Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 20 grudnia 2019

Przeprowadzka Beatki

Jeśli ktoś nie pamięta kim jest lalka Beatka, odsyłam tutaj:



Na grupie znajdują się też jej zdjęcia, wystarczy wpisać w lupkę hasło "Beatka".

Przejdźmy od razu do konkretów, shall we?
Dzisiaj otrzymałam zupełnie znikąd wiadomość od Damiana, o treści:





Zaraz po powrocie uruchomiłam więc komputer, kliknęłam na niebieską ikonkę z eską i nawiązałam połączenie.
- No więc? - spytałam - Co Ci się nagle uwidziało?
- Nic, po prostu pomyślałem, że jeśli jej do niczego nie potrzebujesz, to mógłbym ją zaadoptować - odparł Damian.
- Jesteś pewny, że dobrze się czujesz?
- Tak, ale słuchaj tego - rzekł chłopak, poprawiając się na krześle - Miałem bardzo realistyczny sen z tą lalką w roli głównej.
- Jesteś pewny, że dokładnie z tą? - spytałam, zastanawiając się dokąd zmierza ta rozmowa.
- Tak, kojarzyłem ją. Siedziałem z nią w moim pokoju na podłodze i rozmawialiśmy.
- Z lalką... - rzekłam, przygotowując się na jeden z tych snów, które mogą mieć tylko wybrańcy, albo ludzie zażywający regularnie LSD.
- Tak, ja wiem jak to brzmi, ale poczekaj - zaśmiał się Damian, widząc moją minę - To było bardzo realne. Na zewnątrz padał deszcz, a myśmy rozmawiali o różnych rzeczach. Ona się nie ruszała, nie otwierała ust...
- Może dlatego, że są narysowane.
- Shhhh... po prostu słyszałem jak wychodzą z niej słowa.
- Dobra, ma sens. O czym gadaliście?
- Właśnie nie pamiętam wszystkiego. Mam w głowie poszczególne obrazy. Z jakiegoś powodu przypomniały mi się sesje u terapeuty, który mnie od dawna nie prowadzi. Też wtedy padało za oknem, może dlatego. Ona mówiła coś o sobie, kompletnie nie wiem co to było, potem mówiliśmy o mnie i padło pytanie "czy wiem, co mam teraz zrobić". I wiedziałem, chociaż nie wiedziałem, wiesz o co mi chodzi?
- No wiem.
- Tak jakby moje alter ego we śnie wiedziało, ale ja nie miałem pojęcia, więc po prostu biernie się przyglądałem, ale z poziomu pierwszej osoby. Pamiętam, że mówiła mi coś o moim bracie, ale im bardziej sobie próbowałem przypomnieć, tym bardziej to było rozmyte. Nie mam pojęcia co to było, ale wiem, że o nim wspominała.
- O reszcie też? - spytałam.
- Właśnie nie, o reszcie nie. Tylko o nim. Potem wstałem, postawiłem ją na stole, przodem do okna, poszedłem do kuchni i wyjąłem z szuflady nóż. Pamiętam, że tak stałem z tym nożem, zastanawiałem się nad czymś i próbowałem dojść do tego po co mi ten nóż i co mam z nim zrobić, bo mi to uciekało.
- I? - spytałam, słysząc dłuższą przerwę.
- I się obudziłem.
- No to nie jest jakiś strasznie szalony sen. Miewaliśmy już ciekawsze.
- To nie wszystko. Jak się obudziłem, zobaczyłem kubek w tym samym miejscu, w którym we śnie postawiłem tę lalkę. Krysia ja nie zostawiam rzeczy na stole, bo koty robią sobie z nich puzzle jak je zrzucą.
- Wiem przecież - odpowiedziałam, szukając logicznego uzasadnienia dla tej sytuacji.
- Pamiętam, że wieczorem nic tam nie stało. Jedyną opcją jest to, że musiałem lunatykować i przenieść ten kubek w tamto miejsce z jakiegoś powodu.
- Damian Ty nie lunatykujesz.
- Myślisz, że nie wiem? Najwidoczniej raz mi się zdarzyło.
- Czekaj, a ta szuflada? Nie mów, że majstrowałeś przy nożach we śnie.
- Nie, nie wydaje mi się. Też tak pomyślałem, sprawdziłem to, ale nie wyglądała jakbym ją otwierał i coś w niej przestawiał.
- Żadne inne przedmioty nie zmieniły położenia?
- Nie. Tylko ten kubek.
- No to dziwne faktycznie, ale ostatnio chodzisz przemęczony. Może to jest powód.
- Bywałem już bardziej zmęczony i nigdy nie chodziłem przez sen - odparł Damian - Wiem, że to głupie, ale siedzi mi to teraz w głowie i jak tego nie sprawdzę, to będzie mnie to męczyć. A tak jak sobie udowodnię, że to nie ma sensu, to mój mózg przestanie się tak na tym skupiać i wokół tego krążyć. Z tego co wiem i tak chciałaś się jej pozbyć.
- No tak, chciałam - przyznałam - Ale jesteś pewny, że chcesz ją mieć u siebie?
- Przecież to tylko lalka. Nie wiem skąd mi się nagle wzięła we śnie, ale sny żyją swoim życiem, więc to nie jest jeszcze takie dziwne.
- Nie czytałeś o niej ostatnio?
- Nie.
- Jakiś film o lalkach?
- Nie.
- Nikt nie wspominał o lalkach?
- Nie. Mówię Ci, nie wiem skąd mi się to wzięło, ale to równie dobrze mógł być dowolny obiekt. Gdyby to był jakiś pluszak, też pewnie bym go do siebie przywlókł, żeby sobie udowodnić, że to bzdury.
- Nie no, ja rozumiem. Mogę Ci ją dać, spoko. Masz jakieś plany co do niej?
- Tak właściwie nie wiem. Myślałem o tym, żeby ją posadzić tak jak mi się przyśniło i może wtedy mi się przypomni więcej szczegółów. Może jakiś fragment rozmowy, nie żeby to było ważne.
- Ale nie wierzysz, że coś w niej może być?
- Krysia - uśmiechnął się Damian - Nie wierzę w takie rzeczy. Wiem, że to tylko sen, a sny nic nie znaczą. To tylko lalka, o której pewna mała dziewczynka miała za duże wyobrażenie i tyle. Równie dobrze możesz mnie spytać czy ten kubek to na pewno tylko kubek.
- Słuchaj, ja też jestem bardzo sceptyczna jeśli chodzi o takie rzeczy. Po prostu się upewniam.
- Jesteś agnostykiem, ja jestem ateistą. A jestem ateistą, ponieważ byłem "po drugiej stronie" już kilka razy, pamiętasz? Wiem co to jest śmierć kliniczna. Ludzie mówią, że jak umierają, to widzą zbliżające się światło, boga, swoich bliskich, słyszą głosy, cokolwiek. Ja niczego nie widziałem, ani nie słyszałem. Jeśli mózgi innych wyrzucały oksytocyny, endorfiny i wytwarzały halucynacje, to mój mózg nie ogarnął nawet tego. Nie jestem kimś, kto wierzy w duchy i zjawiska nadprzyrodzone, przecież wiesz - odparł Damian - chociaż zdaję sobie sprawę, że tak byłoby łatwiej. Ci, którzy umarli - umarli. A umarli nie wracają. W żadnej postaci. Tyle.
- Damian, ja też nie twierdzę, że w tej lalce coś jest. Nigdy w sumie nic się wokół niej nie działo, więc raczej jest to zwykła, stara zabawka. To jest po prostu nietypowe, dlatego się dziwię.
- Dla mnie to też jest dziwne, ale najwidoczniej mój mózg potrzebuje czasem udowodnić sobie nawet najbardziej oczywiste rzeczy. Nie chcę żeby mi się to tłukło po głowie tygodniami.
- Słuchaj, ja jej w domu nie potrzebuję. Wiesz jaki mam stosunek do lalek. Wyjątkiem jest tylko pajacyk po babci i Poppy. Tylko, że oboje są mięciutcy i pluszowi, także Beatka mi się nie komponuje. Z zawartością w środku, czy bez.
- Sprawdzałaś ją? - spytał Damian.
- To znaczy?
- No wiesz. Ouija, fale radiowe, jakiś seansik przed lustrem - śmiał się Damian.
- Nie bawię się w takie rzeczy śmieszku. Poza tym do tego ponoć trzeba kilku osób i w pomieszczeniu nie może być zwierząt... przestań tak na mnie patrzeć.
- Może Marcelina ma rację z tym byciem wiedźmą jednak? - powiedział Damian - Posiadasz tajemną wiedzę.
- Moja babcia miała bardzo wiele różnych teorii, przypominam. To o której odbierzesz swoją wybrankę?
- Wieczorem bym podjechał jak nie masz nic przeciwko... a Ty z czego się zaś śmiejesz?
- Przypomniało mi się jak Marcelka Ci napisała, że masz przyjść na wesele z kobietą, a nie z kotem, ani lalką. Chyba wywróżyła.
- Że ja na to wcześniej nie wpadłem! Marcelina, poznaj. To Beatka - odegrał Damian i oczami wyobraźni ujrzałam wyraz twarzy panny młodej. To było zbyt wiele.
- Tym byś wygrał - przyznałam.

Wieczorem spojrzałam na swoją szafę ścienną i skierowałam się do jej drzwi. Spróbowałam je przesunąć, ale ani drgnęły. Druga próba też zakończyła się niepowodzeniem i szybko odkryłam przyczynę. Drzwi jakimś sposobem spadły z szyny i blokowały sobą dostęp do zawartości po jednej stronie.
W tym momencie dostałam wiadomość.



Z jakiegoś powodu dwie ostatnie wiadomości nie zostały wysłane. Sprawdziłam zarówno zasięg, jak i dostępność środków na koncie, ale nie potrafiłam zidentyfikować problemu jaki napotykał mój telefon. Zignorowałam to i postanowiłam wyjaśnić sytuację Damianowi na miejscu. Tąpnięcia są u nas częste i są one w stanie przesuwać meble, więc nie było to dla mnie aż tak dużym zaskoczeniem.

Kilka minut później cały pion został pozbawiony prądu i wezwaliśmy elektryka, ponieważ korki na korytarzu co kilka miesięcy lubiły się przepalać, kiedy zbyt dużo osób przeciążało linię.
Niefortunne zbiegi okoliczności się zdarzają.
Dałam znać Damianowi, że domofon nie działa i że będziemy potrzebować latarek.

Musieliśmy wyglądać jak profesjonalni badacze grobowców, kiedy w zupełnej ciemności, dzierżąc w zębach latarki (ręce mieliśmy zajęte), usiłowaliśmy wstawić na szyny niesforne drzwi i wyciągnąć zza nich pudełko z Beatką.
W końcu nam się udało.
- Karmiłaś ją narkotykami? - spytał Damian, zaglądając do środka.
- To sól - odpowiedziałam, widząc jego pobłażliwe spojrzenie - Na wszelki wypadek, skończ.
- Krysia, to nie ogórek, żeby ją tak kisić - zaśmiał się Damian - Biedna Beatka.
- Jak chcesz, to sobie ją trzymaj wolno, ja jestem ostrożna jeśli chodzi o przedmioty mojej dziecięcej fobii.
- Skrzypi jej ręka.
- Co się dziwisz, ma już swoje lata. Mnie też zaczyna wszystko skrzypieć.
- Nie planowałaś jej oddać komuś, kto zbiera takie rzeczy?
- Nie jest unikatowa, nie ma wartości kolekcjonerskiej, a dzieciom do zabawy wolę jej nie dawać.
- A jakby tak - zamyślił się Damian - obdarować dziecko Marceliny?
- Wyobrażam sobie jej minę, jakby dostała taką nadgryzioną zębem czasu zabawkę - odpowiedziałam.
- Ale wyobraź sobie tę wewnętrzną walkę. Z jednej strony musi grać miłą i wdzięczną, bo taki kreuje wzór siebie, a z drugiej strony to by ją tak bardzo bolało.
- To by był dla niej cios prosto w ego - odparłam widząc jak w głowie chłopaka rodzi się grubszy plan.

W ten oto sposób Beatka pojechała ze swoim wybawcą ku zachodzącemu słońcu.
Chociaż to pewnie dopiero początek jej podróży.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz