Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

niedziela, 2 września 2018

Odkryłam coś o sobie po 23 latach życia

Odprężcie się, włóżcie papucie, zawińcie się w kocyk (chyba, że na zewnątrz jest czterdzieści stopni, wtedy proszę nie zawijajcie się w kocyk, na litość boską), weźcie sobie kakałko, kawkę, czy sok z gumijagód, nie wiem co tam pijecie i rozsiądźcie się wygodnie, bo zabieram Was na wyprawę. Gotowi? Ok.
Otóż po dwudziestu trzech latach mojego pobytu na tej planecie, zupełnie przypadkiem okazało się, że byłam mańkutem (osoba leworęczna, dla osób nieświadomych istnienia takiego słowa). 
Po dwóch dekadach egzystencji moja mama postanowiła podzielić się ze mną tą informacją i to tylko dlatego, że zauważyła, iż trzymam sztućce głównie w lewej ręce. Tak mi wygodnie, toteż tak zazwyczaj jem.
Moje pytania brzmią: dlaczego nie dowiedziałam się o tym wcześniej to raz, dlaczego "byłam", a nie "jestem" to dwa i w ogóle, że o co chodzi to trzy.
Okazało się, że kiedy jeszcze byłam mała i okrągła (obecnie zostało mi tylko to drugie) i uczyłam się jeść, rysować szlaczki i wszystkie te wspaniałe rzeczy, które wtedy wydawały nam się tak trudne, bo jeszcze nie wiedzieliśmy co to całki i rachunek prawdopodobieństwa, robiłam to wszystko lewą rączką. Mojej mamie było to obojętne i przyjęła fakt, że leworęczne dzieci też się rodzą.
Natomiast babcia, no cóż, babcia miała z tym problem. Bo to nie po Bożemu, jak to tak lewą ręką. Przecież prawą się je i rysuje, no dziecko drogie zmień że tą rękę, bo się będą z Ciebie śmiać. Wprowadziła więc 24-godzinny nadzór policyjny i zmuszała mnie do używania prawej ręki. Moja mama interweniowała i tłumaczyła, że to normalne, lecz moja babcia była nieugięta i zdeterminowana w drodze do naprostowania tego dziecka, co to złej reki używa do trzymania łyżki. Byłam więc notorycznie upominana (nic z tego nie pamiętam, może to i lepiej) i z czasem, pod wpływem stresu, zaczęłam używać prawej ręki.
Babcia była dumna, więc najwidoczniej mój mały dziecięcy móżdżek uznał, że tak ma być, bo w końcu dorośli wiedzą najlepiej. Potrafią wiązać sznurowadła i mogą nie kłaść się spać o dwudziestej, więc zapewne posiadają wiedzę absolutną. Byłam ponoć wytresowana do tego stopnia, że sama przyłapywałam się na używaniu lewej reki i zmieniałam ją szybciutko na prawą, mimo że było to dla mnie nienaturalne i utrudniało mi zadanie.
Moja mama wkraczała wtedy i mówiła:
- W porządku, możesz używać tej rączki, którą Ci wygodniej -
Wtedy przyłapana, mała ja odpowiadałam:
- Ale babcia mówi, że się rysuje prawą, że wszyscy rysują prawą. -
Nie było dyskusji. Babcia powiedziała i tak ma być.
Tym sposobem w przeciągu kilku lat nauczyłam się używać głównie prawej reki, jednak kiedy nie byłam pod opieką babci, bezwiednie wracałam do pisania i operowania lewą, nie zwracając na to szczególnej uwagi. Wydawało mi się trochę dziwne, że jestem oburęczna, ale są przecież dziwniejsze rzeczy. Kto by na to zwracał uwagę.
Cóż, taka informacja wiele wyjaśnia.
Oczywiście, że babcia chciała dobrze i kierowała się starymi zasadami, że co inne, to złe i dziecko pewnie zostanie przez to wyobcowane, ale w klasie mieliśmy kilka osób leworęcznych i nie były to już czasy kiedy stanowiło to coś dziwnego i nienaturalnego. Dużo dziwniejsze zapewne było dla nauczycielki to, że raz chwytałam kredę w prawą, a raz w lewą rękę, jakbym nie potrafiła się zdecydować której właściwie chcę używać.
Babcia po latach słuchania moich własnych wierzeń, ideologii i pogadankach o tolerancji z każdą kolejną dyskusją uczyła się, że nie uda jej się pokierować mną na jej własny obraz, toteż najlepiej zrobi kiedy zaakceptuje moje "dziwactwa" i oh boi, musiała zaakceptować wiele. Z pewnością masa moich decyzji i oświadczeń była dla niej trudnych, ale była skora do słuchania argumentów i chociaż się z nimi nie zgadzała, przytakiwała mi i nie próbowała odebrać mi szczęścia. Kochała mnie, więc mnie akceptowała i pewnie po latach żałowała, że skoncentrowała swoją uwagę na tym, jakiej ręki powinna używać jej wnusia.
Ta wspaniała kobieta nauczyła mnie o życiu więcej, niż ktokolwiek inny, ale wydaje mi się, że sama też przyjęła pewną naukę.
Nie należy nikogo zmieniać na siłę. 
Koniec końców człowiek uczy się całe życie, czasem od młodszych od siebie, pytanie tylko czy tą wiedzę zaakceptuje.

P.S. Wiem, że chciałaś dobrze babciu. Zawsze chciałaś dobrze. Hej, przynajmniej mam rozwinięte obie półkule na podobnym poziomie, nie można uważać tego za minus, racja? Podpisano, Twoja oburęczna wnusia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz