Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 21 grudnia 2019

Pokaz sklepowym koszykiem

Przechadzam się po markecie. Ze względu na okres przedświąteczny, zagęszczenie ludzi na tym obiekcie przekracza wszelkie granice i łamie przynajmniej pięć punktów bezpieczeństwa i ochrony przeciwpożarowej. Przyglądam się opakowaniom, które krzyczą swoimi świątecznymi hasłami we wszystkich możliwych kolorach. Kiedy próbuję zlokalizować twaróg, tuż obok, taranując przynajmniej trzy osoby, przejeżdża rodzeństwo. Dzieci bawią się koszykiem na zakupy, który jest od nich trzy razy większy.
- Nie biegajcie po sklepie - upomina ich spokojnie matka, nie odrywając wzroku od półek. Na dzieciach nie robi to najmniejszego wrażenia.

Podczas kiedy potrąceni ludzie sprawdzają obecność wszystkich organów, szybcy i wściekli już zmieniają technikę i testują jak sprawdzi się w praktyce. Dziewczynka wchodzi do koszyka i stając w środku, odstawia solo scenę z Tytanica (tę w której para stoi na dziobie okrętu), podczas kiedy chłopiec łapie za dolną część pojazdu i obiera właściwy kierunek, podbiegając z koszykiem do najdłuższej alejki.

Młody kierowca mruży oczy i rusza, pchając przed sobą koszyk z siostrą, której wiatr we włosach podoba się tak bardzo, że postanawia wstać. Wygląda teraz jak znaczek na masce Rolls-Royce'a. 
Wózek nabiera prędkości i kiedy rodzeństwo mknie aleją w stronę śledzi i zawijanych roladek, geniusz zła za kierownicą wpada na pomysł dołożenia akrobacji do tego przedstawienia. Chłopak uwiesza się rękami na poziomej rurze wózka, podwijając nogi pod siebie i dzięki przeciwwadze, jaką zapewnia mu siostra "Rose", bolid bezkolizyjnie mija właśnie proszki do prania.

Niestety żaden sen nie trwa wiecznie i przy alejce z karmą dla papug dochodzi do tragedii. Z bocznej uliczki wyłania się wózek, a tuż za nim nieświadomy niczego mężczyzna. Pojazd staje prostopadle do szkieletowej Formuły 1 i powoduje karambol. Zderzenie wyrywa wózek z rąk mężczyzny i zatrzymuje ruch innych pojazdów, które tworzą w centrum piękne słoneczko. Nad całą scenerią przelatuje dziewczynka, która rzuca swój cień na poobijanych ludzi i porzucone wózki. Dziecko robi półpiruet i ląduje w koszyku jakiejś obcej kobiety, wjeżdżając twarzą w jej ziemniaki. Chłopiec w tym czasie traci przeciwwagę i koszyk parkuje kółkami do góry, zjadając swojego kierowcę. Oboje kończą przedstawienie, zalewając się łzami. 
Będzie po tym pamiątka.

Matka dzieci orientuje się w sytuacji i podchodzi powoli do pociech. Jednej uwięzionej za kratkami, a drugiej roniącej łzy w ziemniakach. Staje nad dziećmi, wzdycha, przeprasza poszkodowanych i upewniając się, że nic się nikomu nie stało, przemawia do dzieci:
- Mówiłam, żebyście nie biegali po sklepie? Mówiłam, czy nie?
Niestety, potomkowie są zbyt zajęci powodzią jaka dzieje się na ich twarzach i wciągając gluty uszami, usiłują wydostać się ze swojego położenia.
- Powinnam Cię tak tu zostawić, żeby ludzie mogli podziwiać, skoro taką małpę z siebie lubisz robić - mówi do syna, którego ciężar wózka skutecznie unieruchamia na ziemi.
Po wydobyciu potomka spod wraku i potomkini z ziemniaków, kobieta ociera twarze dwójki rękawem, sprawdza stan ich zębów i kiedy nie widzi żadnych uszczerbków na zdrowiu, chwyta dzieci za uszy i prowadzi do miejsca w którym zostawiła własne zakupy.
- Teraz tu będziecie stać - mówi i akrobaci, siorbiąc pod nosem wykonują polecenie, masując bolące miejsca.
- Po ojcu chyba takie po*ebane, bo po mnie na pewno nie - mówi do siebie niewiasta i kontynuuje powolne przechadzanie się między regałami, podczas gdy ja dalej stoję przy dziale z twarogiem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz