Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

czwartek, 20 września 2018

Toaleta to skomplikowana sprawa

Zazwyczaj Morfina jest psem, który dobrze współpracuje i wie kiedy możemy sobie pozwolić na dłuższy spacer w ślimaczym tempie i podziwianie stokrotek, a kiedy musimy włączyć piąty bieg i załatwić podstawowe potrzeby fizjologiczne w "trybie now", żeby się matka nie spóźniła do roboty, bo jak nic ją wyleją, a przyciąganie łóżka było zbyt silne, żeby budzik mógł z nim wygrać.
"Zazwyczaj" jest tutaj słowem kluczowym, ponieważ dzisiaj księżniczka flory i fauny postanowiła poprzechadzać się dumnie pomiędzy krzakami w poszukiwaniu tego jednego, jedynego, idealnego miejsca na oddanie moczu. Nie wiem, czy szukała jakiegoś konkretnego odcienia zieleni, ale zadanie mogło być utrudnione przez fakt, że psy to daltoniści. Prośby i przekonywania na niewiele się zdawały i suka zaliczała właśnie piąte okrążenie, a w ziemi zaczynała żłobić się fosa. Za każdym razem kiedy kucała, budziła się we mnie nadzieja, która jednak natychmiast umierała kiedy wybrane miejsce okazywało się nie spełniać standardów i moje dziecię natury wybierało się na następne kółeczko. W końcu, po dwudziestu minutach ugniatania trawy i mojej narastającej frustracji Morfina wlazła w wielkie zbiorowisko pokrzyw, które sięgało jej aż po szyję i tam postanowiła puścić potoczek, w międzyczasie podskubując listki rośliny i przeżuwając je namiętnie.
Zaczęłam wątpić w jej inteligencję...
Czekała nas jednak jeszcze dwójeczka, więc wszystkiego najlepszego, wyprawy ciąg dalszy.
Jako punkt docelowy, specjalnie wyselekcjonowany do tego szalenie skomplikowanego procesu jakim jest zrzut stolca, suka wybrała najbardziej stromą górkę, jaka tylko znajdowała się w okolicy. Wdrapała się na sam szczyt i postanowiła tam dokonać dzieła, aby wszyscy znajdujący się na dole ludzie mogli zostać oświeceni jej szlachetnym odbytem i tym, co się z niego wydobywało. Jako że tyłek stał nad przepaścią, to co go opuściło skulało się na sam dół, zmuszając mnie do pościgu za guanem i poszukiwaniem zaginionych kulek, które zmieniły trajektorię i oddzieliły się od reszty w czasie zrzutu.
Miałam nadzieję, że po zdobyciu siódmej będę mogła przywołać smoka, który spełni moje życzenie.
Morfina wyglądała na bardzo z siebie zadowoloną i postanowiła zwieńczyć dzieło soczystą bombą gazową akurat kiedy to schylałam się żeby podnieść ostatnią czekoladkę. Pomijając fakt, że oczy zaszły mi mgłą, ludzie którzy nas mijali byli zapewne przekonani, że to moja zasługa.
Dzięki Morfi, zawsze można na Ciebie liczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz