Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 21 lutego 2020

Czy Morfinę czeka kolejna operacja? (błagam, nie)

Kto śledzi sytuację zdrowotną Morfiny od dłuższego czasu, ten wie, że ten pies nie marnuje czasu. Dysplazje, niewydolności narządów, pokaźna kolekcja guzów, to tylko nieliczne z atrakcji jakie puchata foka postanowiła zapewnić zarówno sobie, jak i mnie.



Organizm Morfiny żyje w dziwnym poczuciu, że jeśli nie ma aktualnie żadnych problemów, należy je stworzyć. 
Niewydolność narządów? Proszę bardzo, zapraszam. Wyleczona, stan stabilny? Co powiesz na dysplazję stawów biodrowych? Mało? Dodajmy zwyrodnienia. Wiesz, co? Dorzućmy stawy łokciowe, same biodra to trochę mało. Operacja? Ok, to może jeszcze skręcona rzepka. Skręcona rzepka brzmi świetnie. Operacja? No ok. Serce. Serca jeszcze nie było, nie? Pójdziemy w zapaści powysiłkowe. Stabilne? To teraz guzy. Pełno tłuszczaków, różnych wielkości, w różnych miejscach. Operacja? To tarczyca. Zróbmy niedoczynność tarczycy. Ustabilizowana? Leki do końca życia? Ok, to wróćmy do guzów, ale tak mocniej i w dzikich miejscach.
Ta zabawa nigdy się nie kończy.

Podczas ostatniej konsultacji w związku z badaniami tarczycowymi (póki co stabilne), zwróciłam lekarzowi uwagę na nowe guzy, które zdążyły się pojawić od momentu ostatniego usunięcia tłuszczaków w 2018 roku. Jeden guz znajduje się pod pachą (wielkość winogrona), a drugi na brzuchu (wielkość groszku). Mimo, że ostatnia histopatologia wykazała tłuszczaki, a struktura obecnych guzów po wymacaniu ich daje podobny obraz, weterynarza zaniepokoiło położenie mniejszego guza. Znajduje się on bowiem na linii listwy mlecznej. Mało tego, na linii potencjalnego cięcia znajduje się już blizna po dawnym zabiegu (zwykle unika się cięcia w miejscu blizn, ponieważ taka tkanka trudniej się zrasta). Linia cięcia musiałaby więc zostać lekko przesunięta. Morfina została poddana kastracji (zwanej powszechnie u suk sterylizacją - błąd nazewnictwa, ale praktykowany) po pierwszej cieczce, jednak guzek mimo zmniejszonego ryzyka, jest niepokojący.

Sprawa powinna być prosta. Jeśli coś jest niepokojące, należy to wyciąć i wysłać do badania histopatologicznego. 
Tu jednak rodzi się problem. 
Podczas ostatniej operacji Morfina zatrzymała się na stole. Została przeprowadzona reanimacja i na szczęście obyło się bez powikłań. Operacja w 2018 roku była operacją krótką, ta która miałaby odbyć się teraz, trwałaby dłużej ze względu na położenie guza. 

dłuższa operacja = większe ryzyko

Morfina nie jest już najmłodsza, jej stan zdrowotny jest dobry i stabilny, a badania krwi nie wykazują żadnych nieprawidłowości, ale taka sama sytuacja miała miejsce podczas ostatniej operacji, a mimo to mogło skończyć się bardzo źle. 

Oczywiście nie można czekać na powiększenie guzów i liczyć na to, że nie będą złośliwe. Operacja w jej wieku, biorąc pod uwagę jej problemy w przeszłości, jest jednak ostatecznością. Zostanie przeprowadzona biopsja (wstępny termin w przyszłym tygodniu). Biopsja wykaże z jakim rodzajem guza i stopniem jego złośliwości mamy do czynienia. Jeśli jest to zwykły tłuszczak - pozwolimy mu żyć i będziemy obserwować tempo jego wzrostu, lub też jego brak. Jeśli jest to inny rodzaj guza, Świniak ponownie wyląduje na stole operacyjnym. Wolelibyśmy tego uniknąć, ale może się okazać, że nie będziemy mieć wyboru.

Morfina to gladiator. Kiedy lekarze wbijają w nią igły, ona rozgląda się za ciastkami. Mam wrażenie, że jeśli kiedyś spotka ponurego kosiarza, buchnie mu kosę i zacznie z nią uciekać z rogalem na pysku. Kto wie, może już to zrobiła i przez to zapomniała oddychać podczas ostatniej operacji. Zdarza się najlepszym. 

Chciałabym wysłać ją na emeryturę i pozwolić odpocząć od walk o własne życie, ale zdaje się, że czeka ją jeszcze kilka potyczek. Pozostaje mieć nadzieję, że niewielkich.

Zabawny fakt:

Podczas dzisiejszego badania lekarz ogolił puchatej futro w miejscach, gdzie znajdują się guzy, by móc lepiej je wymacać i określić wstępnie czym mogą być. Golenie łap kojarzy się Morfinie z kradzieżą czerwonego soczku z żyły i jest dobre, ponieważ potem następuje opróżnienie kieszeni lekarskiego fartucha z ciastek.
Golenie partii ciała innych niż łapy kojarzy się jednak psu ze szwami i ranami, oraz utrudnionym chodzeniem do tego stopnia, że po dzisiejszym użyciu maszynki, zwierz wracał do domu robiąc bardzo ostrożne i delikatne kroki, jakby bał się, że naruszy szwy, których tam nie było. Wróciła do normalnego chodu dopiero kiedy udało mi się ją przekonać, że niczego tam nie ma.

Jak wiele operacji musiał przejść pies, żeby wyrobić w swojej głowie takie skojarzenie, zapytacie?
Wiele. Stanowczo zbyt wiele.

2 komentarze: