Budzi mnie "Dziub Dziub" puszczany na full volume przez sąsiada z góry, któremu dziecko ząbkuje i najwyraźniej jest to jedna z metod przyspieszenia tego procesu.
Jeśli kogoś ominęło to dzieło muzyki rozrywkowej to proszę:
Po piętnastu minutach mam ochotę osobiście odnaleźć to mityczne stworzenie o którym mowa w piosence i zaprowadzić je na górę.
Lepsze to jednak niż "Tylko biedronka nie ma ogonka" zapętlone przez kilka godzin, kiedy sąsiedzi podejmują próby uśpienia małego wojownika, więc nie powinnam narzekać.
Skoro i tak już mam pospane, równie dobrze mogę wyjść z psem na spacer. Zarzucam jakieś dresy na piżamę i opuszczam ciepełko, by walczyć z królową zimą na zewnątrz.
Na trawniku stoi sąsiad-śmieszek z synem z pogranicza późnej podstawówki i psem, kołującym wokół krzaka, by zrzucić poranny balast.
Dziecko długo prosiło o psa, więc psa otrzymało, jednak nauczone też zostało odpowiedzialności i ponoszenia konsekwencji swoich decyzji. Musi wychodzić na spacery, sprzątać czekoladki i oporządzać zwierzę, czy tego chce czy nie. Jako, że pies waży więcej od chłopaka, na spacerach towarzyszy im ojciec, bo gdyby Rocky wystartował, to z młodego zostałby tylko orła cień. Chociaż jeden odpowiedzialny dorosły.
Pies pikuje, mały właściciel zasypia na stojąco, a jego ojciec przebiera nogami w miejscu, żeby złapać chociaż odrobinę ciepła.
- Zamawiam na twardo, bezwonne, kolor antyczny orzech - mówi sąsiad, widząc że proces szukania miejsca został zakończony i Rocky podejmuje próbę opróżnienia jelit.
- A Ty Jasiek? Co zamawiasz? - pyta syna.
- Łóżko - odpowiada zaspany młodzieniec - I dwa koce -
Sąsiad lustruje to co opuściło układ wydalniczy jego psa i kręci z niezadowoleniem głową.
- To nie jest moje zamówienie. Beznadziejny ten catering. Miał być twardy, bezwonny, antyczny orzech, a nie jajeczna pomarańcza na miękko. No nic, sprzątaj synek -
Chłopak mierzy ojca spojrzeniem nienawiści, ale sięga po woreczek.
- Widzisz synu, w życiu nie zawsze się dostaje to, o czym się marzy -
- Nie marzyłem o kupie, nie wiem jak Ty -
- Chodzi mi o to, że czasem to co dobre na jedno - jak marchewka na zęby, nie jest dobre na wszystko i należy ponieść konsekwencje takich decyzji. Tutaj mamy przykład złego użycia marchewki -
- Ohyda -
- Mogło być gorzej. Należy cieszyć się z tego co się ma. Nie jest wodniste, lecz tylko mięsiste, nie? -
- Tobie do śmiechu, bo nie musisz tego sprzątać -
- Jasiu, czy ja Cię zmuszałem do kupna psa? Nie. To Ty bardzo chciałeś, co więcej przyrzekłeś, że będziesz wywiązywał się z obowiązków z tym związanych. Ja tylko pilnuję, żebyś o tym nie zapomniał. Jestem jak sumienie Pinokia -
- Jesteś większy od świerszcza -
- Zobacz, Rocky szykuje już dla Ciebie kolejne konsekwencje -
- No nie - wzdycha chłopak, widząc ponowne kołowanie psa lecz w innym miejscu.
- Marzenia są płynne Jasiu, płynne jak ta kupa. Czasem dostajemy to czego chcemy, czasem nie, ale zazwyczaj mamy wpływ na to co otrzymujemy. My dziś otrzymujemy sok z marchewki -
- Jesteś obrzydliwy - kwituje Jaś i sięga po kolejny woreczek.
Morfina kończy swoją zrzutkę, którą oceniam na 4+ w skali zbieralności i opuszczamy miejsce porannej filozofii, by powrócić do "Dziub Dziuba" i spróbować jeszcze zasnąć, nim budzik bezlitośnie wyrwie mnie z objęć kołdry i zmusi do ponownej walki z zimnem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz