Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

środa, 4 grudnia 2019

Anonimka zaczyna przeginać

- Dostałam właśnie info, że ojciec wyjeżdża. Od jutra mogę wrócić do siebie - powiedziałam do Damiana, miętosząc Mercy, która zasnęła snem tak twardym, że nawet smyranie po uszach nie robiło na niej wrażenia.
- Mnie tam nie przeszkadzasz, możesz siedzieć ile chcesz - usłyszałam w odpowiedzi.
- Dzięki. Jednak wizja powrotu do mojego własnego łóżka jest bardzo kusząca. Kojarzysz tę sąsiadkę, o której Ci mówiłam, że prawdopodobnie wrzuciła mi tego anonima do skrzynki? - spytałam, przyglądając się wiadomości od mamy.
- Ta "Idź mieszkać do lasu, bo tu syfisz psami"? No pamiętam.
- A pamiętasz jak Ci mówiłam, że próbowała mnie przekonać, że to Morfina szczekała, kiedy ja byłam z nią tutaj?
- No pamiętam.
- To zdaje się, że znowu u nas była - powiedziałam, dzwoniąc do rodzicielki i kładąc telefon przed sobą.
- No co Ty, czego chciała? 
- Zaraz się dowiemy - odparłam, kiedy dźwięk połączenia zastąpił głos mojej mamy.
- Tak? - usłyszałam.
- Jest tam obok Ciebie ojciec? - spytałam, żeby upewnić się, że teren do rozmowy czysty.
- Nie, poszedł gdzieś z kumplami.
- Dobrze, jesteś na głośniku, Damian siedzi obok.
- Cześć Damian - rzekła mama.
- Dzień dobry - odparł Damian, przysuwając się bliżej telefonu.
- Pisałaś, że była sąsiadka - powiedziałam, ciągle ugniatając kota - Co chciała?
- Ona jest jakaś dziwna - odparł głos w słuchawce - Przyszła dzisiaj, że chce z Tobą rozmawiać. Jeszcze jej ojciec otworzył, to chyba myślała, że mieszkania pomyliła.
- Wiesz co się teraz stanie? - spytał Damian, nie kryjąc uśmieszku - Teraz będziesz miała starszego chłopaka ujętego w liście, zamiast dziewczyny.
- O tym samym pomyślałam - odparłam, zdając sobie sprawę z tego, że chłopak prawdopodobnie ma rację - Tylko pewnie zostanie bardziej sponsorem niż chłopakiem.
- Ajj - skrzywił się Damian - Ale gust to masz kiepski. Trzeba się szanować chociaż troszkę.
- Weź, bo mi się cofnie - odparłam - No i ojciec otworzył i co dalej? - spytałam, czekając na dalszą część wydarzeń.
- I powiedział, że córki nie ma.
- Zakładam, że to jej nie wystarczyło?
- Nie. Spytała kiedy będzie. To jej odpowiedział, że pewnie po zajęciach, gdzieś po południu. Ona wtedy spytała gdzie jest "rozdarty kundel, co mu się japa nie zamyka".
- Uuuuu - westchnął Damian, kładąc sobie na kolanach Morfini pysk - Nie słuchaj mała, to nie o Tobie.
- To ojciec powiedział, że "kundel" to z córką jest teraz poza domem i spytał o co jej właściwie chodzi - kontynuowała rodzicielka - Ona wtedy zaczęła znowu z tym szczekaniem, że ona ma pewność, że to od nas i że ona chce rozmawiać z córką, bo to tak nie może być. Wtedy ja wyszłam do drzwi i jej tłumacze jak krowie na rowie, że córki z psem nie ma przez całą noc, więc nic im tam nie może szczekać, a przynajmniej nie od nas.
- Ja jej to też próbowałam przekazać, ale chyba nie dotarło - odpowiedziałam.
- Chciałam zamknąć drzwi, bo tylko przeciąg robiła, ale ona mi je nogą zatrzymała i do mnie, że ja Was ukrywam i ona by chciała sprawdzić, że Was faktycznie nie ma.
- Nie wpuściłaś jej, mam nadzieję - powiedziałam, zastanawiając się jak bardzo trzeba mieć rozgotowany mózg, żeby próbować komuś wtargnąć do mieszkania.
- Nie. Kazałam jej zabrać to kopyto z moich kafelek, postraszyłam glizdę policją i powiedziałam, że ma leczyć co się da, bo na głowę już chyba za późno - odparła mama.
- To ona myślała, że Pani ją wpuści do mieszkania i pozwoli je przeszukać? - spytał Damian, nie dowierzając całej sytuacji.
- Najwidoczniej - odpowiedziała rodzicielka - Może jeszcze herbatki jej powinnam zrobić. Co za dzika baba.
- Powinnaś jej jeszcze podziękować za rewizję. Takiej bez nakazu to raczej nie robią - odparłam - A słychać, żeby cokolwiek w nocy szczekało? Ten York z góry może, albo na zewnątrz coś?
- No ja nic nie słyszę, ale ja się kładę koło dwudziestej drugiej, więc jak już to późno w nocy. Tylko jakby coś szczekało, to raczej bym się zbudziła.
- No właśnie wiem. Ty masz płytki sen. Tylko zastanawia mnie skąd w takim razie ona ma te nagrania. To brzmiało jak mały pies, ale było dość wyraźne.
- A może z internetu? - podpowiedział Damian - Przecież wystarczy wpisać w YouTube "barking dog", albo cokolwiek innego i nagrać z głośników.
- Ale po co? Jaki to ma cel? - spytałam - Przecież ona ma chyba co robić przy dwójce dzieci.
- Może tak nie cierpi zwierząt, że ich nie potrafi znieść, nawet jak są cicho - powiedziała mama.
- Ale z tego co mi mówili sąsiedzi, to do innych osób ze zwierzętami ma mniejsze wonty. Też coś tam psioczy, ale nie aż tak.
- Bo może mają mniejsze psy, a nie takiego cielaka - usiłowała odgadnąć motywy rodzicielka - Bo to zgadniesz o co jej chodzi? A jak spytasz, to i tak Ci nie powie, tylko zacznie śpiewkę o tym, że jej pies szczeka.
- Może babka słyszy głosy - stwierdził Damian - Tylko, że to się już kwalifikuje na wizytę u psychiatry.
- To jak jej nawrzucałaś to już poszła? - spytałam.
- Tak. Po tym jak powiedziałam, że jak mnie będzie nękać, to wezwę policję. Coś tam sapała na korytarzu jeszcze, że jej nie będę straszyć policją, bo to ona wezwie policję, czy coś takiego. Nie wiem, nie słuchałam.
- Psa w domu nie ma, a ta ma problemy. To już sobie wyobrażam co będzie jak wrócimy - westchnęłam.
- Nic nie będzie, bo jak będzie natarczywa, to ją w końcu trzeba będzie zgłosić. Nie będzie mi się obce babsko pruło w moim własnym domu.
- Ta od jabłek przestała na chwilę, to się następna uaktywniła. Jakaś klątwa chyba.
- To jest druga generacja - powiedział Damian - Kolejne pokolenie. Następna będzie jakaś mała dziewczynka, która Ci podbiegnie i powie, że masz zabrać psa, bo jej przeszkadza.
- Jak jej to szczekanie tak przeszkadza, to jest szansa, że się wyprowadzi może - rzekłam, mając nikłe nadzieje, że tak właśnie się stanie.
- To by było piękne, tylko nie wiem czy jest co na to liczyć - odparł Damian, niszcząc moje marzenia.
- Dobra, ja kończę, bo kolację muszę robić - wtrąciła rodzicielka, stukając talerzami.
- Dobra, odezwij się jeszcze jakby przyszła i daj znać czy z młodymi wszystko dobrze.
- Ok, pa.
- No, pa.
Sięgnęłam do telefonu i zakończyłam połączenie, zerkając na Damiana.
- I co Ty na to? - spytałam.
- Wiesz, tak szczerze? Jakbym nie znał Morfiny i gdyby ona tu teraz nie śliniła mojej reki, to bym chyba uwierzył, że masz problem ze szczekającym psem.
- Tyle dobrze, że ja mieszkam tam dłużej niż ona i sąsiedzi wiedzą, że mój pies nie szczeka. Ona się nie odzywa jak jest burza, ktoś dzwoni domofonem, czy sąsiad remontuje mieszkanie. Już bym bardziej uwierzyła, że słychać jak się szczury w nocy piorą.
- Mnie by było głupio. Zwłaszcza jakby się okazało, że psa, którego oskarżam o szczekanie, wcale nie ma nocami w domu - odparł Damian.
- Tylko, że ona twierdzi, że jest.
- Albo bardzo chce tak twierdzić.
- No, ale przecież jej do domu nie wpuszczę, żeby jej udowodnić.
- Pewnie, że nie. I tak by powiedziała, że pewnie się gdzieś chowasz w szafie, albo pod łóżkiem.
- Daj mi siłę do tych ludzi. To jest pies, a ludzie się zachowują jakbym tam trzymała tygrysa, albo niedźwiedzia.
- Trzeba zrobić tak. Pożyczę Ci koty, zabierzesz do siebie na chwilę zwierzyniec Kasi i Nadii, po czym zaprosisz sąsiadkę na kawę.
- I jeszcze syna Szatana z siostrą.
- Dokładnie. Wejdzie sąsiadka, a wywiozą zwłoki.

Zaczyna mi się podobać ta koncepcja.
Z dnia na dzień coraz bardziej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz