Zazwyczaj zamawiam jedzenie dla zwierząt przez internet, ale w ostatnim czasie karmy dla gryzoni stosunkowo często zawierały w opakowaniach gratisy w postaci nieproszonych gości, takich jak wołki zbożowe, czy larwy moli spożywczych. Szczury co prawda są również owadożerne i bardzo chętnie posilają się na przykład mącznikami...
... (yummy), ale żywe owady pozostawiają na karmie odchody, które mogą stanowić czynnik chorobotwórczy. W tym wypadku nawet przemrożenie karmy w celu zabicia już dojrzałych osobników nie usunie w pełni problemu. Dodatkowe białko jest dobre, ale nie kiedy niesie za sobą potencjalne problemy zdrowotne. Postanowiłam zamówić więc tę samą karmę, ale stacjonarnie - w sklepie zoologicznym.
Umówionego dnia udałam się do zoologa, wracając ze spaceru z Morfiną, więc na drugim końcu smyczy miałam psa. Do tego sklepu wolno wprowadzać zwierzęta, ponieważ jest to jednak sklep z myślą o nich. Odstałam swoje w kolejce i dowiedziałam się, że moja karma niestety nie dojechała. Właściciel sklepu przepraszał mnie i obiecywał, że zamówienie pojawi się do końca tygodnia, więc odepchnęłam na bok rozczarowanie i stwierdziłam, że kilka dni na karmie zastępczej gryzoni nie zabije. Wybrałam jedną z firm, która nie była najlepsza, ale jako, że była dostępna w magazynie i skład był w porządku, uznałam ją za zjadliwą. W ramach przeprosin Morfina dostała też ciastko, więc nic się takiego nie stało.
W kolejce za mną stał starszy mężczyzna, trzymając w dłoni opakowanie kociej karmy i przyglądał się moim zakupom. Spojrzał na karmę, na Morfinę, znowu na karmę i zapytał:
- To teraz robią już żarcie dla psów z myszy? Dla kotów też takie są? Są o smaku kanarków?
Zdezorientowana spojrzałam na człowieka, myśląc że żartuje, ale jego twarz była zupełnie poważna.
- Słucham? - spytałam, uprzedzając właściciela sklepu, który również utkwił zdziwione spojrzenie w kliencie.
- No, tam ma pani narysowane myszy. Dla kogo ta karma z myszy? Dla tego psa? - spytał mężczyzna i nagle mnie olśniło.
- Nie, nie. Tam są narysowane szczurki, bo to karma dla szczurków, a nie ze szczurków - odpowiedziałam.
- Z trutką? - spytał mężczyzna - Sprzedajecie tu trutki? Na krety coś macie? Podwórko mnie rozkopują.
- Nie, nie - odparł sprzedawca - Ludzie normalnie trzymają szczurki jako zwierzątka. Tak jak myszy, chomiki, czy inne gryzonie. W domu, w klatce, o tam ma pan klatki - dodał właściciel sklepu, wskazując klientowi ścianę zapełnioną klatkami, w której osobiście nie miałabym serca umieścić żadnego gryzonia. Niestety pod tym względem sklepy zoologiczne wciąż cierpiały na brak podstawowych informacji.
- Aha - odparł mężczyzna - A to krety też trzymają?
- Wie pan, krety to nie wiem, ale pewnie tak. Jeże w każdym razie trzymają.
- Jeszcze trochę to żaby będą trzymać - machnął ręką mężczyzna.
- Żaby już trzymają - odparł sprzedawca.
- Krokodyle?
- Też.
- Ślimaki?
- Tak.
Wyliczanka trwała dalej, a ja podziękowałam i wyszłam ze sklepu z karmą w dłoni i Morfiną na smyczy.
Komuś się chyba tego dnia zawalił światopogląd i wszystko upadło jak domek z kart.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz