Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

niedziela, 29 grudnia 2019

Petarda, która zeszła

Zbliża się sylwester, a co za tym idzie - popyt na środki pirotechniczne o właściwościach ogłuszająco-olśniewających.

Jako, że festiwal pod przewodnictwem "Achtunga" rozpoczyna się już kilka dni przed nocą właściwą, wszelkie żywe stworzenia bojące się fajerwerków, poruszają się jak żołnierze w okopach na wojnie. Byle dalej od strzałów i jak najbliżej podłoża. Do tych stworzeń należy niestety Morfina i pewien West, o którym będzie dziś mowa.

Dzisiejszego wieczora postanowiłam podjąć drugą próbę zabrania psa na spacer, ponieważ pierwsza skończyła się hukiem w oddali, który wyzwolił w Świniaku odruch "fight-or-flight" i zwierz postanowił zmienić się nagle w kombinację psa zaprzęgowego i konia wyścigowego.

Drugie podejście zapowiadało się owocnie i Morfina, rozglądając się niepewnie, zdołała nawet przykucnąć, pokonując własny strach przed bombardowaniem. 
Po drugiej stronie trawnika ujrzałam mężczyznę po czterdziestce, który do tego samego usiłował przekonać swojego roztrzęsionego Westa, który próbował skryć się pod zaparkowanymi samochodami. Mężczyzna przemawiał łagodnie do psa i dobrociami zachęcał go do wyjścia na trawnik.
- Taki pies to nie pies - przemówił człowiek, idący chodnikiem z rodziną w składzie żona i dwóch synów do lat dziesięciu - Kiedyś to były psy. Niczego się nie bały, na wojnie służyły, a nie takie wypierdki.
- Mogę? - spytało dziecko, trzymając w dłoni petardę grubości palca.
- Pewnie. Raz w roku święto jest, to postrzelać trzeba - odparł mężczyzna, więc zaczęłam schodzić z Morfiną z trawnika, by uniknąć stanu przedzawałowego własnego psa.
- A mógłbyś puścić tę petardę jednak trochę dalej od nas? - zaproponował dziecku właściciel Westa - Chciałbym, żeby mój pies się jednak dzisiaj załatwił.
- A to pies ma być ważniejszy od dziecka? - wypalił ojciec klasykiem starszym niż farba w mojej piwnicy - Strzelaj sobie, nie będziesz uwagi zwracał na wszystkich na świecie - rzekł ojciec do syna i młodzieniec odpalając petardę, rzucił ją w stronę Westa.
- Ups, zeszło mi - powiedział chłopiec z uśmiechem, który jednak szybko zniknął z jego twarzy. Właściciel psa, wykazując się niezwykłym refleksem i zwinnością, podniósł petardę i odrzucił ją w stronę dzieci nim ta zdążyła wybuchnąć.
Chłopak usiłował zrobić to samo, jednak kiedy się schylił, znokautował go huk. Rodzicie podbiegli do ogłuszonego syna, który pokrzykiwał spanikowany, że piszczy mu w uszach i zaczęli wydzierać się na właściciela Westa. Mężczyzna wziął psa na ręce i uspakajając zwierzę, odpowiedział:
- Takie dziecko, to nie dziecko. Kiedyś to dzieci odporniejsze były, na wojnie służyły, a nie byle huku się boją.
Między mężczyznami wywiązała się kłótnia, której niestety nie mogłam już usłyszeć, gdyż byłam prowadzona przez śledzia najkrótszą drogą do domu.

Tyle mi jednak całkowicie wystarczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz