Zaspy śnieżne sięgające kolan, odgarnięte z chodników i ulic na pobocze. Z zasp wystaje głowa kilkumiesięcznego Malamuta. Reszta zwierza znajduje się pod śniegiem. Psi bałwanek wydaje się być w swoim naturalnym środowisku i widać, że pasuje mu taka sytuacja. Łebek szczeniora obraca się i obserwuje, majtając wywieszonym jęzorem.
Właściciel woła psiaka, jednak ten patrzy na niego z politowaniem i wyrazem pyska świadczącym o tym, że tu mu dobrze i raczej podziękuje.
- Aron, wyłaź stamtąd! - wypluwa płuca młody człowiek ze smyczą.
Aron patrzy na swego człowieka i próbuje odpowiedzieć sobie na pytanie "Should I Stay or Should I go". Mózg podpowiada, że lepiej będzie opuścić wygodną zaspę, jednak nieposłuszne łapki ani myślą się ruszyć. Ewidentnie przymarzły do podłoża, nie ma innego wytłumaczenia.
Po czwartym Aronie, pies zaczyna szczekać i przywoływać człowieka do siebie. Może jeśli "panu" wejdzie na chwile do zaspy, zobaczy jakie to fajne i razem sobie posiedzą? Właściciel pozostaje jednak nieugięty i dalej nawołuje Malamuta, więc ten z pomrukami niezadowolenia wypełza ze śniegu. Wygląda to jak narodziny małej, śniegowej zaspy. Najpierw główka, potem przednie łapki, tylne i ogonek. Gratulacje, to chłopiec. Kiedy cała foka znajduje się już na zewnątrz, ogląda się za siebie i przytłoczona faktem opuszczenia takiej dobrej miejscówy opada na pychol. Pies zmierza do właściciela ruchem gąsienicowym, z napędem tylko na dwie tylne łapy, gdyż przednie wyłączone są z obiegu i ciągną się tylko za pługiem stworzonym z głowy. Część śniegu jest odgarniana, część zjadana, a szczenięca facjata szoruje noskiem po białym puchu, jak narkoman po kokainie.
Malamut okrężną drogą, ale jednak dociera do właściciela i obdarowuje go spojrzeniem, mówiącym "Zadowolony jesteś?". Psiak ląduje na smyczy, jednak odmawia marszu i kładzie się na śniegu. Napęd na dwie łapki przestał działać, brak paliwa. Szczeniak przewraca się na plecy i patrzy na właściciela wyzywająco. "Możesz mnie za sobą ciągnąć, albo nieść, ale ja się nigdzie nie wybieram".
Ostatecznie psie dziecko ląduje na rękach i z uśmiechem obgryza ucho swego pana, w drodze do domu.
Mały cwaniaczek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz