Wsiadam do autobusu i lokalizuję dwa wolne miejsca siedzące na samym tyle pojazdu. Nie widzę osób stojących, więc upewniam się, że miejsca nie są zajęte i siadam obok dwóch dżentelmenów, którzy wyglądają na studentów. Chowam bilet i zajmuję się podziwianiem widoków za oknem.
Jeden z panów cały czas się uśmiecha, podczas kiedy drugi (oddzielający mnie od pierwszego) wygląda na podirytowanego i zażenowanego kolegą.
- Słuchaj, mam pomysł! - wyrywa się pierwszy z nich, odziany w czapkę mikołaja. Wygląda na bardzo nakręconego.
- Nie - odpowiada krótko jego kolega.
- Ale posłuchaj. Jedna rzecz - kontynuuje chłopak - Jak masz "om" w języku polskim, nie? Takie końcówki, jak na przykład w wyrazach... - myśli przez chwilę filozof - "kotom", "panom", albo "psom". To masz to wymienne na "ą". Jak w wyrazach "stopą", "muchą". Czyli "om" masz zazwyczaj w liczbie mnogiej, nie? A "ą" w liczbie pojedynczej. Mówisz psom, ale rozmawiasz już z muchą, nadążasz za mną?
- Zamilcz - odpowiada drugi mężczyzna.
- Podobnie masz w "em", wymienne na "ę". Na przykład z "psem" i "kotem", ale już "chcę" przez "ę". No słaby przykład, ale wiesz o co chodzi.
- Stary po prostu siedź cicho.
- Teraz uważaj. Skoro masz "om" i "ą", a także "em" i "ę" - mówi chłopak z błyskiem w oku, który świadczy o jego przejęciu sprawą - To co w takim razie z "an"?
- Sławek - mówi kompan, patrząc koledze głęboko w oczy - Weź ten otwór, który wypuszcza słowa i go zamknij dobrze?
- "An" powinno mieć swoją wersję z ogonkiem, tak samo jak "om" i "em" - kontynuuje myśliciel.
- Wiesz, że to co mówisz nie ma zupełnie sensu, nie? - pyta drugi z panów, tracąc nadzieję na ciszę.
- Właśnie, że ma, skup się - odpowiada człowiek w czapce - Widziałem ostatnio reklamę takiej oranżady i oni tak dziwnie zaciągali na "an", tak jak "ą", tylko nie z "om", a z "an", czaisz? Pomyślałem, że powstanie do tego osobnej literki, jak "ą", czy "ę" byłoby właściwe. Tylko skoro "ą" jest na "om", co nie ma sensu, bo powinno być "o" z laseczką, a nie "a" z laseczką, to możemy użyć tego wolnego "o" w wymianie "an". Byłoby "o" z laseczką, jako zamiana za "an", takie bardziej zaciągające i powinno być na odwrót z "ą", ale "ą" jako "a" z laseczką jest już zajęte.
- Ostatni raz jarałeś u Sylwka, rozumiesz? - mówi kompan chłopaka. Ten przewraca oczami i odpowiada:
- Geniusze zawsze byli niezrozumiani i niedocenieni.
- Za mało masz problemów z tym językiem? Za prosty jest dla Ciebie? Masz taką potrzebę dokładania?
- Ale nie rozumiesz, że tego brakuje? To frustrujące. Jak jeden zgubiony puzzel w całej układance.
- A co z "am", albo "en"? - przemawia po chwili żądny ciszy chłopak.
- Ale co?
- Masz "om" na "ą" i "em" na "ę", tak?
- No tak - odpowiada człowiek-mikołaj.
- Rozkminiasz tylko nad "an" na "o" z laseczką, tak? A co z wymianą "am", albo "en", albo nawet "yn". Nie ma "y" z laseczką w żadnej formie, a da się to wypowiedzieć jak "ą", tylko na "y".
Chłopak w czapce patrzy na kolegę szeroko otwartymi oczami, po czym potrząsa głową i milknie. Widać, że właśnie zawalił się jego domek z kart, który układał od dłuższego czasu w swoim umyśle. Trybiki w mózgu mężczyzny pracują tak usilnie, że ruchy jego gałek ocznych nie nadążają za procesem myślowym i błądzą po całym autobusie, lądując finalnie na jego dłoniach.
Przejeżdżamy kilka przystanków w zupełnej ciszy. Spokój wywalczony przez drugiego z panów zaczyna być uciążliwy nawet dla niego.
- Wszystko gra? - pyta on kolegi.
- Tak, myślę - odpowiada były filozof, nie odrywając wzroku od swoich rąk.
- Byle nie za długo, bo to Ci szkodzi. I nie zapomnij oddychać.
- Mhm.
Mężczyzna pozostaje w ciszy już do końca mojej podróży, czyli łącznie przez dwanaście przystanków.
Nie wiem jaki był finał całej rozkminy i czy chłopak pozbierał się z szoku, ale mam nadzieję, że doszedł do wniosków, które go satysfakcjonowały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz