trudne. Zamroczenie po takim ciosie będzie nam towarzyszyło jeszcze przez długi czas i na pewno nigdy nie zniknie do końca. Nie był to wypadek, a świadoma decyzja podjęta przez Damiana, o której my nie wiedzieliśmy do samego końca, a której realizacja, jak się później okazało, planowana była z dużym wyprzedzeniem.</span></p><p style="text-align: left;"><span style="font-family: verdana;">Są to jedne z głównych powodów mojej niskiej aktywności. Nie mogę powiedzieć, żeby izolacja oraz przyspieszony tryb egzaminów magisterskich w obecnej sytuacji były bardzo pomocne, ale tak wyglądają realia.</span></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-61619655571078533372021-03-02T20:54:00.001+01:002021-03-02T20:59:58.840+01:00Sklepowa olimpiada dla faworyta gatunku<p><span style="font-family: verdana;">W czasach, w których osiemdziesiąt procent doby spędzam zamknięta w czterech ścianach własnego pokoju, moją główną rozrywką stało się wyjście do osiedlowego sklepu z płazem i bierny udział w organizowanych tam turniejach, zatytułowanych: "Kto pierwszy wprowadzi kasjerkę w tryb zagłady". Nagrody dla zwycięzców olimpiady są bardzo zróżnicowane, od wyrwania nerki po karnet na przejażdżkę wózkiem na ziemniaki. Osobiście udziału w zawodach nie biorę, ponieważ z jakiegoś powodu nie wykształciła się u mnie potrzeba uprzykrzania życia innym, ale często jestem publiką w starciach o podium.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Jeśli myślicie, że najbardziej irytującym klientem jest pan Wiesiu, który swoją rozbujaną aparycją próbuje wynegocjować zniżkę na małpkę, inwokując sprzedawczyni "odę do kierowniczki", to niestety jesteście w błędzie. Pan Wiesiu plasuje się dopiero w okolicach dziesiątego miejsca. Sama nie wiem czy faworytami są niszczące towar purchlęta, niepodlegające żadnej kontroli rodzicielskiej, czy walczące o promocję na galaretkę babcie, które nie potrafią przyznać się do błędu i złego dopasowania cenówek do towaru, więc wykłócają się o różnicę piętnastu groszy z tłumaczącą im zasady wielosztuk kasjerką, której chęć życia zamiata podłogi już o dziesiątej rano. Bitwa staje się wojną w momencie, w którym na całym osiedlu brakuje prądu, więc okoliczne sklepy działają na kalkulatorach, czytnikach kodów kreskowych na baterie i zawieszkach "płatność tylko gotówką". Dla pracownika dwie godziny w takich warunkach zmieniają się w dwanaście. </span><span style="font-family: verdana;">Między obsługiwaniem klientów w ciemnościach i pilnowaniem ich lepkich rączek, należy jeszcze odpowiedzieć na pytania kwestii filozoficznej, rzucane raz po raz przez odwiedzających sklep. "A kiedy prąd wróci?", "A czemu nie można kartą?", "A tu musi być tak ciemno? Ja nic nie widzę", "Po ile cuksy? A nie ma tych niebieskich?", A to kamery nie działają? To można kraść, hehe", "A pani to pan czy pani, bo takie długie włosy to nie wiem?", "A można bez maseczki?", "A tak po ciemku to się pani nie boi, że ktoś panią od tyłu zajdzie?", "A bez kalkulatora to już nie policzy w głowie, co? Na maturze się oszukiwało?" oraz wiele innych perełek, których ze względu na resztki szacunku do siebie nie należy wymieniać. Ukrywanie zażenowania i zmęczenia przychodzi łatwiej pod maseczką i za szybą z pleksi, ale wyczuwalna chęć mordu byłaby w stanie zasilić pół osiedla przez najbliższych kilka godzin, gdyby tylko ktoś podłączył do kasjera odpowiednie przewody.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Ciosem ostatecznym okazuje się informacja o wybrednym złodzieju, który ukradł dwa lizaki, po czym orientując się, że nie są one pożądanych przez niego smaków, przyszedł je sobie wymienić na inne, przez co został przyłapany. Myślę, że to właśnie ten człowiek zasługuje na podium i medal z ziemniaka. Zapracował.</span></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-86494743762603702412021-02-28T19:35:00.000+01:002021-02-28T19:35:11.032+01:00Granice są nieprzekraczalne<p><span style="font-family: verdana;">"Temu psu można zrobić wszystko", słyszeliście to kiedyś?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Osobiście uważam, że każda istota żywa dowolnego gatunku ma swoje granice i jeśli się te granice przekroczy, należy się liczyć z przykrymi konsekwencjami. To samo dotyczy ludzi. Nawet największą oazę spokoju można sprowokować, jeśli tylko ma się w sobie wystarczająco dużo upierdliwości i braku poszanowania barier i szacunku dla drugiej osoby. Najbardziej szokuje zawsze reakcja tych najcichszych i najspokojniejszych. Tych, którzy byli uważani za lilie wodne na tafli jeziora. Nikt nie spodziewa się tego, co następuje po przekroczeniu granicy. Wybuch mnicha robi dużo większe wrażenie niż codzienne ataki agresji u kogoś, dla kogo jest to typowe.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Z jednej strony uwielbiam patrzeć jak ktoś bardzo nietaktowny i uciążliwy jest w ten sposób sprowadzany na ziemię i zmuszany do nauki prawidłowych interakcji z drugim żyjącym organizmem, czy to w przypadku ludzi, czy zwierząt. Z drugiej jednak strony, często pociąga to za sobą przykre konsekwencje dla "atakującego", mimo że była to jedynie obrona. Niesprawiedliwa ocena sytuacji jest dużo częstsza w przypadku psów. Nie mogą one wytłumaczyć swojego zachowania i cała wina za zdarzenie jest przelewana na nie.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">O ile pozwalam ludziom (małym i dużym) na kontakt z Morfiną, tak wiem, że mimo swojego przyjaznego usposobienia, nawet ona ma czasem dość. Moim obowiązkiem jest nie dopuścić, żeby ktokolwiek naruszył jej granice, które zmusiłyby ją do podjęcia akcji, której podjąć by nie chciała, ale do której podjęcia zostałaby zmuszona. Jeśli widzę, że po kilkugodzinnej zabawie z dziećmi mój pies jest zmęczony, ponieważ ma już swoje lata i przypadłości, odsuwam pędraki na bok i tłumaczę dlaczego futro potrzebuje półgodzinnej drzemki, w której nie powinno się jej przeszkadzać. Zrozumienie i empatia drugiej strony są bardzo ważne i zazwyczaj respektowanie potrzeb innej istoty przychodzi nam bez większych problemów. Kłopot zaczyna się wtedy, kiedy wymagamy od drugiej osoby czy zwierzęcia porzucenia wszelkich granic i w pełni dostosowania się do naszych osobistych potrzeb i wymagań.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Podam Wam przykład, który wydarzył się nie tak dawno temu, a który był bardzo widowiskowy i stosunkowo niebezpieczny.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Pewien dżentelmen, chcąc się pochwalić swoim dobrze wyszkolonym i ułożonym psem sporej rasy, zaczął popisywać się przed płcią piękną jego zdolnościami. Mężczyzna wielokrotnie wchodził w polemikę ze swoją matką, która zauważyła pierwsze objawy przemęczenia u psa i zaproponowała odseparowanie zwierzęcia i podanie mu wody. Właściciel był jednak nieustępliwy, powtarzając jak mantry zdania: "prawdziwy pies to się nigdy nie męczy", "on bez wody to może i kilka dni" oraz mój osobisty faworyt "on nie wie co to zmęczenie, przecież to szkolony pies". Jakby szkolenie miało na celu eliminację podstawowych potrzeb życiowych. Pies wykonywał komendy coraz mniej ochoczo i ku frustracji swojego właściciela, nie wykazywał oczekiwanego poziomu energii. Po dłuższym klepaniu, demonstracji kłów i wsadzania ręki do psiego pyska, zwierzę zawarczało, czym wywołało mały popłoch i zdziwienie zarówno mężczyzny, jak i zgromadzonej dookoła płci pięknej. Kobiety zaczęły przekonywać jegomościa, że to co widziały w zupełności im wystarczy, a pies powinien odpocząć. Sygnał ostrzegawczy był tak wyraźny, że postronne osoby postanowiły się wycofać, jednak nie podziałał on na właściciela, który kontynuował próby wyegzekwowania od zwierzęcia dokładnie tego, czego chciał. Jakież było zdziwienie owego dżentelmena, kiedy psia paszcza zatrzasnęła się ze zgrzytem na jego dłoni. Było dużo krwi, jeszcze więcej paniki i w ostatecznym rozrachunku, około dziesięciu szwów. Okazało się, że pies to nie robot i nie można "zrobić mu wszystkiego". Rehabilitacja ręki była kosztowna, ale bardziej kosztowna była ponowna praca z trenerem i zaufanie psu, który raz już ugryzł rękę, która karmiła. </span></p><p><span style="font-family: verdana;">Finał historii nie był tak dewastujący, jak mógłby być, ponieważ mężczyzna zrozumiał swój błąd i zamiast pozbyć się "agresora" postanowił popracować przede wszystkim nad sobą, jednak takie sytuacje zazwyczaj kończą się w dużo mniej przyjemny dla obu stron sposób. Wina nie leżała po stronie psa, ale pies był obwiniany. Łatka "agresywnego" została do niego przyklejona na stałe i nie był już mile widzianym gościem na tłumnych spotkaniach.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Wszystko to przez przekroczenie bardzo cienkiej, czerwonej linii, której ludzie często nie zauważają i zdarza im się po niej deptać.</span></p><p><span style="font-family: verdana;"><br /></span></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-78713451579439647852021-02-27T21:40:00.001+01:002021-02-27T21:40:26.070+01:00Jak prawie dostać w pysk za dom Hogwartu<p><span style="font-family: verdana;">Noc. Syberia. Lokalizacja: południowa Polska. </span><span style="font-family: verdana;">Późny powrót do domu. Oczekiwanie na autobus. </span></p><p><span style="font-family: verdana;">Wciskam się w kąt przystanku, mrużąc oczy i usiłując odeprzeć atak łupieżu nieba. Podchodzi do mnie jegomość, lekko al dente, rozstawia się szpagatem najszerzej jak potrafi i trzymając dumnie swój szalik, zaczyna do mnie przemawiać:</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- A ty, gościu, to chyba pomyliłeś ulice.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Woń Bociana przechodzi nawet przez maseczkę FFP2, więc odsuwam się na bezpieczną odległość i dając poliglocie do zrozumienia, że nie szukam dziś rozrywki, próbuję obejść człowieka gumę dookoła, uważając przy tym, żeby nie potknąć się o jego rozcyrklowane nogi.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- A ty gdzie? Jeszcze z tobą nie skończyłem. Skończyłem? - rzuca ofiara sfermentowanych ziemniaków i kukurydzy, po czym ponownie zastępuje mi drogę. W tym czasie</span><span style="font-family: verdana;"> z zaplecza nadciąga reszta niedogotowanej watahy, zataczając coraz ciaśniejsze kręgi.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Co masz na szyi gościu, co?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Szalik - odpowiadam zgodnie z prawdą.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Następuje cisza pełna konsternacji i na czole lidera rozbujanej ekipy pojawiają się dwie zmarszczki. Widać, że audio nie zgadza mu się z wizualizacją, więc patrząc na moje zamaskowane, owinięte szalikiem oblicze, o dwa rozmiary za dużą kurtkę i czarne śniegowce, pyta:</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- A ty baba?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Tak?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Na pewno?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Tak.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Ku#wa, no kobiet nie biję. Ale weź zmień barwy, bo ku#wa wstyd po ulicy chodzić.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Prawdopodobnie zdezorientowanie wylewa mi się przez oczy, więc mężczyzna patrzy na mnie jak na odklejeńca i wskazuje na szalik.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- No jaki jesteś klub?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Klub?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- No szalik z czego masz?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Gryffindor.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Korona Kielce, tfu.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Pierwsze słyszę.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Nie strzelaj tu głupa, tylko zdejm to gówno i wypier#alaj.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Nie mając siły na dyskusję, postanawiam wziąć sobie jakże cenne rady do serca, schować szalik do plecaka i przejść się na drugi koniec przystanku, którego nie obejmuje już niestety daszek budynku.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Najlepiej to wywal, o albo spal - rzuca za mną król dzielnicy w szaliku o niezidentyfikowanych kolorach i zerkając na mnie z ukosa, dołącza do kolegów.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Zastanawia mnie czy szalik Slytherinu byłby bezpieczniejszą opcją, ale googlując kolory klubów piłkarskich w mojej okolicy, stwierdzam że odpada większość znanych mi kombinacji.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Autobus podjeżdża, więc ładuję się do środka, czekam na zamknięcie drzwi, owijam się szalikiem ponownie i łapię kontakt wzrokowy z fanami kopania gumy, stojącymi na zewnątrz. Nie wiem czy szyba drga przez ruch silnika pojazdu, czy przez skumulowaną nienawiść, sączącą się z zasypanego puchem mroku, ale autobus rusza, zostawiając bohaterów nocy za sobą, razem z resztkami mojej energii.</span></p><p><span style="font-family: verdana;"><br /></span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-UoJ-bWJwaoc/YDqpeVLzQXI/AAAAAAAAPQc/jvxFxwgMXtAzEJqofO8PM-gtA2FrnalbgCLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20210227_202736.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-UoJ-bWJwaoc/YDqpeVLzQXI/AAAAAAAAPQc/jvxFxwgMXtAzEJqofO8PM-gtA2FrnalbgCLcBGAsYHQ/w400-h300/IMG_20210227_202736.jpg" width="400" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;"><br /></span><p></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-2063617213317212362021-01-09T21:45:00.000+01:002021-01-09T21:45:41.671+01:002021<p><span style="font-family: verdana;">"Nowy rok, nowa ja", znacie to?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Co roku ta sama zabawa z postanowieniami noworocznymi, którym sprosta tylko bardzo mała grupka bardzo zawziętych i upartych osób. Reszta albo podda się w połowie, albo zostanie pokonana przez nieosiągalne cele i uderzy czołem o zbyt wysoko zawieszoną poprzeczkę.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Nie mówię tego, żeby kogokolwiek zniechęcić. Jeśli to Wasza tradycja, jeśli daje Wam to motywację i bodziec do działania, to lećcie i rozwijajcie skrzydła. Siłownie co prawda będą jeszcze zamknięte przez jakiś czas, ale zawsze zostają aktywności na świeżym powietrzu lub zabawa w domu na goglach do wirtualnej rzeczywistości. </span></p><p><span style="font-family: verdana;">Ja osobiście odpuszczam sobie jakiekolwiek obietnice względem siebie w tym roku. </span><span style="font-family: verdana;">2020 zdewastował mnie fizycznie i psychicznie do tego stopnia, że obawiam się, iż najmniejsze niepowodzenie i przerost ambicji może poskutkować roztrzaskaniem kruchej szyby poczytalności, po której stąpałam przez ostatnich kilkanaście miesięcy i która nadaje się do jak najszybszej renowacji, ponieważ dwadzieścia dwadzieścia rzucało w nią cegłami z uporem narodowców po zobaczeniu tęczowej flagi.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Cieszę się, że ten rok się skończył i chociaż wiem, że jest to granica umowna, ustalona przez ludzi i że w praktyce niczego to dla świata nie zmienia, to jednak pozostaje to psychiczne poczucie odcięcia się od wszystkiego, co nas w poprzednim roku spotkało i rozpoczęcia od nowej, czystej karty.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Ten rok nie będzie moim rokiem. Nie dlatego, że podchodzę do tego pesymistycznie, a dlatego, że nie chcę, żeby nim był. Chcę podejść do niego na spokojnie, bez większego entuzjazmu i ewentualnie dać się mile zaskoczyć. Wolałabym, żeby był to rok wszystkich, a nie jednego człowieka. Chciałabym, żeby każdy wyniósł z tego roku coś pozytywnego. To może być mały kawałek ciasta, którym nikt się nie naje, ale po którym zostanie miłe wspomnienie. Dużo milsze od rozbitego talerza i burczącego brzucha.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">W tym roku ja przysiądę sobie na gałęzi albo jeszcze lepiej na ziemi, na wypadek, gdybym przypadkiem miała spaść i popatrzę jak latają inne ptaki. Będę je dopingować i jeśli zajdzie taka potrzeba, będę im pomagać, ale sama skrzydłem nie ruszę, choćbym miała hemoroidów dostać od tego siedzenia i chronicznego kataru od trawy dookoła. Czasem trzeba sobie odpuścić i zrozumieć, że to wcale nie jest nic złego. Regeneracja jest równie ważna co sam wysiłek, o ile nie ważniejsza. Z każdego rollercoastera trzeba kiedyś zejść i znaleźć ławeczkę, najlepiej stabilną, odkażoną i pustą, bo dystans społeczny należy zachować.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">W tym roku życzę Wam więc pomyślnych wiatrów, jeśli macie zamiar polatać, spokojnych wód, jeśli macie zamiar popływać i żeby Wam w życiu sprężyna z kanapy w tyłek nie wlazła, jeśli chcecie się tylko poprzyglądać.</span></p><p><span style="font-family: verdana; font-size: x-small;">Miłego roku. Pisane małymi, żeby 2020 nie usłyszał i się przypadkiem nie wrócił.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-gQE0nEjmQV0/X_JgBSzcLlI/AAAAAAAAOgY/yhJdqjFYU4cNKuUISrYHvrXgIu1kxJzTACLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20210104_010805_095.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-gQE0nEjmQV0/X_JgBSzcLlI/AAAAAAAAOgY/yhJdqjFYU4cNKuUISrYHvrXgIu1kxJzTACLcBGAsYHQ/w400-h300/IMG_20210104_010805_095.jpg" width="400" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><p></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-23595795911299964752020-12-11T22:04:00.000+01:002020-12-11T22:04:23.816+01:00Bodyguard za piątaka<p><span style="font-family: verdana;">Bardzo często wracam z laboratorium w godzinach późnowieczornych. Na zewnątrz ciemno robi się już w okolicach siedemnastej, a przystanek autobusowy oświetla jedna latarnia i neony pobliskich sklepików, więc zazwyczaj ludzie czekają na autobus w ciemności.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Pani kierowniczko! - usłyszałam znajomy mi głos i zza rogu wyłonili się Bonnie i Clyde XXI wieku. Znajome twarze powitały mnie uśmiechem i pytaniem, które nie zmieniało się odkąd pierwszy raz zobaczyłam tę dwójkę kilka lat temu - Ma kierowniczka coś do jedzenia? Jak kierowniczce minął dzień?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Nie mam przy sobie, ale i tak idę do budki z frytkami, to mają panowie szczęście - odpowiedziałam, przechodząc na drugą stronę chodnika.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Mężczyźni byli ubrani skromnie, nie mieli domu ani połowy zębów, a jeden z nich mógł właśnie przekraczać sześćdziesiątkę, ale zawsze trzymali się razem i nigdy nie naprzykrzali się obcym. Zawsze mili, zawsze trzeźwi, zawsze proszący tylko o jedzenie, nigdy o pieniądze, panowie rozpoznawali mnie już nawet w maseczce i owijce z szalika. Mieli też sokoli wzrok, skoro wypatrzyli mnie już z przystanku.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Postawiłam zmarzniętym towarzyszom frytki, oni pobłogosławili mnie, moje dzieci i wnuki moich wnuków i udałam się na przystanek, skąd dalej widziałam panów dzierżących ciepłe paczuszki i koczujących pod sklepem, osłaniającym ich nieco od wiatru.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Cisza nocy została jednak szybko zmącona przez trzech, rozbujanych jegomości, podbijających do każdej osoby na przystanku i rzucających pretensje w jedynie sobie znanym języku. Mimo ignorowania, stroszących się w stylu koguta, mężczyzn, podchodzili oni coraz bliżej, dając oczekującym do zrozumienia, że nie podoba im się obecność pasażerów na przystanku. Kiedy nadeszła moja kolej na zlekceważenie degustatorów tanich trunków osiedlowych, zauważyłam dwóch ninja, przemykających truchtem pod osłoną nocy, niezważających na czerwone światło przejścia dla pieszych.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Ale ku*wa odpie*dolcie się od naszej kierowniczki! - rzucił mniejszy jegomość, który w piorunującym tempie skończył swoją porcję frytek.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Won stąd! - dorzucił drugi i kiedy byłam już przekonana, że resztki uzębienia moich rycerzy za chwilę znajdą się na asfalcie, napromilowani panowie zmierzyli wrogów swoim zachwianym skanem prawilności, unieśli ręce w międzynarodowym geście, oznaczającym "to nie ja, ja nic nie wiem" i oddalili się w stronę sklepów, by tam dręczyć kolejne osoby swoimi uwagami odnośnie "wyeble", czymkolwiek to było. Będąc w niemałym szoku, że dwóch wątłych panów właśnie całkowicie zdominowało większych od siebie rywali, napakowanych białkiem i proteinami z puszki, podziękowałam i rozejrzałam się po stojących na przystanku ludziach, którzy pod maskami musieli mieć podobny wyraz twarzy do mojego.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- A pani kierowniczka to kiedy ma autobus? Bo my tu poczekamy, żeby pani nikt nie zaczepiał - przemówił niższy z rycerzy, podczas gdy wyższy przytakiwał i spoglądał wrogo w stronę sklepów.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Za kilka minut, ale naprawdę nie trzeba. Oni już chyba nie wrócą.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Ale my poczekamy, nam się nie spieszy.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Mój żółty dyliżans nadjechał, a ja zostałam oddelegowana przez moją ochronę, na którą wydałam tego dnia całe pięć złotych z groszami. Podziękowałam, pomachałam i wróciłam do domu, zastanawiając się co się właściwie zdarzyło.</span></p><p><span style="font-family: verdana;"><br /></span></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-51891521563823062772020-12-04T21:00:00.001+01:002020-12-04T21:00:58.040+01:00Sposób na koncentrację<p><span style="font-family: verdana;">Walczycie ze zdalnym nauczaniem? Macie problemy z koncentracją? Ściana Waszego pokoju, którą widzicie codziennie od lat, jest ciekawsza od tego, co próbuje przekazać Wam nauczyciel? Krople deszczu, spływające po szybie, stają się fascynujące w momencie włączenia przez profesora mikrofonu? Łóżko przyciąga Was pozaziemską siłą przyciągania?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Mnie też. Dlatego podczas większości wykładów gram w pewną grę, która pomaga mi skupić się na wypowiadanych przez prowadzącego słowach i nie odpływać w krainę zapomnienia. Każdy wykładowca ma swoje ulubione hasła, których nadużywa na zajęciach. Za każdym razem, kiedy usłyszymy dane słowo, możemy się nagrodzić.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Przykład poniżej.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Piętnasta minuta wykładu:</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-EsKnhimbWH4/X8qQxcYuhII/AAAAAAAAN6c/CyqO2VtcjbUCnRYXMHh-NfxOn8CDT7j_ACLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20201204_084211_035.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-EsKnhimbWH4/X8qQxcYuhII/AAAAAAAAN6c/CyqO2VtcjbUCnRYXMHh-NfxOn8CDT7j_ACLcBGAsYHQ/w400-h300/IMG_20201204_084211_035.jpg" width="400" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;">Sto dziesiąta minuta wykładu:</span><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-UbbkEi6D7M8/X8qRbosBLJI/AAAAAAAAN6k/Xz6pfmM9K5wujYMdFSky1tiQ6lnCD9hswCLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20201204_100533_019.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-UbbkEi6D7M8/X8qRbosBLJI/AAAAAAAAN6k/Xz6pfmM9K5wujYMdFSky1tiQ6lnCD9hswCLcBGAsYHQ/w400-h300/IMG_20201204_100533_019.jpg" width="400" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;">Zastosować można tu właściwie wszystko. Pianki, żelki, czekoladki. Zdrowszą opcją są orzechy czy kawałki owoców. Należy uważać na wybór dobroci, ponieważ jak widać na załączonym obrazku, już tydzień takich zabaw może nas znacząco przybliżyć do cukrzycy.</span><p></p><p><span style="font-family: verdana;">Dla tych bardziej odważnych proponowane są shoty. Jest to prosty i przyjemny sposób na skasowanie sobie pamięci na resztę dnia już po dwudziestu minutach wykładu oraz konieczność spędzenia następnego dnia w bliskim towarzystwie sedesu. Dla każdego coś dobrego.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Jeśli zastanawiacie się czy kiedykolwiek próbowałam opcji z alkoholem, odpowiem - nie, ale spytajcie Rudą, dlaczego reaguje torsjami na zdanie "jak państwo widzą na załączonym obrazku", bo to bardzo ciekawy przykład odruchu warunkowego.</span></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-32537971399234538402020-12-03T22:14:00.002+01:002020-12-03T22:14:25.964+01:00Gabinetowe potyczki<p><span style="font-family: verdana;">Gabinety weterynaryjne w moim mieście podjęły pewne działania prewencyjne i od dłuższego czasu przyjmują tylko pacjentów umówionych na wizytę, a w poczekalni mogą przebywać maksymalnie dwie osoby, które są zaopatrzone w maseczkę. Bez wcześniejszego ustalenia terminu przyjmowane są jedynie nagłe przypadki, reszta musi liczyć się z dodatkowymi kosztami, nałożonymi w formie kary.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Pewnego dnia, kiedy oczekiwałam z Morfiną na badania tarczycowe, do poczekalni wszedł mężczyzna z owczarkiem. Zignorował wielką wywieszkę o konieczności zakrywania twarzy i wprowadził ujadającego psa do środka. Poinformowany, że musi poczekać na zewnątrz, ponieważ w poczekalni na dany moment przebywała już maksymalna ilość osób, wzruszył ramionami i spytał kto ostatni w kolejce. Tłumaczenia o zapisach godzinowych potraktował obojętnie i kontynuował szarpanie się z psem, który miał ochotę pożreć zarówno Morfinę, jak i trzęsącego się w transporterze kota.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Po rozmowie z technikiem mężczyzna zaczął być agresywny, co tylko rozjuszyło i tak już rozzłoszczonego psa, więc do akcji wkroczył lekarz, usiłujący wyjaśnić człowiekowi, że nie zostanie on przyjęty bez wcześniejszego zapisu, chyba że uiści odpowiednią opłatę i założy na twarz maseczkę. Mężczyzna tak się zirytował, że przewrócił dystrybutor wody, stojący przy ścianie, po czym odgrażając się, opuścił gabinet, przeklinając pod nosem i wracając się trzy razy, żeby nawrzucać lekarzowi.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Jak widać, nie tylko zwierzęta mogą mieć wściekliznę - rzucił weterynarz, kiedy do gabinetu weszła kobieta, prowadząc przed sobą tego samego owczarka.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Ja przepraszam za narzeczonego - zaczęła, próbując przekrzyczeć szczekającego psa - on taki nerwowy jest. Myśmy byli umówieni na wizytę, ja mam karteczkę, on zapomniał o tym.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- To proszę poczekać na swoją kolej na zewnątrz, bo mamy lekkie opóźnienie - odparł lekarz.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Tak, tak, oczywiście.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Tamten pan nie wchodzi. Po pierwsze nie stosuje się do zasad, po drugie jest agresywny.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Ale ja go mogę sama nie utrzymać, on się będzie wyrywał.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Przykro mi, ale musi sobie pani jakoś poradzić, jeśli chce pani dzisiaj wejść.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Kobieta odczekała swoje, weszła do środka i załatwiła sprawę, nie dając się przy okazji pożreć przez własnego psa. Wszystko w dużo spokojniejszej atmosferze.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Jakiś czas później okazało się, że gabinet dostał bardzo nieprzyjemny, anonimowy komentarz odnoszący się do dyskryminacji i podziałów, oraz "chamskiego" zachowania personelu.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Nie jestem detektywem, ale chyba wiem kto mógł być jego autorem.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-OpGO4AB66BI/X8lVF6lTqXI/AAAAAAAAN4c/JVwQh6-Sr7cy9SpaCsk1rE5NWUuYcxCQwCLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20201203_211236_595.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-OpGO4AB66BI/X8lVF6lTqXI/AAAAAAAAN4c/JVwQh6-Sr7cy9SpaCsk1rE5NWUuYcxCQwCLcBGAsYHQ/w400-h300/IMG_20201203_211236_595.jpg" width="400" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;"><br /></span><p></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-79572127579032147522020-12-03T00:07:00.001+01:002020-12-03T00:12:45.145+01:00Kieliszek z labretami<p><span style="font-family: verdana;">Kiedy miałam osiem lat, moja ciocia zabrała mnie do kosmetyczki i wbrew woli mojej mamy oraz mojej, przekłuła mi uszy. Zabieg był wykonany pistoletem, w średnio sterylnych warunkach, przez osobę do tego nieupoważnioną. Co złego jest w pistoletach, spytacie? Profesjonalny piercer przebija igłą, która nie rozrywa i nie miażdży tkanek, jak dzieje się w przypadku przekłuwania pistoletem, który wbija tępo zakończony kolczyk w ciało na siłę. Tworzą się zrosty, infekcje, przekłucie goi się dłużej, a czasem wcale. Była to jednak tańsza opcja i w tamtych czasach nikt nie był jeszcze na tyle uświadomiony, żeby się tym przejmować. Ciocia chciała, żebym wyglądała ładnie i dziewczęco na komunii, więc zrobiła to bez większego namysłu, nie pytając mnie o zdanie, ponieważ "każda dziewczynka chce mieć kolczyki". </span></p><p><span style="font-family: verdana;">Ważna uwaga jeśli chodzi o przekłucia: wszystko powinno być sterylne, a personel powinien mieć założone rękawiczki, przekłucie powinno być wykonane igłą, a pierwsza biżuteria musi być tytanowa, ponieważ inne metale (nawet szlachetne, takie jak złoto czy srebro) zawierają w sobie nikiel, który często powoduje reakcje alergiczne. Kolczyka nie należy wyjmować przez kilka miesięcy, do momentu całkowitego zagojenia. Należy dbać o higienę wokół miejsca przekłucia, stosując srebro koloidalne lub inne odpowiednie do tego specyfiki. Nie należy dotykać miejsca przekłucia niezdezynfekowanymi rękami ani obracać kolczykiem. Kolczyk w uchu powinien być prostym labretem, nieco dłuższym niż standardowy, by zostawić miejsce na opuchliznę. Wszelkie motylkowe zapięcia odpadają.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Kosmetyczka złamała wtedy wszystkie powyższe zasady, efektem czego moje ucho zaczęło wchłaniać kolczyk już trzeciego dnia. Niewyobrażalny ból, krwawienia i stany zapalne ciągnęły się za mną latami, a na komunii wyglądałam jak ofiara przemocy domowej. Miałam osiem lat i byłam dzieckiem puszczy, więc infekcje w przekłuciach stały się moim znakiem rozpoznawczym. Nie potrzebowałam tych kolczyków i nigdy o nie nie prosiłam. Kojarzyły mi się tylko z bólem i cierpieniem, haczyły o wszystko i sprawiały mi same kłopoty, a do tego żywe rany wcale nie wyglądały ładnie. Przekłucie było nie do zaleczenia, więc wyciągnęliśmy biżuterię w nadziei, że dziurka się zagoi i zarośnie. Tak się jednak nie stało i przekłucie leczyłam aż do wieku nastoletniego, kiedy to moje uszy zaczęły powoli wybaczać mi zbrodnię, jakiej się na nich dopuszczono.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Z pomocą piercera udało mi się całkowicie zagoić przekłucia, ale moje uszy reagują agresją na wiele czynników, dlatego muszę poświęcać im więcej czasu i uwagi, żebyśmy mogli żyć w symbiozie.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Do czego zmierzam, po tym nieco przydługim wstępie.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Moja wieczorna rutyna polega na przemywaniu przekłuć, dezynfekcji tytanowych labretów, które jeszcze nigdy mnie nie zawiodły, nawilżeniu przekłucia przynajmniej trzema specyfikami, masażu płatków ucha i aplikacji biżuterii.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Kolczyki najprościej dezynfekuje mi się za pomocą alkoholu i kieliszka. Jako że sytuacja w kraju jest obecnie mocno nastawiona na odkażanie, w domu na każdym blacie stoi butelka spirytusu z zamontowaną pompką, co znacząco ułatwia mi sprawę. Zostawiam kieliszek z biżuterią na blacie, zalewam go alkoholem, a sama idę do łazienki, wykonywać nad moimi uszami serię magicznych rytuałów. Tak wygląda każdy dzień. </span><span style="font-family: verdana;">Dla mnie stało się to normą, której nie poświęcam większej uwagi.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Pewnego dnia Ruda zaproponowała libację. Jako że był środek tygodnia, odmówiłam, tłumacząc się wykładami i pracą projektową. Ognistowłose zmierzyło mnie wzrokiem z góry do dołu i rzekło:</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Przecież codziennie shotujesz, więc powinnaś być uodporniona.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Nie miałam pojęcia o co jej chodziło, więc stałyśmy tak chwilę w wielkiej konsternacji, patrząc sobie głęboko w oczy, aż nie naszło mnie olśnienie.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Chcesz mi powiedzieć, że od tygodni obserwujesz jak migruję do pokoju z kieliszkiem spirytusu i słówka nie pisnęłaś w tej sprawie?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Dorosła jesteś, nie?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Ty poważnie myślisz, że ja co wieczór ładuję sobie kielicha z 96% spirolu i idę pisać pracę?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- No.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- I to dla ciebie było całkowicie normalne i nie wzbudziło to ani trochę twoich podejrzeń?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- No.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Za kogo ty mnie masz?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Za kogoś, kto mógłby przejść do większego kalibru, bo burbon stygnie.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Sprawa została oczywiście wyjaśniona, a nadzieje Rudej na chlanie życia pogrzebane, ale chciałabym kiedyś podchodzić do wszystkich aspektów życia z taką lekkością i oczywistością, jak to dziecko z piekieł.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-uL_VUiJMNIk/X8gczYXl_II/AAAAAAAAN2M/ssmSUCHTptQil6LjGHcwEtB3whL3w5c6gCLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20201202_221531_256.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-uL_VUiJMNIk/X8gczYXl_II/AAAAAAAAN2M/ssmSUCHTptQil6LjGHcwEtB3whL3w5c6gCLcBGAsYHQ/w400-h300/IMG_20201202_221531_256.jpg" width="400" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;"><br /></span><p></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-70393999302939006192020-12-01T23:17:00.001+01:002020-12-01T23:17:06.990+01:00Golden to stan umysłu<p><span style="font-family: verdana;">Mam dość wysokie łóżko na stelażu, pod którym składuję transportery, ręczniki dla zwierząt i aktualnie nieużywane szczurze mebelki. Tuż obok niego znajduje się legowisko Morfiny, na którym śpi ona od wielkiego święta, ponieważ przez większość czasu jest jej po prostu za ciepło i zdecydowanie preferuje kuchenne kafelki.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Dzisiejszej nocy (technicznie czwarta rano to dla mnie środek nocy) usłyszałam psi pisk, więc kierowana instynktem matki zerwałam się z łóżka i ruszyłam na zwiad pomieszczeń, rozglądając się za skomlącym kłakiem. Przeszłam przez pokój przechodni, korytarz i kuchnię, zajrzałam nawet do zamkniętej łazienki, na wypadek, gdyby włosiane nauczyło się przechodzić przez portale, ale psa nigdzie nie było. Lekko spanikowana zaczęłam więc nawoływać. Odpowiedział mi zduszony pisk, dochodzący z mojego pokoju. Pustego pokoju. Dość trudno przeoczyć trzydzieści kilogramów zwierza na sześciu metrach kwadratowych, więc wytężyłam wzrok i odnalazłam łapę, wystającą spod mojego łóżka. Kiedy się schyliłam, ujrzałam najbardziej umęczony wyraz psiego pyska, jaki w życiu widziałam. Ten wzrok przepełniony był oburzeniem i pretensją oraz jasnym przekazem "utkłam, pomóż". Morfinie udało się wypełznąć z pułapki dopiero po podniesieniu rusztowania. Nie wiem ile tam leżała ani jak się tam dostała, ale zdegustowana blond ninja zażądała spaceru, mimo że zdawała sobie sprawę, iż na zewnątrz temperatura odpowiadała tej na Alasce. Zupełnie jakbym to ja wcisnęła ją tam specjalnie podczas jej niewinnego snu.</span></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-35256027516757349462020-11-30T21:02:00.001+01:002020-11-30T21:02:10.572+01:00Małe = nie pies, coś więcej<p><span style="font-family: verdana;">Czasami spotykamy na swojej drodze ludzi, którzy sprawiają, że czujemy, jak opuszczają nas szare komórki.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">W mojej okolicy od niedawna mieszka właścicielka dwóch Yorków. Kobieta przeprowadziła się z innego miasta i od razu zaskarbiła sobie moją sympatię, poprzez swoje podejście do zwierząt. Jej psy są wychowane, nie jazgoczą, reagują na komendy i trzymają się blisko właścicielki. Słowem - odpowiedzialny opiekun dwóch, bardzo dobrze ułożonych puchatków.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Do kobiety pewnego dnia podeszła inna niewiasta, będąca w posiadaniu dokładnej odwrotności wychowanych zwierząt. Na jej rękach spoczywał miniaturowy, biały piesek, którego rasy ani tożsamości nie dało się niestety odgadnąć przez otaczające go puchowe ubranko, w którym ledwie mógł się poruszać. Widząc trenującą komendy właścicielkę dwójki Yorków, dama z łasiczką w żółtym wdzianku zbliżyła się do kobiety i rozpoczęła serenadę złotych rad.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- A ty to się nie boisz, że one ci się zgrzeją i je zawieje?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Nie no, nie jest tak zimno, a pobiegać muszą.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Nie muszą, przecież to miniaturki są, mają zupełnie inne organizmy, one nawet nie powinny biegać, ani po schodach chodzić. I po co im tak każesz robić coś co chwilę?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Żeby znały jakieś podstawowe komendy?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Ale po co, one nie maja do tego głowy, bo mózgi mają za małe. Tylko je męczysz. Przecież zawsze można na ręce wziąć jakby coś się działo, nie ma sensu.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Ale to, że pies jest mały, wcale nie oznacza, że nie jest psem i nie można nic od niego wymagać.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- No właśnie tak, miniaturki to już właściwie nie są psy. One są inne zupełnie. To coś więcej.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Właścicielka Yorków na szczęście nie wzięła na poważnie ani jednego słowa, jakie wypłynęło z ust posiadaczki kurtkowego pieska, a jej wyraz twarzy świadczył o ogromnej chęci ewakuacji z tej konwersacji.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Mądrego to dobrze posłuchać...</span></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-54675681145795814492020-11-29T21:59:00.000+01:002020-11-29T21:59:01.841+01:00Nie dawajcie rudym patelni<p><span style="font-family: verdana;">Nie miał trudnego poranka ten, kogo nigdy nie obudziły dźwięki wystrzału, dobiegające z kuchni, o siódmej trzydzieści, po których nastąpiło siarczyste "ku*wa". Wiedziałam, że robię błąd, wstając z łóżka i zmierzając w kierunku odgłosów walki i moje przypuszczenia okazały się słuszne, kiedy ujrzałam rudą potworę, nieco ponad metr pięćdziesiąt, w piżamie i przyłbicy, w jednej dłoni dzierżącą pokrywkę, w drugiej szpatułkę. Na patelni szalał skwierczący olej, na którym przypalało się coś, co określiłabym jako wkładka filcowa do butów, wysmarowana dżemem. Ogniowłose walczyło dzielnie, odpierając ataki wroga tarczą z pokrywki i dźgając go mieczem ze szpatułki. Nie chciałam wiedzieć i nie chciałam widzieć, ale ciekawość była silniejsza niż mój instynkt samozachowawczy, więc spytałam:</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Co robisz?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Śniadanie, nie widać? - padło z ust rycerza.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Masz taki rzadki talent sprawiania, że ciężko zgadnąć co właściwie gotujesz.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Przymknij się.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- A ta przyłbica to ci po co?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Żeby mi w ryj nie strzelało tłuszczem?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- A nie możesz po prostu przykręcić gazu?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Nie masz czasem wykładów?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Za pół godziny.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- To wyjazd?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Instynkt podpowiedział mi, że ta delikatna sugestia może być moją ostatnią, więc postanowiłam posłuchać, zabierając ze sobą psa.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Wykłady rozpoczęły się i kiedy nadeszła właśnie moja kolej do zaprezentowania tematu, pokój zaczął sinieć. Obłok gęstej, szarej mgły migrował coraz dalej, a ja mogłam się tylko modlić o to, że kuchnia to przeżyje, a ja nie stracę całkowitej widoczności przez gryzący w oczy dym.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">To, co powstało z eksperymentalnej kuchni molekularnej było... zjadliwe. Będąc na spacerze z psem znalazłam jednak dowód tego, że Ruda nie była jedyną osobą, której chęci kulinarne przerosły możliwości i posiadane umiejętności.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Niech ta spalona na węgiel czosnkowa bagietka przypomina nam o wszystkich poległych przepisach, których los wysłał lotem szybowym na trawnik, skąd nie było już powrotu.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-_ep23akGCu8/X8QLGIHaQJI/AAAAAAAAN0A/rRmwjOw6omoS8Kf1om6gnOuPoq3V0dODQCLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20201129_214514_178.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-_ep23akGCu8/X8QLGIHaQJI/AAAAAAAAN0A/rRmwjOw6omoS8Kf1om6gnOuPoq3V0dODQCLcBGAsYHQ/w300-h400/IMG_20201129_214514_178.jpg" width="300" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;"><br /></span><p></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-32573565679430522272020-11-28T13:46:00.001+01:002020-11-28T13:57:57.377+01:00Historia kozy Krysi<p><span style="font-family: verdana;">Chcieliście historię kozy Krysi, będzie historia kozy Krysi.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Podczas łapanki kotów w Bełchatowie, na którą pojechaliśmy z Damianem i Mateuszem, zgarnęliśmy kilka dodatkowych podrzutków. Ludzie z pobliskich domostw, widząc nasze poczynania, wołali nas do siebie i oferowali własne koty (zazwyczaj bardzo młode), które nie pełniły dla nich żadnej funkcji. Część kociaków była sierotkami, które pewnego dnia po prostu przyplątały się na czyjeś podwórko, część stanowiła nadwyżkę "hodowlaną", no bo jak tu kotki raz nie dopuścić, jeszcze inne były starymi kocurami, którym nie w głowie było bieganie za myszami, więc straciły swój ochronny immunitet i musiały pożegnać się z miejscówką na ganku. Coś, co pierwotnie miało być łapanką czterech kotów, stało się obwoźnym schroniskiem dla ponad dziesięciu sztuk sfilcowanych, niemiłosiernie brudnych i często chorych zwierząt.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Wieść o tym, że po okolicy jeździ Van, zbierający "niepotrzebne" zwierzęta szybko się rozniosła i w wolnych kenelach znalazło się miejsce jeszcze dla dwóch psów. Postanowiliśmy zostawić ludziom namiary na pobliskie domy tymczasowe, spakować klatki i transportery i zabrać się stamtąd, zanim wieści dotarłyby do dalej położonych domów. Mieliśmy ograniczoną liczbę klatek i miejsc w samochodzie.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Zanim zdążyliśmy odjechać, ujrzeliśmy mężczyznę, truchtającego środkiem drogi, zmierzającego w naszym kierunku. Człowiek niósł na rekach coś, co wyglądało jak średniej wielkości pudel. Spojrzeliśmy po sobie i gotowi odmówić zabrania psa ze względu na brak wolnych miejsc w transporcie, wyszliśmy mężczyźnie naprzeciw. Coś, co początkowo wzięliśmy za pudla, okazało się być jednak kozą.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Możecie ją zabrać? Drogo nie wezmę. - rzekł jegomość.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Ale my nie skupujemy zwierząt, zabieramy je do domów tymczasowych i fundacji. Tak właściwie to przyjechaliśmy tylko po kilka i już mamy nadwyżkę. - odpowiedział Damian.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Dobra, to za darmo ją weźcie.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Ale to jest koza.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- No koza, a co?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- My zabieramy tylko zwierzęta domowe, nie hodowlane.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Małe jest, dużo wam miejsca nie zajmie.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Nie mamy wolnych klatek.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Ja coś załatwię jak wam potrzeba klatki.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Ale... - usiłował zaprzeczyć Damian, lecz widząc moje dłonie przyklejone do miękkiego futerka koźlątka, zorientował się, że decyzja została już podjęta. Koza jechała z nami.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- A właściwie dlaczego się jej pan pozbywa? - spytał Mateusz, wyciągając z kieszeni telefon.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- I tak cały dzień przy słupie stoi, nie mam co z nią zrobić, dostałem ją kiedyś w formie żartu od kolegów, ogródek mi obżera. Ja konie trzymam, nie mam miejsca i czasu dla kozy. </span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Mati, nie mamy komu podrzucić kozy. - rzucił Damian, licząc zapewne na jakiekolwiek wsparcie ze strony kolegi.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Już to ogarniam, daj mi sekundę - odpowiedział Mateusz, przeszukując komórkę i chwilę później koza spoczywała już na moich rękach, podczas gdy panowie składali przyniesioną przez właściciela, starą, zardzewiałą klatkę, która musiała nam jakoś wystarczyć.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Syn ją nazwał Krysia, ale można zmienić, dla niej to różnicy nie zrobi - powiedział mężczyzna, otwierając skrzypiące drzwiczki prowizorycznego transportera.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Nie pomaga pan - odparł Damian i po wyłożeniu klatki kocem, koza trafiła na nasz bagażnik, razem z pozostałym zwierzyńcem.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Magda ją weźmie - rzekł Mateusz, zapinając pasy - ale może ją przyjąć dopiero za trzy dni, więc po drodze trafi do Adama w Busku. Ktoś po nią przyjedzie wieczorem.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- A do tego czasu gdzie ją mamy trzymać? Ja muszę wyładować jeszcze pozostałe zoo.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- No najlepiej jakby u kogoś te kilka godzin przeleżała.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Krysia, ty byłaś za zabraniem kozy, więc bierzesz za nią odpowiedzialność.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Wolne żarty, ja w bloku mieszkam, jak to sobie wyobrażasz? - spytałam, widząc oczami wyobraźni konwulsyjne drgawki Anonimki i sensację całej dzielnicy, wywołaną pojawieniem się koźlątka.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Jak każdy z nas, u ciebie będzie najprościej ją przechować, dopóki ktoś od Adama po nią nie podjedzie.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Dzielicie imię, to zobowiązuje - dodał Mateusz, więc zastanawiając się jak wyjaśnię to pozostałym lokatorom, zaczęłam układać w głowie plan działania.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Wchodząc z kozą Krysią do bloku, czułam się jak Daenerys dzierżąca w dłoniach małe smoki i wywołałam tym podobny poziom zainteresowania ze strony sąsiadów. Koza Krysia okazała się być strasznym bucem, który obgryzł większą część koca i postanowił krzyczeć na obwąchujące klatkę psy przez czterdzieści pięć minut, bez przerwy. Podłożone pod kenel podkłady higieniczne, których funkcją było uchronienie paneli przed ewentualnym zalaniem, również zostały częściowo zjedzone, mimo podkarmiania małego demona jabłkami i marchewką.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Na transport Krysia czekała zaledwie półtorej godziny, ale było to dla mnie bardzo długie półtorej godziny, w czasie której musiałam wyciągać z koziego pyska kawałki podkładu, odciągać ciekawskie psie nosy od klatki i odwracać uwagę Morfiny, która zdążyła już zaadoptować upośledzone psie dziecko z różkami i postanowiła wrzucać do klatki swoje zabawki, żeby uspokoić trochę rozwrzeszczanego pudla.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Koza Krysia finalnie trafiła do swojego domu tymczasowego i obecnie ma się dobrze, niszcząc i dewastując podwórko jej nowej opiekunki.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-0ZQbtK7YEf8/X8JBDZp8kpI/AAAAAAAANyY/08gyHNiKKPAIH6Lh3Qw6Ir9zKyC3R7PcgCLcBGAsYHQ/s261/117386856_3174150736010449_1291361270748141671_o.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="196" data-original-width="261" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-0ZQbtK7YEf8/X8JBDZp8kpI/AAAAAAAANyY/08gyHNiKKPAIH6Lh3Qw6Ir9zKyC3R7PcgCLcBGAsYHQ/w400-h300/117386856_3174150736010449_1291361270748141671_o.jpg" width="400" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;">Trasa pokonana przez kozę Krysię:</span><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-2kVrrAzUNUg/X8JBQ5Nlc8I/AAAAAAAANyc/P003jxgXf4MAQeuvihW4T13YChIIlTzMgCLcBGAsYHQ/s791/hfdghfghfghfghfgh.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="431" data-original-width="791" height="217" src="https://1.bp.blogspot.com/-2kVrrAzUNUg/X8JBQ5Nlc8I/AAAAAAAANyc/P003jxgXf4MAQeuvihW4T13YChIIlTzMgCLcBGAsYHQ/w400-h217/hfdghfghfghfghfgh.jpg" width="400" /></a></div><span style="font-family: verdana;"><br /></span><p></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-48194228419055083102020-11-28T01:43:00.002+01:002020-11-28T01:59:11.523+01:00Come back Anonimki<p><span style="font-family: verdana;">Dawno nie było tu nic o Anonimce. Nie dlatego, że kobieta postanowiła przejść na zdrowy, pozbawiony frustracji i nienawiści do świata styl życia. Nie, nie. Dusza rebeliantki ma się dobrze i jest w szczytowej formie. </span></p><p><span style="font-family: verdana;">Okres powakacyjny był dla nas czasem wzmożonej migracji zwierząt, dla których stanowiliśmy dom tymczasowy. Stacjonowali u mnie również wczasowicze, których właściciele udali się na wakacje. Wzrost populacji puchatków został bardzo szybko odnotowany przez monitoring osiedlowy i wieści dotarły do głównego snajpera nadzorującego, który nie omieszkał wyrazić swojego niezadowolenia faktem przybycia nowych lokatorów.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Do skrzynki trafiło kilka liścików, jak na przykład te postrzępione dzieło sztuki:</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-gkzo9R4PGM4/X8GXCdKuliI/AAAAAAAANx4/PdTx8fZubKM28KmfUSAcSvsTsnYjZUltgCLcBGAsYHQ/s2048/IMG_20201127_120103_963.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-gkzo9R4PGM4/X8GXCdKuliI/AAAAAAAANx4/PdTx8fZubKM28KmfUSAcSvsTsnYjZUltgCLcBGAsYHQ/w400-h300/IMG_20201127_120103_963.jpg" width="400" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;">Kobieta dodatkowo otwarła trzecie oko oraz wszystkie czakry i zawładnęła mocą widzenia przez ściany, kiedy pewnego dnia konieczna była interwencja w sprawie jednego z psów. Zwierzę miało drgawki i było znoszone w kocu przez trzech ludzi (w tym mnie), dwa bloki od mojego obecnego miejsca zamieszkania. Psa niestety nie udało się uratować. Cała akcja wyrządziła niewyobrażalne szkody na zdrowiu i psychice Anonimki, ponieważ, jak się później dowiedzieliśmy, "hałas wywołany przez znoszących psa ludzi musiał być niewyobrażalny, a widok paskudny, poza tym mogło na to wpaść dziecko i trauma gotowa".</span><p></p><p><span style="font-family: verdana;">Anonimka szybko zapomniała o swoich dawnych przeprosinach oraz obietnicy poprawy i błyskawicznie wróciła do dawnych nawyków, które najwyraźniej są silniejsze od niej.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Kobieta wdała się w kilka przepychanek </span><span style="font-family: verdana;">(słownych i fizycznych)</span><span style="font-family: verdana;"> z resztą sąsiadów i pewnego dnia zawitała do niej policja, którą tak usilnie próbowała mieć zawsze po swojej stronie. Okazało się bowiem, że nieuzasadnione wezwanie funkcjonariuszy jest karane, a powód "boję się o życie swoje i swoich dzieci, ponieważ sąsiedzi trzymają w mieszkaniu niebezpieczne zwierzęta egzotyczne" nie jest wystarczającym uzasadnieniem dla policji, zwłaszcza kiedy spodziewają się co najmniej aligatora, a na miejscu zastają kilka psów, stadko gryzoni i kozę w klatce, oczekującą na przewóz.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Koło fortuny kręci się więc dalej i najwidoczniej nie ma zamiaru się zatrzymać.</span></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-61880624904345703472020-11-26T22:45:00.000+01:002020-11-26T22:45:10.760+01:00Kiedy życie nokautuje jeszcze przed 10 rano<p><span style="font-family: verdana;">O 9:20 wślizguję się do lokalnego spożywczaka, celem nagromadzenia zapasów przed godzinami dla seniorów. Wykłady są długie, a w brzuchu burczy od samego słuchania o entalpii i izotopach, więc biurko zawalone jedzeniem jest koniecznością. Przechadzam się między półkami, zerkając na listę zakupów, kiedy do sklepu wchodzi dziewczynka, sięgająca mi biodra. Wiek skrzata określam na maksymalnie sześć / siedem lat. Dziecko o aparycji małego Yody, któremu spod maseczki, owijki szalika i czapki, widać tylko same oczy, patrzy przez chwilę na płyn dezynfekujący, zawieszony zbyt wysoko, by mogło do niego dosięgnąć, po czym podchodzi do obsługi sklepu i pyta czy ktoś zechciałby pomóc z naciśnięciem pompki. Po przetarciu rąk dziewczynka wyciąga z kieszeni kurtki kartkę, bierze w dłoń koszyk, do którego zmieściłaby się cała jaj drobna osóbka i pakuje do niego produkty z listy. Raz prosi mnie o podanie wyżej położonego jogurtu, sprawdza datę na wieczku, wkłada go do koszyka i odchodzi. Chwilę później mijam karzełka na makaronach, kiedy ten wykłóca się przez telefon, dwukrotnie większy od jego twarzy, że do carbonary nie pasują muszelki i może przystać na świderki lub spaghetti. Ponowny telefon młodociana wykonuje na chemii, ponieważ z jej obliczeń wynika, iż bardziej opłaca się kupić większą paczkę kapsułek do zmywarki 2 w 1, niż mniejszą 3 w 1, bo "to i tak jeden syf". Stoję osłupiała, obserwując jak mała gadzina podchodzi do kasy, taszcząc za sobą koszyk, wykłada produkty na ladę, w międzyczasie pytając o skład ciasta na wagę, wkłada kartę do terminala, wklepuje pin, wypycha plecak i lnianą torbę zakupionymi produktami, po czym przeglądając paragon fiskalny, wychodzi, podczas kiedy ja zastanawiam się czy wolę żelki miśki, czy ślimaczki.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Podchodzę zrezygnowana do kasy, zastanawiając się nad sensem istnienia i podziwiając pędraka na szóstym poziomie, który ogarnia w życie bardziej niż ja, w jego wieku biegając po drzewach jak dzikie zwierzę i zastanawiając się jak określić czy słońce po prawej to poranek, czy już wieczór.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Przeraża mnie myśl, że to dziecko, które nie sięgało nawet do średniego regału, prawdopodobnie ma większe szanse na przeżycie zombie apokalipsy niż ja. Pewnie za rok będzie ludziom pomagać wypełniać rozliczenia podatkowe, podczas gdy ja będę się zastanawiać czy do ciasta drożdżowego koniecznie potrzebne mi są drożdże. </span></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-86866997732385772992020-11-25T21:23:00.003+01:002020-11-25T21:33:00.767+01:00Ok, I did it and I have no regrets<p><span style="font-family: verdana;">Wiecie po co człowiekowi włosy? Teoretycznie - do utrzymywania stałej temperatury ciała i ochrony przed urazami. Praktycznie - do niczego. Ewolucyjnie mamy ich coraz mniej i są nam one coraz mniej potrzebne.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Prawda jest taka, że włosy są potwornie uciążliwe. Te na głowie mają za zadanie "dodać nam uroku", więc chociaż wymagają od nas pielęgnacji, mycia, suszenia, nawilżania, rozczesywania, prostowania, usuwania z twarzy przy każdym powiewie wiatru, wypluwania z ust po nocy migrowania po łóżku i udrażniania z nich rur w łazience, to poświęcamy im wiele czasu i uwagi, w zamian dostając akceptowalne odbicie w lustrze, nienaganne zdjęcia do dowodu i możliwość bawienia się nimi podczas czytania jakiegoś nudnego artykułu.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Czy jest to opłacalne? Część osób stwierdzi, że tak i nie wyobraża sobie życia bez nich. Ja powiem tylko, że w piekle mówią po niemiecku, piszą cyrylicą i aplikują wszystkim odżywki na porost włosów.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Moje włosy są jak moje zęby. Cokolwiek bym z nimi nie robiła, nie zmieni to faktu, że są słabe, uszkadzają się bez powodu, kosztują mnie krocie i robią wszystko, żeby mnie zabić (kto nigdy nie zahaczył włosami o klamkę i nie zaliczył bliskiego kontaktu z podłogą, ten nie wie nic o życiu). O ile zęby są mi potrzebne i pełnią dla mnie ważną funkcję - rozdrabniają ogromne ilości jedzenia, jakie w siebie wrzucam, tak włosy żyją sobie na mojej głowie wolne od podatków i jakichkolwiek zobowiązań. Wypłukiwanie z nich szamponu trwa dłużej niż moja magisterka, podczas ich suszenia mogę obejrzeć wszystkie sezony "Esmeraldy" i przeczytać trzy rozdziały książki, a do ułożenia ich powinnam zatrudnić zawodowe tkaczki.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Jako że niemożliwym było dojście do kompromisu, postanowiłam się ich pozbyć. Całkiem. Do zera. Chciałam to zrobić od dawna, z czystej ciekawości i poczucia komfortu, a jedyną blokadą byli dla mnie inni ludzie. No bo jak to będzie wyglądać, prawda? Baba tak na łyso? No nie wypada. Mając to na uwadze, wzięłam nożyczki, przypominające sekatory do żywopłotu, ponieważ fryzjerskich w domu brak, wypożyczyłam maszynkę do włosów na kilka godzin i przystąpiłam do działania, przekonując siebie, że nic nie tracę, ponieważ ten rok i tak jest czasem wydłużonej izolacji i ludzi spotykam tylko sporadycznie w laboratorium, do którego pozwalają nam wchodzić kilka razy w miesiącu.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Godzinę później było już po wszystkim, moja skóra głowy spotkała się z powietrzem, a ja z niesamowitą lekkością.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-SbWQXj3hp0M/X76TDoFx6bI/AAAAAAAANuk/Q7BDFch3tkYVQ6NiOZqGwm4aUTd2A9AAgCLcBGAsYHQ/s2048/w%25C5%2582osy.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-SbWQXj3hp0M/X76TDoFx6bI/AAAAAAAANuk/Q7BDFch3tkYVQ6NiOZqGwm4aUTd2A9AAgCLcBGAsYHQ/w400-h300/w%25C5%2582osy.jpg" width="400" /></a></div><span style="font-family: verdana;"><br /></span><p></p><p><span style="font-family: verdana;">Czy żałowałam tej decyzji? Ani przez moment. </span></p><p><span style="font-family: verdana;">Mycie i suszenie głowy zajmuje mi maksymalnie pięć minut, zapomniałam gdzie w domu leży szczotka do włosów, nic nie owija mi się wokół szyi przez sen, nie atakuje mi kolczyków, nie wcina w zamek kurtki, nie blokuje moich rur. Nawyk poprawiania mojego fantomowego kucyka ma się dobrze, ale są to przyzwyczajenia ukształtowane latami posiadania włosów i mogą one nigdy nie zniknąć zupełnie. </span></p><p><span style="font-family: verdana;">Chwila, a co z minusami takiej operacji? </span></p><p><span style="font-family: verdana;">Reakcje otoczenia były różne, od "czy ciebie do reszty po*ebało", przez "próbujesz zwrócić na siebie uwagę", po "bardzo dobrze, że to zrobiłaś". </span></p><p><span style="font-family: verdana;">Jest to jednak moje ciało i najważniejsze, żebym to ja czuła się w nim komfortowo i swobodnie. Społeczeństwo nie ma nic do gadania w tej sprawie.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Bez włosów nie jest zimno?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Termoizolacyjne właściwości włosów są mocno przereklamowane. Nie odczułam znaczącej różnicy cieplnej między włosami do łopatek, a ich zupełnym brakiem. Pewnie zależy to też od ich gęstości, ale od czego jest czapka, kaptur, chusta, kocyk, względnie jakiekolwiek nakrycie głowy.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Zdaję sobie sprawę, że nie jest to rozwiązanie dla każdego. Nie wszyscy będą się czuli komfortowo, ponieważ włosy dodają im pewności siebie, a ich utrata może przyciągać ciekawskie spojrzenia i skutkować nieprzychylnymi komentarzami. Są też osoby, które zwyczajnie lubią swoje włosy (j</span><span style="font-family: verdana;">eśli kochacie swoje kudełki, życzę im jak najlepiej. Niech rosną w sile i chwale, przynosząc Wam dumę). </span><span style="font-family: verdana;">Niektóre stanowiska pracy wręcz zabraniają takich modyfikacji, co w moim osobistym poczuciu jest bardzo krzywdzące lecz niestety utrwaliło się w kulturze stanowisk urzędowych. "Profesjonalny wygląd" ogranicza się do schludnego ubioru, pięknych, naturalnie wyglądających włosów, braku tatuaży i jakichkolwiek modyfikacji ciała. Jeśli o mnie chodzi, zaufałabym wytatuowanemu prawnikowi tak samo, jak temu z czystą skórą. Posiada w końcu takie same wykształcenie i kwalifikacje do wykonywania tego zawodu. Czasy mamy jednak takie, a nie inne i w dalszym ciągu zwraca się na to uwagę.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Dla mnie w każdym razie jest to niesamowity komfort i regeneracja dla mojego biednego, przesuszonego skalpu, który jest teraz w najlepszej formie od wielu lat. Jest to proces odwracalny i chociaż trwa on trochę czasu, można być pewnym, że włosy odrosną. </span><span style="font-family: verdana;">Bardzo polecam wszystkim, którzy nie są fanami posiadania nitek z własnym DNA na głowie i nie są do nich przywiązani oraz tym, dla których troska o coś tak problematycznego po prostu nie jest warta zachodu. Oszczędność czasu i energii jest naprawdę spora.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Nie namawiam, nie zachęcam, ale dla mnie miodzio.</span></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7736189036190372331.post-35139745500963921022020-10-12T20:31:00.003+02:002020-10-12T20:31:27.813+02:00Wiedza tajemna<p><span style="font-family: verdana;">Dotarło do mnie, że posiadam ogromne pokłady wiedzy bezużytecznej. Wiem jak dokładnie wygląda w środku makieta rekina, użyta do nakręcenia "Szczęk" w 1975 roku i kiedy przenosi się do Niemiec firma produkująca Lentilky, ale spytajcie mnie jakie są główne właściwości membran polimerowych, z których robiłam specjalizację, a będę musiała się poważnie zastanowić.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Oglądaliśmy ostatnio horror. Zdalnie. Jedna osoba udostępniała ekran, a reszta oglądała go na ekranie swojego komputera lub komórki w domu. Podczas komentowania głupich decyzji głównej postaci, temat zszedł na planszę Ouija (taka tabliczka z literkami do kontaktu z duchami). Kobieta na ekranie przecięła dłoń szklanką, przez co kilka kropel krwi dostało się na planszę.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Przewalone - powiedziałam - krew jej kapnęła.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- To źle? - spytał ktoś na czacie.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- No plansza nie może mieć kontaktu z krwią.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Dlaczego?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- Takie są zasady. Tak samo jak w pomieszczeniu nie może być dzieci i zwierząt, powinieneś się zawsze pożegnać przed zakończeniem seansu i przerwać go od razu jak wskaźnik zaczyna tworzyć symbol nieskończoności albo szóstkę. Nie powinno się też odkupować używanej planszy ani przeprowadzać seansu w pojedynkę.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">- ... a Ty skąd to właściwie wiesz?</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Właściwie to nie wiedziałam skąd. Musiałam kiedyś zabłądzić o trzeciej w nocy na YT i znaleźć takie informacje między filmikami o wyciskaniu pryszczy, a wymianie królowej pszczół w pasiece. Nie interesuję się żadną z powyższych rzeczy, ale każdy w życiu chociaż raz wszedł w tryb zombie, kiedy obojętne było co się ogląda, byle leciało w tle.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Strach pomyśleć jakie jeszcze informacje mogą być zakamuflowane w odmętach mojego umysłu...</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Tak poza tym, wiedzieliście że jest rodzaj mumifikacji, którą przeprowadza się w miodzie jeszcze za życia? Wygooglujcie sobie "Mellified man".</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Przyjemnej lektury.</span></p>MorPaJohttp://www.blogger.com/profile/07865890794821487894noreply@blogger.com0