Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 4 lutego 2020

Kolorowych karteczek ciąg dalszy

Pod postem "Niedzielne porządki i ważna informacja Anonimki", znalazł się pewien złoty komentarz, który sugerował, że może warto przekonać Anonimkę, że nie ona jedna otrzymała złe, szatańskie karteczki, wysysające duszę i zarażające koronawirusem.

Pomysł przypadł mi do gustu i zupełnym przypadkiem w skrzynkach wszystkich mieszkańców (w tym również mojej) znalazł się jeden komplet karteczek, po jednym paseczku z każdego języka. Wiem o tym, ponieważ zauważyłam prześwitujące kolorki przez dziurki w skrzynce. Nie żebym ja miała z tym cokolwiek wspólnego...

Wieczorkiem, kiedy zauważyłam ubytek znajomych kolorów w skrzynkach, przeszłam się po sąsiadach ze swoim plikiem i zaproponowałam odwiedziny u pani, która dostała karteczki jako pierwsza. Z piętnastu ludzi zgodziły się cztery, w tym dwóch osobników, którzy również mieli z Anonimką pewien konflikt przestrzeni osobistej. Reszta sąsiadów po prostu potraktowała karteczki jako żart, czy typowe ulotki o niczym, zignorowała je i pozbyła się śmieci w oczywisty sposób.
Bardzo racjonalne podejście.
Były też osoby, które uznały cytat za bardzo życiowy i zrobiły sobie z niego zakładkę do książki, także dobry uczynek dnia zaliczony.
Znaczy temu, kto to zrobił, a co pozostaje dla nas zagadką...

W piątkę zapukaliśmy więc do drzwi niewiasty, która mogła znać tajemnicę magicznych cytatów i kiedy otworzyła drzwi, odparliśmy iż przybyliśmy na wezwanie zawarte w jej pełnej troski wiadomości, która niestety zniknęła z tablicy korkowej.
Widząc w składzie poszkodowanych przeważającą większość wrogów, kobieta omal nie zatrzasnęła nam drzwi przed nosem, ale finalnie zdecydowała się porozmawiać. Rozmowa przebiegała mniej więcej w ten sposób:
- To więcej osób to dostało, a kiedy? - spytała, przyglądając się uważnie mnie i dzierżonym przeze mnie karteczkom.
- Nie wiem kiedy, ale skrzynkę dzisiaj czyściłem - odparł sąsiad - Ty się lepiej przyznaj, że to Tobie się znowu nudziło i zamiast jakiś pierdół o ciszy nocnej, powrzucałaś ludziom do skrzynek to.
- Przecież ja to dostałam pierwsza! 
- Licho Cię wie. Może dla niepoznaki, żeby Cię nikt nie podejrzewał. Jakoś dziwne, że cała reszta dostała w jednym czasie, a Ty wcześniej - rzucił drugi sąsiad i przytaknęłam żywo głową.
- To po co bym resztę ostrzegała!
- Dla niepoznaki i uwagi, bo jak się wokół Ciebie nic nie kręci, to dostajesz sraczki i musisz wszystkich dookoła zaczepiać o takie pierdoły, że normalny człowiek, który ma co robić, by ich nawet nie zauważył.
- To jest już szczyt! Przecież to ona zrobiła! - rzekła podniesionym głosem Anonimka, wskazując na mnie palcem.
- Ja? - spytałam z niedowierzaniem - Przysięgam, że to nie ja. Nigdy bym nie wpadła na taki pomysł. No i też mam te karteczki - odparłam i było to prawdą. To nie ja zapchałam Anonimce skrzynkę, balkon i wycieraczkę. Ja dowiedziałam się o tym po czasie i nie mogłam już winowajcy powstrzymać... kimkolwiek był ten rudy zorro.
- Ta pani tu akurat mieszka od lat i żadnych problemów nie było - poparł mnie sąsiad - To z Tobą są wieczne konflikty, odkąd się wprowadziłaś. To Ci nie pasuje, tamto Ci nie pasuje, tu niby pies szczeka, gdzie ja tu mieszkam od pięciu lat i ani razu tego psa nie słyszałem, tu że sprzątaczki źle sprzątają, tu że źle pomalowane dookoła drzwi, zawsze jest coś.
- Jasne, że kółeczko wzajemnej adoracji i uprzeć się na nową! - rzekła Anonimka - Tylko to moje dzieci się budzą w nocy jak drzwi trzaskają, albo psy szczekają.
- Nie mieszkasz na parterze, żeby Ci trzaskanie drzwi przeszkadzało, a szczeka to Tobie w głowie - odezwała się kobieta z drugiego piętra.
- I oczywiście mnie jednej przeszkadza to, że NIEKTÓRZY robią burdel z mieszkania i wszystko się tam dzieje? Jakieś zbiorowiska satanistyczne, jakieś zboczeństwa, jakieś obrzydliwe rzeczy... narkotyki nawet!
- A gdzie tak się dzieje? - spytałam z pełną powagą. Mysz byłaby dumna z mojej pokerowej twarzy.
- Jeszcze będziesz się może wypierać?!
- Nie za bardzo mam czego.
- Czyli się przyznajesz!
- Ale do czego?
- Do tego co mówiłam przed chwilą!
- Nie.
- To będziesz się wypierać?
- Nie za bardzo mam czego. Ta rozmowa się chyba zapętla, a my tu przyszliśmy w sprawie karteczek. Bo mi to się wydaje, że to albo jest przepis na jakieś orientalne danie, albo można na przykład sprawdzić czy to nie jest... bo ja wiem... to samo zdanie co po polsku, tylko w innych językach, albo inna taka mądrość. Z długości podobne.
- A może Ty wiesz, bo sama je robiłaś?
- Nie. Tak na logikę biorąc, to ma to sens. Ale zastanawiające jest dlaczego do Pani pierwszej przyszło.
- Bo do mnie to wrzuciłaś, a potem reszcie.
- A mnie się wydaje, że to Twoja sprawka jednak, albo ktoś życzliwy miał w końcu dość i Ci się odgryzł za te wszystkie pierdoły, którymi się zajmujesz, a które Cię nie powinny obchodzić - zwrócił uwagę sąsiad.

Dalsza dyskusja była dość burzliwa i sprowadzała się głównie do "to nie ja, to Ty i wszyscy się na mnie uwzięli, bo jestem tu nowa, a nie dlatego, że nie potrafię żyć w społeczeństwie". Sąsiedzi, którzy ze mną poszli uznali, że to musiała być pomyłka i karteczki na pewno miały trafić do jednej osoby. Do tej, do której trafiły za pierwszym razem, ponieważ tylko tej osobie były potrzebne. Zostawili więc kolorowe słowo na niedzielę na wycieraczce Anonimki, tuż po tym kiedy zamknęła drzwi w dość agresywny sposób. Podążyłam za tłumem i zrobiłam to samo, gdyż niegrzecznie tak kraść cudzą korespondencję, a najwyraźniej Ci ludzie znali adresata.

Nie wiem czy odbiorczyni była zachwycona nową partią. Mogę się tylko domyślać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz