Wracałam z uczelni pewnego
zimowego wieczora i czekałam na przystanku na autobus. Było potwornie zimno i
marzyłam już żeby znaleźć się w domu, przy kaloryferze. Rozmyślałam właśnie o
gorącej kąpieli, kiedy zaczepił mnie pewien starszy jegomość, z butelką taniego
wina w ręce.
- Przepraszam Panią –
Cała zesztywniała odwróciłam
głowę w jego kierunku.
- Słucham –
- Miałaby Pani może ognia? –
- Niestety nie. Nie palę –
odpowiedziałam zgodnie z prawdą
Mężczyzna pociągnął łyk z butelki
i wyciągnął rękę w moją stronę.
- Może ma Pani ochotę? –
- Nie, dziękuję nie piję –
Autobus byłby teraz dla mnie
zbawieniem ale wiedziałam, że ze względu na śnieg mogę liczyć tylko na
opóźnienia.
- A Pani studentka? –
Nie chciałam być nieuprzejma i
prowokować jegomościa, który we krwi miał już trochę promili więc
odpowiedziałam, że tak.
- I Pani nie pije ani nie pali? –
- Zgadza się –
- To po ch*j Pani studiuje –
skwitował mężczyzna i zaczął odchodzić w stronę baru, rzucając przez ramię – Co
się dzieje z tą dzisiejszą młodzieżą! –
Chyba muszę się zastanowić co
robię ze swoim życiem. Jestem wrakiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz