Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

poniedziałek, 3 września 2018

Waleczne kobiety na szpilkach

Kiedyś ukradziono mojej siostrze wózek. Pewnie się zastanawiacie, kto normalny kradnie wózek osobie niepełnosprawnej? Odpowiem pytaniem na pytanie. Kto normalny w ogóle kradnie jakikolwiek wózek?
Poprzedni wózek mojej siostry (ten, który został ukradziony) był dość nietypowy. Wyglądał jak poszerzona wersja zwykłego, dziecięcego wózka.
Ten wózek był jedyną drogą na świat dla mojej siostry i bez niego była uwięziona w domu. Nie miała nawet jak dostać się do szkoły.
Ze względu na mały metraż, zostawialiśmy go na korytarzu, tuż przed drzwiami, tak jak robili to wszyscy posiadacze również wózków dziecięcych.
Ktoś jednak wpadł na pomysł cudownego biznesu i postanowił przejść się po kilku blokach, ukraść wózki i sprzedać je w lombardach. Interes życia. Szybko, prosto i wygodnie.
Moja mama, kiedy zorientowała się że ktoś gwizdnął nam pojazd zadzwoniła na policję, a następnie do wszystkich osób jakie znała w mieście, ale szanse na odnalezienie zguby funkcjonariusze prawa określili jako "znikome".
Telefon nie ominął także pań ze sklepu Mar-Medica, jako że często robiłyśmy u nich zaopatrzenie medyczne i kobiety nas kojarzyły. Tak samo jak my, one również były w ciężkim szoku tego co się stało.
Minęło kilka dni i zaczęłyśmy powoli godzić się z faktem, że wózka już nie odzyskamy. Właśnie wtedy zadzwoniły do nas panie z wyżej wymienionego sklepu i powiedziały, że wiedzą gdzie może być nasza zguba.
Okazało się, że jedna z pracownic, będąc w potrzebie rozmienienia drobnych postanowiła przejść się do lombardu obok i drogą ploteczek wyszła sprawa z naszym wózkiem. Pani z lombardu udzieliła jej bardzo cennych informacji odnośnie pewnej pary, która przyszła do niej ostatnio w celu sprzedaży wózka nie posiadając jednak do niego dokumentów. Sprzęt był na tyle niestandardowy, że odmówiła przyjęcia go i wzięła od nich numer telefonu, gdyby zmieniła zdanie. Całość wydała jej się podejrzana.
Ludzie Ci, próbowali bowiem wcisnąć pracownicy lombardu, że ich córka ważąca 15 kg wyrosła z wózka. Obciążenie sprzętu jest wypisane na podwoziu i wynosi ono 80 kg. Nieświadomi złodzieje musieli go wziąć za zwykły wózek dziecięcy i chcieli go opchnąć jak każdy inny do tej pory, zmieniając tylko lombardy.
Opis wózka pasował do naszego, więc kobieta wzięła numer od koleżanki z lombardu i zadzwoniła. Kiedy złodziejska para zorientowała się, że ktoś o nich wie, postanowiła więcej nie odbierać. To jednak nie zraziło pań z Mar-Medica, które tak długo sms-owały pod zdobyty numer, grożąc policją i prokuraturą, aż złodzieje nie wytrzymali napięcia i podrzucili skradziony wózek pod sklep medyczny. Bohaterskie panie postanowiły przeprowadzić operację do końca i pognać za uciekającą parą... w butach na obcasach, krzycząc:
- Stój złodzieju! -
Rabusie zbiegli ale dostarczony opis pozwolił policji schwytać ich w późniejszym czasie. Wózek do nas powrócił, jednak nie za sprawą służb specjalnych, lecz dzielności obywateli i z drobną pomocą plotek. 
Nie wiem, czy udało się odzyskać resztę skradzionych wózków. W końcu ludzie nie mieli do pomocy strażników prawa na szpilkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz