Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 11 lutego 2020

Ruda będąca Rudą, czyli aktywny wulkan w natarciu

Krótka historia o tym dlaczego nie należy irytować Rudej.

Wybrałam się z Rudą, Agnieszką i Sebastianem po odpis dyplomu inżynierskiego, potrzebny do rekrutacji na studia magisterskie. Dyplom właściwy jest gotowy dopiero w miesiąc po obronie, a rejestrować należy się do połowy lutego. Logiczne, jak wszystko na tej uczelni.

Kiedy studiowaliśmy otrzymaną kartkę na przystanku, podeszło do nas trzech rozchwianych panów, średnia wieku 50+, chociaż jeden z nich mógł mieć już -30 do setki. Czas nie dla wszystkich jest łaskawy.

Panowie słysząc słowo "inżynier" zeszli z kursu i przykleili się do naszej czwórki, stojącej na uboczu.
- Gratulaszje - wybełkotał jeden z mężczyzn i zaczął ściskać rękę Sebastiana, którą chłopak natychmiast mu wyrwał.
- Ej, co Pan?!
- Ja tylko chcsiałem pogrtluować inszyniera. Tylko niech pan nie wyjeżdża nigzie. Potrzeba nam tutaj fachowców. Takich prawdziwych fachowców - rzekł człowiek huśtawka.
Dwóch panów, rozstawionych po bokach głównego dowódcy kiwało zgodnie głowami i klepało kolegę po ramieniu.
- Dobrze mówisz. Bo teraz to wszystkie wyjeżdżają, a tutaj kto ma robić? Tutaj też trzeba robić - odezwał się drugi mężczyzna.
- Po pierwsze, cudzych rozmów się nie podsłuchuje - zaczął Sebastian - a po drugie, to jak już, to powinniście gratulować tej pani - dodał, wskazując na mnie.
Nie miałam ochoty na kontakt z jegomościami, więc uśmiechnęłam się tylko i chowając kartkę do torebki, ukryłam ręce w kieszeni.
- Co, że kobita? - zaśmiał się podpitek, a przyboczna banda zaraz mu zawtórowała - Baba inżynier? Chyba prasowania, albo zmywania - dodał śmieszek i zanim zdanie, które wypadło mężczyźnie z ust zdążyło do mnie w pełni dotrzeć, Ruda była już na przedzie, biorąc głęboki wdech.
- Ty szowinistyczny ku*wiu - rzuciła, czym zwróciła na siebie uwagę nawet stojących dalej osób - Je*any kuta*iarzu. Nic sobą niereprezentujący pasożycie. Szczypie Cię w dupsko, że kobiety już nie są niewolnikami takich wszy jak Ty? Posmarować Ci ku*wa podeszwą buta ten Twój ból? Chu*ku, którego jedynym osiągnięciem jest otwarcie butelki zębami?
- Stul dziób szmato. Jedyną opcją, żeby ktosz dał babie inżyniera jest jak ona najpierw mu da i to dobrze, he he.

Będę szczera. Nie zdążyłam mrugnąć.

- Ruda, nie! - krzyknęła Agnieszka, łapiąc szarżującą Rudą i odciągając ją od gotowych do bójki panów - Nie warto, daj spokój. Tu jeździ straż miejska, jeszcze Cię zwiną!
- Mam to gdzieś, puść mnie!
- Nie!
- Ku*wa Aga puszczaj!
- Nie ma mowy! Krycha może byś łaskawie pomogła?! - spytała Agnieszka, siłując się z wijącą się i przeklinającą Rudą, więc zmuszona byłam się ocknąć i pomóc w odciągnięciu dziewczyny na bok.
Sebastian w tym czasie usiłował uniemożliwić podpitym mężczyznom przedostanie się do nas, unikając jednocześnie bezpośredniej walki. Alkohol dodawał panom brawury, ale ich możliwości były dość ograniczone ze względu na wiek i procenty, tłuczące się po ich organizmach.
- Rzuca się bo dawno ku*asa w ryju nie miała - powiedział jeden z mężczyzn - Mogę pomóc, chcesz?
- Musiałbyś go najpierw mieć! - odgryzła się Ruda, co tylko bardziej sprowokowało mężczyznę.
- Dobra k*wa - rzucił Sebastian, odpychając tłoczące się promilowe trio - pójdziecie już stąd, czy nie?

Panowie pod naporem komentarzy ludzi na przystanku, oraz niechęci spotkania się w takim stanie z patrolującą ulice strażą miejską, opuścili powoli teren i oddalili się w stronę sklepu, rzucając raz na jakiś czas przekleństwem, czy sugestią odnośnie swoich własnych narządów rozrodczych, oraz tego, gdzie chcieliby je wsadzić, po czym poszli zaczepiać kolejnych ludzi.

- Czy Tobie do reszty odwaliło?! - spytała Agnieszka, luzując uścisk - Do pijanych kretynów będziesz startować?
- Ty się prosisz o problemy Ruda - dodałam, zerkając na krążących po przeciwnej stronie ulicy jegomości - Przecież oni by Cię zmietli. Było ich trzech i jeszcze trzymali się na nogach.
- Ty to jesteś c*pa Krycha - odparła Ruda - Jakbyś im zrobiła trójkąt bermudzki łapami, to by do tej pory robili za dywan na ulicy. Po ch*j Ci ta masa, jak jej nie używasz?!
- A nie sądzisz, że siłowe rozwiązywanie konfliktów jest bardzo słabe?
- Ale co Ty chcesz tłumaczyć komuś z IQ kostki brukowej? Do nich tylko takie rozwiązanie dotrze.
- Ale nie trzeba im nic tłumaczyć, wystarczy przemilczeć i dać głupiemu być głupim.
- To Ty sobie dalej bądź bierna, ale mnie pozwól z głupotą walczyć.
- Zrobią Ci kiedyś krzywdę, zobaczysz.
- Nie pie*dol, masz - rzekła Ruda, wkładając mi do reki okrągły, płaski przedmiot.
- Co... guzik?
- Tego jełopa. Wyrwałam mu z płaszcza, zanim się Aga na mnie rzuciła jak gołąb na chleb. Straciłby zęby, ale tak to stracił tylko guzik. Dużo mu w paszczy i tak nie zostało.

Stałam więc na przystanku z takim suwenirem w dłoni i świadomością, że Ruda może nie dożyć spokojnej starości.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz