![]() |
(kliknij na zdjęcie, by je powiększyć) |
Jeśli ktoś czyta bloga stosunkowo regularnie, doskonale wie kto stoi za tą notatką. Nie byłoby w tym niczego niezwykłego, ponieważ wszyscy Anonimkę znamy, ale tak się złożyło, że dzień wcześniej moja rodzicielka wraz z siostrą wyjechały na kilka dni, a ja przyjęłam na tymczas Rudą.
Przekroczenie progu mojego mieszkania przez wysłanniczkę Piekieł mogło być bezpośrednią przyczyną powstania tego ogłoszenia.
W każdym razie nigdzie się nie wybierałam.
Ruda twierdziła inaczej...
Położyłam się spać w okolicach godziny 15:30, ponieważ w przeciwieństwie do normalnych ludzi mam rozregulowany zegar biologiczny i kiedy tylko mogę przyjmuję taktykę "kładź się kiedy jesteś zmęczona, nie kiedy kładzie się większa część populacji".
Sytuację postanowił wykorzystać Late Night Devil - rude zło, o czym wiedzą ludzie, którzy byli w tym czasie obecni na grupie. Metr pięćdziesiąt czystej złośliwości otworzyło mój niewylogowany komputer i zrobiło ankietę na grupie, usiłując przekonać mnie w ten sposób do wzięcia udziału w spotkaniu w rowerowni. Kiedy się obudziłam "za" było już ponad siedemdziesiąt osób (zdrada w czystej postaci), a Ruda szykowała się na wyjście w łazience, w której zupełnie przypadkiem została przeze mnie zamknięta i uwięziona. Okazało się również, że mały gnom zdążył obiec wszystkie piętra i przekonać do spotkania część sąsiadów.
Chwilę później marchewa zadzwoniła do Damiana po wsparcie. Jako, że nie spodobało jej się ograniczenie przestrzeni, zaczęła rozmawiać z sąsiadami przez junkersa, tłumacząc im, że została uprowadzona i jest przetrzymywana wbrew swojej woli.
- Krycha my musimy tam iść! - jęczała Ruda, usiłując wyważyć zablokowane moim ciałem drzwi. Niestety różnica w masie była zbyt duża, by jej plan mógł się udać.
- Nie, nie musimy - odpowiedziałam, opierając się plecami o wrota łazienki.
- Krysia...
- Nie i przemyśl co zrobiłaś.
- Krysia jak mam Cię przekonać? Mamy tylko godzinę.
- Nie wiem, próbuj.
- Krycha no. To powiedz co chcesz w zamian, żeby tam iść.
- A jesteś gotowa na poświęcenia? - spytałam, mając w głowie pewien plan.
- To jest jedno wyjście, do tego tylko do Twojej piwnicy. Nie przeginaj!
- Do rowerowni.
- Ku*wa Krycha!
- A czas leci...
- Dobra... podaj swoją cenę - westchnęła Ruda.
- Dopóki tu mieszkasz gotujesz i przyrządzasz wszystkie posiłki.
- Poje*ało Cię?!
- No to sobie tam posiedzisz.
- Krycha są łagodniejsze sposoby na samobójstwo. Ty nie chcesz, żebym ja Ci gotowała.
- Chyba nie doceniasz mojego żołądka.
- Tylko obiady - zaczęła negocjacje Ruda.
- Obiady i śniadania, plus raz dziennie mopujesz podłogę. Kolację Ci odpuszczę.
- ...
- No więc?
- Tylko obiady.
- Nie.
- Plus mop.
- Nie.
- Krycha no!
- To jest moje ostatnie słowo. Za wtargnięcie na grupę powinnaś jeszcze płacić odsetki w postaci czesania psa.
- Jesteś ku*wa złem.
- Stoi? - spytałam, słysząc za drzwiami ciężkie westchnięcie.
- Dobra - warknęła Ruda.
- Ale zachowujesz się przyzwoicie do końca Twojego pobytu tutaj.
- Ja się zawsze zachowuję przyzwoicie.
- Ruda.
- Krycha.
Okiełznanie Rudej okazało się jednak trudniejszym zadaniem niż początkowo zakładałam. Można było ją zamknąć, ale nie dało się jej uciszyć. Jest to jeden z tych ludzi, których rzuca się wilkom na pożarcie, a oni wracają dowodząc watahą.
- Teraz Cię wypuszczę, a Ty będziesz się zachowywać jak człowiek i nic nie odwalisz - powiedziałam wstając i łapiąc za klamkę.
- Ku*wa Krycha otwieraj do ch*ja.
- Może być - rzekłam, otwierając drzwi i wypuszczając ognistą potworę na korytarz.
- Dobra, mamy mało czasu, a trzeba Cię jeszcze ubrać - rzekła Ruda, spoglądając na zegarek.
- Że co?
- No chyba nie pójdziesz tak ubrana - odparła Ruda.
- A co jest w tym złego? - spytałam przyglądając się swojej bluzie w pieski i dżinsom.
- Krycha nie załamuj mnie ku*wa. Musisz wyglądać reprezentatywnie jak mamy iść razem.
- A kto Ci powiedział, że Ty też idziesz? To spotkanie dla mieszkańców.
- A ja kim ku*wa jestem?! Poza tym, ja za to płacę swoją krwawicą, więc ja ustalam zasady.
- Nie wydaje mi się.
- Idziemy tam jako para.
- Excuse me? Nie ma takiej opcji.
- Krycha - westchnęła Ruda, prowadząc mnie do pokoju - Ona twierdzi, że my tu wszyscy mamy jeden wielki otwarty związek, tak? Po co ją wyprowadzać z tego błędu? Czy nie będzie zabawniej jeśli pójdziemy tam, jakbyśmy dopiero wyszły z ga*bangu?
- Ruda...
- Krycha do ku*wy, zróbmy raz po mojemu. Chcesz tam iść i słuchać jak stęka, czy chcesz tam iść i pośmiać się jak jej pękają wszystkie żyłki?
W mojej głowie paliło się wiele czerwonych lampek, ale ostatnio jakoś często je ignorowałam. To nie mogło być zdrowe.
- Dobra - odparłam - ale lepiej, żebyś dobrze gotowała.
- Dobra, przeleć szybko szafę i pokaż mi co masz ponętnego w garderobie.
- Uderzasz do złej szafy.
- Musisz mieć coś seksi.
- Ruda, Ty się nie pomyliłaś czasami?
- Czekaj, ja tu zaraz coś znajdę - rzekła Ruda, przeciskając się do mojej szafy i robiąc w niej szybki przegląd.
- Czy to jest konieczne? - spytałam, zerkając Rudej przez ramię.
- Jak masz być moją dziewczyną, to musisz wyglądać jakbyśmy dopiero przestały i zaraz miały zacząć znowu.
- Nie przeginasz troszeczkę?
- Nie. O, to się nada - odparła Ruda, wyciągając z szafy bardzo rozdekoltowaną tunikę (mówiąc "bardzo", mam na myśli "BARDZO") i spodnie imitujące lateks.
- Czyś Ty postradała zmysły? Ruda, te rzeczy są na dnie szafy nie bez powodu. Ja w nich nie chodzę.
- A powinnaś, wbijaj się w to - zarządziła Ruda, stukając w zegarek - Jeszcze makijaż, a nie mam zamiaru się spóźnić.
- Ruda...
- Nie bądź nudna Krycha, bo Cię rzucę.
- Nie jesteśmy razem.
- Ranisz mnie.
Spojrzałam na te ubrania i zaczęłam się zastanawiać nad doborem swoich przyjaciół. Lepiej, żeby to małe zło miało przynajmniej pięć gwiazdek Michelin.
Pięć minut przed dwudziestą pierwszą zamykałam od zewnątrz drzwi swojego mieszkania.
- Masz zaje*iste cycki - usłyszałam z boku.
- Zamilcz.
- Epickość, nie wiem czemu ich bardziej nie eksponujesz.
- Bo mam odrobinę przyzwoitości?
- Nie pie*dol. Ja bym wiedziała jak nimi wybijać zęby i podbijać oczy.
- Ruda?
- No.
- Zamknij się.
- Ja Ciebie też - odparła Ruda, łapiąc mnie za rękę i kierując się w stronę schodów.
Na miejscu czekało już kilku sąsiadów.
- Prezesowej jeszcze nie ma? - spytała Ruda, zajmując wolne miejsce i przysuwając krzesło bliżej mnie.
- No nie, jakoś jeszcze nie - odpowiedział sąsiad.
Schodziło się coraz więcej mieszkańców, a Anonimki wciąż nie było.
Królowa dramy pojawiła się spóźniona piętnaście minut na własne spotkanie, ponieważ musiała uspać dzieci i zostawić je z mężem. Najwidoczniej szanownego męża to zadanie przerastało. Razem z princessą do rowerowni zawitał też starszy książę, który wcześniej pojawił się u moich drzwi w ramach rewizji komisji sąsiedzkiej.
- Nie ma już krzeseł? - zapytał sam siebie, rozglądając się dookoła.
- A proszę bardzo, tu ma pan miejsce - zaćwierkała Ruda, wstając ze swojego miejsca i siadając na moich kolanach. Objęłam dziewczynę w pasie i napawałam się kameleonem, jakim stała się twarz mężczyzny. Królowało głównie bordo, ale można było ujrzeć też przebłyski fioletu i różu.
- Dziękuję, postoję - odparł starszy sąsiad, patrząc na wolne krzesło jak na siedlisko zarazy - Może pani wrócić na miejsce.
- A, nie. Tu mi wygodnie - odparła Ruda.
Bardzo starałam się zatrzymać w sobie falę śmiechu, ale drżąca warga sąsiada mi to zadanie utrudniała.
- I właśnie dlatego musimy porozmawiać - zaczęła Anonimka - Tak nie może być.
- Ale co nie może być? Tak dokładniej - spytałam.
- Ty się już nie odzywaj - rzuciła kobieta - do Ciebie jeszcze przejdziemy.
- Tylko szybko, bo nam tam chłopcy stygną - odpowiedziała Ruda, atakując uśmiechem bardzo zirytowaną twarz sąsiadki.
- A jak wystygną, to trzeba ich będzie na nowo rozgrzać - dodałam.
Zebrani w rowerowni sąsiedzi wyglądali na bardzo rozweselonych całą sytuacją.
Ani trochę rozweselona nie była jednak Anonimka, stojąca obok swojego rycerza.
- Może zacznijmy od tych cięższych spraw najpierw i ustalmy co należy zrobić z marginesem społecznym - rzekła autorka ogłoszenia.
- To będziesz nam teraz mówić o sobie? - spytał sąsiad, którego Ruda namówiła na udział w tym przedstawieniu.
- O Twoim wężu - odparła Anonimka, lecz widząc malujący się na twarzy Rudej rogal, dodała po chwili - Zwierzęciu. Wężu zwierzęciu. Takim pełzającym. To nie są zwierzęta do trzymania w bloku.
- A co ktoś ma do mojego węża?
- Wąż jest symbolem szatana! - rzucił starszy książę.
- Właśnie i może przez to dzieją się u niektórych takie bezeceństwa. Sodoma z Gomorą!
Ludzie zaczęli się śmiać i stukać palcami po czole, ale Ruda podniosła rękę i mimo, że organizatorka spotkania nie udzieliła jej głosu, dziewczyna spytała:
- Czytałaś Biblię?
- Oczywiście, że JA czytałam Biblię - odparła z oburzeniem Anonimka.
- To chyba niedokładnie. Jakbyś czytała dokładnie, to wiedziałabyś, że Biblia uważa za zachowania sodomiczne na przykład Fellatio i inne tak zwane perwersje. Chcesz mi wmówić, że nigdy nie praktykowałaś tego z mężem? Trochę mu w takim razie współczuję, bo omija go wiele.
- To nie jest niczyja sprawa co ja robię z mężem! - wrzasnęła Anonimka, usiłując zagłuszyć parskającą śmiechem widownię - Nikt mi nie będzie do łóżka zaglądał.
- Taka trochę hipokryzja - odpowiedziałam - Bo to właśnie Ty ludziom zaglądasz najwięcej do łóżek.
- Może zazdrosna - dodała Ruda - a my przecież zapraszaliśmy.
W tym momencie przyboczny rycerz wystartował w naszym kierunku, trzymając w dłoni łańcuszek z krzyżykiem, uwieszony na jego szyi.
- No bardzo ładny - odparła Ruda - ale całować nie będę, bo już dawno po kolędzie.
- Ja przepraszam - wtrącił sąsiad - a czy jeśli ja z moim wężem nic sprośnego nie robimy, to też jestem winny? Mam iść na kolanach do Częstochowy, czy do Lichenia wystarczy?
- Do tego całego bloku to powinien przyjść ksiądz na egzorcyzmy - rzekł starszy waleczny - Albo nawet biskup.
- Papież - potwierdził właściciel węża - tylko chyba może być trochę zajęty.
- Tu się szerzy zło - wymamrotał sąsiad i patrząc na nas jak na pluskwy, odmaszerował na swoje miejsce obok Anonimki.
- A Ty chciałaś przegapić ten cyrk - wyszeptała Ruda.
- Wracając do zwierząt, to jest ich za dużo i wszystko śmierdzi - powiedziała sąsiadka.
- A pieluchy Twoich dzieci, wystawiane na korytarz, to nie śmierdzą? - zapytał ktoś ze zgromadzonych - Cały korytarz tym wali, bo Tobie się nie chce wyjść do śmietnika.
- Nic nie śmierdzi i co Ty w ogóle porównujesz zwierzęta do ludzi! One syf robią jak obok drzwi przechodzą, kto to będzie sprzątał?
- Ale moje to raczej syfu pod Twoimi drzwiami nie robią, bo mieszkasz wyżej, więc mi trochę nie po drodze do wyjścia - odpowiedziałam.
- Szczury szerzą choróbska i epidemie! Tylko patrzeć jak coś się przypałęta. A dzieci to najszybciej złapią. One są tutaj najbardziej poszkodowane. Patrzą na taką patologię i margines i jak one mają być potem normalne?!
- Zawsze im można torby na głowę zakładać - zaproponowała Ruda - Żeby nie patrzyły.
- Albo się wyprowadzić - dodała sąsiadka z czwartego piętra.
- Jak to jest, że nikt się na nic nie skarży, tylko wiecznie Tobie źle? - zapytał właściciel szatana w wężowej powłoce - Nikomu nic nie przeszkadza tylko Tobie. Ty masz zawsze z czymś problem, albo szanowny sąsiad.
- Bo patologia się z patologią zawsze dogada! - odparła Anonimka.
- To już wiadomo czemu jest z rycerzem - rzekła Ruda.
- Mam rozumieć, że Wam naprawdę nic nie przeszkadza? Ani smród na klatce, ani to, że dzieci patrzą na to, co się dzieje u niektórych? Przecież Wy też macie dzieci.
- Czy Ty naprawdę kobieto nie masz co robić w życiu? - zapytał sąsiad - Jakie to trzeba mieć nudne życie.
- Pewnie, bo najlepiej tylko patrzeć na czubek własnego nosa i nie widzieć. To jest normalne według Was? - spytała Anonimka, wskazując palcem w naszą stronę.
- Ale co?
- To!
- Siedzą sobie dziewczyny i się tulą. Jak zazdrościsz to spytaj męża, może Cię czasem przytuli - odparł zirytowany sąsiad.
- Tu jest zimno - dodała Ruda - Przecież muszę się zagrzać, nie słonko?
- Pewnie słonko. Kto normalny wybiera rowerownię na miejsce spotkań? - spytałam - A, no tak...
- Te wieczorne libacje i jęki jakie się wydobywają też nikomu nie przeszkadzają, nie? - rzekła Anonimka.
- O przepraszam, to nie od nas - odparła Ruda - Wieczorem to nie u nas, u nas to jak już, to rano.
- To są prawdziwe jęki, czy takie wyimaginowane jak te szczekanie psa? - spytałam.
- Za moich czasów to takich się... - uruchomił się starszy pan.
- Co? Paliło na stosie? - przerwała mu Ruda - Proszę bardzo, proszę mnie spalić w płomieniach. Te starsze roczniki to zawsze mają jakieś dzikie fantazje. Lubię to w ludziach.
- Sekutnica!
- Ale proszę mnie nie podrywać, ja tu jestem z kochanką - uśmiechnęła się Ruda.
- Larwa jedna...
- Tak mi mów. Mogę być Twoją meszką.
Dyskusja z bardzo żywą gestykulacją trwała dalej, ale niestety nie prowadziła do żadnego rozwiązania. Słowne przepychanki kończyły się zawsze pomiędzy jednym brzegiem, a drugim i nikt nie docierał do lądu.
Propozycją Anonimki było usunięcie z bloku zwierząt wszelakich (wliczając w to Rudą) i przymusowa wyprowadzka wszystkich osób znajdujących się w lokalu zamieszkiwanym przeze mnie i cały ten Armagedon (włącznie z moją mamą i siostrą, które najwidoczniej też były zamieszane w biznes). Z naszej strony padła propozycja schylenia się lub wygięcia w mostek i próba cmoknięcia się w tyłek, oraz wyprowadzka roszczeniowej kobiety razem z całą rodziną. Kompromis nie mógł zostać osiągnięty.
W połowie dyskusji pod tytułem "porozumienie jest wtedy, kiedy wszyscy robią jak ja chcę" do rowerowni wpadł mąż Anonimki, który oświadczył, że dzieci płaczą i nie chcą spać. Na pytanie czy ojciec nie może raz zostać z dziećmi, mężczyzna wzruszył ramionami i stwierdził "to niech beczą" (przykładny ojciec), po czym wyszedł. Tuż za nim wyszła też Anonimka, oświadczając że to jeszcze nie koniec i nie daruje tego, że obudziliśmy jej pociechy tymi awanturami.
Pozostaje czekać na ogłoszenie z kolejnym terminem przełożonego spotkania, które do tej pory trwało dwie godziny i wszystkie poruszane tematy skończyły dokładnie w punkcie wyjścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz