Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 11 stycznia 2019

Trudne pytanie małego Dendrologa

Pilnowałam ostatnio dwóch opryszków. Lat 8 i 4. Bardzo niebezpieczni, uzbrojeni w świetlne miecze i tarcze z poduszek, znani z rabunków na niewieścich sercach w przedziale wieku do lat siedmiu i szmuglowaniu oraz dystrybucji Vibovitu do szkół. Podjęłam się tego niebezpiecznego zadania, ponieważ nikt inny nie miał na tyle odwagi by walczyć z wilkami w owczej skórze. Również dlatego, że nie przepuściłabym okazji pobawienia się autkami i małymi żołnierzykami.
Podczas kiedy starszy złoczyńca grał ze mną w karty i ewidentnie kantował, młodszy układał statek z klocków. Może przegrywałam, bo nie byłam dość pojętna by przyswoić szybko zmieniające się zasady gry, a może dlatego że ośmioletni pokerzysta miał hazard we krwi i bardzo chciał wygrać pulę cukierków, która leżała przed nami. Granie na zapałki jest dla bab. Tutaj potrzebna była prawdziwa mamona. W każdym razie nikt tak płynnie nie przechodził z "Piotrusia" do "Wojny", czy "Makao". Czekałam na chwilę, w której zaczniemy grać kartami w szachy, czy chińczyka. To miało prawo nastąpić lada moment, gdyby nie młodszy niedźwiadek, który przyszedł zadać kilka pytań. W tym wieku dzieci zadają ich mnóstwo. "Dlaczego skórka pomidora jest czerwona?", albo "Skąd się biorą dzieci?", czy też "Gdzie mieszka zając wielkanocny i czy zna zębową wróżkę?". Na większość tych pytań istnieje sensowna odpowiedź, lub jeśli nie - zawsze można wymyślić ją na poczekaniu.
Uważałam się za mistrza trudnych pytań. Nie było dla mnie niezręcznych sytuacji, każdy ciekawski czterolatek mógł liczyć na moją pomoc.
Kiedy jednak padło:
- Dlaczego skoro Jarzębina - drzewo, ma na sobie jarzębinę - te czerwone kuleczki, Orzech ma orzechy, a Kasztanowiec ma kasztany, to Dąb ma żołędzie, a nie dębuszki, lub czemu w takim razie nie nazywa się go Żołędziowcem, albo po prostu Żołędziem? -
... to mnie zamroczyło. Musiał myśleć nad tym pytaniem kilka dni. Znałam to spojrzenie. To był wzrok pełen nadziei na odpowiedź, a jednocześnie pełne napięcia wyczekiwanie, czy tym razem mnie zagnie. Nie odpowiadałam nic przez dłuższą chwilę. Nie znałam odpowiedzi i nie byłam pewna czy jakakolwiek istniała, jednak nie było to pytanie pokroju "Jak Mikołaj wchodzi przez komin, kiedy ma się centralne?", nie można było zmyślić na nie odpowiedzi.
Dziecko czekało, a ja mrugałam rytmicznie w rytm bicia własnego serca, przeszukując bazę danych z mózgu w poszukiwaniu odpowiedzi. Przy opróżnianiu folderu "Zbędne informacje, które nigdy Ci się nie przydadzą, ale i tak je zapamiętasz, jak słowa piosenek których nienawidzisz" starszy z braci wybawił mnie z opresji.
- Bo tak samo masz szyszki na choinkach. Sosna ma szyszki i Świerk też ma szyszki. Nie możesz ich nazwać Szyszkowcami, bo to różne drzewa i się ludziom pomyli. A jakbyś nazywał każdą szyszkę inaczej, na przykład sosenek, czy świerczyk, to by nikt tego nie zapamiętał i byłoby trudno wymówić -
- No tak, ale wiele choinek ma szyszki, a tylko Dąb ma żołędzie - nie dawał za wygraną młodszy
- Jakbyś nazwał drzewo Żołędziowiec i każde inne drzewo, które nie ma na sobie kulek co się nazywają podobnie do drzewa, to by się za dużo drzew kończyło na "wiec", albo "niec". Nie byłoby oryginalnie. Wyobraź sobie nazwać wszystkie samochody z taką samą końcówką i tylko początek inny. Bez sensu. -
Mały wojownik stał chwilę w zadumie, a ja czekałam na rozstrzygnięcie procesu i wyrok sądu. Czy odpowiedź spełni oczekiwania? Czy przejdzie, mimo zawiłości i nie do końca wyjaśnionego tematu? Czy czeka nas dekapitacja, lub rzucenie lwom na pożarcie? Czy ta logika, choć nielogiczna zostanie zaakceptowana?
Czteroletni Juliusz Cezar okazał się jednak łaskawy. Kciuk poszedł w górę, życie zostało nam tym razem darowane, ale błysk w spojrzeniu odchodzącego do swojej konstrukcji dziecka utwierdził mnie w przekonaniu, że w jego głowie rodzi się jeszcze bardziej misterne i skomplikowane pytanie, które dojrzewa i kiedy w końcu zostanie w pełni skonstruowane i wypłynie na powierzchnię to kapci z których wypadnę będę szukać aż w Chinach.
Starszy brat zasłużył na podwojenie cukierkowej stawki, przed przejściem z tymi kartami na Mahjonga. Należało trzymać się razem, skoro już przymierze zostało zawarte i ofiarować coś w zamian.
Mnie natomiast pozostało wyćwiczyć szybszy czas reakcji na nieoczekiwane hasła kluczowe. Następnym razem może mi się nie upiec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz