Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 27 grudnia 2019

Matka Teresa ma plan

- Mam rozumieć, że Matka Teresa porzuca maskę i rezygnuje ze swojej podróży do świętości? - spytał Damian, kiedy grupa zebrała się już w jego mieszkaniu.

Dostaliśmy od Myszy bardzo obiecującą wiadomość o podejrzeniu planów Marceliny i byliśmy ciekawi co też planuje nasza królowa dramy.

- Nie sądzę - odparła Mysz.
- Uff. Już mnie wystraszyłaś. Tak dobrze nam idzie - powiedział z uśmiechem Damian, ściągając Mercy z blatu - Tu się gotuje, podpalisz sobie ogon mała - rzekł do niezadowolonego kota.
- Myślę, że tą drogą będzie szła jeszcze bardzo, bardzo długo. Wygląda na mocno zdeterminowaną. Jeszcze nigdy jej w takim stanie nie widziałam. Co Wy żeście jej zrobili? - spytała Mysz.
- My? A co my mogliśmy jej zrobić? - spytała Baśka - To jej się coś odpaliło po weselu. Najpierw na nas naskoczyła za "zrujnowanie imprezy" - powiedziała Basia, robiąc w powietrzu cudzysłów palcami - a potem nagle oświadczyła, że chce się ze wszystkimi pogodzić. Zdezorientowana jestem do tej pory. To było bardzo nagłe.
- Ona mnie przeraża jak jest taka miła - rzekła Marysia - Na nikogo nie wrzeszczy, nie obgaduje, nie jest wredna, nawet z Violą się przestała kłócić.
- Nie - odparła Baśka.
- Tak - rzekła Mysz - To jest jak siedzenie przy jednym stole z uśmiechniętym psychopatą. Tylko czekać aż znajdziesz w swojej szyi widelec. I mean... ona Wam dała prezenty na święta. WAM - podkreśliła Mysz.
- Powiem Ci więcej - odparł Damian z uśmiechem, mieszając zawartość garnka, do którego zaglądała już Bananka - Nikt się nie zatruł i to było nawet smaczne.
- Nie! - rzekła Mysz, zakrywając sobie usta.
- Tak. Miała szansę nas zabić i tego nie zrobiła. Cóż za dobry człowiek.
- Damian nie kpij - powiedział Oli, zabierając kota z zasięgu palników - Chodź kiciu, bo z siebie zrobisz żywą pochodnię. Chociaż załóżmy, że ona naprawdę się stara, bo jej zależy. Niech to będzie alternatywa "B".
- Raczej alternatywa "Ż" - rzucił Szyszek.
- Niech będzie nawet "Ż" - odparł Oli - ale niech to chociaż będzie alternatywa.
- Poczekajmy może na to, co ma nam do powiedzenia Mysz - odpowiedział Damian - Potem ustalimy czy nam starczy liter alfabetu.
- No mów, co tam księżniczka wymyśliła, skoro nie chce się wycofać - nalegała Ruda, sadowiąc się obok Myszy i dolewając jej wina.
- Ona zabrnęła za daleko, żeby się wycofać. Zbyt wiele poświęciła.
- Bardzo mnie to cieszy - odpowiedział Damian.
- Nie wiem czy powinno odparła Mysz - Może jednak usiądziesz?
- Za moment, tylko mi się tu skończy gotować. Łatwo to przypalić.
- A co to właściwie jest? - spytała Ruda - Dostaniemy trochę?
- Niespodzianka, ale tak, dostaniecie - odparł Damian - No to co to za plany i czemu Ci je wyznała?
- To nie do końca są pełne plany. Raczej tylko koncepcja - odpowiedziała Mysz - Zacznijmy od tego, że była zachwycona jak jej przyniosłam tę metę, potem jak jej wysyłałam zrzuty ekranu Twoich rozmów z Olim była jeszcze bardziej zachwycona i przyznała, że widziała Was w jej centrum handlowym i bardzo niepokojąco zachowywałeś się na ostatnim spotkaniu.
- Powiedziała Ci co podejrzewa? - spytał z nadzieją w głosie Damian - Błagam, powiedz mi, że Ci powiedziała.
- Wydaje mi się, że ona nie do końca ufa Violi, Ewelinie i reszcie. Chyba nie jest pewna czy będą milczeć. Do mnie się coraz bardziej przekonuje, bo jej dostarczam takie perełki. Czasem umawia się tylko ze mną na "herbatkę i ciastko" i zaczyna rozmowy od dupereli, od tego jak tam jej samopoczucie, a ja udaję, że mnie to obchodzi. Potem przechodzi do tego co się dzieje u Was. Jest bardzo zaniepokojona stanem Damiana i tym, że może się w jego życiu dziać coś niedobrego. Głównie ze względu na narkotyki - powiedziała Mysz - Marcelina uważa, że zwracasz uwagę na Oliego, ponieważ macie ze sobą wiele wspólnego i doskwiera Ci samotność.
- Mówiłem Ci - powiedział Szyszek do Oliego - Nawet w jej głowie to zaskoczyło.
- Hell yeah! - rzekła Ruda - Ten ship to nasz złoty bilet do fabryki czekolady. Damian, jakbyś mi się kiedyś chciał oświadczyć, to się zgodzę. Jesteś odpowiednio popie*rzony. Jesteś pewien, że Cię nie ciągnie do cycków? - spytała Ruda.
- Przykro mi - odparł Damian - Tak byłoby prościej w życiu, ale chyba zostaje Ci tylko zmiana płci.
- Chyba się poświęcę - rzekła Ruda - Tylko cycków by mi było szkoda. Lubię je.
- Zanim się zmienisz z Rudej w Rudego, to poczekaj chwilę - wtrąciła Mysz - Damian, przykro mi to mówić, ale ona chyba wzięła sobie Ciebie za cel. I mówiąc "ona", mam na myśli Marcelkę.
- Ale słuchaj, dla mnie to jest żadna nowość - odparł Damian, wyłączając palniki.
- Ale nie. Teraz to jest bardziej skomplikowane. Jak byłyśmy na tej "herbatce", to ona była bardzo zaniepokojona tym, że jesteś sam. Wymsknął jej się na głos pomysł, który chyba ma zamiar zrealizować. To brzmiało jakby myślała nad tym od dawna.
- No i co to takiego? - spytał Damian, wciskając się obok Rudej.
- Wpadła na to, że jeśli nie planujesz sobie nikogo znaleźć... znaczy poza Olim, którego próbujesz odbić, to byłoby dla Ciebie wybawieniem, gdybyś miał jakąś rodzinę.
- Ale nie mam - odparł Damian.
- No więc ona w swej dobroci będzie się starała zrobić wszystko, żebyś miał. Tak wynikało z rozmowy.
- Jak? - zaśmiał się Damian - Wykopie ich spod ziemi? Bezczeszczenie grobów jest nielegalne z tego co wiem.
- Ona mówiła o Twojej biologicznej rodzinie Damian - odparła Mysz.
- Że co? - spytała Ruda.
- No Marcelina twierdzi, że Damianowi by dobrze zrobiło jakby się zjednał z biologiczną rodziną. Bardzo chce to zorganizować.
- Wow - odparłam - To jest nawet w jej stylu, nie?
- No już kiedyś próbowała połączyć zerwane więzi rodzinne - odparł Szyszek - Źle się skończyło.
- Nie przejmowałbym się tym zbytnio - odpowiedział Damian - To jest niewykonalne. 
- Nie do końca - odparła Mysz - Ten sierociniec ciągle stoi?
- Z tego co wiem, to tak - odpowiedział Damian - Ale wyszedłem z niego jak miałem pięć lat. Nie wiem jak długo prowadzą kartoteki i akta, ale raczej po dziesięciu, może piętnastu latach te dane się usuwa, albo przynajmniej archiwizuje. Nawet jeśli nie, to w moim przypadku od początku nie było ich zbyt wiele. Albo nie zostałem dostarczony z aktem urodzenia, albo ten akt był niepełny, bo ośrodek zastanawiał się jaka może być moja data urodzenia i w końcu wpisali na oko. Jako informacje pewne uznali tylko moje imię i nazwisko, które zresztą zmieniłem jak mnie przygarnęła nowa rodzina. Tylko imię zostało.
- Czy ona może znać Twoje pierwsze nazwisko? - spytała Mysz.
- Mało prawdopodobne - odparł Damian - Musiałaby się bardzo postarać, żeby je zdobyć.
- Czy to jest to nazwisko? - spytała Mysz, wyciągając z torebki kartkę - Jak wtedy nim rzuciła w rozmowie, to je zapamiętałam i kiedy wyszłam, zapisałam na kartce, żeby nie zapomnieć.
Damian sięgnął po kartkę i przyglądał jej się niepokojąco długo.
- To jest to nazwisko - odparł, oddając kartkę Myszy.
- No bez jaj! - rzuciła Ruda - Skąd ona je ma?
- Tego nie wiem - powiedziała Mysz - Ale skoro ma te nazwisko, może mieć więcej informacji.
- Ale moment - powiedział Damian, wstając i wchodząc do kuchni - To nie jest tak, że to nazwisko było jakieś tajne i ściśle strzeżone. Krysia je zna, paru z Was też, tylko pewnie nie pamiętacie, bo to Wam nie było do niczego potrzebne. Pewnie je kiedyś, dawno temu, przypadkiem zapamiętała i tyle.
- Przypadkiem zapamiętała Twoje pierwsze nazwisko i do tej pory jej siedziało w głowie? - spytał Szyszek - Wybacz, ale to jest bardzo podejrzane.
- Mogła jej powiedzieć Viola, albo inna osoba z jej otoczenia. Nie wiadomo co kto i kiedy zapamiętał - odparł Damian.
- Powiedziała Ci co dokładnie ma zamiar zrobić z tą informacją? - spytała Karolina.
- Nie. Ona chyba pierwotnie wcale nie chciała tego wyciągać, ale przez przypadek jej się wymsknęło - odpowiedziała Mysz - Z tego co mówiła wynikało, że ma w planach znaleźć biologiczną rodzinę Damiana i ich sobie przedstawić, albo coś takiego.
- Gdzieś już była podobna sytuacja - powiedział Szyszek - Tylko wtedy miała łatwiej, bo znała konkretny adres.
- Dajcie spokój, aż takim detektywem nie jest - powiedział Damian, wyciągając talerze - Musiałaby kogoś wynająć, a nawet jeśli kogoś by wynajęła, to takie informacje nie są do wglądu osób trzecich. Sprawdzić to mógłbym ja, ewentualnie moja rodzina - to raz. Dwa - jeśli ośrodek nie miał nawet aktu urodzenia, to jest wysoce prawdopodobne, że nie miał też informacji o moich rodzicach. Samo nazwisko nic nie daje, bo takie nazwisko może mieć jedna trzecia Polski, a nawet nie wiadomo czy podano nazwisko rodziców, czy jakieś przypadkowe. To mniej więcej taka różnica jak oddajesz psa do schroniska i wypełniasz dokumenty, a jak przerzucasz go przez ogrodzenie i uciekasz. Oba psy są w schronisku, oba dostaną prawidłową opiekę, ale o jednym z nich pracownicy mają więcej informacji i dane poprzedniego właściciela. O tym drugim nie wiedzą nic, albo mają tylko jego imię z obroży.
- Niezłe porównanie - westchnął Szyszek.
- Ale taka prawda - odparł Damian - Mogłem być zostawiony w oknie życia, oddany po śmierci matki, podrzucony w koszyku, znaleziony w jakiejś uliczce, albo odebrany bezdomnej ćpunce, opcji jest wiele, ale wszystkie sprowadzają się do jednego. Do braku informacji. Prawdopodobnie ośrodek nie ma żadnych danych o moich biologicznych rodzicach, a nawet jeśli takie dane tam są, to nie zostaną udostępnione obcej osobie. Ci ludzie równie dobrze mogą już nie żyć. Moim zdaniem nie ma szans na realizację tego planu, ale niezła próba.
- Tylko po co? - spytała Agnieszka - Po co ona może planować coś takiego?
- Wersja oficjalna jest taka, że chce zrobić przysługę Damianowi - odparła Mysz, odbierając od Damiana talerz z parującą zawartością - Dzięki - dodała - A tak naprawdę pewnie chciałaby zobaczyć reakcję, jak zawsze. Przecież ona tym żyje. Uwielbia mieszać substancje i patrzeć jak wybuchają.
- Tylko czemu miałyby wybuchnąć? - spytała Ruda, również sięgając po talerz - Przy Olim to miało prawo wybuchnąć, ale tutaj Damian nie zna tych ludzi. Zakładając nawet, że kogoś by przyprowadziła i ten ktoś byłby w jakiś sposób powiązany z Damianem, to co takiego mogłoby się stać?
- Podejrzewam, że ona wie, że nie mam najmniejszej ochoty poznawać biologicznej rodziny, nawet gdyby dalej żyła i na przykład chciałaby mnie odnaleźć. Tylko w dalszym ciągu reakcja nie byłaby tak wybuchowa jak przy Olim. Tu masz rację - odpowiedział Damian.
- Może się dopiero rozgrzewa - odparłam, mieszając w talerzu - Co można jej zarzucić w takim pomyśle? Teoretycznie można powiedzieć, że nie robi niczego strasznego, a do tego chce komuś pomóc. Bardzo bezpieczny strzał.
- Jesteś pewna, że chodziło jej o biologiczną rodzinę? - spytał nagle Damian.
- Z rozmowy tak wynikało, tak - odparła Mysz.
- Nie padły żadne inne nazwiska podczas tej rozmowy?
- Nie, czemu pytasz?
- Dużo prostsze, przynajmniej w teorii, byłoby odnalezienie bliskich mojej późniejszej rodziny. Pewnie do tej pory żyją jakieś ciotki, może nawet dziadkowie, którzy kontaktu z nami nie mieli, ale nie jest powiedziane, że umarli.
- Niby tak - odpowiedziała Mysz.
- Oni mnie nie uznawali i do tej pory tak zapewne jest, ale Marcelina to manipulantka. Może sprowokować ludzi do różnych rzeczy. Jakaś część rodziny pewnie odwiedza grób moich rodziców i brata na cmentarzu. Podobna sytuacja jest z Szymonem. Tam pewnie w dalszym ciągu można spotkać jego rodziców - zastanawiał się Damian.
- Szymonem? - spytał Oli.
- Jego chłopak, który też wtedy zginął - odparła Baśka.
- Ach. A jego rodzice? Oni też nie chcieli z Tobą utrzymywać kontaktu?
- Nie cierpieli mnie - odparł Damian - Uważali, że przeze mnie w ich potomku odezwały się jakieś "dewiacje". A potem się dowiedzieli, że zginął w wypadku, który ja przeżyłem. Jakie mieli mieć podejście?
- No tak... - westchnął Oli.
- Uważali, że to ja powinienem zginąć, a ich syn przeżyć i moje zdanie jest takie samo, tylko nie za bardzo miałem na to jakikolwiek wpływ. Ostatnie czego chcieli po wypadku, to mnie widzieć i utrzymywać jakikolwiek kontakt.
- Nie współczuli Ci? - spytała Ruda - Ani trochę?
- Stracili dziecko. Jedynego syna, który dopiero co skończył osiemnaście lat. Jakoś mnie wcale ich nienawiść do mnie nie dziwi - odparł Damian.
- Zadam Ci bardzo dziwne pytanie, ale coś mi przyszło do głowy - powiedział nagle Szyszek.
- Ok, wal - odpowiedział Damian.
- Powiedziałeś, że przywalił w Was pijany kierowca. On przeżył ten wypadek?
- Tak. Miał jakieś tam obrażenia, ale bez porównania do tych jakie miałem ja.
- Widziałeś go? Pamiętasz jak wygląda?
- Tak. Tej twarzy się nie da zapomnieć. Uparł się, żeby mnie przeprosić, uzyskać wybaczenie i mieć czyste sumienie, więc lekarze go wpuścili jak byłem stabilny. Gdyby to był wypadek spowodowany śliską nawierzchnią, jakąś usterką w samochodzie, czy nawet zmęczeniem, prawdopodobnie bym mu wybaczył, ale on świadomie wsiadł za kółko sporego auta po pijaku. Powiedziałem mu, że mam nadzieję, że jego życie będzie niekończącym się piekłem i że nigdy nie zazna spokoju. Ogólnie życzyłem mu wszystkiego najgorszego.
- Ale ch*j bezczelny - powiedziała Ruda, maszerując do kuchni po dokładkę - Znaczy mówię o nim, nie o Tobie dla jasności. Ale jak on to sobie wyobrażał? Że przyjdzie, powie "przepraszam" i będzie cacy?
- On się bał - odparł Damian - Groziło mu więzienie na długie lata za spowodowanie śmierci czterech osób, pięciu jeśli mój stan by się pogorszył i chwytał się wszystkiego, co mu mogło ten wyrok skrócić. Może trochę skruchy w nim było, ale w tamtym momencie bardzo mało mnie to obchodziło.
- Poszedł siedzieć? - spytał Szyszek.
- Poszedł. Nie wiem czy już wyszedł, czy nie. Nie pamiętam ile dostał. Podejrzewam, że jakieś z osiem, dziesięć, może piętnaście lat? 
- Za zabicie czterech ludzi?! - spytała Agnieszka.
- "Nieumyślne". Obciążające było to, że był pijany, ale w dalszym ciągu to był wypadek w oczach sądu. Może dostałby więcej, gdyby zabił wszystkich, ale finalnie jedna osoba przeżyła, więc to mu dodało tylko spowodowanie ciężkich obrażeń, a nie kolejną śmierć. Miał dobrego adwokata, a ja w tym czasie nie byłem w dobrej kondycji psychicznej, żeby walczyć o większą karę, nawet za pośrednictwem adwokata.
- Czeli teoretycznie mógł już wyjść, za dobre sprawowanie na przykład - powiedział Szyszek.
- Myślę, że mógł - odparł Damian.
- I potrafiłbyś go rozpoznać?
- Minęło trochę lat, podejrzewam że się trochę zmienił, ale tak. Zdecydowanie bym go rozpoznał. Tak intensywnie się wtedy w niego wpatrywałem, że równie dobrze mógłbym mu zrobić zdjęcie.
- Pamiętasz jego dane? Jakiekolwiek. Imię, nazwisko, wiek?
- Pamiętam imię, ale reszta danych na pewno jest w aktach sądowych.
- Myślisz o tym co ja? - spytał Szyszek.
- Tak, ale jego dane byłyby dla niej trudne do zdobycia. Sąd by jej ich nie wydał. To już prościej by miała z sierocińcem.
- Ty myślisz, że ona by była zdolna znaleźć tego gościa i przyprowadzić go do Damiana? - spytał Oli - Poważnie?
- To by nie był jej debiut - odparł Szyszek - Miała niemal identyczny pomysł i to nie tak dawno temu, pamiętasz? Mogłaby uznać, że jak dojdzie do jakiegoś pojednania, to zarówno ten gość, jak i Ty otrzymacie jakiś wewnętrzny spokój. Nirwanę, czy coś - zasugerował Szyszek - Nie mów mi, że to by było takie szalone z jej strony.
- Nie, to nawet by było do niej podobne - odpowiedział Damian - To jest ciekawa koncepcja.
- Po pierwsze, to to jest pycha - odparła Ruda, wracając z talerzem na miejsce - Mogę, nie?
- Częstuj się.
- A po drugie, to tak w teorii, co by się stało jakbyś go teraz zobaczył? - spytała Ruda.
- Chcesz wersję bezpieczną dla dzieci, czy realną? - spytał Damian.
- Ale wiesz do kogo Ty mówisz?
- Czyli realną. Gdybym minął go na ulicy i nie zamienilibyśmy zdania, prawdopodobnie wmawiałbym sobie, że to tylko ktoś podobny i to zbieg okoliczności. Gdyby przyszedł do mnie i potwierdził, że to on, to obojętnie co miałby mi do powiedzenia, dałbym mu dokładnie jedną minutę na ucieczkę i modlitwę o to, żebym go nie znalazł.
- No brzmi to interesująco. Zachęcająco nawet.
- Ruda! - upomniał koleżankę Oli.
- Co? Nie moja wina, że lubię mocne kino.
- Są rzeczy, które można wypracować i z którymi można się pogodzić - zaczął Damian - I są rzeczy, z którymi pogodzić się nie da, więc nie ma co udawać przed sobą, że jest inaczej. Mógłbym pójść siedzieć, mogliby mnie umieścić w ośrodku zamkniętym, albo zastrzelić przy próbie uratowania go, ale przyjąłbym każdą karę. Nie wiem co bym mu zrobił, ale wiem, że nic by go przed tym nie uratowało.
- Ale to i tak hojnie - odparła Ruda - Minuta ucieczki to sporo. Jakby został dłużej, to sam by się prosił o wpie*dol.
- Czyli nie ma szans na pojednanie - powiedziała Agnieszka.
- Pojednanie? - spytała Karolina - Damian to człowiek, który zrobi wszystko, żeby nie doszło do rozwiązania siłowego, ale w tym przypadku to nie wiem czy cokolwiek by z dziada zostało.
- Szyszek mnie rozumie - kiwnął na Szyszka Damian.
- Stary, ja bym Ci go jeszcze przytrzymał. Przysięgam - odparł Szyszek - Najwyżej miałbyś towarzystwo w pace.
- Czyli ona w to może teoretycznie chcieć pójść - powiedziała Sonia - To by wywołało najbardziej widowiskową reakcję.
- No bardziej sugerowana była biologiczna rodzina Damiana - przyznała Mysz - Ale jak tak teraz o tym mówicie, to właściwie możliwych jest wiele opcji i najgorszym scenariuszem byłoby przyprowadzenie tego człowieka.
- Nie wydaje mi się, żeby do tego doszło - powiedział Damian - Może sobie mieć swoje plany, ale prawda jest taka, że prawnie bardzo ciężko by jej było zdobyć potrzebne informacje, namierzyć tych ludzi i zmusić do kontaktu ze mną. I to w każdym przypadku.
- Już prościej by miała ściągnąć tu rodzinę Krysi, z którą nie chce mieć kontaktu - stwierdziła Baśka.
- Z Belgii? - spytałam - No nie wiem. Poza tym, nie miałaby oczekiwanej reakcji. Nawet jakby ich tutaj ściągnęła, na co oni by nie poszli, to albo ja bym wyszła, albo oni i po sprawie.
- A o kim mówimy? - spytała Ruda.
- O braciach Krysi - odpowiedziała Baśka.
- Krysia ma braci? Wolni są?
- Przyrodnich, po ojcu - odparłam - To żadna rodzina, nie mamy ze sobą kontaktu i żadne z nas nie chce go mieć.
- Ja myślę, że możesz być przez to na Marcelinowej liście życzeń - powiedziała Ruda.
- Bez przesady. Nic by się przecież nie wydarzyło - odparłam.
- No, ale nie chcesz ich widzieć.
- No nie, ale...
- I jej to wystarczy.
- Jakby już bardzo chciała uderzyć w Krysię - odparł Damian - To trzeba się przygotować na uderzenie gdzie indziej.
- Też tak myślę. Są rzeczy, które miałyby dużo większy efekt niż sprowadzanie tutaj tamtych - powiedziałam.
- Ale przynajmniej wiemy czego się można ewentualnie spodziewać - przyznał Łukasz - Te dobro już jej chyba zaczyna wychodzić uszami.
- Oli? - spytał Damian - Tylko szczerze. Dalej myślisz, że ona ma dobre intencje?
- Sam nie wiem - przyznał Oli - Tak to wygląda do tej pory, ale jak zacznie się wcinać w rzeczy, które nie powinny jej dotyczyć i przyprowadzać ludzi, których ktoś nie będzie chciał widzieć, to będzie to znak, że nic się nie zmieniło.
- Rozczarowany?
- Będę jak się okaże, że dla niej to tylko gra. Póki co dalej twierdzę, że mogą kierować nią dobre intencje. Niekoniecznie słuszne, ale dobre, a nie celowo krzywdzące.
- Co ja z Tobą mam - przyznał Szyszek.
- Nie narzekaj - odparł Damian - Ale musimy trochę przyspieszyć z naszym planem. Oli, dasz radę?
- No masz - uśmiechnął się Oli - Jak już się zgodziłem, to muszę w tym tkwić do końca, nie?
- To wiara w dobro Marceliny Ci w tym nie przeszkadza? - spytałam.
- Ale przecież to nauczka za poprzednie winy, a nie za to co robi teraz - odparł Oli - Poza tym, nikomu nie stanie się krzywda. Trochę ją zaskoczymy, zawali jej się światopogląd i wiara we własny geniusz i tyle. Jak się raz przejdzie w naszych butach, to może jej to pomoże zrozumieć błędy. Ja to tak widzę.
- No jak tak chcesz to ująć - powiedziała Ruda, kierując się powoli do kuchni i zerkając pytająco na Damiana.
- No przecież możesz - zaśmiał się chłopak - Cały garnek jest, nie przejesz tego.
- A chcesz się założyć? - spytała Ruda - To moja trzecia dokładka.
- Nie prowokuj jej - powiedziała Agnieszka - Bo staną się rzeczy straszne.
- Zachęcasz mnie.
- A załóżmy taki szalony scenariusz, że ona by jednak przyprowadziła kogoś z Twojej biologicznej rodziny - zaczęła Ruda, dokładając sobie jedzenia do talerza - Matkę, ojca, brata, siostrę, bliźniaka może nawet, to co byś zrobił?
- Bliźniaka? - zaśmiała się Baśka.
- Może byłby hetero, a wyglądałby tak samo - przyznała Ruda - Nie możesz tego wykluczyć.
- Ty to masz pytania Ruda - przyznał Oli.
- No, ale co byś zrobił? - dopytywała Ruda.
- Przede wszystkim poprosiłbym o dowód pokrewieństwa w postaci badania genetycznego - odparł Damian - Równie dobrze Marcelina może przecież podstawić aktorów, albo kogoś kto ma tylko udawać moją rodzinę ku jej rozrywce. Dopiero po potwierdzeniu pokrewieństwa zastanawiałbym się co z tym dalej zrobić. To zależy od tego kim Ci ludzie by byli. Albo bym im powiedział, żeby się zmywali i udawali, że nie istnieję, co im do tej pory wychodziło świetnie, albo bym z nimi porozmawiał, ale rodziną i tak byśmy nigdy nie zostali.
- Nawet jakby to był bliźniak?
- Nawet - odpowiedział Damian - Spójrz na to realnie. Szanse są właściwie zerowe, ale nawet jeśli, to ludzie, którzy nie mieli ze sobą kontaktu prawie 28 lat są zupełnie różni, nawet jeśli wyglądają podobnie. Wychowywali się w innym otoczeniu, mają inne wartości i nie mają ze sobą absolutnie nic wspólnego. Więzy krwi nie mają tutaj żadnego znaczenia.
- Jasne, że nie mają - przyznał Oli - Ale nie chciałeś nigdy, żeby się z Tobą skontaktowało rodzeństwo, matka, ktokolwiek?
- Jak byłem w sierocińcu, to bardzo chciałem. Jak mi wytłumaczono, że nie mam na co liczyć, to przestałem chcieć - powiedział Damian - Potem miałem rodzinę i nagle została mi ona odebrana. Nie chcę kolejnej. Nie stać mnie na to psychicznie. Taki sobie wypracowałem system. Bardzo długo go formowałem i nie za bardzo chcę sprawdzać co by się stało gdybym go teraz próbował przemodelować. Rodzina to dla mnie zamknięty temat. 
- Jasne - odparł Oli - Wybacz, nie powinienem pytać.
- Nie ma problemu, żadna tajemnica. W tym jej całym "planie", jeśli można tak to nazwać, dobre jest to, że tym razem nie skupia się na Olim - odparł Damian.
- Myślisz, że najpierw będzie chciała skasować tarcze? - spytał Szyszek.
- Wtedy musiałaby się też dobrać do Ciebie. Nie wiem co kombinuje, ale to trochę wygląda jak strzelanie na oślep, albo próba zebrania czegoś na każdego i wyrzucenia tego na raz, jak już będzie miała komplet. Dobrze by było, jakby Ci się udało coś jeszcze z niej wyciągnąć, Mysz - powiedział Damian - Tylko tak, żeby nie było, że się za bardzo interesujesz. My przechodzimy do fazy drugiej.
- Zazdrość? - spytał Szyszek - Nie za szybko?
- Ona przyspiesza i my też musimy, bo się nie spotkamy na mecie. Dostarczysz jej nowe screeny rozmów Mysz. Na następnym spotkaniu zazdrość musi się z Szyszka wylewać - uśmiechnął się Damian - Cokolwiek księżniczka nie odstawi i kogokolwiek nie przyprowadzi, dopóki w pełni się nie podda i nie ściągnie maski, my gramy dalej. Albo to doprowadzimy do końca, albo ona się przyzna, że sama grała i udawała milutką dla własnych celów.
- Tak jest - odparł Szyszek.
- O nie, tu wchodzi moja rola grana, mam rację? - spytał Oli.
- Tak - przyznał Damian.
- Dobra - westchnął Oli - Ale ja Ci nie jestem w stanie obiecać jak to wyjdzie. Mogę nie być tak przekonujący jak mi się będzie wydawać.
- Zero stresu Oli, cokolwiek nie zrobisz, to będzie dobrze. Bez presji. To ma być zabawa, a nie przymus.
- O nie, nie - odparł Oli - Tak to nie, kochany. Ja sam sobie muszę udowodnić, że ja to odstawię tak dobrze, że nawet Łukasz w to uwierzy.
- Coś Ty mu zrobił? - spytał Szyszek.
- Obudziłem w nim determinację - uśmiechnął się Damian - Zazdrosny?
- Ty jeszcze zobaczysz moją zazdrość. Będziesz miał dość.
- To groźba, czy obietnica?
- A chcesz się przekonać? - rzekł Szyszek, wstając.
- A jeśli chcę, to co? - spytał Damian, zrywając się z miejsca i mierząc się z Szyszkiem na spojrzenia.
- Nie no - odparła Ruda - O Oliego to się będzie biło dwóch facetów, a o mnie to co?
- Możemy się o Ciebie pobić jak chcesz - odparła Agnieszka - Ja vs Krycha na przykład.
- Ohoho - odparłam - To sobie weź kogoś do pomocy, żeby było sprawiedliwie.
- No przecież oni się nie będą tam przed nią bić - odparł Oli niepewnie - Nie będziecie, nie?
- To zależy jak bardzo wielbiciel żyletek mnie uruchomi - odparł Szyszek.
- Będzie Ci to łatwiej przełknąć bez zębów? - spytał Damian - Chętnie pomogę.
- Nie no, ale serio. O rękoczynach nie było mowy - powiedział Oli.
- Przecież nikt nie uwierzy, że ktokolwiek chciałby być z kaftaniarzem, którego nawet starzy chcieli się pozbyć - kontynuował Szyszek, zbliżając się do Damiana.
- Pomyśl jak to nisko stawia Ciebie - odparł Damian - Być pod kimś takim jak ja to musi być cios, ale chyba i tak mniejszy niż to, że rozbiłem w kilka tygodni to, co Ty próbowałeś budować latami. Zgrywanie bohatera i budowanie w nim poczucia winy nie podziałało, co? - odparł Damian, zmniejszając dzielącą go od Szyszka odległość.
- Spójrz na siebie... nawet zabić się do końca nie potrafisz.
- Przyznaj się, wiązałeś go, żeby z Tobą był? Dlatego wciąż się boi? Nie było innego sposobu, co? Inaczej wyskoczyłby oknem.
- Ło ku*wa - szepnęła Agnieszka.
- Damian, psst - szepnęła Ruda - Mamy popcorn?
- W szafce - odszepnął Damian - No co jest? - kontynuował w kierunku Szyszka - Skończyły się błyskotliwe uwagi? Jak chcesz się rozryczeć, to mopy trzymam tam - rzekł Damian, wskazując na łazienkę - Od razu możesz sprawdzić gdzie się podziało Twoje wybujałe ego, bo chyba jest już w drodze do Bałtyku.
- Liczę na jakiś gorący finał - rzuciła z kuchni Ruda - Możecie sobie dać po pysku, albo się pocałować, mnie to bez różnicy w sumie. Może być jedno i drugie, ustalcie sobie kolejność.
- Nie chcesz się już bronić? - kontynuował Damian - Czemu ja się dziwię, nawet jego obronić nie potrafiłeś - rzucił Damian, wskazując na Oliego - Oni mu łamią kości i obijają śledzionę, a Ty im robisz korektę noska? Trzeba ich było jeszcze poklepać po ramieniu, pozorancie.
- Idź sobie połknij jakąś śrubkę, czy coś. Może Ci to wyreguluje braki w mózgu.
- Ja tu mam braki? Nie ja utrzymuję związek na syndromie sztokholmskim.
- Zastanawiam się czy Twoi rodzice nie zmyli się z tego świata celowo, żeby mieć w końcu od Ciebie spokój.
- Twoi pewnie bardzo chcieli, ale sam się usunąłeś.
- Ej, ej, ej - ocknął się z szoku Oli - Co Wam odbiło! - rzekł, stając pomiędzy mierzącymi się na spojrzenia.
- No nie mów, że to kupiłeś - powiedział Szyszek z uśmiechem.
- Oli, ale na scenę się nie wchodzi, bo ich rozpraszasz - rzuciła Ruda, majstrując przy mikrofali.
- Nie przeginacie troszeczkę? - spytał Oli.
- Przecież to były dopiero łaskotki - odparł Damian - Daj spokój. Tylko niepotrzebnie się Szyszek zawiesiłeś przy "nawet zabić się do końca nie potrafisz". To by było dobre, ale nie możesz się nad tym zastanawiać.
- Wiem, ale wydało mi się za ostro. Tak mnie jakoś zablokowało - odparł Szyszek.
- Niepotrzebnie. Umówiliśmy się przecież. Nie ma granicy.
- Jesteś tego absolutnie pewny? - spytał Szyszek - Nie wiem gdzie się zatrzymam jak już się rozkręcę.
- Mam za sobą lata doświadczenia w przyjmowaniu na siebie takich haseł od ludzi, których nie trawię. Ty jesteś przyjacielem - odparł Damian - Nie masz się zastanawiać, tylko uderzać.
- Jakbym przegiął, to mi przywal, to będę wiedział.
- Tak nisko cenisz moją odporność na słowa? - spytał z uśmiechem Damian - Myślisz, że cokolwiek z tego mnie ruszy?
- Ale bić się nie będziecie - odparł Oli - Jak już musicie sobie wrzucać i to tak brutalnie, to ok, ale na tym koniec.
- No ostatecznie się mogę poświęcić - odparł Damian - Jakby taka była konieczność. Tylko może w nos nie celuj. Lubię oddychać.
- Łukasz, nie - przerwał Szyszkowi Oli, nim ten zdążył odpowiedzieć - Są granice.
- Dobra, spokojnie. Przecież było powiedziane, że w ostateczności - odparł Szyszek.
- Pantofel - szepnął Damian.
- Słyszałem to - powiedział Oli - Ciebie się to też tyczy - dodał.
- Tak jest - zaśmiał się Damian.
- To co w końcu, będą się całować? - spytała Ruda, siadając z popcornem.
- No jak już jest popcorn, to chyba nie mają wyboru - odparłam, przysiadając się do Rudej.
- W sumie jak już stoimy - odparł Szyszek.
- W odpowiedniej odległości - dokończył Damian.
- Często tu bywasz? - spytał Szyszek.
- Podarujmy sobie wstępy i chodźmy do mnie - odparł Damian.
- Łóżko to tam? - spytał Szyszek, wskazując na sypialnię.
- No i wreszcie konkrety - rzekła Baśka, siadając po drugiej stronie miski z popcornem.
Oli w tym czasie usiłował nie utopić się ze śmiechu we własnym kubku, ale wychodziło mu to dość średnio.
- Ale co sobie tak patrzycie w oczy, rozporek jest niżej - przemówiła Ruda.
- Jak się kiedyś zdecyduję wystawić te cuda wianki Marcelinki, to pominę tę scenę - powiedziała Mysz.
- Ani mi się waż - uaktywniła się Baśka - Najlepsze fragmenty chce wycinać. Nie wolno.
- Dobra, ale tak to nie będzie - odparł Oli, wstając z miejsca - Ten jest ze mną od siedmiu lat - powiedział, wskazując na Szyszka - A ten drugi do mnie zarywa, więc uważam, że powinienem być w tej scenie. Pani reżyser? - spytał Oli, odwracając się w kierunku Myszy.
- Ale to dyrektor decyduje - odparła Marysia, podnosząc ręce w obronnym geście.
- No nie wiem, musiałbyś mnie przekonać - odparł Damian z uśmiechem - I publikę w sumie też.
- Ty się mnie pytasz, czy ja się zgadzam na trójkąt trzech facetów na scenie? - spytała Ruda - Damian ku*wa.
- To ja proponuję może po walce o Rudą, żeby ona też dołączyła - powiedziała Agnieszka.
- To może wszyscy chodźmy - odparł Łukasz - Sąsiadka Krysi już wie, to po co się ukrywać.
- Ty, a Ty nie masz żony przypadkiem? - spytała Baśka 
- Ale to żona przecież też dołączy, nie? - odpowiedział Łukasz - Tamci mają taki staż, że też są właściwie małżeństwem, co to za dyskryminacja? Oni mogą, a ja nie?
- Dobra szajbusy - powiedziała Marysia - Jestem o Was spokojna. Z drugiej strony, stworzyłam potwora.
- I to nie tak, że jednego - powiedział Damian, sięgając do popcornu - Cliffhanger, przykro mi Ruda.
- Nie no. Za co ja płacę? - spytała Ruda.
- No takie sceny to po dwudziestej trzeciej chyba dopiero można puszczać, nie? - spytałam.
- Ty, ale po czyjej Ty jesteś stronie?
- Po Twojej, bo masz popcorn - odparłam.
To nie była trudna decyzja.
- I prawidłowo - odparła Ruda, dzieląc się miską.
- Szyszek - powiedział Damian - Jak mi się roześmiejesz w środku akcji, to Cię nakarmię hawajską.
- Błagam, nie - odparł Szyszek - Są jakieś granice. Tylko nie hawajską, miejże litość.
- Kinky - odparła Ruda.
- Obrażasz przy mnie hawajską i dziwisz się, że uciekam do kochanka - powiedział Oli do Szyszka - On przynajmniej dzieli ze mną miłość do ananasa.
- No niestety, są granice każdej miłości - odparł Szyszek - Ale na kochanka to mogłeś sobie lepiej wybrać. Organ nieużywany ponoć zanika, a ten Pan ostatnio to miał kontakt jeszcze przed dwudziestką, o ile w ogóle miał.
- Ohohoh dżizas - zaśmiała się Sonia.
Damian bardzo starał się zachować spokój, ale w końcu i jego pokonała fala śmiechu.
- Nie no - odparł po chwili - Czymś takim mnie rozłożył - powiedział, dławiąc śmiech.
- Bo Cię wziął z zaskoczenia i się nie spodziewałeś - powiedziała Mysz - Gotowy musisz być.
- I kto tu się miał nie śmiać, co? - spytał Szyszek.
- Wygrałeś - przyznał Damian - Wyrabiasz się, jestem taki dumny.
- Jesteście nienormalni - przyznał Oli - Będę miał zakwasy na przeponie.
- Ale ja nie wiem czy wypada takimi tekstami sypać na spotkaniu - zaczął Szyszek - Jak jest możliwość przybycia rodziców Damiana - dodał - To może coś bardziej family friendly?
- Patrzcie no, pazurki urosły i już drapie - odparł Damian do Szyszka - Chyba trzeba będzie przyciąć
- Nie możesz - odparł Szyszek - Jakby przypadkiem przyprowadziła kogoś niepożądanego, to muszę mieć czym mordować.
- Nie będziesz musiał - powiedziała Ruda - Wyrwę mu zębami tętnicę. A potem księżniczce.
- Zeznam, że to był wypadek - powiedziałam.
Reszta poparła koncepcję.

Wypadki się przecież zdarzają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz