Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 18 lutego 2020

Karma ze szczura

Zazwyczaj zamawiam jedzenie dla zwierząt przez internet, ale w ostatnim czasie karmy dla gryzoni stosunkowo często zawierały w opakowaniach gratisy w postaci nieproszonych gości, takich jak wołki zbożowe, czy larwy moli spożywczych. Szczury co prawda są również owadożerne i bardzo chętnie posilają się na przykład mącznikami...



... (yummy), ale żywe owady pozostawiają na karmie odchody, które mogą stanowić czynnik chorobotwórczy. W tym wypadku nawet przemrożenie karmy w celu zabicia już dojrzałych osobników nie usunie w pełni problemu. Dodatkowe białko jest dobre, ale nie kiedy niesie za sobą potencjalne problemy zdrowotne. Postanowiłam zamówić więc tę samą karmę, ale stacjonarnie - w sklepie zoologicznym.

Umówionego dnia udałam się do zoologa, wracając ze spaceru z Morfiną, więc na drugim końcu smyczy miałam psa. Do tego sklepu wolno wprowadzać zwierzęta, ponieważ jest to jednak sklep z myślą o nich. Odstałam swoje w kolejce i dowiedziałam się, że moja karma niestety nie dojechała. Właściciel sklepu przepraszał mnie i obiecywał, że zamówienie pojawi się do końca tygodnia, więc odepchnęłam na bok rozczarowanie i stwierdziłam, że kilka dni na karmie zastępczej gryzoni nie zabije. Wybrałam jedną z firm, która nie była najlepsza, ale jako, że była dostępna w magazynie i skład był w porządku, uznałam ją za zjadliwą. W ramach przeprosin Morfina dostała też ciastko, więc nic się takiego nie stało.

W kolejce za mną stał starszy mężczyzna, trzymając w dłoni opakowanie kociej karmy i przyglądał się moim zakupom. Spojrzał na karmę, na Morfinę, znowu na karmę i zapytał:
- To teraz robią już żarcie dla psów z myszy? Dla kotów też takie są? Są o smaku kanarków?
Zdezorientowana spojrzałam na człowieka, myśląc że żartuje, ale jego twarz była zupełnie poważna. 
- Słucham? - spytałam, uprzedzając właściciela sklepu, który również utkwił zdziwione spojrzenie w kliencie.
- No, tam ma pani narysowane myszy. Dla kogo ta karma z myszy? Dla tego psa? - spytał mężczyzna i nagle mnie olśniło. 
- Nie, nie. Tam są narysowane szczurki, bo to karma dla szczurków, a nie ze szczurków - odpowiedziałam.
- Z trutką? - spytał mężczyzna - Sprzedajecie tu trutki? Na krety coś macie? Podwórko mnie rozkopują.
- Nie, nie - odparł sprzedawca - Ludzie normalnie trzymają szczurki jako zwierzątka. Tak jak myszy, chomiki, czy inne gryzonie. W domu, w klatce, o tam ma pan klatki - dodał właściciel sklepu, wskazując klientowi ścianę zapełnioną klatkami, w której osobiście nie miałabym serca umieścić żadnego gryzonia. Niestety pod tym względem sklepy zoologiczne wciąż cierpiały na brak podstawowych informacji.



- Aha - odparł mężczyzna - A to krety też trzymają?
- Wie pan, krety to nie wiem, ale pewnie tak. Jeże w każdym razie trzymają.
- Jeszcze trochę to żaby będą trzymać - machnął ręką mężczyzna.
- Żaby już trzymają - odparł sprzedawca.
- Krokodyle?
- Też.
- Ślimaki?
- Tak.

Wyliczanka trwała dalej, a ja podziękowałam i wyszłam ze sklepu z karmą w dłoni i Morfiną na smyczy.

Komuś się chyba tego dnia zawalił światopogląd i wszystko upadło jak domek z kart.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz