Byliśmy całą rodziną na
wakacjach, na wsi. Morfina, będąc psem miastowym z fascynacją oglądała różne
żyjątka które w miastach nie występują. Kury, króliki, kozy, krowy – wszystko
było dla niej pieskami które z niewiadomych powodów nie chciały się z nią
bawić. Przełom nastąpił, kiedy sucz odkryła że niektóre z tych piesków dają
mleko. Codziennym rytuałem był spacer po jajka, wydojenie kóz i krowy oraz
zaprowadzenie ich na pastwisko. Morfi przyglądała się procesowi dojenia i
pewnego dnia stwierdziła, że wie już jak to działa. Podeszła do kozy, która
akurat pasła się na łące i złapała pycholem wymię w nadziei na mleko. Kozie nie
spodobało się, że ktoś przeszkadza jej w posiłku, do tego łapie ją za cycka
zębami, więc zadziałała tak jak kozy mają w naturze. W życiu nie widziałam,
żeby moja sucz osiągnęła takie prędkości. Wyglądała jak rozpędzony gepard na
sawannie, z tym że w tym wyścigu była ofiarą nie drapieżnikiem. Spanikowana
suka zaczęła wydawać z siebie dźwięki rannej mewy ale nie odważyła się zwolnić
z obawy przed kozimi rogami w swojej przestrzeni międzypośladkowej.
Postanowiłam przerwać to szaleństwo i uratować psa z opresji, więc wpadłam
między dwójkę i próbowałam odwrócić uwagę kozy od psa. Udało mi się ale szybko
tego pożałowałam. Okazało się bowiem, że ja nie jestem tak szybka i zwinna,
więc czarny szatan dogonił mnie po paru metrach (niech Was nie zmyli przyjazna
aparycja, wściekła koza jest gorsza od niedźwiedzia). Będąc już na ziemi
zaczęłam krzyczeć o pomoc w nadziei że ktoś usłyszy. Pies ciężko dysząc, stał
od nas w znacznej odległości i nie miał zamiaru mi pomóc. Ratunek nadszedł po
10 minutach. Koza właśnie kończyła obgryzać moje nogawki spodni i zabierała się
za buty.
Pies do tej pory nawet nie spojrzy na mleko.
Pies do tej pory nawet nie spojrzy na mleko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz