Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

niedziela, 16 lutego 2020

Ruda, Anonimka i rowerownia nr 7

Wszystko zaczęło się od pewnego ogłoszenia na tablicy korkowej na klatce schodowej.


(kliknij na zdjęcie, by je powiększyć)

Jeśli ktoś czyta bloga stosunkowo regularnie, doskonale wie kto stoi za tą notatką. Nie byłoby w tym niczego niezwykłego, ponieważ wszyscy Anonimkę znamy, ale tak się złożyło, że dzień wcześniej moja rodzicielka wraz z siostrą wyjechały na kilka dni, a ja przyjęłam na tymczas Rudą.
Przekroczenie progu mojego mieszkania przez wysłanniczkę Piekieł mogło być bezpośrednią przyczyną powstania tego ogłoszenia.
W każdym razie nigdzie się nie wybierałam.
Ruda twierdziła inaczej...

Położyłam się spać w okolicach godziny 15:30, ponieważ w przeciwieństwie do normalnych ludzi mam rozregulowany zegar biologiczny i kiedy tylko mogę przyjmuję taktykę "kładź się kiedy jesteś zmęczona, nie kiedy kładzie się większa część populacji".
Sytuację postanowił wykorzystać Late Night Devil - rude zło, o czym wiedzą ludzie, którzy byli w tym czasie obecni na grupie. Metr pięćdziesiąt czystej złośliwości otworzyło mój niewylogowany komputer i zrobiło ankietę na grupie, usiłując przekonać mnie w ten sposób do wzięcia udziału w spotkaniu w rowerowni. Kiedy się obudziłam "za" było już ponad siedemdziesiąt osób (zdrada w czystej postaci), a Ruda szykowała się na wyjście w łazience, w której zupełnie przypadkiem została przeze mnie zamknięta i uwięziona. Okazało się również, że mały gnom zdążył obiec wszystkie piętra i przekonać do spotkania część sąsiadów.
Chwilę później marchewa zadzwoniła do Damiana po wsparcie. Jako, że nie spodobało jej się ograniczenie przestrzeni, zaczęła rozmawiać z sąsiadami przez junkersa, tłumacząc im, że została uprowadzona i jest przetrzymywana wbrew swojej woli.
- Krycha my musimy tam iść! - jęczała Ruda, usiłując wyważyć zablokowane moim ciałem drzwi. Niestety różnica w masie była zbyt duża, by jej plan mógł się udać.
- Nie, nie musimy - odpowiedziałam, opierając się plecami o wrota łazienki.
- Krysia...
- Nie i przemyśl co zrobiłaś.
- Krysia jak mam Cię przekonać? Mamy tylko godzinę.
- Nie wiem, próbuj.
- Krycha no. To powiedz co chcesz w zamian, żeby tam iść.
- A jesteś gotowa na poświęcenia? - spytałam, mając w głowie pewien plan.
- To jest jedno wyjście, do tego tylko do Twojej piwnicy. Nie przeginaj!
- Do rowerowni.
- Ku*wa Krycha!
- A czas leci...
- Dobra... podaj swoją cenę - westchnęła Ruda.
- Dopóki tu mieszkasz gotujesz i przyrządzasz wszystkie posiłki.
- Poje*ało Cię?!
- No to sobie tam posiedzisz.
- Krycha są łagodniejsze sposoby na samobójstwo. Ty nie chcesz, żebym ja Ci gotowała.
- Chyba nie doceniasz mojego żołądka.
- Tylko obiady - zaczęła negocjacje Ruda.
- Obiady i śniadania, plus raz dziennie mopujesz podłogę. Kolację Ci odpuszczę.
- ...
- No więc?
- Tylko obiady.
- Nie.
- Plus mop.
- Nie.
- Krycha no!
- To jest moje ostatnie słowo. Za wtargnięcie na grupę powinnaś jeszcze płacić odsetki w postaci czesania psa.
- Jesteś ku*wa złem.
- Stoi? - spytałam, słysząc za drzwiami ciężkie westchnięcie.
- Dobra - warknęła Ruda.
- Ale zachowujesz się przyzwoicie do końca Twojego pobytu tutaj.
- Ja się zawsze zachowuję przyzwoicie.
- Ruda.
- Krycha.

Okiełznanie Rudej okazało się jednak trudniejszym zadaniem niż początkowo zakładałam. Można było ją zamknąć, ale nie dało się jej uciszyć. Jest to jeden z tych ludzi, których rzuca się wilkom na pożarcie, a oni wracają dowodząc watahą.

- Teraz Cię wypuszczę, a Ty będziesz się zachowywać jak człowiek i nic nie odwalisz - powiedziałam wstając i łapiąc za klamkę.
- Ku*wa Krycha otwieraj do ch*ja.
- Może być - rzekłam, otwierając drzwi i wypuszczając ognistą potworę na korytarz.
- Dobra, mamy mało czasu, a trzeba Cię jeszcze ubrać - rzekła Ruda, spoglądając na zegarek.
- Że co?
- No chyba nie pójdziesz tak ubrana - odparła Ruda.
- A co jest w tym złego? - spytałam przyglądając się swojej bluzie w pieski i dżinsom. 
- Krycha nie załamuj mnie ku*wa. Musisz wyglądać reprezentatywnie jak mamy iść razem.
- A kto Ci powiedział, że Ty też idziesz? To spotkanie dla mieszkańców.
- A ja kim ku*wa jestem?! Poza tym, ja za to płacę swoją krwawicą, więc ja ustalam zasady.
- Nie wydaje mi się.
- Idziemy tam jako para.
- Excuse me? Nie ma takiej opcji.
- Krycha - westchnęła Ruda, prowadząc mnie do pokoju - Ona twierdzi, że my tu wszyscy mamy jeden wielki otwarty związek, tak? Po co ją wyprowadzać z tego błędu? Czy nie będzie zabawniej jeśli pójdziemy tam, jakbyśmy dopiero wyszły z ga*bangu?
- Ruda...
- Krycha do ku*wy, zróbmy raz po mojemu. Chcesz tam iść i słuchać jak stęka, czy chcesz tam iść i pośmiać się jak jej pękają wszystkie żyłki?

W mojej głowie paliło się wiele czerwonych lampek, ale ostatnio jakoś często je ignorowałam. To nie mogło być zdrowe.

- Dobra - odparłam - ale lepiej, żebyś dobrze gotowała.
- Dobra, przeleć szybko szafę i pokaż mi co masz ponętnego w garderobie.
- Uderzasz do złej szafy.
- Musisz mieć coś seksi.
- Ruda, Ty się nie pomyliłaś czasami?
- Czekaj, ja tu zaraz coś znajdę - rzekła Ruda, przeciskając się do mojej szafy i robiąc w niej szybki przegląd.
- Czy to jest konieczne? - spytałam, zerkając Rudej przez ramię.
- Jak masz być moją dziewczyną, to musisz wyglądać jakbyśmy dopiero przestały i zaraz miały zacząć znowu.
- Nie przeginasz troszeczkę?
- Nie. O, to się nada - odparła Ruda, wyciągając z szafy bardzo rozdekoltowaną tunikę (mówiąc "bardzo", mam na myśli "BARDZO") i spodnie imitujące lateks.
- Czyś Ty postradała zmysły? Ruda, te rzeczy są na dnie szafy nie bez powodu. Ja w nich nie chodzę.
- A powinnaś, wbijaj się w to - zarządziła Ruda, stukając w zegarek - Jeszcze makijaż, a nie mam zamiaru się spóźnić.
- Ruda...
- Nie bądź nudna Krycha, bo Cię rzucę.
- Nie jesteśmy razem.
- Ranisz mnie.

Spojrzałam na te ubrania i zaczęłam się zastanawiać nad doborem swoich przyjaciół. Lepiej, żeby to małe zło miało przynajmniej pięć gwiazdek Michelin.

Pięć minut przed dwudziestą pierwszą zamykałam od zewnątrz drzwi swojego mieszkania.
- Masz zaje*iste cycki - usłyszałam z boku.
- Zamilcz.
- Epickość, nie wiem czemu ich bardziej nie eksponujesz.
- Bo mam odrobinę przyzwoitości?
- Nie pie*dol. Ja bym wiedziała jak nimi wybijać zęby i podbijać oczy.
- Ruda?
- No.
- Zamknij się.
- Ja Ciebie też - odparła Ruda, łapiąc mnie za rękę i kierując się w stronę schodów.

Na miejscu czekało już kilku sąsiadów.
- Prezesowej jeszcze nie ma? - spytała Ruda, zajmując wolne miejsce i przysuwając krzesło bliżej mnie.
- No nie, jakoś jeszcze nie - odpowiedział sąsiad.
Schodziło się coraz więcej mieszkańców, a Anonimki wciąż nie było.
Królowa dramy pojawiła się spóźniona piętnaście minut na własne spotkanie, ponieważ musiała uspać dzieci i zostawić je z mężem. Najwidoczniej szanownego męża to zadanie przerastało. Razem z princessą do rowerowni zawitał też starszy książę, który wcześniej pojawił się u moich drzwi w ramach rewizji komisji sąsiedzkiej.
- Nie ma już krzeseł? - zapytał sam siebie, rozglądając się dookoła.
- A proszę bardzo, tu ma pan miejsce - zaćwierkała Ruda, wstając ze swojego miejsca i siadając na moich kolanach. Objęłam dziewczynę w pasie i napawałam się kameleonem, jakim stała się twarz mężczyzny. Królowało głównie bordo, ale można było ujrzeć też przebłyski fioletu i różu.
- Dziękuję, postoję - odparł starszy sąsiad, patrząc na wolne krzesło jak na siedlisko zarazy - Może pani wrócić na miejsce.
- A, nie. Tu mi wygodnie - odparła Ruda.
Bardzo starałam się zatrzymać w sobie falę śmiechu, ale drżąca warga sąsiada mi to zadanie utrudniała.
- I właśnie dlatego musimy porozmawiać - zaczęła Anonimka - Tak nie może być. 
- Ale co nie może być? Tak dokładniej - spytałam.
- Ty się już nie odzywaj - rzuciła kobieta - do Ciebie jeszcze przejdziemy.
- Tylko szybko, bo nam tam chłopcy stygną - odpowiedziała Ruda, atakując uśmiechem bardzo zirytowaną twarz sąsiadki.
- A jak wystygną, to trzeba ich będzie na nowo rozgrzać - dodałam.
Zebrani w rowerowni sąsiedzi wyglądali na bardzo rozweselonych całą sytuacją.
Ani trochę rozweselona nie była jednak Anonimka, stojąca obok swojego rycerza.
- Może zacznijmy od tych cięższych spraw najpierw i ustalmy co należy zrobić z marginesem społecznym - rzekła autorka ogłoszenia.
- To będziesz nam teraz mówić o sobie? - spytał sąsiad, którego Ruda namówiła na udział w tym przedstawieniu.
- O Twoim wężu - odparła Anonimka, lecz widząc malujący się na twarzy Rudej rogal, dodała po chwili - Zwierzęciu. Wężu zwierzęciu. Takim pełzającym. To nie są zwierzęta do trzymania w bloku.
- A co ktoś ma do mojego węża?
- Wąż jest symbolem szatana! - rzucił starszy książę.
- Właśnie i może przez to dzieją się u niektórych takie bezeceństwa. Sodoma z Gomorą!
Ludzie zaczęli się śmiać i stukać palcami po czole, ale Ruda podniosła rękę i mimo, że organizatorka spotkania nie udzieliła jej głosu, dziewczyna spytała:
- Czytałaś Biblię?
- Oczywiście, że JA czytałam Biblię - odparła z oburzeniem Anonimka.
- To chyba niedokładnie. Jakbyś czytała dokładnie, to wiedziałabyś, że Biblia uważa za zachowania sodomiczne na przykład Fellatio i inne tak zwane perwersje. Chcesz mi wmówić, że nigdy nie praktykowałaś tego z mężem? Trochę mu w takim razie współczuję, bo omija go wiele.
- To nie jest niczyja sprawa co ja robię z mężem! - wrzasnęła Anonimka, usiłując zagłuszyć parskającą śmiechem widownię - Nikt mi nie będzie do łóżka zaglądał.
- Taka trochę hipokryzja - odpowiedziałam - Bo to właśnie Ty ludziom zaglądasz najwięcej do łóżek.
- Może zazdrosna - dodała Ruda - a my przecież zapraszaliśmy.
W tym momencie przyboczny rycerz wystartował w naszym kierunku, trzymając w dłoni łańcuszek z krzyżykiem, uwieszony na jego szyi.
- No bardzo ładny - odparła Ruda - ale całować nie będę, bo już dawno po kolędzie.
- Ja przepraszam - wtrącił sąsiad - a czy jeśli ja z moim wężem nic sprośnego nie robimy, to też jestem winny? Mam iść na kolanach do Częstochowy, czy do Lichenia wystarczy?
- Do tego całego bloku to powinien przyjść ksiądz na egzorcyzmy - rzekł starszy waleczny - Albo nawet biskup.
- Papież - potwierdził właściciel węża - tylko chyba może być trochę zajęty.
- Tu się szerzy zło - wymamrotał sąsiad i patrząc na nas jak na pluskwy, odmaszerował na swoje miejsce obok Anonimki.
- A Ty chciałaś przegapić ten cyrk - wyszeptała Ruda.
- Wracając do zwierząt, to jest ich za dużo i wszystko śmierdzi - powiedziała sąsiadka.
- A pieluchy Twoich dzieci, wystawiane na korytarz, to nie śmierdzą? - zapytał ktoś ze zgromadzonych - Cały korytarz tym wali, bo Tobie się nie chce wyjść do śmietnika.
- Nic nie śmierdzi i co Ty w ogóle porównujesz zwierzęta do ludzi! One syf robią jak obok drzwi przechodzą, kto to będzie sprzątał?
- Ale moje to raczej syfu pod Twoimi drzwiami nie robią, bo mieszkasz wyżej, więc mi trochę nie po drodze do wyjścia - odpowiedziałam.
- Szczury szerzą choróbska i epidemie! Tylko patrzeć jak coś się przypałęta. A dzieci to najszybciej złapią. One są tutaj najbardziej poszkodowane. Patrzą na taką patologię i margines i jak one mają być potem normalne?!
- Zawsze im można torby na głowę zakładać - zaproponowała Ruda - Żeby nie patrzyły.
- Albo się wyprowadzić - dodała sąsiadka z czwartego piętra.
- Jak to jest, że nikt się na nic nie skarży, tylko wiecznie Tobie źle? - zapytał właściciel szatana w wężowej powłoce - Nikomu nic nie przeszkadza tylko Tobie. Ty masz zawsze z czymś problem, albo szanowny sąsiad.
- Bo patologia się z patologią zawsze dogada! - odparła Anonimka.
- To już wiadomo czemu jest z rycerzem - rzekła Ruda.
- Mam rozumieć, że Wam naprawdę nic nie przeszkadza? Ani smród na klatce, ani to, że dzieci patrzą na to, co się dzieje u niektórych? Przecież Wy też macie dzieci.
- Czy Ty naprawdę kobieto nie masz co robić w życiu? - zapytał sąsiad - Jakie to trzeba mieć nudne życie.
- Pewnie, bo najlepiej tylko patrzeć na czubek własnego nosa i nie widzieć. To jest normalne według Was? - spytała Anonimka, wskazując palcem w naszą stronę.
- Ale co?
- To!
- Siedzą sobie dziewczyny i się tulą. Jak zazdrościsz to spytaj męża, może Cię czasem przytuli - odparł zirytowany sąsiad.
- Tu jest zimno - dodała Ruda - Przecież muszę się zagrzać, nie słonko?
- Pewnie słonko. Kto normalny wybiera rowerownię na miejsce spotkań? - spytałam - A, no tak...
- Te wieczorne libacje i jęki jakie się wydobywają też nikomu nie przeszkadzają, nie? - rzekła Anonimka.
- O przepraszam, to nie od nas - odparła Ruda - Wieczorem to nie u nas, u nas to jak już, to rano.
- To są prawdziwe jęki, czy takie wyimaginowane jak te szczekanie psa? - spytałam.
- Za moich czasów to takich się... - uruchomił się starszy pan.
- Co? Paliło na stosie? - przerwała mu Ruda - Proszę bardzo, proszę mnie spalić w płomieniach. Te starsze roczniki to zawsze mają jakieś dzikie fantazje. Lubię to w ludziach.
- Sekutnica!
- Ale proszę mnie nie podrywać, ja tu jestem z kochanką - uśmiechnęła się Ruda.
- Larwa jedna...
- Tak mi mów. Mogę być Twoją meszką.

Dyskusja z bardzo żywą gestykulacją trwała dalej, ale niestety nie prowadziła do żadnego rozwiązania. Słowne przepychanki kończyły się zawsze pomiędzy jednym brzegiem, a drugim i nikt nie docierał do lądu.
Propozycją Anonimki było usunięcie z bloku zwierząt wszelakich (wliczając w to Rudą) i przymusowa wyprowadzka wszystkich osób znajdujących się w lokalu zamieszkiwanym przeze mnie i cały ten Armagedon (włącznie z moją mamą i siostrą, które najwidoczniej też były zamieszane w biznes). Z naszej strony padła propozycja schylenia się lub wygięcia w mostek i próba cmoknięcia się w tyłek, oraz wyprowadzka roszczeniowej kobiety razem z całą rodziną. Kompromis nie mógł zostać osiągnięty.

W połowie dyskusji pod tytułem "porozumienie jest wtedy, kiedy wszyscy robią jak ja chcę" do rowerowni wpadł mąż Anonimki, który oświadczył, że dzieci płaczą i nie chcą spać. Na pytanie czy ojciec nie może raz zostać z dziećmi, mężczyzna wzruszył ramionami i stwierdził "to niech beczą" (przykładny ojciec), po czym wyszedł. Tuż za nim wyszła też Anonimka, oświadczając że to jeszcze nie koniec i nie daruje tego, że obudziliśmy jej pociechy tymi awanturami.

Pozostaje czekać na ogłoszenie z kolejnym terminem przełożonego spotkania, które do tej pory trwało dwie godziny i wszystkie poruszane tematy skończyły dokładnie w punkcie wyjścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz