Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

poniedziałek, 2 grudnia 2019

Konfliktowe futro Morfiny

Pies bawi się w dzwonnika z Notre-Dame, więc ubieram mu obrożę, a siebie wsadzam w kokon z dwóch swetrów, bezrękawnika i kurtki. Na głowie ląduje czapka, na dłoniach rękawiczki, a całą resztę zwieńczam plątaniną szalika. Wystawione na zjawiska klimatyczne są tylko oczy i nos.
Niestety w przeciwieństwie do Morfiny, jestem zupełnie nieprzystosowana do temperatur schodzących poniżej dziesięciu stopni Celsjusza i kiedy ona tarza się w oszronionej trawie, ja zaczynam się zastanawiać gdzie na tym biegunie postawić flagę zdobywcy. Lepiej za to niż ona znoszę upały.

Krokiem pingwina drepczemy sobie ze Świniakiem chodnikiem, kiedy przez szparę mojej zbroi widzę biegnącego w naszą stronę psa. Na oko Biały Owczarek Szwajcarski, który ma w nosie nawoływania właścicielki, stojącej po drugiej stronie jezdni. Pies cały zjeżony podbiega do Morfiny, która przyjmuje pozycję grzbietową, pokazując w ten sposób, że jest pacyfistą i nie szuka problemów.
- Proszę się nie bać, on chce się tylko przywitać - słyszę głos właścicielki, lecz komunikat słuchowy nie pokrywa się z tym co widzą moje oczy. Owczarek jeży się i staje bardzo napięty nad Morświnem.
- Proszę go zapiąć i zabrać - mówię, zasłaniając Morfinę nogą, co jest dla natręta dezorientujące (przynajmniej na kilka sekund). Po chwili pies zaczyna jednak wydobywać z siebie dźwięki kosiarki, więc zaczynam tańczyć wokół swojej rozgwiazdy, rozłożonej na chodniku "kaczuszki", blokując ją przed zębami większego kolegi. Jednocześnie próbuję wytłumaczyć kobiecie, że tak nie wygląda "tylko się witanie" i zdecydowanie nalegam na ujarzmienie zwierza.
- No przecież nic jej nie robi. Jaka Pani przewrażliwiona - mówi niewiasta, wlokąc się noga za nogą i obserwując poczynania swojego podopiecznego, którego warkot z kosiarki zdążył już przejść do silnika Formuły 1.
- A to mam czekać aż zrobi? Warczy i doskakuje z zębami, tyle mi wystarczy. Proszę go zapiąć - odpowiadam, cały czas manewrując między obcym psem, a swoim.
- No już go zapinam przecież. Chodź Lucuś, bo pani przewrażliwiona.
Lucusiowi koło ogona wiszą jednak prośby właścicielki i zaczynam mieć problem z osłanianiem Morfiny, która nie ma zamiaru podnieść się z ziemi, by nie wywołać reakcji u psa, który ewidentnie coś do niej ma.
Korzystam z okazji, kiedy Owczarek próbuje wyminąć moją nogę i chwytam go za szelki, ryzykując tym samym pogryzieniem. Jestem dobrze osłonięta (ze względu na temperaturę) i stwierdzam, że jeśli te zęby muszą się w kimś dzisiaj zatopić, to lepiej jeśli to będzie moja owinięta kurtką ręka, niż puchata łapa Świniaka.
- Proszę - mówię, podprowadzając wijącego się psa do właścicielki i zostawiając na chwilę mojego śledzia - Niech go Pani zapina. A na przyszłość może nie puszczać luzem psa, który nie jest odwoływany i bywa agresywny.
Kobieta nabiera powietrza i robi się okrągła jak balon. Albo zaraz odleci, albo wybuchnie i doświadczenie mówi mi, że raczej to drugie.
- Co go Pani tak szarpie! - wyrzuca z siebie, przejmując szelki psa - Przecież mówiłam, że go zapinam już!
- Nie szarpię go, tylko przyprowadzam do właściciela - odpowiadam ze spokojem, puszczając szelki - coś Pani nie szło to zapinanie, to pomogłam.
- Zostaw go Pani! - kontynuuje niewiasta i właściwie nie wiem o co jej chodzi, bo nie mam już z Owczarkiem żadnego kontaktu fizycznego.
- Przecież go nie dotykam. Musi Pani na niego bardziej uważać, bo jak kogoś pogryzie, to będą problemy - mówię, wracając do Morfiny, która zastanawia się czy można już bezpiecznie wstać, czy lepiej jeszcze chwilę poleżeć, tak na wszelki wypadek.
- On by nikogo nie ugryzł! Ja znam swojego psa! - kontynuuje właścicielka białego wojownika, próbując przejść obok. Naciągnięta do granic możliwości smycz automatyczna i wyrywający się na jej końcu Owczarek raczej jej w tym nie pomagają.
- Ja widziałam co innego - odpowiadam i namawiam księżniczkę do wstania z ziemi.
- To Pani pies mu wysyła złe sygnały.
- Jakie sygnały? Przecież my szliśmy w zupełnie inną stronę, a mój pies nawet nie spoglądał w Pani kierunku.
- Ale faluje!
- Co robi?
- No faluje tym swoim ogonem, tym futrem jak idzie i go prowokuje.
Spoglądam na kobietę jak na kogoś, kogo logikę bardzo chciałabym pojąć, ale nie potrafię. Mój pusty wyraz twarzy niewiasta odbiera chyba jako kontratak, bo dodaje:
- Takie futro się przycina, żeby nie prowokowało. Przecież ono jest jak te błyszczące wabiki na ryby, albo płachta co się bykowi majta!
- Płachta się bykowi majta...
- Pies widzi ruch, to reaguje. A przy tym to oczopląsu można dostać - rzecze kobieta i wymija nas, uzyskując w końcu uwagę Owczarka i prowadząc go na drugą stronę chodnika.
Stoję w miejscu, podczas kiedy Morfina wstaje, węszy za psem i spogląda niepewnie w moją stronę. Usiłuję połączyć wątki, ale średnio mi to idzie, więc wracam z psem na trasę spaceru.

Wychodzi na to, że Morfinie futro prowokujące jest niczym płachta, co to bykowi się majta, czy błystka wędkarska i powinnam się tym zająć, bo sama sprowadzam na nią psich wrogów.
Nie wiem czy uznać to za komplement, czy wręcz przeciwnie.
Właściwie niczego już nie wiem...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz