Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

środa, 26 lutego 2020

Rzeczywistość jest często inna od naszych wyobrażeń

Jestem obecnie na studiach magisterskich (II stopnia), ponieważ mało mi inżyniera. Przeklinam swój plan zajęć, w którym nie są w stanie się zorientować nawet pracownicy dziekanatu. Zajęcia nakładają się na siebie, a ich występowanie jest niejasne. Bywają też kilkugodzinne okienka. Żeby było więcej radości, dodano nam przedmioty uzupełniające - w tym jeden przedmiot humanistyczny, o egzotycznej nazwie "Sztuka prezentacji". 
Jeśli ktoś zastanawia się po co uczelniom technicznym przedmioty humanistyczne, śpieszę z odpowiedzią - punkty ECTS, a w skrócie - muszą zgadzać się godziny i pieniądze za te godziny.

Do przedmiotu podeszliśmy jak do każdego wrzutu humanistycznego na uczelni - bez zachwytu. Zajęcia odbywają się o 8:30 rano (dla mnie środek nocy), więc połowa studentów jest w szoku pokofeinowym, a druga połowa oblicza czas lotu z drugiego piętra, biorąc pod uwagę prędkość wiatru.

Na moim poprzednim kierunku obroniły się tylko dwie osoby (ja i koleżanka), które stacjonowały na dwóch różnych katedrach - Katedrze Biotechnologii Środowiskowej i Katedrze Inżynierii Wody i Ścieków. Udało nam się zebrać wymaganą liczbę osób do otwarcia II stopnia studiów dla tego kierunku, ale dziekan odrzucił naszą prośbę, skutkiem czego byliśmy zmuszeni wybrać II stopień kierunku pokrewnego. O ile nasz kierunek był kierunkiem badawczym (większość czasu student spędza w laboratorium), tak kierunek pokrewny był kierunkiem projektowym (student większość czasu spędza przy stole kreślarskim i programach komputerowych). Jako kompromis zaproponowano nam specjalizację badawczą (częściowo) na kierunku projektowym. Był to eksperyment, ponieważ nigdy jeszcze nie otwarto tej specjalizacji, mimo że widniała ona w ofercie uczelni. Po zmobilizowaniu trzech różnych kierunków studiów, zebraliśmy odpowiednią ilość osób do otwarcia specjalizacji. 
Z grupy dwuosobowej przeszłyśmy do grupy dwudziestodwuosobowej. Jesteśmy jeszcze na etapie poznawania siebie i próby zrozumienia przedmiotów, które część osób widzi na oczy po raz pierwszy. Nowi ludzie są bardzo komunikatywni i pozytywnie nastawieni, więc proces dostosowywania się do wszechobecnej wrzawy przebiega stosunkowo płynnie.

Wracając do: "Sztuki prezentacji", od prowadzącej dowiedzieliśmy się, że będzie to przedmiot interaktywny. Oznaczało to konieczność występowania przed resztą zgromadzonych (trzy specjalizacje, około 50 osób) w bardzo różnych formach. Uczucia mieliśmy mieszane. Z jednej strony nikt nie lubi wystąpień publicznych, ale z drugiej mogło nam to pośrednio pomóc w magisterce.

Nasze nastawienie szybko uległo jednak zmianie i pozytywne reakcje zaczęły dominować nad niechęcią.

Prowadząca podzieliła nas na kilka mieszanych grup, w których musieliśmy współpracować, by osiągnąć cel.
- Waszym celem jest narysowanie kotka - rzekła kobieta - Nie byle jakiego kotka, a takiego najbardziej zbliżonego do mojego rysunku. Każda grupa może zadać mi pięć pytań, które zaraz między sobą ustalicie i które mają pomóc Wam w osiągnięciu celu.
Zadanie szybko okazało się dużo trudniejsze, niż zakładaliśmy na początku, ponieważ każdy miał w głowie inny obraz kota. Pytaliśmy o rozmiar kota, jego ułożenie na kartce, pozycję ogona, rodzaj futra, umaszczenie i inne szczegóły. Odpowiedzi naprowadziły nas na bardzo prosty obraz zwierzęcia, złożonego z figur geometrycznych.


Rysunki wszystkich grup były do siebie bardzo zbliżone i niemal identyczne z rysunkiem prowadzącej, który zobaczyliśmy dopiero po ukończeniu zadania.
- Udowodniliście sobie właśnie trzy rzeczy - zaczęła prowadząca - Po pierwsze, że nasze wyobrażenie o czymś nie zawsze pokrywa się z tym, co ma na myśli druga osoba, mimo że mówicie o tej samej rzeczy. Po drugie, że zadawanie pytań jest ogromnie istotne jeśli chcecie mieć pewność, że zrozumieliście polecenie i macie na myśli dokładnie to samo, co druga osoba. Po trzecie, że potraficie słuchać siebie nawzajem i nie powielać pytań, które już padły. Jeśli chcecie wykonać jakieś zadanie dobrze, musicie zadawać bardzo dużo szczegółowych pytań i nie bać się ich zadawać. Nikt nie będzie traktował Was przez to gorzej, a jeśli będzie, to jest to jego osobisty problem. Ludzie lubią udawać, że wiedzą wszystko na świecie, ale tak nie jest, a przyznanie się do tej niewiedzy i zadawanie pytań stawia Was dużo wyżej niż osoby, które wymyślają odpowiedzi niezgodne z prawdą tylko po to, żeby wyjść na mądrzejsze. W rzeczywistości wychodzą na ludzi zarozumiałych, aroganckich i narcystycznych. Macie prawo nie wiedzieć i macie prawo pytać, nawet jeśli niektórym prowadzącym działa to na nerwy. To ich praca udzielać Wam odpowiedzi. Im lepiej zrozumiecie co ma na myśli Wasz promotor, tym lepiej napiszecie pracę magisterską. Komunikacja jest bardzo ważna. Większość konfliktów i nieporozumień nie wynika ze złej woli. Są one zazwyczaj efektem nieumiejętnego porozumiewania się. Dociekanie leży w naturze człowieka. Małe dzieci zadają całą masę różnych pytań, żeby mieć lepsze wyobrażenie świata, to wielka szkoda, że w dorosłym życiu się tego wyzbywamy. To może być irytujące, ale bywa niezwykle pomocne. No dobrze, czy wszyscy mają ze sobą telefony komórkowe? 

Naszym kolejnym zadaniem był Quiz, który odbywał się przez stronę kahoot.it.
Rzutnik wyświetlał nam pytania z zakresu przedmiotu.


Student musiał odpowiedzieć na pytanie za pomocą kolorów i figur na swoim telefonie przed upływem 20 s.


Jeśli odpowiedział dobrze, zdobywał punkty i wędrował do góry w rankingu wszystkich udzielających odpowiedzi osób.


Im szybciej odpowiedziało się na pytanie, tym większa ilość punktów była przyznawana.


Jako, że nie mieliśmy jeszcze potrzebnej wiedzy, udzielane przez nas odpowiedzi opierały się głównie na instynktach i zgromadzonych wcześniej doświadczeniach.

Czy bawiliśmy się na tym wykładzie dobrze?
Tak.
Czy zapamiętamy z niego więcej, a informacje zostaną nam w głowie na dłużej?
Jasne.
Czy prowadził do samodoskonalenia?
Jak najbardziej.

Nikt nie był znudzony, nikt nie odpływał, ani nie ignorował prowadzącego. Chociaż podeszliśmy do przedmiotu z niechęcią, zostało nam udowodnione, że nasze wyobrażenia o czymś często nie pokrywają się z rzeczywistością.
Można to jednak odkryć dopiero, kiedy odrzuci się wrażenie własnej nieomylności, pozwoli sobie na otwartość umysłu i miejsce na zagadkę. Nie można jednoznacznie stwierdzić, że coś jest złe, nudne, czy nie dla nas, jeśli sami tego nie sprawdzimy i nie damy sobie szansy na poznanie.
Ile razy osoby, o których nie myśleliśmy najlepiej, zyskiwały przy bliższym poznaniu? 
Ile razy potrawa, która wydawała nam się niejadalna, okazywała się smaczna?
Ile razy sytuacja, którą wyolbrzymialiśmy w głowie, okazywała się błaha i banalna?

Ważna lekcja na dziś.

Człowiek uczy się całe życie i całe życie poznaje nowe rzeczy.
Można mieć w głowie obraz czegoś, ale nie należy od razu zakładać, że jest on prawdziwy. 
W przeciwnym razie stajemy się ignorantami o zamkniętym umyśle, a tego przecież nie chcemy.

Koniec wykładu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz