Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 8 lutego 2020

Małe, kruche, zimne, a cieszy

Późny poranek. Wracamy z grupą przez jedno z większych miast w południowej Polsce.
Zimno, wietrznie, zapowiada się na deszcz.
Wszyscy owinięci są w szaliki po same oczy i trzymają głowy nisko, wpatrując się w chodnik, w desperackiej próbie osłonięcia się od wiatru.

Jeden osobnik oddziela się od stada, schodzi na trawnik i przygląda się ziemi.
- Krysia, patrz - mówi Damian, zatrzymując tym samym całą przemarzniętą do kości grupę.
- Co tam masz? - pytam, nie ściągając z ust szalika i brzmiąc tym samym jak ofiara dentysty-rzeźnika. Tuż za mną z zaciekawieniem podąża kilka osób.
- Ta duża jest moja - rzuca Baśka, naciągając kaptur na głowę i stając przy pokrytej lodem kałuży. Część z otworów w glebie (które wyglądają na dzieło ciężkiej maszyny budowlanej) jest pusta, w części znajduje się woda, ale wszystkie bez wyjątku pokryte są chrupiącą warstwą cienkiego lodu, którego kruszenie jest bardzo uzależniające i satysfakcjonujące bez względu na wiek.


- Nie braknie Ci - odpowiada Damian - Tam jest tego pełno - dodaje, wskazując na rozorane podwórko.
- O, kruszki - mówi Oli, zbliżając się do lodu - Najlepsze są te białe, puste w środku.
- Jak to nazwałeś? - pyta Damian.
- Kruszki.
- Pierwszy raz słyszę te określenie.
- Może dlatego, że to ja je wymyśliłem.
- Ja wolę te wodniste, co wolniej pękają i jest taki charakterystyczny dźwięk, jak pękanie kry na jeziorze - odpowiada Baśka, spacerując po swojej własnej małej tafli - A Ty Krycha?
- Mnie wszystko jedno, ważne żeby były na tyle cienkie, żeby pękały. Najgorzej jak się nastawisz mentalnie, a warstwa jest za gruba i nie pęka - odpowiadam, nadeptując na lód i zmieniając go w małe, ostre fragmenty.
- Co Wy tu do chole*y tyle robicie? - pyta Ruda, podchodząc do nas.
- Kruszymy sobie lód - odpowiada wesoło Damian, jakby takie wyjaśnienie było w pełni racjonalne.
- Poje*ało Was do reszty? Ile Wy macie lat? Cztery?
- On zaraz stopnieje, później może nie być okazji - mówi Szyszek, kierując się w stronę dalszych, bardziej rozległych zlodowaceń - Coś się nie zapowiada na zimę w tym roku.
- Dorośli ludzie - wzdycha Ruda, patrząc na Damiana - Suń się, już sobie popstrykałeś. Teraz moja kolej.
- Za lekka jesteś, nie pęknie pod Tobą.
- Pod tą nogą pękały kręgosłupy, to lód też pęknie - odpowiada Ruda, szturmując agresywnie kałuże swoimi kończynami.

Zabawa trwa w najlepsze, kiedy dobiega nas cichy głos osoby znajdującej się na chodniku.
- Hej, hej, co tam Państwo robicie? Zgubiło się coś? - pyta starszy mężczyzna, stojący obok chłopca, wpatrzonego w ekran swojej komórki. Dziecko (na oko wczesny nastolatek) pochłonięte jest swoim urządzeniem i dźwiękiem, wydobywającym się ze słuchawek.
- Nie, nic się nikomu nie zgubiło - odpowiada Agnieszka - Tak sobie tutaj... po lodzie depczemy.
- O, aha. A zostało coś jeszcze?
- Tak, jeszcze sporo.
- A zostawilibyście coś dla wnusia? - pyta starszy pan.
- Jasne.
- Bartek - mówi mężczyzna do wnuczka, wyciągając mu z ucha jedną słuchawkę - Idziesz kałuże pokruszyć?
- Że co? - pyta dziecko.
- No po lodzie potuptać, żeby się połamał i chrupał.
- No co Ty dziadek, to głupie - odpowiada chłopak - Po co?
- A czy wszystko musi być po coś? Bo to fajne. Lodu to Ty możesz już długo nie zobaczyć, chyba że na tym swoim ekraniku, o tam.
- Nie, nie chcę.
- To nie - mówi mężczyzna, wchodząc na trawnik - To sam sobie pójdę pochrupać.
- Dziadku, wracaj. Ej, nie rób wiochy.

Dziadek już jednak wnuczka nie słyszy. Mężczyzna pogrążony jest w swojej misji zniszczenia nogą biednych lodowych powierzchni płaskich i zamienienia ich w drobne kryształki.

Reszta grupy ma podobną misję i możemy spokojnie ruszyć w dalszą drogę dopiero, kiedy cały teren zostaje oczyszczony z zamrożonych kałuż.
Co z tego, że ludzie patrzą na nas jak na stado biednych, uszkodzonych błędów ewolucji. Nie można tak po prostu przejść obok i nie pęknąć lodu, który jest zdatny do pęknięcia. Tak jak z folią bąbelkową.
To nie jest bycie dziecinnym (tak naprawdę, to tak), to akceptacja swoich wewnętrznych potrzeb i życiowych misji (tak naprawdę, to nie).

Ktoś mądry powiedział kiedyś, że jeśli nie potrafimy cieszyć się z małych drobiazgów dnia codziennego, to z czasem nie będziemy potrafili się cieszyć nawet z wielkich, przełomowych rzeczy.

Osobiście lubię tak na to patrzeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz