Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 14 grudnia 2019

Wartości promilowego jegomościa z ławeczki

Bawię się ze Świniakiem na trawniku. Śledź przynosi patyki, znęca się nad trawą i tarza w piasku, prowokując mnie do smyrania po brzuchu.
Na ławce spoczywa napromilowany jegomość, który popijając piwo bacznie nam się przygląda.
- Chce się Pani tak z nim? - pyta w końcu.
Jako, że dookoła nie ma nikogo, wnioskuję iż pytanie jest skierowane do mnie i odpowiadam krótko:
- Tak.
- Ale jest zimno - rzecze mężczyzna.
- Cieplej jest jak się człowiek rusza - mówię i po chwili dociera do mnie, że mogło to zostać odebrane jako przytyk do skulonego na ławeczce jegomościa.
- Nie lepiej w domu posiedzieć? - pyta dalej mężczyzna.
- Pies też potrzebuje ruchu. Nie może tylko siedzieć w domu.
- Pies potrzebuje. To pies - wzdycha smakosz piwa - Się tak przejmujecie... żebyście się tak ludźmi przejmowali.

Nie odpowiadam, bo też nie za bardzo wiem jak odpowiedzieć.

- Się w ogóle poprzewracało wszystkim. Córka moja taka sama. Ojca swojego własnego na święta nie chce widzieć, rozumie Pani? Własnego ojca.

Mogę tylko podejrzewać dlaczego - odpowiadam sobie w myślach i nie wdaję się w dyskusję z tym człowiekiem. Jestem teraz bardziej zajęta czyszczeniem psiego nosa z błota. 

- Ja ją na rękach nosiłem jak była mała, a ona mi powie, że mam się nie pojawiać - prycha mężczyzna - Przez tego fagasa wszystko. A to nie jest partia dla niej. Ja jej mówiłem, że to nie jest partia dla niej, to myśli Pani, że słuchała? A gdzie tam i takie są teraz konsekwencje. Ojca się powinno bezwarunkowo kochać... i matkę... i dziadków... i rodzeństwo może jeszcze. Dzieci swoje też, ale nie jakiegoś fagasa, co się pojawił nagle. Ja pierwszy byłem, to ja od małego ją znałem, a nie on.

Z jednej strony trochę szkoda mi mężczyzny, ale z drugiej strony nie znam jego sytuacji i powodu dla którego córka nie chce się z nim widzieć.
Z doświadczenia wiem też, że z tą "bezwarunkową miłością" to nie jest tak prosto jak się może wydawać i nie zawsze się to sprawdza.

- No niech Pani powie, normalne to jest? Żeby za obcym pójść i od rodziny się odwrócić? - pyta mężczyzna, najwyraźniej oczekując mojej odpowiedzi.
- Nie znam sytuacji, nie mogę tego ocenić - odpowiadam.
- Ale to niezależnie od sytuacji. Rodziców się kocha bezwarunkowo, a nie za coś. Tak, czy nie?
- Niekoniecznie - odpowiadam, przypominając sobie, że osobiście jednego z rodziców posiadam właściwie tylko na papierze - To zależy od sytuacji.
- Guzik prawda! Obojętnie co by ktoś nie robił, to dziecko i rodziców się kocha zawsze. 

Znam kogoś, kto mógłby się z tym nie zgodzić, ale postanawiam przemilczeć. Mężczyzna ma swoje zdanie na ten temat, a ja mam swoje. Nie widzę potrzeby, żeby go bardziej nakręcać. Równie dobrze mogę mu przecież przytakiwać, albo przestać zwracać na niego uwagę.

- Męża to sobie może przestać kochać, bo on z nią od małego nie był - kontynuuje - A ja jej dałem życie w końcu!

Morfina wpada w łopian i zaczyna z nim walczyć, więc przywołuję ją do porządku i narzekając na to co zrobiła ze swoim futrem, przechodzę do wyciągania rozpadających się kulek z jej łap i ogona.
- Mała, dlaczego Ty zawsze musisz wpaść w ten jeden krzak, z którego się sypie, odpowiedz mi - wzdycham do psa, podczas gdy Śledź przygląda się przeprowadzanym przeze mnie zabiegom.

- Wynaturzenie - słyszę za plecami głos mężczyzny - To wynaturzenie jest i tyle.

Nie wiem czy gość dalej nawiązuje do swojej córki, czy przeszedł z tematem na mnie, lub cokolwiek innego, co uroiło się w jego głowie, ale jestem teraz zbyt pochłonięta łopianem wplątanym w psie futro, by się tym przejmować.

- Taki pies to co? - nie odpuszcza mężczyzna - Pożyje parę lat, trzeba się nim zajmować, człowiek się przywiąże, a potem zdechnie to i się żyje dalej. Mąż ją może zdradzić, albo odejść. A dziecko i rodzice będą cały czas, aż rodzice kiedyś nie umrą. Taki pies nic z siebie nie da, mąż to jej może dać tylko dziecko ewentualnie z dobrego, a rodzice jej dali wszystko. Opiekę, wychowanie i wszystko.

Nie uważam, że jestem w stanie zmienić zdanie tego człowieka i nie wiem nawet czy chcę. Kosztowałoby mnie to zbyt wiele czasu i energii.

- Wynaturzenie. Takie cicianie zwierząt też. To nie ludzie są - wzdycha znowu mężczyzna, zapijając smutki browarem.

Stwierdzam, że jestem już wynaturzona pod tyloma różnymi względami, że jedno wynaturzenie więcej właściwie nie robi mi różnicy. Świniak oczyszczony z łopianu zerka ponownie w kierunku krzaków. Ewidentnie testuje moją cierpliwość.
- Nie Morfi - mówię - Nie pójdziesz tam. Nawet o tym nie myśl.

- Własnego ojca... - kręci głową mężczyzna - Pani by wymieniła własnego ojca na jakiegoś obcego fagasa? Wymieniłaby Pani?

Ciężki wybór. Wymienić ojca, który jest dla mnie pojęciem abstrakcyjnym na "obcego fagasa", którego nie posiadam. Chyba będę musiała to przemyśleć.

- Pewnie by Pani wymieniła - odpowiada sobie człowiek, tworzący jedność z ławeczką - Wygląda Pani na taką, co by wymieniła. Coraz gorzej się z ludźmi dzieje. Z czego to się robi? Wszelkie wartości zanikają...

W dalszym ciągu milczę, dyskutując z psem o słuszności oddania mi patyka, który miała przynieść, a z którym woli uciekać na drugi koniec trawnika.

- Żeby tak Pani zdechł ten pies i dzieci Panią wymieniły na kogoś obcego - sapie mężczyzna, dźwigając się z ławki i powoli odchodzi - Wtedy Pani zobaczy i może do Pani dotrą jakieś wartości.

Szok zmieszany z niedowierzaniem sprawia, że nie odpowiadam. Podążam za mężczyzną wzrokiem i zastanawiam się co właściwie się przed chwilą wydarzyło, oraz jaki był tego powód.

Wychodzi na to, że milczenie można interpretować na różne sposoby.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz