Ostatnie
dni były bardzo gorące (35-40 stopni), więc ku wielkiemu
zadowoleniu społeczności rozstawiono kurtyny wodne, w miejscach
gdzie na co dzień gromadzi się najwięcej ludzi. Byłyśmy właśnie
na zwykłym, regularnym spacerze kiedy sucz wypatrzyła wodę i nie
mogąc przejść obojętnie, zaczęła mnie ciągnąć w tamtą
stronę. Morfina (na smyczy) wparowała na środek placyku. Na pysku
malowało się szczęście i miłość do strażaków, którzy
właśnie poprawiali przeciekający wąż. Dorośli, dzieci, psy -
wszyscy przebiegali przez kurtynę i świetnie się bawili w
strumieniach wody. Jednak zawsze znajdzie się jedna osoba, która
nie potrafi się cieszyć szczęściem innych. Na horyzoncie pojawiła
się starsza kobieta z dwoma wnuczętami (bliźniacy w wieku ok. 5
lat). Siedziałyśmy akurat z Morfi na trawie nieopodal, żeby trochę
przeschnąć ale sucz miała inne plany i wszelkimi możliwymi
sposobami próbowała mi przekazać, że ona chce jeszcze do
tej wody co magicznie wylatuje z ziemi. Uległam i dałam się
ponownie zaciągnąć pod kurtynę. Bawiło się tam już kilku ludzi
z dziećmi, więc żeby nikomu nie przeszkadzać podeszłam z psem od
drugiej strony. Kobieta z bliźniakami zaczęła krzyczeć i
gestykulować rękami:
- Gdzie Pani lezie z tym psem?! -
- Ochłodzić się -
- Ślepa Pani jest?! Tu się dzieci bawią! -
- Pies nie zaczepia dzieci, jest zajęty sobą-
Morfina w tym momencie kontemplowała nad kałużą, w której moczyła łapy i miała minę jakby właśnie odkryła nowe prawa fizyki.
- Tu nie można z psami wchodzić! - kobieta nie dawała za wygraną.
Moją odpowiedź wyprzedził jeden ze strażaków:
- Można z pieskami -
Byłam mu za to bardzo wdzięczna. Bliźniaki nie zważając na babcię, pobiegły do kurtyny a kobieta znalazła sobie miejsce na ławce i szybko zaprzyjaźniła się z siedzącymi tam już "damami", które podzielały jej opinię. Każdy nowy pies był soczyście obgadywany tak "cicho" żeby właściciel czworonoga mógł to usłyszeć. Mam wrażenie że Panie czerpały z tego radość, chociaż nie za bardzo potrafiłam znaleźć motywy takiego zachowania. Żaden z psów nie podchodził do bawiących się dzieci i wszystkie futrzaki były na smyczach. Czworonogi były tak zajęte wodą, że nie zauważały nawet siebie nawzajem. Ostatecznie stowarzyszenie niezadowolonych kobiet przegnał z ławki wiatr, który zmienił kurs wody w ten sposób że spora fala zalała panie, które odskoczyły jakby zostały oblane kwasem i rozpierzchły się, zabierając ze sobą potomstwo.
Chyba można powiedzieć że karma działa.
- Gdzie Pani lezie z tym psem?! -
- Ochłodzić się -
- Ślepa Pani jest?! Tu się dzieci bawią! -
- Pies nie zaczepia dzieci, jest zajęty sobą-
Morfina w tym momencie kontemplowała nad kałużą, w której moczyła łapy i miała minę jakby właśnie odkryła nowe prawa fizyki.
- Tu nie można z psami wchodzić! - kobieta nie dawała za wygraną.
Moją odpowiedź wyprzedził jeden ze strażaków:
- Można z pieskami -
Byłam mu za to bardzo wdzięczna. Bliźniaki nie zważając na babcię, pobiegły do kurtyny a kobieta znalazła sobie miejsce na ławce i szybko zaprzyjaźniła się z siedzącymi tam już "damami", które podzielały jej opinię. Każdy nowy pies był soczyście obgadywany tak "cicho" żeby właściciel czworonoga mógł to usłyszeć. Mam wrażenie że Panie czerpały z tego radość, chociaż nie za bardzo potrafiłam znaleźć motywy takiego zachowania. Żaden z psów nie podchodził do bawiących się dzieci i wszystkie futrzaki były na smyczach. Czworonogi były tak zajęte wodą, że nie zauważały nawet siebie nawzajem. Ostatecznie stowarzyszenie niezadowolonych kobiet przegnał z ławki wiatr, który zmienił kurs wody w ten sposób że spora fala zalała panie, które odskoczyły jakby zostały oblane kwasem i rozpierzchły się, zabierając ze sobą potomstwo.
Chyba można powiedzieć że karma działa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz