Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

środa, 11 grudnia 2019

Magia choinek

Mimo, że do świąt jeszcze chwila, ze snu budzi mnie dźwięk zbliżających się kolędników i dzwonków sań w jednym. Puchaty Rudolf, zwany dalej Świniakiem naparza łapą w dzwonek, ponieważ ma dla mnie prezent. Do jego odebrania potrzebna jest jednak wyprawa na zewnątrz, gdzie panuje bardzo przyjazny klimat. Wiatr, szron i temperatura schodząca poniżej zera to tylko nieliczne z atrakcji, więc wbijam się w sweter, potem w drugi i próbując odnaleźć motywację do życia w skarpetce, zerkam na Świniaka, który obdarowuje mnie spojrzeniem pełnym dezaprobaty i pogardy. Zapewne zastanawia się po co głupie ludzie porzucili futro w wyniku ewolucji, skoro teraz muszą sobie zakładać sztuczne zamienniki. Psia łapa dalej spoczywa na dzwonku, na wypadek gdyby proces ubierania trwał zbyt długo i niewolnik wymagał przypomnienia o swoich obowiązkach.

Wychodzimy na zewnątrz z moim jednoosobowym zaprzęgiem i kulig zmierza na trawnik. Nie może być to jednak byle jaki trawnik, o nie. To musi być ściśle wyselekcjonowany trawnik, który przejdzie próbę tarzania i degustacji. Drogą eliminacji wybrany zostaje odpowiedni pas zieleni. Podczas kiedy pies przeprowadza ostatnie testy, ja stoję w miejscu i staram się utrzymać stałą temperaturę ciała. W tym celu otaczam się rosnącymi na trawniku krzewami. Wiem, że wiatr przechodzi przez ogołocone gałęzie, ale liczę na efekt placebo.
Widzę trzy malutkie choinki, które musiały zostać posadzone niedawno, ponieważ otoczone są świeżą ziemią. Pies konsumuje teraz hors d'œuvre w postaci zimowych źdźbeł trawy, zroszonych wczorajszym deszczem, pod pierzynką ze zbutwiałych liści. Delicje.

Do choinek podchodzą ludzie. Dwie kobiety i mężczyzna. Cała grupka wygląda jakby oglądali ten świat już przynajmniej pół wieku, tym bardziej dziwi mnie więc fascynacja choinkami. Mężczyzna patrzy na drzewka, dotyka je i kontempluje, podczas kiedy kobiety rozmawiają ze sobą, żywo gestykulując. Morfina w tym czasie przechodzi do desservir, złożonego z kory i mchu.
- Którą? Tą? - pyta w pewnej chwili mężczyzna, wskazując na jedną z choinek.
- Tak, ta będzie dobra - odpowiada kobieta - Na targu takie po osiemdziesiąt, a po nowym roku się odda.
Po tych słowach cała trójka rozgląda się szybko dookoła, mijając mnie spojrzeniem i mężczyzna chwyta za drzewko, bujając nim na boki. Po chwili świeży grunt i nierozwinięty system korzeniowy poddają się i choinka pozbawiona zostaje uziemienia.
- I hyc - mówi dumny z siebie drwal, podczas kiedy ja zajmuję się opakowywaniem moich parujących prezentów od Świniaka. 
Kiedy zanoszę pakunki do specjalnego pojemnika i opuszczam swoje termiczne krzaki, grupka spogląda na mnie niepewnie, najwidoczniej zszokowana moją obecnością.
Odbywa się festiwal chrząkania i rozglądania dookoła, po czym dół zostaje zasypany ziemią, zgarnianą przez nogę mężczyzny, który stara się udawać, że kończyna nie należy do niego i wszyscy żwawo udają się w przeciwną stronę, zabierając ze sobą choinkę.
Zima jest trudna, więc Ci państwo najwidoczniej postanowili przygarnąć drzewko i zapewnić mu domowe ciepło przez jakiś czas.
W końcu jeśli coś jest niczyje, to jest wspólne, a jeśli jest wspólne, można to pożyczyć.
Czy choinek wróci do swoich braci po nowym roku tego nie wiem. Wiem jednak, że z głową do interesów trzeba się urodzić.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz