Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 31 grudnia 2019

Cytaty anonimki i dlaczego trzeba uważać przy wyborze otoczenia

Ostatnio nie sprawdzam swojej skrzynki na listy regularnie. 
Nie zdziwiłam się więc zbytnio, kiedy po jej otwarciu zasypała mnie zawartość w postaci miliona ulotek, gazetek i reklam.
Segregując pocztę na 'to na makulaturę" i "to są rachunki", natknęłam się na malutkie karteczki z cytatami z Biblii (i nie tylko). W pierwszej chwili pomyślałam, że Świadkowie Jehowy znowu mieli swoje turnée po blokach, ale potem zaczęłam czytać te cytaty. Wszystkie krążyły wokół jednego tematu.


Postanowiłam zwołać zebranie teatralnej trupy, która była moim zdaniem odpowiedzialna za całe zamieszanie.

Umówiliśmy się dnia następnego i jako, że byłam akurat z Morfiną na spacerze, spotkaliśmy się pod klatką.
- Mój pies! - powitał Morfinę Oli, klęcząc przed puchatą foką, która nie mogąc się zdecydować w która stronę powinna machać ogonem, zaczęła zataczać nim ósemki.
- Tak technicznie rzecz biorąc, to mój pies - rzekł Szyszek ku radości Świniaka i jej jednoczesnej dezorientacji. 
- Mówcie sobie jeszcze, ona najbardziej mnie kocha - odparł pewnie Damian i Morfina nie mogąc się zdecydować do czyjej ręki powinna się przytulić, po prostu rozłożyła się brzuchem do góry na chodniku.
- Psychole - powiedziała z dezaprobatą Ruda.
- O, zobaczcie kto to - rzekła Baśka, wpatrując się w otwarte okno na piętrze w bloku, w którym mieszkam - Dzień dobry!
Wszyscy zgodnie podążyli wzrokiem za obiektem monitorującym, którym okazała się być Anonimka i Ruda pomachała wesoło kobiecie. Sąsiadka ze spojrzeniem pogardy wycofała się z okna i zasłoniła je firanami.
- Ale pi*da, się odpowiada na dzień dobry! - krzyknęła za Anonimką Ruda, ale kobieta nie miała zamiaru wchodzić z nami w interakcję.

Przynajmniej nie na razie.

Weszliśmy więc do mieszkania.

- Zebraliśmy się tu dziś - powiedziałam wyniośle, stając na środku pokoju - by pożegnać naszą niewinność, albowiem zostaliśmy posądzeni o szerzenie zła.
- Krycha zlituj się - odparła Ruda - Ja się urodziłam pozbawiona niewinności w celu szerzenia zła. O czym Ty pie*dolisz.
- Dzięki Wam i Waszemu spektakularnemu przedstawieniu przed Anonimką - powiedziałam, spoglądając na zgromadzone towarzystwo. Ich twarze nieskalane były ani odrobiną poczucia winy - dostałam od niej bardzo nawracające upominki w formie liścików z cytatami.
- Że co? - podekscytowała się Ruda, zerkając z zaciekawieniem na trzymane przeze mnie karteczki.
- To znalazłam w swojej skrzynce - powiedziałam, nim zawartość moich dłoni została mi odebrana.
- No nie wierzę - mówiła z uśmiechem Ruda, krążąc po pokoju i przeglądając zawartość kartek - Ona jest bardziej psychiczna niż my... tak to nie będzie - dodała po chwili zastanowienia.
- Ale podziel się tym, my też chcemy - jęknął Łukasz.
- Dobra, czekajcie, zrobię Wam wieczorek literacki i Wam to przeczytam - powiedziała Ruda, sadowiąc się na środku pokoju.
- A potrafisz? - spytał z uśmiechem Damian.
- Siadaj, bo zaraz znajdziesz moją stopę w swoim tyłku - odparła Ruda.
- Kuszące - powiedziała Baśka - No czytaj, jest tam coś o nas?
- Kochana - odparła Ruda - tu są same rzeczy o nas. Teraz się zamknąć i słuchać, bo czytać będę.

Liścik numer jeden brzmi:

(klikając na zdjęcia można je powiększyć zarówno w wersji komputerowej, jak i na urządzeniach mobilnych)


- Ty no nie mów, że ona poważnie uwierzyła w to, że my tu wszyscy ze sobą... - zaczął Oli. 
Na twarzach reszty malowało się niedowierzanie, wymieszane z zachwytem.
- Ona w to uwierzyła - odparł Damian, uśmiechając się do siebie. W jego głowie rodził się plan i z jakiegoś powodu byłam tym faktem zaniepokojona.
- Tak! - krzyknęła Baśka - Babka jest nienormalna i twierdzi, że masz u siebie jeden wielki gang...
- Basia, błagam - przerwałam dziewczynie falę ekscytacji - Przypominam, że to Wy byliście bardzo przekonujący w swoim przedstawieniu. Teraz ta kobieta będzie miała pretensje nie tylko do szczekających psów, które nie wydają z siebie żadnego dźwięku, ale też do jaskini rozpusty w moim mieszkaniu, która nie istnieje.
- Oj Krysia... - zaczął Łukasz, ale przerwałam mu ruchem ręki.
- Nie Krysiuj mi tutaj, ja tu mieszkam. Mało tego, tu mieszka też moja matka i siostra.
- Nie histeryzuj - odparła Ruda - To Twoje prywatne mieszkanie i możesz sobie lecieć nawet po sześciokątach jak masz ochotę. Poza tym, reszta sąsiadów w to przecież nie wierzy, a jak uwierzą, to są takimi samymi debilami jak ona. Będziesz się przejmować opinią kogoś, kto prawdopodobnie nosi stringi tył na przód?
- Ale nie obrzydzaj mi życia - odparła Sonia, której najwidoczniej wyobraźnia podrzuciła już odpowiedni obraz.
- Poza tym - wtrącił Damian - według tego cytatu, jesteśmy niżej niż zwierzęta. A zwierzęta się nie potrafią kontrolować. Mam rację? - spytał, szukając aprobaty otoczenia.
- O widzisz! - przyklasnęła Damianowi Ruda - Polać mu.
- Kogo ja wpuszczam do własnego mieszkania - westchnęłam.
- Ej! - rzuciła Ruda - Jak Ci nie pasuje to możesz wyjść.
- To moje mieszkanie.
- Już nie. My tutaj niegodziwie pracujemy by móc tu mieszkać. Damian, wskakuj w fartuszek sexy pielęgniarki, bo nam Krycha odetnie dostęp do lodówki - zarządziła Ruda.
- Mam się rozebrać, czy na ubranie? - spytał Damian.
- Ja Ci nic nie chcę sugerować, ale jest dość ciepło w mieszkaniu, to po co masz się przegrzewać. Potem wyjdziesz na zewnątrz, przewieje Cię... - kontynuowała Ruda.
- No racja. W końcu jak się nie nosi ubrań, to nas mniej wyniesie opłata za koszty prania, nie?
- Też się rozbiorę, żeby Ci nie było smutno - zaproponowała Ruda i zaczęłam poważnie zastanawiać się nad moimi życiowymi wyborami.
- Może czytaj już następne - odparłam, nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Ok, ale wrócimy do tego tematu - odparła Ruda.


- Deszcz siarki i ognia - zastanowił się Szyszek - brzmi jak normalna kąpiel Rudej.
- Oni mi próbują tym grozić, czy mnie zachęcić? - spytała Ruda, przyglądając się karteczce - Poza tym, komu żona lota po słup soli?
- Czytałaś kiedyś Biblię? - spytał Damian.
- Nie bardzo właśnie, ale słyszałam, że bardzo ciekawe. Muszę kiedyś spróbować.


- Drwisz z piekła? Masz przechlapane - powiedziała Karolina z przestrachem.
- Ale ja nie wiem co oni tak straszą tym piekłem - przyznała Ruda - Po pierwsze aranżacja muzyczna jest dużo lepsza niż na górze. Heavy metal i Rock kontra harfy, no błagam - powiedziała, zmieniając pozycję - Po drugie, wszystkich ciekawych ludzi zsyłają na dół. Gejom na górę nie wolno, lesbijkom nie wolno, bi nie wolno, trans nie wolno. Wszyscy kolorowi będą na dole. Drag queen, koncerty sławiące Szatana, fajerwerki. Tam musi być strasznie kolorowo, na rzecz czego mam rezygnować? Plumkania na harfach i gry w szachy? Ja idę tam gdzie ciekawie. Lucek brzmi na całkiem w porządku gościa moim zdaniem. Poza tym ciepło na chacie ma.
- No i według niektórych odłamów, zwierzętom do nieba nie wolno - dodała Karolina.
- O masz, to to wszystko się zlezie do piekła? - spytała z udręką w głosie Ruda - No jak już muszą. Tylko z dala ode mnie i futro na zero, bo jak się podpalą, to będzie pisk.
- Jakoś nie jestem w stanie wyobrazić sobie Morfiny w piekle - przyznał Oli.
- Zrobimy z niej Cerbera. Będzie pilnować bramy - powiedziała Ruda, przyglądając się przyklejonemu do kolana Damiana psu.
- Sama nie wierzysz w to co mówisz - przyznał Damian.
- To jest maszyna do zabijania, tylko na razie nieaktywna - powiedziała Ruda.
- Oj tak, tak, taka groźna jesteś, tak? - spytał Damian Świniaka, drapiąc go po karku - Mały morderca. 
- Może roznosić przystawki - powiedział Łukasz.
- Zjadając połowę po drodze - odparłam.
- Zobaczysz, kiedyś odgryzie Ci rękę. Albo co innego - odparła Ruda.
- Odgryziesz mi rękę, Morfi? - spytał psa Damian, co spowodowało przekręcenie na bok Morfiniej głowy - Pycha ręka? Mniamnuśna? - zaśmiał się chłopak, widząc konsternację na pysku Świniaka. Słowa wychodziły z ludzkich ust, lecz słowami tymi nie były "spacerek", ani "ciastko", więc któż wie, co mogły one znaczyć?
- Dobra, next - rzekła Ruda.


- Okaż skruchę Ruda! - zganiła dziewczynę Sonia - A będzie Ci wybaczone.
- Może frytki do tego? - spytała Ruda - Poza tym łzy żalu brzmią smętnie. Łzy śmiechu, to jeszcze. Łzy bólu na twarzach wrogów, o! Ale łzy żalu? To jest dłuższe, skupcie się.


- O i wreszcie coś się dzieje ciekawego - przyznała Ruda - Mamy każdy z każdym, mamy bezwstyd, jest zboczenie. Elegancko.
- Monogamia jest przereklamowana - zaśmiał się Oli - Poniżej czwórki to właściwie nie ma co się bawić w związki.
- Prawda to - przyznał Szyszek.
- Milczcie nudziarze - odparła Ruda - Wy się po prostu nie potraficie bawić. A Ciebie to jeszcze nawrócę - powiedziała Ruda, wskazując na Damiana - I Ciebie też, zobaczycie - dodała, celując we mnie palcem.
- Powinniśmy się bać? - spytałam Damiana.
- Wydaje mi się, że możemy zacząć się bać - odparł chłopak.


- Potworność! - zakrzyknęła Agnieszka.
- Tyle potworności w moim domu! - przyznałam.
- Gdzie woda święcona? - spytał Oli - Będziemy wypędzać potworność.
- Tu już woda święcona nie pomoże - stwierdziła Karolina - Tu pomoże tylko egzorcysta.
- Będzie z nas wypędzał demony potworności? - spytał Oli.
- Ja z siebie nie dam nic wypędzać. Moje demony mają się świetnie, dziękuję bardzo - powiedziała Ruda - O tu się ktoś rozpisał - dodała, spoglądając na kolejną kartkę - Komu się chce, masakra.



- Nie dość, że potworność, to jeszcze skandaliczne obrzydliwości - pokręcił głową Szyszek.
- Nie zapominaj jeszcze o tym "niżej niż zwierzęta" - przypomniał mu Damian.
- Fakt - uśmiechnął się Szyszek - Jesteśmy skandalicznymi, obrzydliwymi, potwornymi podzwierzętami. Tak mi mów.
- "Najpowabniejsze ciała" - powiedziałam - Moje ciało powabne nie jest, to czyli ja jestem bezpieczna.
- Nie ma tak, to Twoja "niechlubna placówka" - powiedziała Ruda.
- Nowa ksywa dla mnie - rzekłam - Burdelmama.
Usłyszałam odgłos dławienia się i obejrzałam się za siebie.
- Cieszę się, że Was to rozbawiło.
- Mam wizję - przyznał Damian.
- Nie - odparłam.
- Ale...
- Nie.


- To takie dość spokojne - przyznał Łukasz - Żadne "zamienicie się w słup soli", ani "pochłonie Was ogień piekielny".
- Co prawo to zasady - rzekła Ruda - A zasady są po to, żeby je łamać - dodała.


- I znowu obrzydliwość? - spytał Szyszek - Jest tyle pięknych wyrazów w słowniku.
- Technicznie - odezwał się Damian - To nie do końca się da identycznie "obcować z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą" - powiedział - Ze względu na budowę ciała chociażby i różnicę elementów.
- Najwidoczniej ktoś był słaby z biologii - odparła Karolina.
- Jak ktoś miał taki zamysł, to się mocno zdziwi - przyznał Łukasz.
- Czepiacie się - powiedziała Ruda - Zauważcie, że tu napisali tylko o obcowaniu mężczyzny z mężczyzną, czyli kobieta to już może z kobietą. Całkiem spoko.
- Dyskryminacja - powiedziała Karolina - W czystej postaci.
- Kobiety chyba były uważane za jednostki, które się do takich plugastw nie posuwają - powiedział Szyszek.
- To wszystkiego najlepszego - odparła Ruda - Komuś się zawali światopogląd.
- I co, to wszystko? - spytała z rozżaleniem Sonia - Ja chcę więcej szalonych karteczek z poradami na każdy dzień tygodnia.
- Krycha, masz coś jeszcze? - spytała Ruda.
- Nie, przykro mi. To wszystko co było w skrzynce - odpowiedziałam, widząc malujący się na jej twarzy smutek.
- Składam reklamację. Za mało karteczek.
- Możesz iść złożyć reklamację osobiście na górę.
- Mogę?
- Nie waż się.
- Dam Wam swój cytat. Możecie go zapisać na karteczce, uwaga - powiedziała Ruda - "Pie*dolta się wszyscy i ze wszystkimi. Święta Ruda z Asyżu".
- Wytatuuję go sobie - odparłam.
- Proszę bardzo.
- Ale jak na nią to i tak jakiś przebłysk racjonalności - przyznał Damian - Karteczki z cytatami zamiast darcia się pod drzwiami, czy anonimów o ilości błędów przekraczającej możliwości normalnego człowieka.
- I to biorąc pod uwagę fakt, że ona myśli, że my tu mamy dom rozpusty - dodał Oli.
- No właśnie.
- A tak poza tematem. Mam pomysł - powiedziałam nagle, przechodząc do pokoju obok i wzbudzając tym falę niespokojnych spojrzeń - Musimy oddać Marcelinie naczynia, racja? - spytałam, wracając do pokoju.
- No trzeba - odparł Damian.
- Jeśli ona nie wywoła wkrótce następnego spotkania, to Oli może je zainicjować pod pretekstem zwrócenia naczyń, tak?
- No mógłbym - odpowiedział Oli - Tylko jak w tym momencie wyjaśnię Waszą obecność? Jedna osoba starczy do oddania naczyń.
- A to akurat prosto. Jako ten, który jesteś za nawróceniem się Matki Teresy, możesz przekonać ją, że Tobie też zależy by grupa uwierzyła w jej dobro, a takie spotkania nas po części przekonują. No i dowiemy się w końcu czy urodzi się Oliwier Junior, czy Damian Junior.
- Nie przypominaj mi - zaśmiał się Damian - To jest właśnie to. Próbujesz przewidzieć jej pomysły, a ona wylatuje z czymś takim. Czekałem aż mi zacznie wmawiać, że to moje dziecko, albo Oliego.
- Albo Twoje i Oliego - dodała Ruda - W jej głowie pewnie miałoby to sens.
- Wymyśliłam sobie, że Ci którzy nie są do niej pozytywnie nastawieni, czyli właściwie wszyscy poza Olim, mogą mieć pewien warunek, żeby przyjść - powiedziałam - Żeby nie było, że tak chętnie tam biegamy.
- Dobry plan, a co to za warunek? - spytał Damian.
- Dziadek.
- Tak! - wyrwało się z gardła Baśki.
- Co za dziadek? - spytała Ruda - Basia lubi starszych panów?
- Dziadek to jest honorowy członek zespołu - odparł Damian.
- Poznaliśmy go na weselu - dodał Łukasz - Jest bardzo w Twoim stylu, polubicie się.
- Ale to jest ojciec Marceliny - powiedziała z dezaprobatą Ruda - odpada.
- Nie jej ojciec, tylko dziadek Mateusza - powiedział Oli - Czytałem, chcę go poznać.
- Tak! - powtórzyła Baśka - Ale dziadek jest mój, wara od dziadka.
- Martwisz mnie - powiedziała Ruda, obdarowując Baśkę spojrzeniem pełnym zaniepokojenia.
- Zmienisz zdanie jak go poznasz - powiedziałam.
- No dobra, wszystko fajnie, ale wydaje mi się, że Marcelka nie będzie taka chętna na przyjazd z dziadkiem na spotkanie. Może pokrzyżować jej plany - odparł Damian.
- A co nas to obchodzi? Chce się spotkać, to ma zabrać dziadka. Co za problem? Skoro nas chciała zabrać na któreś spotkanie do swojego domu, to przecież jeszcze lepiej. Ma go pod ręką - odpowiedziałam.
- To jest dobry argument. Jestem za - przyznał Oli.
- Tylko Ty musisz udawać, że o nim nic nie wiesz - rzekłam do Oliego.
- Krysia - odparł chłopak - rozmawiasz z profesjonalistą. Jaki dziadek? Jakie wesele?
- Super, bo będę Cię potrzebować żebyś na spotkaniu odwrócił jej uwagę od dziadka. Musicie wyjść chociaż na pięć minut na zewnątrz, czy coś - dodałam - Mam nadzieję, że nie przywlecze Mateusza, to będzie prościej, zamiast pozbywać się ich dwóch.
- Mogę ją zabrać na bok, żeby ją prosić na osobności o radę w związku z Damianem, albo żeby jej powiedzieć jak bardzo doceniam to co robi i być pod wrażeniem tego jak dobrze jej idzie - zastanawiał się Oli - Mogę jej powiedzieć, że ja również pragnę, żebyśmy wszyscy żyli znowu w pokoju i chcę jej pomóc "od wewnątrz", tylko musi mi podpowiedzieć jak. 
- Bardzo dobrze, super.
- Tylko po co mam ją odciągnąć? - spytał Oli.
- Po to - odparłam, ukazując zgromadzonym pomarańczowo-czarny telefon z panelem cyfrowym i guzikami.


- Wow, skąd masz ten zabytek? - spytał Oli z uśmiechem.
- Sam jesteś zabytek - odpowiedziałam - To jest Hammer. Telefon, który dorównuje odpornością Nokii 3310. Nie jest dotykowy, ale dzięki temu prosty do ogarnięcia dla osób starszych. Można nim wbijać gwoździe, mieszać w gorącej zupie i jeździć po nim czołgiem. Bateria wytrzymuje dwa tygodnie na pełnym naładowaniu, jak się intensywnie użytkuje, to dwa dni krócej. Kocham ten telefon, ale zalega mi w szafie i czeka na swój moment. No i dziadka kocham bardziej.
- Krycha - powiedział Damian, wstając - Jesteś cudowna. To jeszcze działa? Sprawdzałaś?
- Tak. Nic mu nie jest i bateria dalej trzyma tyle samo. Mam ładowarkę, wsadzi się tam kartę dowolnego operatora, doładuje i będziemy mieć z dziadkiem kontakt. Będzie musiał ten telefon ukrywać, ale może go trzymać nawet w sedesie, a ładować akurat jak Marceliny nie będzie w domu. Bateria na awaryjnym trzyma trzy dni. Tylko trzeba mu zrobić przyspieszony kurs jak się tym obsługiwać i to wszystko w czasie, gdy Oli ją będzie absorbował.
- Dziadek jest cwany, ogarnie - odparł Damian, przyglądając się komórce - Ciężkie. Jak będzie potrzeba, może tego użyć jako broni.
- Na spokojnie okno tym wybije - przyznałam.
- Po co nam kontakt z nim? - spytała Ruda.
- Po pierwsze, to kontakt z dziadkiem zawsze jest potrzebny. Po drugie, jak go nauczymy jak usuwać wiadomości, to może dla nas szpiegować i nawet w przypadku znalezienia komórki, nie zostać wykrytym.
- Jak dużo czasu Wam trzeba? - spytał Oli - Muszę sobie ułożyć w głowie o czym mówić i jak długo to ma zająć.
- Przynajmniej z... - pomyślał Damian - siedem minut? Dasz radę tyle? Musimy mu pokazać jak dzwonić, gdzie się wycisza, jak pisać sms-y, sprawdzić ile ma na koncie, jak usuwać wiadomości i historię połączeń, gdzie jest poziom baterii, podstawy. Jestem pewny, że szybko załapie, ale ona nie może tego widzieć.
- Spokojnie, ogarnę to - odparł Oli - Będziemy go wtajemniczać w plan?
- Nie w cały. Wystarczy jak mu się powie, że robimy dla Mercelki przedstawienie i on już będzie wiedział, że nic co się tam dzieje na tych spotkaniach nie jest prawdziwe. A swoimi dowcipnymi uwagami i tak będzie rzucał. W końcu to dziadek.
- Ale myślicie, że do nas się też przekona? Nie zna nas - rzekł Oli.
- Jak zobaczy, że jesteście z nami, to na pewno. Rudą pewnie kupi od wejścia i rzuci dla niej Basię - uśmiechnął się Damian.
- Nie ma takiej opcji - powiedziała Baśka - Dziadek jest mój i będę z Rudą walczyć w kisielu jak mi stanie na drodze.
- Mmm. Zachęcasz mnie - odpowiedziała Ruda - Zapasy w kisielu brzmią spoko.
- Dziadek będzie za - odparł Łukasz - Plus, on tak samo jak my nie cierpi Marceliny. Może nawet bardziej niż my.
- No to już go zaczynam lubić - przyznała Ruda.

W tym momencie odezwało się pukanie do drzwi.

- Twoi już wrócili? - spytał Damian.
- Nie, za wcześnie. Chyba, że coś się stało - odpowiedziałam, podchodząc do drzwi, by usłyszeć kolejne łomotanie. Znałam to pukanie Gestapowca.
Zajrzałam przez wizjer w drzwiach i po drugiej stronie ujrzałam twarz Anonimki.
- No świetnie - westchnęłam, wchodząc do pokoju.
- Nie otwierasz? - spytała Ruda - Jakiś cichy wielbiciel?
- Tak, z góry - odparłam - Ten sam, który podrzucił mi te miłosne karteczki.
- To ona?!
- Ta.
- Słyszę, że tam jesteś! - odezwał się przygłuszony krzyk sąsiadki, dobiegający z klatki schodowej.
- Zajęte! - odkrzyknęłam - Proszę spróbować później!
Pukanie rozległo się ponownie.
- No, ale poczekaj, skoro chce rozmawiać - powiedziała Ruda, mrugając do mnie, podciągając wyżej spódnicę i robiąc z niej mini, oraz obniżając dekolt swetra - Już moment! - odkrzyknęła Ruda w kierunku drzwi - Już się ubieram!
- Co Ty wyczyniasz? - spytałam.
- Idę otworzyć sąsiadce drzwi - odparła Ruda - Damian, jak trzeba będzie, to ją przytrzymaj.
- Tak jest - odparł Damian, uśmiechając się. 
Reszta zebranych też wyglądała na bardzo zadowolonych.
- Co?! - spytałam, widząc jak Ruda podchodzi do drzwi - No nie żartuj sobie, odejdź od drzwi.
- Już, już otwieram - odparła kokieteryjnie Ruda, otwierając drzwi.
- Zabiję Cię - szepnęłam do Damiana.
- Mnie, ale za co? Przecież ja stoję tutaj - odparł Damian, mrugając porozumiewawczo do Łukasza i blokując mi dojście do korytarza.
- Wiesz, że jak trzeba będzie, to Cię staranuję - powiedziałam - Nie myśl sobie, że się... Łukasz, co Ty wyprawiasz?! - spytałam szeptem ściągającego bluzę Łukasza (męża Karoliny).
- ... O właśnie, te karteczki - kontynuowała przy drzwiach Ruda - Jesteśmy bardzo wdzięczni, naprawdę. One są takie... pouczające. Na pewno skorzystamy.
- No leć, leć, leć - popędzała męża Karolina i Łukasz topless przebiegł przez pokój, dołączając do Rudej i wspierając się o drzwi w samych tylko spodniach.
- Co Wy kuźwa odstawiacie? - spytałam śmiejącego się Damiana, czując że sama również zaczynam pękać. 
- Csii - uciszył mnie Damian, zerkając na drzwi, przy których trwała teraz zażyła dyskusja między zszokowaną sąsiadką, a znacznie, lecz cenzuralnie odsłoniętą Rudą i odzianym od pasa w dół Łukaszem.
- ... no wie Pani, ciepło jest. Przy robocie to się człowiek zmacha - dotarło do mnie zdanie, wypowiedziane przez Łukasza.
- Oli! - szepnęłam do chłopaka, szukając wsparcia - Pomóż mi!
- Ale jak? - zaśmiał się Oli - Ja tam nie wyjdę półnagi.
- Nie o to mi chodzi, poratuj jako jedyny zrównoważony człowiek tutaj!
- ... no niestety ona jest zajęta z innym w tej chwili, jeśli wie Pani o czym mówię. Także teraz nie podejdzie - toczyła monolog Ruda.
Spojrzałam na Damiana, który usiłował hamować falę śmiechu i zatrzymałam się na Olim, który wyłapał moje błagalne spojrzenie, zerknął porozumiewawczo na Szyszka i oboje parsknęli śmiechem.
- Csii - uciszył partnera Oli - Idź, szybko.
- Co? Nie! - odparłam, widząc że Szyszek wstaje z miejsca i rozpina guziki koszuli.
- Czekaj - odparł Oli i kiedy już myślałam, że chłopak ma zamiar powstrzymać to szaleństwo, rozczochrał on ręką włosy Szyszka i pokiwał głową - Dobra, teraz idź - odparł i rozczochrany Szyszek w rozpiętej koszuli powędrował w stronę drzwi, próbując opanować śmiech.
- Jeszcze ja! - rzekła Baśka biegnąc do korytarza, na szczęście w pełnym stroju.
- ... dużo? Czy ja wiem czy dużo? - usłyszałam głos Rudej przy drzwiach i kiedy się wychyliłam, ujrzałam ją obejmującą jedną ręką talię Baśki.
- Poddaję się - odparłam, unosząc ręce i maszerując na kanapę, na której pozostali pokładali się, łzawiąc i dusząc się pobieranym powietrzem.
- Jak tam teraz przejdzie randomowy sąsiad, to może się mocno zdziwić - powiedziałam, patrząc na przedstawienie odbywające się w korytarzu - Przeziębią się.
- Nic im nie będzie - odparł Oli.
- Jak mogłeś mi to zrobić? Myślałam, że jesteśmy w jednej drużynie - powiedziałam do niego z wyrzutem.
- Bo jesteśmy - uśmiechnął się Oli - Robię Ci przysługę.
- ... ale Pani ma bardzo ładne oczy, ja się nigdy nie przyjrzałam - kontynuowała Ruda.
- To jest Twoim zdaniem przysługa? - spytałam.
- ... to Pani mąż też by nie był chętny? - spytał Szyszek, lokując się bliżej Łukasza.
- Super, dzięki Oli - zaśmiałam się, zakrywając oczy ręką.

Wolałam na to nie patrzeć i udawać, że mam normalnych przyjaciół.

Ze słów, rzucanych przez Anonimkę rozróżnić mogłam hasła takie jak: "policja", "bezbożność", "zboczenie", "zająć" i kilka "plugastw".
- ... a z policją to my się bardzo lubimy - odparła Baśka - bawić się w policjantów znaczy. Przebieranki, te rzeczy.
- ... kajdanki, pejcze, pałki - zaczęła wymieniać Ruda.
- Damian, powstrzymaj ich - rzuciłam błagalnie do chłopaka, który pokładał się w progu.
Damian wziął głęboki wdech, opanował śmiech i rzucił w stronę drzwi:
- Hej, ale my tu marzniemy trochę tak sami, wracacie już, czy nie?

Nie o taką pomoc mi chodziło...

- Już idę słońce! - odkrzyknęła Ruda - Może później Pani wpadnie, to byśmy zaprosili do środka, porozmawiali na spokojnie, a nie tak w progu.
- Przecież nad Wami mieszkają małe dzieci, one nie muszą tego słuchać! - zapowietrzyła się sąsiadka.
- Ale to przecież nic nie słychać. My bardzo cicho - odparł Łukasz.
- Proszę pozdrowić dzieciaczki - rzekła Ruda, zamykając Anonimce drzwi przed nosem - Z mężem proszę przyjść później, zapraszamy - dodała, przekręcając zamek i przystawiając ucho do drzwi, za którymi sąsiadka dalej miotała słowami.
- Czy Was do reszty pogrzało? - spytałam do wracających do pokoju.
- Jak tam zimno - powiedział Łukasz, łapiąc rzuconą przez Karolinę bluzę.
- Było się przytulić do kogoś, byś się ogrzał trochę - odparła Karolina.
- Stoi tam jeszcze? - spytał Szyszek, zapinając guziki koszuli.
- Poszła na górę - odparła Ruda, poprawiając garderobę - Ale dwa razy się ze schodów wracała. Bym wiedziała, to bym założyła coś z większym dekoltem - westchnęła.
- Och to w zupełności wystarczyło - powiedział Damian, przyglądając się mojej twarzy, wyrażającej więcej niż tysiąc słów.
- A Ty co? - spytała Ruda, siadając obok Damiana - Do końca miałam nadzieję, że się przyłączysz i zrzucisz z siebie to wdzianko. Chociaż część.
- Może następnym razem - odpowiedział Damian.
- Ale ja Cię trzymam za słowo - powiedziała Ruda - Poszłabym tam tylko w staniku, ale Łukasz ma rację. Strasznie tam piździ. Krysia, też powinnaś wyjść, zabić ją cyckami na miejscu.
- Powiedzcie mi chociaż, że nikogo innego na korytarzu nie widzieliście.
- Ksiądz przechodził - odparła Ruda - Trochę się zdziwił.
- Ona żartuje - powiedział Szyszek - Nikogo nie było, spokojnie.
- O, mam pomysł - rzucił Damian, podchodząc do korytarza.

Nie no, błagam...

- Możemy jej podrzucić do skrzynki karteczkę z podziękowaniami, notką zachęcającą do wzięcia udziału w warsztatach związków otwartych i dać pastylki na rozluźnienie - rzekł z uśmiechem Damian, pokazując nam woreczek z okrągłymi tabletkami.


- To nie jest nasza "meta", skąd to masz? - spytałam, podchodząc bliżej.
- Zdobyczne - odparł z dumą Damian.
- A co to jest? - spytał z zainteresowaniem Oli.
- Happy pills - odparł Damian.
- Antydepresanty? Ecstasy? - strzelał Oli.
- Pudrowe cukierki. Czysty cukier. Sprawdzony dostawca - powiedział, rzucając Oliemu woreczek - Możesz sobie pod to podpisać co chcesz, ale jedyne czego możesz po tym dostać, to cukrzyca. Tylko, że musiałbyś to jeść w bardzo dużych ilościach przez długi okres czasu.
- Na tym są narysowane buźki - zauważył Szyszek.
- Cute.
- Widzę, że handel kwitnie - powiedziała Ruda.
- Nieładnie. Znajdujesz sobie źródła na boku? Oj trzeba Cię będzie ustawić - odparłam.
- Co ja mogę - wzruszył ramionami Damian - Ćpun na takim etapie nie może się zadowalać tylko jednym rodzajem dragów. My robimy ciężką artylerię, a tu mam lekką. 
- Myślicie, że ona jeszcze dzisiaj przyjdzie? - spytała Baśka.
- Z mężem? - dodała Ruda.
- Mam nadzieję, że nie. Już się popisaliście i to lepiej niż ostatnio - odpowiedziałam.
- A któż to? Pan maruda - rzekła Ruda.
- Jak już to Pani maruda z łaski swojej - odparłam.
- Przecież ona nie jest tak naprawdę zła - powiedział Damian - Krysia się nie boczy.
- Nie? - spytała Ruda.
- Nie - odpowiedziałam - Tak to jest jak się zadaje z niewłaściwymi ludźmi. Mam za swoje.
- Ale z nas to są takie fajne psychole - odparła Ruda - Można być niefajnym psycholem, jak Marcelina na przykład, a można być fajnym psycholem jak my.
- A kto ocenia tę fajność? - spytałam.
- Ja - powiedziała Ruda - Ja tu jestem od oceniania fajności i przy nas skalę wyje*ało w kosmos.
- Tak jest - potwierdziła Baśka.
- Nas się albo kocha, albo nienawidzi i to już nie jest mój problem jak ktoś podejmie złą decyzję w tym temacie - rzekła Ruda.
- Coś tam cicho u góry - powiedział Oli.
- Może przetrawia - rzekł Szyszek.
- Jak tu wpadnie jeszcze raz, to się jednak rozbiorę. Całkiem topless, zobaczymy jaką będzie miała minę - powiedziała Ruda.
- Ruda, ona już nigdy nie będzie potem taka sama, nie rób tego - powiedziałam, licząc że do tego nie dojdzie.
- Ale to chyba dobrze, może coś się tam naprawi w mózgu jak ją zmiecie blask moich...
- Ruda, please...
- Ej, ale jakby tak Damian, albo Oli tam jej stanęli bez koszulki, to by sobie pomyślała, że ostro się tutaj bawimy. Może by ją to zachęciło - powiedziała olśniona własnym geniuszem, Ruda.
Panowie wybuchnęli śmiechem, więc niepocieszona Ruda rozejrzała się po zgromadzonych w poszukiwaniu aprobaty dla jej pomysłu.
Nie znalazła jej.
- Śmiejcie ale, a ja Wam mówię, że to by ją mogło przekonać.
- Nawet mamy odpowiednie kaloryfery - zaniósł się śmiechem Oli - Takie w sam raz do wiązania.
- Znawca tematu mówi, że masz dobre grzejniki do zabawy Krycha - stwierdziła Ruda - Nie ma lin, ale mamy smycz od psa.
- Dobra, nie zapędzaj się - odparłam - Tu są nieletnie zwierzęta w tym domu.

Z góry dobiegł nas niezidentyfikowany okrzyk, który mógł oznaczać zarówno "po*ebańce ku*wa zas*ane", jak i "zupe masz nalane".

Wolę wierzyć, że to było to drugie zdanie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz