Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 18 stycznia 2019

"Dziub Dziub" i konsekwencje marchewki

Pobudka o 3:30. Nie budzi mnie dzwonek, nie budzi mnie nawet sam pies, ani telefon z Uczelni, nawet nie Świadkowie Jehowy.
Budzi mnie "Dziub Dziub" puszczany na full volume przez sąsiada z góry, któremu dziecko ząbkuje i najwyraźniej jest to jedna z metod przyspieszenia tego procesu.
Jeśli kogoś ominęło to dzieło muzyki rozrywkowej to proszę:




Po piętnastu minutach mam ochotę osobiście odnaleźć to mityczne stworzenie o którym mowa w piosence i zaprowadzić je na górę.
Lepsze to jednak niż "Tylko biedronka nie ma ogonka" zapętlone przez kilka godzin, kiedy sąsiedzi podejmują próby uśpienia małego wojownika, więc nie powinnam narzekać.


Skoro i tak już mam pospane, równie dobrze mogę wyjść z psem na spacer. Zarzucam jakieś dresy na piżamę i opuszczam ciepełko, by walczyć z królową zimą na zewnątrz.
Na trawniku stoi sąsiad-śmieszek z synem z pogranicza późnej podstawówki i psem, kołującym wokół krzaka, by zrzucić poranny balast.
Dziecko długo prosiło o psa, więc psa otrzymało, jednak nauczone też zostało odpowiedzialności i ponoszenia konsekwencji swoich decyzji. Musi wychodzić na spacery, sprzątać czekoladki i oporządzać zwierzę, czy tego chce czy nie. Jako, że pies waży więcej od chłopaka, na spacerach towarzyszy im ojciec, bo gdyby Rocky wystartował, to z młodego zostałby tylko orła cień. Chociaż jeden odpowiedzialny dorosły.
Pies pikuje, mały właściciel zasypia na stojąco, a jego ojciec przebiera nogami w miejscu, żeby złapać chociaż odrobinę ciepła.
- Zamawiam na twardo, bezwonne, kolor antyczny orzech - mówi sąsiad, widząc że proces szukania miejsca został zakończony i Rocky podejmuje próbę opróżnienia jelit.
- A Ty Jasiek? Co zamawiasz? - pyta syna.
- Łóżko - odpowiada zaspany młodzieniec - I dwa koce -
Sąsiad lustruje to co opuściło układ wydalniczy jego psa i kręci z niezadowoleniem głową.
- To nie jest moje zamówienie. Beznadziejny ten catering. Miał być twardy, bezwonny, antyczny orzech, a nie jajeczna pomarańcza na miękko. No nic, sprzątaj synek -
Chłopak mierzy ojca spojrzeniem nienawiści, ale sięga po woreczek.
- Widzisz synu, w życiu nie zawsze się dostaje to, o czym się marzy -
- Nie marzyłem o kupie, nie wiem jak Ty -
- Chodzi mi o to, że czasem to co dobre na jedno - jak marchewka na zęby, nie jest dobre na wszystko i należy ponieść konsekwencje takich decyzji. Tutaj mamy przykład złego użycia marchewki -
- Ohyda - 
- Mogło być gorzej. Należy cieszyć się z tego co się ma. Nie jest wodniste, lecz tylko mięsiste, nie? -
- Tobie do śmiechu, bo nie musisz tego sprzątać -
- Jasiu, czy ja Cię zmuszałem do kupna psa? Nie. To Ty bardzo chciałeś, co więcej przyrzekłeś, że będziesz wywiązywał się z obowiązków z tym związanych. Ja tylko pilnuję, żebyś o tym nie zapomniał. Jestem jak sumienie Pinokia -
- Jesteś większy od świerszcza -
- Zobacz, Rocky szykuje już dla Ciebie kolejne konsekwencje -
- No nie - wzdycha chłopak, widząc ponowne kołowanie psa lecz w innym miejscu.
- Marzenia są płynne Jasiu, płynne jak ta kupa. Czasem dostajemy to czego chcemy, czasem nie, ale zazwyczaj mamy wpływ na to co otrzymujemy. My dziś otrzymujemy sok z marchewki -
- Jesteś obrzydliwy - kwituje Jaś i sięga po kolejny woreczek.
Morfina kończy swoją zrzutkę, którą oceniam na 4+ w skali zbieralności i opuszczamy miejsce porannej filozofii, by powrócić do "Dziub Dziuba" i  spróbować jeszcze zasnąć, nim budzik bezlitośnie wyrwie mnie z objęć kołdry i zmusi do ponownej walki z zimnem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz