Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

środa, 18 grudnia 2019

Publiczny problem fizjologiczny kontra balkon-man

Godziny późnowieczorne. Siedzę z psem na ławce przy rzędzie sklepów i budce z kebabami w rozstawieniu ja - na ławce, pies - pod ławką. Odwrotnie byłoby ciężko ze względu na moje gabaryty, więc szybko doszłyśmy do porozumienia w tej sprawie. Morfina regeneruje napęd w łapkach, które z wiekiem potrzebują coraz częstszych przerw w spacerach i węszy w powietrzu, czując zapach kręcącego się mięsa. 
Punkt widokowy wybrała całkiem niezły. 
Bloki, sklepy, kawałek trawnika, kilka ławek. 

Wszechobecny o tej porze roku smog tworzy mistyczną powłoczkę, która ogranicza nieco widoczność, ale jestem w stanie zauważyć, że w kadr wchodzi mi młody mężczyzna, który przed chwilą wysiadł z samochodu. Człowiek kieruje się w stronę kilku drzew, które nie uległy siłom natury. Kierowca samochodu zakręca na wyspę i czeka na pasażera, który trzęsąc się z zimna staje pod drzewem i przebierając nogami majstruje przy spodniach. Nie sprawdza terenu i wydaje się nie przejmować faktem, że może go widzieć sporo ludzi, a drzewo zasłania go tylko z jednej strony. Najwidoczniej mu to nie przeszkadza, albo sytuacja jest na tyle kryzysowa i nagła, że względy zachowania prywatności schodzą na drugi plan.
Mężczyzna męczy się z zamkiem spodni, podczas gdy z balkonu dobiega głos kobiety, obserwującej wszystko z trzeciego piętra, z telefonem przy uchu i papierosem w drugiej ręce.
- Halo, tu się nie sika, my tu mieszkamy! - woła niewiasta i nieco spłoszony chłopak, przeklinając pod nosem, przenosi się o kilka drzew dalej, oraz lokuje tak, by osłonić się od balkonowych oczu. Ja ze swojej pozycji widzę wszystko doskonale, do tego gość jest świetnie oświetlony ulicznymi lampami, więc zmieniam punkt obserwacyjny i przerzucam się na gołębia z naszyjnikiem z kromki chleba, który paraduje dumnie przed Morfinim pyskiem. Pies wykonuje kilka machnięć ogonem, co ma zasugerować podzielenie się pieczywem, ale ptak nie wyczuwa aluzji i szybko odchodzi, zostawiając rozczarowanego śledzia samego.
- Tam też Cię widzę! - krzyczy ponownie balkonowa dama i chłopak już silnie poddenerwowany, zwija się w krzaki, które ze względu na porę roku są łyse i bardzo prześwitujące. Moim skromnym zdaniem słaby wybór.
- A tam to już Cię bardzo widać, nie sikamy tu! - powtarza kobieta, odsuwając od twarzy słuchawkę z każdym komunikatem, jaki wysyła do mężczyzny.
- To co, mam się ku*wa zlać w gacie?! - odkrzykuje młodzieniec i kobieta, wzruszając ramionami odpowiada:
- Nie wiem, możesz to nawet wypić, bylebyś tu nie lał nam pod oknami.
- Daleko stoję przecież! - broni się chłopak, przenosząc jednak za drzewo i widzę, że boczkiem przemyka starszy pan z zakupami ustawionymi na balkoniku, którego głowa utrzymuje się w kierunku przeciwnym do kierunku ruchu jego pojazdu. Staruszek zwalnia i obserwuje.
- Masz tu nie lać! - kontynuuje kobieta, ale mężczyzna znajdując się już na granicy życia i śmierci, postanawia kontynuować i olać zarówno dosłownie jak i w przenośni uwagi mieszkanki.
- Słyszysz, co do Ciebie mówię? - produkuje się kobieta, podczas gdy strumyk płynie już wolna.
- Co jest?! - podrywa się chłopak, odskakując z miejsca i przerywając pokaz wodnych strumieni, kiedy staruszek z balkonikiem wjeżdża w jego kolana od tyłu i szturcha go sprzętem rehabilitacyjnym.
- Ojej - odpowiada człowiek z kółkami - Tak się rozkraczyłeś, że myślałem, że tu można zaparkować.
Nie udaje mi się powstrzymać parsknięcia, więc dyskretnie odwracam się w przeciwną stronę, pokasłując.
- Co jest, co Pan robi? - pyta młodzieniec, ukrywając nagość.
- Ile masz lat, co? Jak masz pęcherz jak orzeszek, to tyle nie pij, albo noś ze sobą cewnik, albo pieluchę jak nie potrafisz wytrzymać, a nie ludziom fistaszka pokazujesz - odpowiada staruszek, cały czas trącając chłopaka balkonikiem.
- Bez przesady, żeby się szybko wysikać nie wolno było! - odpowiada chłopak - Pod drzewem szybko tylko!
- Pod drzewem i szybko, to ktoś zaraz może skorzystać z okazji i Ci przeczyścić okrężnicę. Zaplecza się pilnuje młody.
- Co Pan kurde?! Komu to szkodzi, się zaraz w ziemie wchłonie i kwiatki podleje.
- Nawet mój kot do pudełka robi, to się nie zachowuj jak człowiek z buszu, tylko poszukaj jakiejś piwiarni, albo czegoś innego i kulturalnie się wysikaj jak człowiek. Wstyd.
- Dobra, jeny, ale drama. Pan by trzymał, jakby Pana przycisnęło, nie?
- Ja nie muszę. Jak wychodzę na dłużej, to mam asekurację. Pożyczyć Ci?
- Dobra, nara, stary zgred - odpowiada chłopak i truchcikiem udaje się do samochodu, gdzie silna gestykulacja wobec kierowcy jest przejawem żalu i rozgoryczenia faktem wstrzymania procesu uwalniania płynów.
- Dziękuję Panu! - krzyczy kobieta na balkonie i mężczyzna, zawracając wehikułem po nierównym trawniku, odpowiada:
- Nie ma za co droga Pani, ale tego peta to Pani wywali, bo nie wypada.
Nagle niewiasta nieco się płoszy i wraca dokończyć rozmowę telefoniczną do wnętrza mieszkania.
- Kobity tak nie leją gdzie chcą - mówi do siebie staruszek, wchodząc na chodnik - Dać komuś fujarkę, to zaraz musi nią wszędzie majtać, zamiast w gaciach trzymać.

Patrzę jak człowiek odchodzi powolutku ze swoimi zakupami i do głowy mimowolnie przychodzi mi pewna myśl.

Przypomina mi młodszą wersję innego starszego pana, który ma bardziej wytuningowany pojazd i bardzo dobrze radzi sobie na weselach wrogów.

Morfina postanawia, że jest gotowa na dalszą podróż więc wstaje, patrzy tęsknie na obracające się mięsko i wzdychając prowadzi mnie dalej.
Czasem mam wrażenie, że ona doskonale wie gdzie iść, chociaż ja jestem na tej planecie trzy razy dłużej i dalej nie posiadam takich umiejętności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz