Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

czwartek, 26 grudnia 2019

Każda noc wygląda podobnie...

Trzecia w nocy. 
Zamiast spać, wpatruję się w stronę Worda, gdzie powinny znaleźć się wnioski mojej pracy inżynierskiej. Jeśli kiedykolwiek przeżywałam kryzys pustej kartki, to właśnie teraz. Moje myśli tkwią gdzieś w zawieszeniu. Mogę albo zakłamywać rzeczywistość i udowadniać, że moje tezy związane z badaniem są prawidłowe i nie są wynikiem błędu przestarzałych przyrządów pomiarowych i technik sprzed pół wieku, albo mogę przyznać, że wyniki badań odbiegają od normy i nie zgadzają się z faktami. Oczy wędrują po stronach plików pdf, starych książek i artykułów naukowych. 
Wszystkie mówią mi to samo: You are fu*ked...

Napisać, że białe jest czarne, ponieważ w pomieszczeniu jest ciemno, czy powiedzieć prawdę o używaniu złych rolet i to w środku dnia?

Zrób to, co będzie wyglądać bardziej profesjonalnie i licz, że połowa sprawdzających nagle oślepnie.

Decyduję się na burzę mózgów i spisuję wszystkie hasła jakie przychodzą mi do głowy, wykreślając te, które nie mają związku z tematem głównym.

Przez słuchawki przebija się pisk zarzynanego zwierzęcia.

Zdejmuję słuchawki i pisk ustaje. 
Omamy. 
Za dużo kawy, za mało snu. 
Przedawkowałam naukowy bełkot. 
Zakładam słuchawki ponownie i pisk się powtarza. Zerkam na śpiącą Morfinę, która mieli językiem przez sen. Ten pies musi coś jeść nawet kiedy jest nieprzytomny. Popieram taki styl bycia. 
Podchodzę do klatki i przeliczam gryzonie. Masło i Karmel siedzą na samym dole, obierając pestki dyni z łupinek. Przeszukuję hamaki, tunele, koszyki, domki i sputniki w poszukiwaniu Popcornu. Sprawdzam drzwiczki klatki i górne wejście. Zamknięte. Raczej nie mógł uciec. Otwieram pudełko z mącznikami. Szczury wyczuwają zapach owadów i porzucając dynię, zaczynają węszyć noskami w powietrzu. Spod dolnej warstwy koców wydobywa się pisk. Widzę wybrzuszenie tuż obok rozłożonego Masła i Karmelu, którzy zastanawiają się czy iść po robala, czy stać w miejscu i liczyć, że zbrodnia się nie wyda. Wybrzuszenie porusza się i wydaje z siebie kolejny pisk.
- Yhh - wzdycham - Znowu go przyduszacie? Złazić - mówię, przesuwając tłuste kluchy na bok i umożliwiając uwięzionemu Popcornowi wyjście spod koca. Organizujesz swoim zwierzętom milion kryjówek, a one i tak muszą schować się pod "dywanem", pod którym nie powinno ich być.
- Wychodź - mówię, wciskając katom do łapek po robaku i zaglądając pod koc. Popcorn wysuwa pyszczek i patrzy na mnie spojrzeniem pod tytułem "Widziałem tam rzeczy straszne. Ci psychopaci chcieli mnie zabić!" Wręczam szczurowi mącznika i wyciągam go na wyższe piętro.
- Masz za swoje, dobrze wiesz, że tam się nie wchodzi - mówię, poprawiając cały dół, który po prostu nie może wyglądać jak należy, ponieważ jeden uparty gryzoń ma inną koncepcję designu klatki.
- Małe psychole - mówię, głaszcząc główki nosicieli dżumy i wracam do pracy.

Nie mija piętnaście minut, kiedy z klatki znowu dobiegają dźwięki toczonej walki.

Ściągam słuchawki, zaglądam do klatki i widzę dokładnie taką samą scenę. Dwa szczury siedzą na kocyku pod którym uwięziony jest trzeci osobnik, walczący o powietrze.
Mam deja vu.
- Chłopaki - mówię, usuwając szczury z parteru i wyciągając dręczoną kluskę z pułapki - Bo będziecie spać na gołej ziemi - grożę, wkładając po jednym ulańcu do każdego hamaka - Był wybieg, kolejny jest za kilka godzin, bądźcie grzeczni przez minutę.
Siedzę chwilę przy klatce i obserwuję jak zmęczonym wojownikom zamykają się oczy.
Wracam do komputera.
Nie zakładam już nawet słuchawek. Wiem, że to nie koniec.

Po kilku minutach miska spada z podestu na parter, a Masło zaczyna tarzać się w zawartości, skubiąc to, co akurat wpadnie mu do pyszczka. Chwilę później do hamaka śpiącego Karmela wpada Popcorn-lee i z karata uderza w nieprzytomnego brata, który budzi się z piskiem i usiłuje wyrzucić drącego się brata ze swojego łóżka. Nie interweniuję. Kukurydz sam prosił się o problemy, niech załatwiają to między sobą.

Godzinę później mam napisane dwa zdania, które sprowadzają się głównie do "Zabijcie mnie teraz, to oszczędzimy sobie cierpienia za kilka tygodni".
Klatka to czysty Woodstock.

Morfina otwiera oczy, przeciąga się leniwie i ziewając, zastanawia się czy podejść już do dzwonka, czy jeszcze chwilę sobie poleżeć i rozprostować łapy.

Googluję:"Ile można nie spać" i dowiaduję się, że rekord to 11 dni, ale można go wydłużyć spożywając spore dawki amfetaminy.
Kuszące.
Googluję: "Ile kosztuje bilet do Tromsø". Czy aż tak wysoko cenię własną poczytalność?
Wpisuję w Worda: "Ze względu na specyfikę technik, wykorzystanych do przeprowadzenia badań, oraz rodzaju urządzeń pomiarowych, wyniki mogą znacząco odbiegać od norm podanych w zestawieniu literatury naukowej."

Delikatnie powiedziane...

Piski przygniatanego do ziemi Karmela, zagłusza mi siedzący na nim Masło, który usilnie próbuje wytłumaczyć bratu, że nie wolno podkradać papryki, oraz wciskająca dzwonek Morfina.

Potrzebna mi będzie jeszcze jedna kawa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz