Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 22 lutego 2020

Mama Anonimki i szybki zwrot akcji

Spokojne sobotnie południe.
Rozlega się łomotanie do drzwi. Jakby znajome, ale jednak obce. Ruda wychodzi z kuchni i zmierza do korytarza, żeby sprawdzić kogo niesie. Moje leniwe dupsko leży zawinięte w koc. Mimo, że jestem zajęta lekturą, zerkam wyczekująco w stronę przedpokoju.
- Tego dzwonka nie ma co dusić. Nie ma baterii - mówi Ruda przez uchylone drzwi.
- Ty tu mieszkasz? - odzywa się głos, do którego nie jestem w stanie dopasować żadnej twarzy. Bezpośredni ton tej osoby sugeruje jednak, że najwidoczniej powinnam.
- Ch*j Cię to za przeproszeniem obchodzi? - odpowiada Ruda.

"Za przeproszeniem"? Chyba mam na nią zły wpływ. Tylko patrzeć jak wstąpi do zakonu".

- Odzywaj się z szacunkiem do starszych gówniaro - przemawia z wyższością głos za drzwiami.
- Gówniaro? - pyta rude. Mam cztery sekundy zanim dojdzie do tragedii, więc wstaję z łóżka i w dwóch szpagatach docieram do drzwi, oddzielając córkę chaosu od jej potencjalnej ofiary.
- Słucham, co się dzieje? - pytam kobietę, której twarz musiałam już widzieć w innym wcieleniu.
- O, to jednak prawda, jest Was tu więcej - rzecze niewiasta w trwałej z lat 90-tych. Jestem pewna, że w tych włosach ukrywa się co najmniej pięć zagrożonych gatunków z listy WWF. Na korytarzu stoi bardzo zdenerwowana starsza siostra C.C. Catch i patrzy na mnie jak na robaka.
- Kim pani jest? - pytam bardziej z ciekawości niż z chęci poznania.
- Barbara (tu pada nazwisko Anonimki), jestem mamą (tu pada imię Anonimki) i ja oczekuję, nie... ja żądam, żebyście przestały nękać moje dziecko i moje wnuki.
- Nenkać - poprawia kobietę Ruda, więc zasłaniam ją ciałem.
- Ale, że o co dokładnie chodzi? - pytam.
- To ja się pytam o co Wam chodzi. Tak Was bawi, że dziewczyna płacze po nocach? Hm? Że w nerwicę zaraz wpadnie? Że jej życie niszczycie?
- Płacze?
- Łołoło, hola - odpowiada Ruda, próbując przecisnąć się do przodu - Jeśli ktoś kogoś doprowadzi do nerwicy, to ona cały ten blok. Co to w ogóle za chora akcja? Mamusię przysyła na skargi? Ile ona ma lat? Żenada totalna.
- Zamilcz na chwilę - mówię do rudego węża, przesuwając go do tyłu.
- To się zawsze tak zachowuje jak dzikie zwierzę? - pyta z dezaprobatą kobieta o fryzurze większej niż moje marzenia.
- Co znaczy "to"?! Nie pozwalaj sobie stara prukw...
- Tak, musi pani wybaczyć. Ona nie jest do końca - wchodzę pomiotowi w zdanie, machając ręką przy skroni - Nie wszystko zawsze tam styka.
- Jak ja Ci zaraz zetknę Krycha!
- W jednym ma jednak rację. Niestety to pani córka uprzykrza życie sąsiadom. Nie na odwrót. Głównie tym posiadającym zwierzęta. Nie wiem skąd ta nienawiść, ale ona nie wyszła od nas - mówię, pilnując by się mała kuchareczka nie prześliznęła przede mnie.
- No to jest bardzo ciekawe, co mi tu mówisz - trzęsie głową kobieta. Część mnie chce asekurować tę epicką fryzurę, żeby nie spadła na ziemię, ale część tylko przygląda się idącej wyżej fali.
- Chcesz usłyszeć więcej o kochanej córeczce? - rzuca Ruda, kręcąc się za moimi plecami.
- Już Wam uwierzę. To się zawsze tak winni tłumaczą i przenoszą winę na tych poszkodowanych. Wstyd by Wam było, tak matce z dziećmi. Jeszcze raz usłyszę, że ona mi się na Was skarży, to to inaczej załatwimy!
- Co ku*wa, straszysz nas? - zaczęła podskakiwać Ruda - Krycha, zrób jej Nelsona cyckami i się skończy biadolenie. Nie będzie babsztyl podskakiwał!
- Ogranicz kawę i uspokój się trochę - mówię, sięgając po awaryjne zapasy cierpliwości - To my mamy powód się skarżyć. Mamy dowody na to, że pani córka niestety nie mówi całej prawdy. Zresztą, to wystarczy resztę sąsiadów popytać. Cały blok się przecież na nią nie uwziął.
- No ona mi mówi, że tak.
- No, niestety nie.
- Ale jakie dowody niby? - pyta kobieta z podejrzliwością.
- Pani córka co jakiś czas lubi sąsiadom wysłać liścik. Mam też zdjęcia ogłoszeń, które niestety zabrał ktoś inny, ale chyba mam pełną kolekcję jeśli chodzi o to, co było wrzucane do mojej skrzynki. Proszę wejść, sama pani zerknie - mówię, otwierając szerzej drzwi.
- Twoje dziecko, to jest ku*wa jakieś nawiedzone. W życiu takiej kretynki nie widziałam - rzuca marchewa.
- Jak nie przestaniesz, to chyba sobie na Tobie usiądę - odpowiadam, dalej zapraszając kobietę do środka.
- O, nie. Dziękuję bardzo, ja do tej nory nie wejdę - odpowiada niewiasta.
- Bezczelna! - odwarkuje Ruda.
- Wiem co pani córka naopowiadała o tym mieszkaniu i o wielu innych, ale czy to wygląda jak dom rozpusty? - wchodzę Rudej w słowo, zanim zdąży powiedzieć coś, co wznieci tylko ogień.
Kobieta rzuca okiem na ściany, na mnie, na Rudą i kiwając z niepewnością głową, przyznaje:
- Nie wiem, nie znam się.
- A mówiłam, pier*olnąc w korytarzu taki oczo*ebny czerwony - podrzuca pomysł Ruda.
- Na herbatę, na chwilę, to pani zajmie kilka minut - zachęcam i starsza wersja Anonimki w końcu daje się przekonać.
- Byle szybko, ja tu nie przyszłam na pogaduchy - rzuca, kiedy zamykam drzwi - Na klucz nie zamykać - dodaje, więc podnoszę ręce do góry i wskazuję głową pokój stołowy.
- Kawy, herbaty? - pytam z grzeczności, ale zgodnie z moimi oczekiwaniami, kobieta odmawia wszelkich trunków.
- A to gryzie? - pyta niewiasta, stając przed rozmerdaną Morfiną.
- Tak, ale tylko na rozkaz - rzuca Ruda - Wabi się Morfina. A czemu Morfina? - pyta konspiracyjnie i kiedy szanowna matka obdarowuje ją spojrzeniem pełnym pogardy, córka chaosu odpowiada - Bo neutralizuje ludzi i może być śmiertelnie niebezpieczna. Jest bardzo szybka w działaniu.

Panie, daj mi siłę...

- Proszę sobie usiąść gdzie wygodnie, zaraz pani wszystko pokażę i się wyjaśni - mówię do kobiety, która teraz obserwuje bacznie nie tylko Rudą, ale też świniaka, widzącego w niej ręce, które z jakiegoś powodu jeszcze nie głaszczą, a powinny.
- Córka mi mówiła, że tu mieszka około dwadzieścia osób, to prawda? - pada pytanie, podczas kiedy ja wyciągam z szuflady plik kartek.
- Tak - odpowiada Ruda, zanim zdążę wydusić z siebie słowo - Część lubi sobie spać do góry nogami, wisząc na żyrandolu. Jak wampiry. Taki kink. A część to normalnie na parapecie, na jednym pośladku. Drugi jest wtedy taki fajny, kształtny i sobie zmieniają następnej nocy.

Co wydało na świat to dziecko...

- Ona żartuje - odpowiadam, sprawdzając czy w mojej dłoni znajdują się wszystkie potrzebne listy i wiadomości - Niech się pani rozejrzy. Gdzie na takim metrażu dwadzieścia osób?
- Nie wiem, dlatego pytam.
- Proszę - mówię, wręczając kobiecie plik karteczek - Od tej należy zacząć, a potem to już było tylko gorzej, zaraz znajdę zdjęcia z ogłoszeń, bo to też jest poezja. Ogólnie to pani córce nie podoba się wizja sąsiedzkiego życia z ludźmi, którzy posiadają zwierzęta. Potem doszły też inne rzeczy.

Siadam obok Rudej i patrzę jak twarz kobiety zmienia się zależnie od czytanego przez nią zdania. Maluje się na niej niepewność, zdziwienie, dezorientacja i chyba coś na kształt litości. Czoło marszczy się i prostuje na zmianę, a kiedy kobieta odkłada ostatnią kartkę, jej brwi znajdują się już w połowie drogi do pleców. 
- No błędy jakby jej - rzecze - Nigdy orłem z polskiego nie była.
- To teraz ogłoszenia.
- Nie, mi już wystarczy.
- Proszę zerknąć, żeby pani miała pełen obraz - mówię, ale widząc jak z każdym kolejnym wyrazem z kobiety uchodzi życie, odpuszczam w połowie.
- To co się stało, że postanowiła... tak zareagować? - pyta matka, która ewidentnie kwestionuje teraz swoje macierzyństwo.
- Wystraszyła się bestii - odpowiada Ruda, kładąc dłoń na plecach Morfiny i cofając ją natychmiast, kiedy pies odwraca z nadzieją głowę.

Jak mawia Ruda: "Głowa jest niebezpieczna, tam jest pysk, a w pysku zęby. To nie strach, tylko ostrożność".

- Nie wiem, naprawdę. To się po prostu zaczęło i to jakiś czas temu. Najpierw była afera o psy. Teraz jest w domu jeden, ale czasem pilnuję kilku. Ponoć szczekały, zwłaszcza wtedy, kiedy nie było ich w domu. Po drodze była mała niejasność na korytarzu, kiedy moja siostra chciała przejechać wózkiem inwalidzkim - kontynuuję, widząc jak kobieta zerka niepewnie na Rudą - Nie ona, to nie jest moja siostra. Nie ma jej teraz w domu.
- Aha.

Wyjaśniam kobiecie całą sytuację najlepiej jak potrafię. Jako matka nie wierzy we wszystko i próbuje bronić córki, ale widać, że dociera do niej chociaż część tego, co usiłuję jej przedstawić. Ku mojemu zdziwieniu, niewiasta wstaje i podchodzi do drzwi, mówiąc że musi "rozmówić się z córką". Albo brzmię bardzo wiarygodnie, albo to nie jest pierwsza taka akcja Anonimki. Zazwyczaj przedkłada się zdanie swojego dziecka nad zdaniem obcych ludzi. W tym przypadku, z jakiegoś powodu, jest jednak inaczej. Jestem zaskoczona, że kobieta nie idzie w zaparte, nawet jeśli widzi w tym wszystkim brak racji córki. To naturalna obrona w tak wielu przypadkach, że dziwi mnie, kiedy ktoś reaguje inaczej i bardziej racjonalnie.

Chwilę później nad naszymi głowami zaczyna unosić się bardzo prężna awantura, zawierająca soczyste słowa na "k", "p", oraz "j". Na wyższym piętrze trwa żywa dyskusja.
- Kibicuję starej - rzuca Ruda, wpatrując się w sufit - Chociaż ten fryz to jej chyba ogrodnik mikserem robił.
- Też zauważyłaś? 
- Krycha ku*wa. Ta czapa była widoczna z kosmosu. Zupełnie jak Twoje...
- Przymknij się, bo mi zagłuszasz co mówią.
A mówione jest wiele. Rozmowa urywa się tak nagle jak się zaczyna, słowami "po moim trupie" i kiedy myślimy, że to już koniec, rozlega się ponowne kołatanie.
- Krycha, Ty tu podejdź, bo nie uwierzysz - mówi Ruda, otwierając drzwi.
Na korytarzu stoi Anonimka ze swoim starszym klonem, z którym odbywaliśmy już dzisiaj konwersację.
- Coś masz paniom do powiedzenia - rzecze z naciskiem rodzicielka i młodsza kopia, przewracając oczami, mówi:
- No, sorry, nie?
Podczas kiedy moja szczęka wisi przy kolanach, Ruda podchodzi do kuchni, zabiera swój telefon i pyta:
- A można to do wszystkich? Wideokonferencję zrobię.
- Chciałabyś - odwarkuje Anonimka, której wstyd i zażenowanie niemal wyciska łzy z oczu. Anonimka wersja alfa szturcha ją jednak łokciem i mówi:
- Zapewniam, że dostaniecie przeprosiny na piśmie.
- Co?! - pyta córka kobiety.
- To, co słyszysz. Skoro tak bardzo lubisz pisać, to będziesz pisać i osobiście dopilnuję, żeby było bez błędów, bo nie jesteś już w podstawówce. Będziesz tak długo pisać, aż napiszesz to poprawnie.
- Nie będziesz mi rozkazywać, nie mam już dwanaście lat.
- A zachowujesz się gorzej, niż jak miałaś dwanaście. Wiesz co się stanie jak będziesz dalej dyskutować?
- Nie szarp mnie!
- Pytam czy wiesz co się stanie? Chcesz, naprawdę? No, to pożegnaj się i idziemy dalej. Masz trochę drzwi do obejścia - rzecze kobieta, łapiąc Anonimkę pod ramię jak niegrzeczne dziecko i prowadząc wyżej.
- Pa pa - macha ręką zadowolona Ruda, podczas gdy ja stoję dalej przy otwartych drzwiach, kwestionując rzeczywistość - Nawet się nie zdążyła pożegnać. Myślisz, że dostaniemy ten list? Myślisz, że każdy swoją kopię? Halo? Ziemia do Krychy?
- Co? A... nie wiem, brzmiała dość przekonująco. Ale czym jej matka mogła w sumie zagrozić i czemu ona jej słucha? Przecież pełnoletnia jest, ma dzieci, mieszka na swoim, mogła ją po prostu wyrzucić.
- A wiesz czy to mamusia nie opłaca wszystkiego? - pyta Ruda, zamykając drzwi - Może od niej mają mieszkanie i inne rzeczy.
- Myślisz?
- Pewnie. Wiem, że jak do mnie by tak matka wystartowała, to by straciła tę filcowaną perukę i kilka złotych zębów. Musiała mieć dobre argumenty, a kasa jest zawsze dobrym argumentem. Może ma jej nagie fotki.
- To jej matka...
- No to swoje nagie fotki. Też bym się wystraszyła.
- To było strasznie dziwne. Szczerze, ostatnie czego się dzisiaj spodziewałam.
- Bardziej dziwne jest to, że jej nie zaszlochała smutnej pieśni pod tytułem "oni mnie torturują" i matka tego nie kupiła.
- Też jestem pod wrażeniem.

Widać czasem to jabłko jednak trochę dalej od jabłoni spadnie. Pozostaje czekać na oficjalne przeprosiny na piśmie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz