Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

środa, 5 września 2018

Fanfik, który mnie zniszczył

Nie ma co się oszukiwać, każdy chociaż raz w swoim życiu przeczytał jakieś fan fiction*. No może nie każdy, ale większość. No dobra... część z nas się na to natknęła, ok? Temu odsetkowi populacji, któremu udało się jakoś uniknąć tej części internetu, gratuluję. Jesteście oficjalnie uznawani za nieskalanych i jeśli chcecie tacy pozostać, nie będę mieć nikomu za złe.
Fanfiki niejednokrotnie wymagają od nas dystansu i porzucenia wszelkich wartości w jakie wierzymy, ze względu na rozbudowaną satyrę. Jeśli nie jesteście w stanie tego zrobić i traktujecie wszystko na poważnie, może oszczędźcie sobie nerwów i nie czytajcie dalszej części.

Ci, którzy postanowili zostać... ostrzegałam Was.
Teoria mówi, że istnieje fan fiction do wszystkiego. Wszechświat jest wielki, ale ludzka wyobraźnia jeszcze większa. Zostałam niedawno oświecona, że istnieją nawet fan fiction do Biblii, kto by podejrzewał. Niektóre opowiadania są dobrze napisane i przyjemnie się je czyta. Jest tam sens, fabuła, stylistyka. Są też źle napisane fanfiki, które mają błędy, niespójności i luki w dedukcji, ale liczą się starania i intencje. 
Bywają też dziwne fanfiki. Takie, które czytasz i zastanawiasz się "jezusmaria co ten ktoś brał jak to pisał i gdzie można to dostać". Takie, które zniszczą Ci psychikę, wyciągną mózg przez nos i zostawią w katatonii i pustce, śliniącego się na podłodze przez resztę dnia.
Właśnie o takim fan fiction dzisiaj porozmawiamy.

Osoba która to napisała miała pseudonim artystyczny Morfi. Przypadek? Tak sądzę, ale czuję się powołana do udzielenia swojej opinii o tym tekście.
Nie wiem jak właściwie natknęłam się na to arcydzieło, ale wiem że znalazłam je na Wattpadzie. Tę stronę stanowczo można uznać za zbiorowisko dziwności, ale zazwyczaj trafia się na nie przypadkiem, jak na filmiki na YouTube o hodowli pszczół, czy wyciskaniu wielkich pryszczy. (Nie ukrywajmy tego, wiem że też tam byliście). Po prostu klikasz w coraz to nowe proponowane filmiki poboczne, aż nagle znajdujesz się w czeluściach internetu o których nie miałeś dotąd pojęcia. Nie chcesz się tam znajdować, ale im dalej klikasz, tym głębiej się zakopujesz i nagle lądujesz na kanale z Indii, na którym koleś karmi wielką gąsiennicę swoimi włosami.
Znacie to uczucie, kiedy naprawdę nie chcecie na coś patrzeć ale z jakiegoś nieokreślonego powodu się zmuszacie, bo gdzieś w głębi w sumie czerpiecie z tego przyjemność? Takie uczucie towarzyszyło mi przy czytaniu "Andrzej Duda między moje uda", które zaczyna się niewinnie ale Brondrzej wisi w powietrzu od samego początku.
Autorka tekstu, moim skromnym zdaniem jest genialna. Tekst jest dobry stylistycznie, trzyma w napięciu i powoduje określone emocje... głównie zażenowanie, ale taki był zamysł. 

Porównania są genialne: "Sekundy pędziły, jak ludzie do koncertowych barierek",
nawiązania do innych osób min. artystów są genialne: "Uczucia to najmocniejsza broń, strzelały mi one do głowy jak pocisk do Billy'ego Raya Cyrusa w '94",
poczucie humoru jest genialne: "I nadszedł ten moment gdy przede mną stał on. Miłość mojego życia - Bronisław Maria Komorowski.", czy " W moim umyśle byłem jak papież - w niebie, a w jego spodniach czułem Sudety.",
tytuły rozdziałów są genialne: "Serce bije mi w rytmie gry na Dudach".
Całość, jak nie trudno się domyśleć krąży wokół romansu dwóch, znanych nam panów. Z jakiegoś powodu pojawia się tam również Biedroń, Trump i Obama... jak się bawić to na całego. Nie dajcie się jednak zwieść, w tym tekście oprócz gorących fragmentów, znajdują się także mroczniejsze elementy. Nie będę spoilerować, musicie to sami przeczytać. Podpowiem Wam, gdzie szukać: rozdział 10 - I hate myself and I want to die. 
Od rozdziału dwunastego, zatytułowanego "MELODRAMA", tekst jest właściwie bełkotem i ciężko zorientować się o co chodzi i w którą stronę zmierza fabuła, jednak zgaduję że w grę wchodzi alkohol i narkotyki. To tłumaczyłoby też slang obu panów. Finał jest groteskowy. Są pościgi, są wybuchy, są gangsterzy i nagłe zwroty akcji. Całość nie jest jeszcze skończona, ale według tego co pisze autorka, będzie ciąg dalszy.
Wiecie, są takie utwory których należy się wstydzić, że się je widziało i spalać żywcem, jeśli się podobały. Ja mogę spłonąć, ale humor tego tekstu do mnie trafia. Może jestem dziwna, może nawet zboczona, ale przecież nie o to w tym prześmiewczym tekście tak naprawdę chodzi. Chodzi o dystans, o to jak łatwo ludzie wpadają w furię, chroniąc własnych wartości które wcale nie są zagrożone. Czasem trzeba wziąć wdech, zrobić trzy kroki do tyłu i pośmiać się z czegoś naprawdę głupiego, albo z samego siebie, często na jedno wychodzi. Życie jest za krótkie, żeby spędzać je na byciu poważnym.
Poza tym, myślicie, że to było chore, obrzydliwe i zboczone? Macie rację... ale to wierzchołek góry lodowej, której nie chcę odkopywać ale o mój boże, coś co jest zatytułowane "50 twarzy Ewy" i odnosi się do Ewy Kopacz przecież musi być dobre.
Chyba jestem stracona.



*
Fan fiction (skrótowo: fanfic, ff) – opowiadania tworzone nieoficjalnie przez fanów filmu, książki, serialu itp., wykorzystujące postaci i świat z oryginalnego utworu. ~ Wikipedia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz