Z ostatniej chwili. Przyrządzam sobie w kuchni kolację.
Jestem między krojeniem rzodkiewek a pomidora, kiedy nagle z pokoju wybiega
moja spanikowana suka i zatrzymuje się przy mnie sapiąc i popiskując (jak
opuszczałam pomieszczenie to smacznie spała w legowisku). Ze strachu pokonała
dystans w trzech susach. Słyszę co prawda odgłos wiertarki u sąsiadów ale pies
głośnych dźwięków się nigdy nie bał, więc idę sprawdzić co tak przestraszyło mi
zwierzę. W myślach obstawiałam ćmę albo ostatecznie nietoperza. Wchodzę do
pokoju i zastaję widok jak na zdjęciach. Zadałam sobie bardzo proste i
jednocześnie podstawowe pytanie : jak? Chcąc uzyskać odpowiedź na to pytanie
stukam w drzwi sąsiada. Otwiera mi młody mężczyzna (znamy się już jakieś 1,5
roku, mają uroczego synka):
- Dobry wieczór sąsiadko, ja wiem że już trochę późno. Ja
już nie będę wiercić, jeden obrazek tylko chciałem –
- Wie Pan ja nie w tej sprawie. To znaczy pośrednio w tej,
tylko że problem nie leży w hałasie. Przewiercił mi się Pan do pokoju… i trochę
wystraszył psa –
Zza pleców sąsiada wyłania się jego żona:
- Ale to niemożliwe tak gładko wiertło weszło –
- No można powiedzieć że aż za gładko, jakbym Pana mogła
prosić żeby to obejrzeć –
Sąsiad założył buty i z lekkim niedowierzaniem wszedł do
mojego mieszkania. Ujrzał dziurę i widać było, że jego świat zwolnił. Miał oczy
wielkości zakrętek od słoików, i usta otwarte na rybkę. Posiniał, przełknął
ślinę i odwrócił się w moją stronę. Miał
taki wyraz twarzy że nie mogłam wytrzymać i zaniosłam się śmiechem.
- Jezu… ja Panią strasznie przepraszam. Ja teraz idę do
pracy ale z rana to Pani załatam. Ja naprawdę nie chciałem, ja tylko obrazek
chciałem, Boże kochany –
Przerwałam mu te litanię przeprosin i mówię, że nie ma
większego problemu, zdarza się. Skoro obiecał, że naprawi to do tego czasu może
tam wisieć plakat albo coś.
Wtedy sąsiad znowu zaczął mnie przepraszać, uklęknął do psa,
który schował się za moimi nogami i zaczął ją głaskać i przytulać oraz
przepraszać za stres. Mam wrażenie że najbardziej zestresowany w tym momencie
był właśnie ten mężczyzna. Kolejny raz nie mogłam powstrzymać śmiechu. Wrócił
do siebie, ja również. Posprzątałam tynk i ułożyłam psa z powrotem.
Teraz mam kontakt z sąsiadami bez wychodzenia z pokoju.
Właśnie słucham jak żona wyzywa go od nieudaczników i wydaje mi się że oni
również słyszą mój niekontrolowany śmiech. Suka za kawałek szynki zapomniała o
całej sprawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz