Spokojne sobotnie południe.
Rozlega się łomotanie do drzwi. Jakby znajome, ale jednak obce. Ruda wychodzi z kuchni i zmierza do korytarza, żeby sprawdzić kogo niesie. Moje leniwe dupsko leży zawinięte w koc. Mimo, że jestem zajęta lekturą, zerkam wyczekująco w stronę przedpokoju.
- Tego dzwonka nie ma co dusić. Nie ma baterii - mówi Ruda przez uchylone drzwi.
- Ty tu mieszkasz? - odzywa się głos, do którego nie jestem w stanie dopasować żadnej twarzy. Bezpośredni ton tej osoby sugeruje jednak, że najwidoczniej powinnam.
- Ch*j Cię to za przeproszeniem obchodzi? - odpowiada Ruda.
"Za przeproszeniem"? Chyba mam na nią zły wpływ. Tylko patrzeć jak wstąpi do zakonu".
- Odzywaj się z szacunkiem do starszych gówniaro - przemawia z wyższością głos za drzwiami.
- Gówniaro? - pyta rude. Mam cztery sekundy zanim dojdzie do tragedii, więc wstaję z łóżka i w dwóch szpagatach docieram do drzwi, oddzielając córkę chaosu od jej potencjalnej ofiary.
- Słucham, co się dzieje? - pytam kobietę, której twarz musiałam już widzieć w innym wcieleniu.
- O, to jednak prawda, jest Was tu więcej - rzecze niewiasta w trwałej z lat 90-tych. Jestem pewna, że w tych włosach ukrywa się co najmniej pięć zagrożonych gatunków z listy WWF. Na korytarzu stoi bardzo zdenerwowana starsza siostra C.C. Catch i patrzy na mnie jak na robaka.
- Kim pani jest? - pytam bardziej z ciekawości niż z chęci poznania.
- Barbara (tu pada nazwisko Anonimki), jestem mamą (tu pada imię Anonimki) i ja oczekuję, nie... ja żądam, żebyście przestały nękać moje dziecko i moje wnuki.
- Nenkać - poprawia kobietę Ruda, więc zasłaniam ją ciałem.
- Ale, że o co dokładnie chodzi? - pytam.
- To ja się pytam o co Wam chodzi. Tak Was bawi, że dziewczyna płacze po nocach? Hm? Że w nerwicę zaraz wpadnie? Że jej życie niszczycie?
- Płacze?
- Łołoło, hola - odpowiada Ruda, próbując przecisnąć się do przodu - Jeśli ktoś kogoś doprowadzi do nerwicy, to ona cały ten blok. Co to w ogóle za chora akcja? Mamusię przysyła na skargi? Ile ona ma lat? Żenada totalna.
- Zamilcz na chwilę - mówię do rudego węża, przesuwając go do tyłu.
- To się zawsze tak zachowuje jak dzikie zwierzę? - pyta z dezaprobatą kobieta o fryzurze większej niż moje marzenia.
- Co znaczy "to"?! Nie pozwalaj sobie stara prukw...
- Tak, musi pani wybaczyć. Ona nie jest do końca - wchodzę pomiotowi w zdanie, machając ręką przy skroni - Nie wszystko zawsze tam styka.
- Jak ja Ci zaraz zetknę Krycha!
- W jednym ma jednak rację. Niestety to pani córka uprzykrza życie sąsiadom. Nie na odwrót. Głównie tym posiadającym zwierzęta. Nie wiem skąd ta nienawiść, ale ona nie wyszła od nas - mówię, pilnując by się mała kuchareczka nie prześliznęła przede mnie.
- No to jest bardzo ciekawe, co mi tu mówisz - trzęsie głową kobieta. Część mnie chce asekurować tę epicką fryzurę, żeby nie spadła na ziemię, ale część tylko przygląda się idącej wyżej fali.
- Chcesz usłyszeć więcej o kochanej córeczce? - rzuca Ruda, kręcąc się za moimi plecami.
- Już Wam uwierzę. To się zawsze tak winni tłumaczą i przenoszą winę na tych poszkodowanych. Wstyd by Wam było, tak matce z dziećmi. Jeszcze raz usłyszę, że ona mi się na Was skarży, to to inaczej załatwimy!
- Co ku*wa, straszysz nas? - zaczęła podskakiwać Ruda - Krycha, zrób jej Nelsona cyckami i się skończy biadolenie. Nie będzie babsztyl podskakiwał!
- Ogranicz kawę i uspokój się trochę - mówię, sięgając po awaryjne zapasy cierpliwości - To my mamy powód się skarżyć. Mamy dowody na to, że pani córka niestety nie mówi całej prawdy. Zresztą, to wystarczy resztę sąsiadów popytać. Cały blok się przecież na nią nie uwziął.
- No ona mi mówi, że tak.
- No, niestety nie.
- Ale jakie dowody niby? - pyta kobieta z podejrzliwością.
- Pani córka co jakiś czas lubi sąsiadom wysłać liścik. Mam też zdjęcia ogłoszeń, które niestety zabrał ktoś inny, ale chyba mam pełną kolekcję jeśli chodzi o to, co było wrzucane do mojej skrzynki. Proszę wejść, sama pani zerknie - mówię, otwierając szerzej drzwi.
- Twoje dziecko, to jest ku*wa jakieś nawiedzone. W życiu takiej kretynki nie widziałam - rzuca marchewa.
- Jak nie przestaniesz, to chyba sobie na Tobie usiądę - odpowiadam, dalej zapraszając kobietę do środka.
- O, nie. Dziękuję bardzo, ja do tej nory nie wejdę - odpowiada niewiasta.
- Bezczelna! - odwarkuje Ruda.
- Wiem co pani córka naopowiadała o tym mieszkaniu i o wielu innych, ale czy to wygląda jak dom rozpusty? - wchodzę Rudej w słowo, zanim zdąży powiedzieć coś, co wznieci tylko ogień.
Kobieta rzuca okiem na ściany, na mnie, na Rudą i kiwając z niepewnością głową, przyznaje:
- Nie wiem, nie znam się.
- A mówiłam, pier*olnąc w korytarzu taki oczo*ebny czerwony - podrzuca pomysł Ruda.
- Na herbatę, na chwilę, to pani zajmie kilka minut - zachęcam i starsza wersja Anonimki w końcu daje się przekonać.
- Byle szybko, ja tu nie przyszłam na pogaduchy - rzuca, kiedy zamykam drzwi - Na klucz nie zamykać - dodaje, więc podnoszę ręce do góry i wskazuję głową pokój stołowy.
- Kawy, herbaty? - pytam z grzeczności, ale zgodnie z moimi oczekiwaniami, kobieta odmawia wszelkich trunków.
- A to gryzie? - pyta niewiasta, stając przed rozmerdaną Morfiną.
- Tak, ale tylko na rozkaz - rzuca Ruda - Wabi się Morfina. A czemu Morfina? - pyta konspiracyjnie i kiedy szanowna matka obdarowuje ją spojrzeniem pełnym pogardy, córka chaosu odpowiada - Bo neutralizuje ludzi i może być śmiertelnie niebezpieczna. Jest bardzo szybka w działaniu.
Panie, daj mi siłę...
- Proszę sobie usiąść gdzie wygodnie, zaraz pani wszystko pokażę i się wyjaśni - mówię do kobiety, która teraz obserwuje bacznie nie tylko Rudą, ale też świniaka, widzącego w niej ręce, które z jakiegoś powodu jeszcze nie głaszczą, a powinny.
- Córka mi mówiła, że tu mieszka około dwadzieścia osób, to prawda? - pada pytanie, podczas kiedy ja wyciągam z szuflady plik kartek.
- Tak - odpowiada Ruda, zanim zdążę wydusić z siebie słowo - Część lubi sobie spać do góry nogami, wisząc na żyrandolu. Jak wampiry. Taki kink. A część to normalnie na parapecie, na jednym pośladku. Drugi jest wtedy taki fajny, kształtny i sobie zmieniają następnej nocy.
Co wydało na świat to dziecko...
- Ona żartuje - odpowiadam, sprawdzając czy w mojej dłoni znajdują się wszystkie potrzebne listy i wiadomości - Niech się pani rozejrzy. Gdzie na takim metrażu dwadzieścia osób?
- Nie wiem, dlatego pytam.
- Proszę - mówię, wręczając kobiecie plik karteczek - Od tej należy zacząć, a potem to już było tylko gorzej, zaraz znajdę zdjęcia z ogłoszeń, bo to też jest poezja. Ogólnie to pani córce nie podoba się wizja sąsiedzkiego życia z ludźmi, którzy posiadają zwierzęta. Potem doszły też inne rzeczy.
Siadam obok Rudej i patrzę jak twarz kobiety zmienia się zależnie od czytanego przez nią zdania. Maluje się na niej niepewność, zdziwienie, dezorientacja i chyba coś na kształt litości. Czoło marszczy się i prostuje na zmianę, a kiedy kobieta odkłada ostatnią kartkę, jej brwi znajdują się już w połowie drogi do pleców.
- No błędy jakby jej - rzecze - Nigdy orłem z polskiego nie była.
- To teraz ogłoszenia.
- Nie, mi już wystarczy.
- Proszę zerknąć, żeby pani miała pełen obraz - mówię, ale widząc jak z każdym kolejnym wyrazem z kobiety uchodzi życie, odpuszczam w połowie.
- To co się stało, że postanowiła... tak zareagować? - pyta matka, która ewidentnie kwestionuje teraz swoje macierzyństwo.
- Wystraszyła się bestii - odpowiada Ruda, kładąc dłoń na plecach Morfiny i cofając ją natychmiast, kiedy pies odwraca z nadzieją głowę.
Jak mawia Ruda: "Głowa jest niebezpieczna, tam jest pysk, a w pysku zęby. To nie strach, tylko ostrożność".
- Nie wiem, naprawdę. To się po prostu zaczęło i to jakiś czas temu. Najpierw była afera o psy. Teraz jest w domu jeden, ale czasem pilnuję kilku. Ponoć szczekały, zwłaszcza wtedy, kiedy nie było ich w domu. Po drodze była mała niejasność na korytarzu, kiedy moja siostra chciała przejechać wózkiem inwalidzkim - kontynuuję, widząc jak kobieta zerka niepewnie na Rudą - Nie ona, to nie jest moja siostra. Nie ma jej teraz w domu.
- Aha.
Wyjaśniam kobiecie całą sytuację najlepiej jak potrafię. Jako matka nie wierzy we wszystko i próbuje bronić córki, ale widać, że dociera do niej chociaż część tego, co usiłuję jej przedstawić. Ku mojemu zdziwieniu, niewiasta wstaje i podchodzi do drzwi, mówiąc że musi "rozmówić się z córką". Albo brzmię bardzo wiarygodnie, albo to nie jest pierwsza taka akcja Anonimki. Zazwyczaj przedkłada się zdanie swojego dziecka nad zdaniem obcych ludzi. W tym przypadku, z jakiegoś powodu, jest jednak inaczej. Jestem zaskoczona, że kobieta nie idzie w zaparte, nawet jeśli widzi w tym wszystkim brak racji córki. To naturalna obrona w tak wielu przypadkach, że dziwi mnie, kiedy ktoś reaguje inaczej i bardziej racjonalnie.
Chwilę później nad naszymi głowami zaczyna unosić się bardzo prężna awantura, zawierająca soczyste słowa na "k", "p", oraz "j". Na wyższym piętrze trwa żywa dyskusja.
- Kibicuję starej - rzuca Ruda, wpatrując się w sufit - Chociaż ten fryz to jej chyba ogrodnik mikserem robił.
- Też zauważyłaś?
- Krycha ku*wa. Ta czapa była widoczna z kosmosu. Zupełnie jak Twoje...
- Przymknij się, bo mi zagłuszasz co mówią.
A mówione jest wiele. Rozmowa urywa się tak nagle jak się zaczyna, słowami "po moim trupie" i kiedy myślimy, że to już koniec, rozlega się ponowne kołatanie.
- Krycha, Ty tu podejdź, bo nie uwierzysz - mówi Ruda, otwierając drzwi.
Na korytarzu stoi Anonimka ze swoim starszym klonem, z którym odbywaliśmy już dzisiaj konwersację.
- Coś masz paniom do powiedzenia - rzecze z naciskiem rodzicielka i młodsza kopia, przewracając oczami, mówi:
- No, sorry, nie?
Podczas kiedy moja szczęka wisi przy kolanach, Ruda podchodzi do kuchni, zabiera swój telefon i pyta:
- A można to do wszystkich? Wideokonferencję zrobię.
- Chciałabyś - odwarkuje Anonimka, której wstyd i zażenowanie niemal wyciska łzy z oczu. Anonimka wersja alfa szturcha ją jednak łokciem i mówi:
- Zapewniam, że dostaniecie przeprosiny na piśmie.
- Co?! - pyta córka kobiety.
- To, co słyszysz. Skoro tak bardzo lubisz pisać, to będziesz pisać i osobiście dopilnuję, żeby było bez błędów, bo nie jesteś już w podstawówce. Będziesz tak długo pisać, aż napiszesz to poprawnie.
- Nie będziesz mi rozkazywać, nie mam już dwanaście lat.
- A zachowujesz się gorzej, niż jak miałaś dwanaście. Wiesz co się stanie jak będziesz dalej dyskutować?
- Nie szarp mnie!
- Pytam czy wiesz co się stanie? Chcesz, naprawdę? No, to pożegnaj się i idziemy dalej. Masz trochę drzwi do obejścia - rzecze kobieta, łapiąc Anonimkę pod ramię jak niegrzeczne dziecko i prowadząc wyżej.
- Pa pa - macha ręką zadowolona Ruda, podczas gdy ja stoję dalej przy otwartych drzwiach, kwestionując rzeczywistość - Nawet się nie zdążyła pożegnać. Myślisz, że dostaniemy ten list? Myślisz, że każdy swoją kopię? Halo? Ziemia do Krychy?
- Co? A... nie wiem, brzmiała dość przekonująco. Ale czym jej matka mogła w sumie zagrozić i czemu ona jej słucha? Przecież pełnoletnia jest, ma dzieci, mieszka na swoim, mogła ją po prostu wyrzucić.
- A wiesz czy to mamusia nie opłaca wszystkiego? - pyta Ruda, zamykając drzwi - Może od niej mają mieszkanie i inne rzeczy.
- Myślisz?
- Pewnie. Wiem, że jak do mnie by tak matka wystartowała, to by straciła tę filcowaną perukę i kilka złotych zębów. Musiała mieć dobre argumenty, a kasa jest zawsze dobrym argumentem. Może ma jej nagie fotki.
- To jej matka...
- No to swoje nagie fotki. Też bym się wystraszyła.
- To było strasznie dziwne. Szczerze, ostatnie czego się dzisiaj spodziewałam.
- Bardziej dziwne jest to, że jej nie zaszlochała smutnej pieśni pod tytułem "oni mnie torturują" i matka tego nie kupiła.
- Też jestem pod wrażeniem.
Widać czasem to jabłko jednak trochę dalej od jabłoni spadnie. Pozostaje czekać na oficjalne przeprosiny na piśmie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz