Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

poniedziałek, 28 stycznia 2019

Mniam piesek

Jesteś mną. 
Zabierasz psa na spacer. ADHD w puchowym etui śmiga po śniegu, jakby pierwszy raz widziało ten biały badziew na oczy, mimo że leży tu od tygodni. Zwierz wciąga puch nosem, uszami i wklepuje go sobie w futro. Wygląda jak bałwan, właściwie 70% śniegu z ziemi znajduje się już na psie. Po zgarnięciu większości i załatwieniu potrzeb, wracacie do domu.
Zmęczenie uderza w Ciebie silniej niż sypiący śnieg. Twój pies mimo wybiegania jest za to pełen energii. Zastanawiasz się kiedy możliwa będzie transfuzja sił życiowych i czy będzie dozwolona międzygatunkowo.
Wchodzicie na klatkę schodową i walczysz z zamarzniętym zamkiem. W międzyczasie wiatr i zamieć uniemożliwiają Ci określenie, czy pchasz do tej dziury właściwy klucz. Udaje się, lecz do schodów dochodzi para z małym dzieckiem na rękach i nieco większym, kręcącym się między nogami. Nie znasz ich, ale ewidentnie będą wchodzić do klatki, więc stoisz i przytrzymujesz im drzwi. Mężczyzna pokonuje schody pierwszy i przejmuje drzwi, dziękując. Odpowiadasz, że nie ma za co i próbujesz odkleić psa od młodszej latorośli, która przez ilość nałożonych warstw ubrań nie jest w stanie zgiąć ręki, by pogłaskać zwierzę.
- Piesek! - krzyczy przez szalik chłopiec i dalej walczy z kurtką, podczas kiedy Twój pies rozbiera już młodzieńca z rękawiczek.
- Piesek - odpowiada ojciec - Fajny? -
- Słodki - odpowiada dziecko i smyra paluszkami po futrze.
- A skąd wiesz, że słodki? Próbowałeś? - kontynuuje konwersację mężczyzna, pomagając wtoczyć się żonie z wózkiem i mniejszym pędrakiem. Trzymasz drugie drzwi, bo wypada i czekasz aż wszyscy przejdą, a Twoje zwierzę przestanie wić się przy dłoni chłopczyka. Gdzieś piętro wyżej otwierają się drzwi.
- Mniaaam - odpowiada w końcu młodzieniec na pytanie ojca o poziomie słodyczy psa, pałaszując czoło zdezorientowanego zwierzęcia. Dzieciak zasysa się jak odkurzasz i chyba ma zamiar wciągnąć psa bez przeżuwania. Ojciec widząc sytuację, odkleja latorośl i patrzy przepraszająco na oślinione zwierzę. Uprzedzasz mężczyznę, że lepiej przejrzeć stan zafutrzenia jamy gębowej jego potomka, bo pies linieje. Mężczyzna robi przegląd techniczny gardła małego pytona i uświadamia mu istnienie sarkazmu i zagrożeń jakie mogą wynikać z konsumpcji psa. Dzieciak prawdopodobnie nie pojmuje ani słowa, ale chyba nie leży mu smak kłaków, bo po twarzy widać, że drugi raz już się próby skosztowania nie podejmie. Piesek okazuje się nie być tak słodki w smaku jak z wyglądu. Zawsze to jakaś informacja.
Gromadka zmierza na górę, a Ty szukasz kluczy od domu.
- Co jest takie mniam? - pyta starsza kobieta, której drzwi otwarły się przed sekundą. Zapewne babciny radar odpalił się jak tylko wnuczek przekroczył próg klatki schodowej.
- Piesek mniam! - odpowiada z zadowoleniem młodzieniec. Zapada niezręczna, kilkusekundowa cisza. Mimo, że nie widzisz już ludzi, czujesz na sobie osądzający wzrok starszej kobiety i chęć wyjaśnienia sytuacji przez rodziców dziecka. Wiesz, że cokolwiek powiedzą nie zabrzmi to wiarygodnie i oni też to wiedzą. Podejmują próby tłumaczenia, a Ty wchodzisz do domu i uświadamiasz sobie, że nie muszą się nawet starać. Nikt nie bierze na poważnie tego, co ma do przekazania ktoś, kto nie do końca jeszcze wie jak posługiwać się łyżką.
Mniam piesek przynosi Ci piłkę i merdaniem ogona oświadcza, że zabawa wymaga kontynuacji. Padasz na twarz, ale jako że piesek pycha, ulegasz i chowasz mu piłkę po całym domu, usiłując jednocześnie ugotować obiad i poskładać pranie.
Planujesz wynaleźć urządzenie do zmiany uroczości w czystą energię i zamontować w domu to perpetuum mobile. W mieszkaniu wyżej słyszysz wykrzykiwane raz po raz "piesek, piesek!" i masz niejasne wrażenie, że to o Twoim, jako że w domu sąsiadów psa brak.
Nie pojawia się "mniam", czy "pycha", więc chyba możesz spać spokojnie, bez obaw że pewnej nocy znajdziesz małego glonojada, przyklejonego do Twojego zwierza...  przynajmniej na razie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz