Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

niedziela, 15 grudnia 2019

Syn Szatana ściągnął demona

Syn Szatana, władca burzy, potomek nocy, niszczyciel światów przyjechał do mnie na weekend. Miałam robić za nianię pochłaniacza dusz, więc odebrałam go z parkingu, zabierając ze sobą Morfinę dla towarzystwa i wróciłam do mieszkania.
Przy klatce schodowej dojrzała mnie "Anonimka", która akurat była na spacerze z latoroślami. Jeszcze nigdy nie widziałam żeby ktoś tak szybko zmieniał kolory. Nie wiem co działo się w jej głowie, ale to co malowało się na jej twarzy było lepsze niż pokaz fajerwerków. Sąsiadka musiała rozpoznać Piksela, który był u mnie już wcześniej i o którym myślała, że "się go pozbyłam". Ostatnie czego mogła się spodziewać to jego powrót.

Minęłam kobietę w pewnej odległości, kiwnęłam głową na dzień dobry i usiłowałam nie udusić się, hamując w sobie wybuch śmiechu spowodowany jej zapowietrzeniem. Niewiasta zdążyła jeszcze wyciągnąć telefon i strzelić mi sesję przed drzwiami nim zniknęłam jej z pola widzenia, prowadząc ze sobą jasne i puchate, oraz gładkie i mroczne.

Wiedziałam już wtedy, że na samej hiperwentylacji się nie skończy.

Kilka godzin później zapukała do mnie wyżej wspomniana kobieta. Widząc ją przez wizjer, postanowiłam nie otwierać i nie wdawać się z nią w dyskusję, a w przypadku jej nachalności - wezwać policję.

Sąsiadka postała sobie pod moimi drzwiami ponad czterdzieści minut, z małymi przerwami, podczas których wchodziła na wyższe piętro (może żeby napić się wody, regularne nawadnianie jest bardzo ważne) i po chwili wracała.
Z jej oburzenia, które usilnie próbowało wywabić mnie z mieszkania, przebijało się głównie to, że "była ze zdjęciami u administracji i oni jej nie pomogą, ale ona ma kontakty, więc to zoo zaraz stąd zniknie". Nie wiem w jaki sposób administracja budynku miałaby zareagować na osobę z dwoma psami na spacerze, ale gniewna chyba wyobrażała sobie już wjazd do mojego mieszkania w stylu Gestapo, wyważenie drzwi i odebranie mi zwierząt siłą. Fakty były jednak inne, co bardzo kobietę smuciło i zmuszało do wylewania swoich gorzkich żali do mojej klamki.
Było wiele "otwieraj, wiem że tam jesteś", na co za każdym razem odpowiadałam zgodnie z prawdą, iż nie mam obecnie czasu, ponieważ bawię się z moim zoo, były groźby wezwania policji i było słynne "ja tego tak nie zostawię". Niestety tym razem nie zostałam uświadomiona o możliwości widzenia z mężem kobiety, więc czegoś mi w tej wizycie brakowało.
Padło za to coś o "zarabianiu na świętach", więc chyba plotka jakoby dwaj kastraci mieli dochować się potomstwa, dalej istniała w wyobraźni Anonimki.
Biologia chyba nie jest jej mocną stroną.

Ostatecznie wzburzoną jak morze podczas sztormu kobietę zwinął sąsiad z góry, przekonując ją, że ma "nie robić z siebie większej wariatki niż już jest" i reporterka, targana emocjami, udała się do siebie.

Kto by pomyślał, że dorobię się swojego osobistego paparazzi.

Bardzo rozszczekane i niebezpieczne psy.
Samo patrzenie na to zdjęcie otwiera wrota piekieł.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz