Przechodząc z psem przez park
miejski, moją uwagę zwróciła kobieta która siedziała na ławce. Naprzeciwko niej
(na tej samej ławce) siedział pies - na moje oko Border Collie. Pies patrzył
kobiecie w oczy i co jakiś czas przekręcał łeb na bok, podczas gdy ona
gestykulowała rękami, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Na pierwszy rzut
oka wyglądało to, jakby odganiała od psa niewidzialne muchy ale kiedy
przyjrzałam się dokładniej dotarło do mnie czego jestem świadkiem. Kobieta
„mówiła” do psa w języku migowym. Nie wydawała mu poleceń, po prostu ucinali
sobie luźną rozmowę. Sama niejednokrotnie złapałam się na publicznym gadaniu do
psa, jednak w tym było coś niezwykłego, mimo że dla tej kobiety i jej psa
zapewne było to normą. Musiała opowiadać mu jakąś zabawną sytuację, bo
uśmiechała się co chwila a pies z rozradowanym pyskiem nie pozostawał jej
dłużny. Nie wiem czemu ale jakoś poprawiło mi to humor na resztę dnia i
postanowiłam się tym z Wami podzielić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz