Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 31 sierpnia 2019

Morfinowy hot dog

Późny wieczór. Jestem sama w domu i przygotowuję kolację w oczekiwaniu na powrót reszty domowników z rehabilitacji.
Dzwoni jeden z telefonów mojej mamy, który został w ładowaniu.
- Tak? - mówię, odbierając połączenie z niezapisanym numerem.
- Mge u ws chwyle, bo poczkam na mmm?
Odsuwam słuchawkę od ucha. Albo nawala komórka, albo połączyło mnie z kosmitami.
- Proszę mówić wyraźnie, nic nie rozumiem.
- Ciociuuu! - odzywa się głos i przeszukuję w głowie wszystkie małoletnie glizdy dla których zostałam już ciocią. Żadna nie ma jeszcze komórki, czyli aż tak stara nie jestem.
- Kto mówi?
- Rafaaaał
- Rafał? Ty jesteś narąbany. Matka wie, że pijesz? - mówię, orientując się, że rozmawiam z moim siedemnastoletnim kuzynem.
- Ej, Ty nie jestsśśś ciocia.
- Nie, nie jestem. Jej telefon został w domu. Gdzie jesteś?
- Odwiozzm mnie do Was. Dobsszsz? Mamm mnie odb... odbi... weźmie mnieeee potm.
- Dobra - odpowiadam i rozłączam się, bo rozmowa coraz bardziej przypomina bełkot.
Po szybkim telefonie do ciotki dowiaduję się, że odbierze młodego kiedy wróci z pracy. Wypuściła go na osiemnastkę kolegi i pozwoliła "pić z umiarem", ale jej wkurzenie wskazywało na to, że kiedy wróci, zrobi mu z dupska sajgonki.

Kilka minut później ktoś łomocze do drzwi niczym Gestapo i po otwarciu wrót, do mieszkania wtacza się pięciu ululanych małolatów. Ciężko już stwierdzić kto podtrzymuje kogo, bo ludzkie spaghetti wije się i potyka, stojąc w miejscu. Wyławiam członka mojej rodziny i wypycham za drzwi całą resztę, zatrzymując nogą Morfinę, która ma ochotę iść na bal z miłymi panami.
- Matka Cię zabije - mówię do uśmiechniętego kuzyna, który stoi w korytarzu, tuląc się do ściany.
Makaron bulgocze mi w garnku, więc rzucam szybkie:
- Stój tu i niczego nie dotykaj - po czym ratuję przypalające się kluski. Podczas intensywnego mieszania łyżką w garnku, słyszę łupnięcie i zaglądam do korytarza, w którym Rafał zdążył już zmienić swoją pozycję na równoległą względem podłogi. Nad chłopakiem pochyla się Morfina i z rozpaczą w oczach biegnie do kuchni.
"Tam leży pan, przewrócił się, chyba nie żyje, helpunku!" - daje mi do zrozumienia swoim popiskiwaniem i jestem zmuszona pomóc napromilowanemu.
- Wstawaj - wydaję polecenie, ale brak kontaktu z bazą nie upraszcza przesyłu informacji.
Nie będę się z nim siłować. Biorę do ręki szklankę, napełniam ją zimną wodą i wylewam zawartość na głowę kuzyna.
Chłopak łapie agresywnie powietrze, jakby był w stanie utopić się w 250 ml płynu i odzyskuje przytomność, więc udaje mi się zawlec jego zwłoki na kanapę.
Morfina cały czas śledzi moje poczynania i kiedy wracam do korytarza, by wymopować wodę z kafelek, pies mości się obok ledwie żywego i z troską mu się przygląda.
Kuzyn nie ma zwierząt, nie wie jak się z nimi obchodzić i nie pała do nich miłością, ale nawet pijany trup wywołuje w Świniaku współczucie i empatię.
Podczas kiedy ja sprzątam i kończę przygotowywać posiłek, beżowe i puchate dokłada wszelkich starań by naprawić to zepsute, co zaległo i się nie rusza. Szturcha kuzyna nosem, reanimuje go łapą, liże po dłoni. Nic jednak nie działa i Morfina obdarowuje mnie spojrzeniem pod tytułem: "Mame, ten człowiek dziwnie pachnie i mnie nie mizia. Chyba umiera".
Poświęcam kanapę i wylewam na chłopaka drugą szklankę wody, tym razem cieplejszej. Szybciej wyschnie.
- Co jest, niee - odzywa się kuzyn i podaję mu kubek z kawą. Czarna śmierć w różowym kubeczku. Napój mocny jak opierdziel który go czeka po powrocie do domu.
- Pij - mówię, pilnując żeby Rafał utrzymał gorącą ciesz w drżących dłoniach.
- Nie chcę...
- To rozumiem, że wybierasz zimny prysznic.
- Nieeee
- Pij.
Małolat bierze do ręki kubek, robi łyka i jego twarz wykręca się jakby właśnie pochłonął kiszone jajko. Dzieciak siada i rozradowany psi kompan wciska mu się pod pachę.
- Ej, ej. Kawę wylejsz piesu.
"On żyje!" - przekazuje swoim merdaniem Morfina i przygląda się pokonanemu z góry. Nie wygląda dobrze i dalej śmierdzi, ale przemówił, więc żyje.
- Ale bym opchnął hot doga - mruczy marzyciel i spogląda w moją stronę.
- Może frytki do tego? Ty lepiej żarcie w płynie przyjmuj, bo matka jak Cię dorwie, to mniej Cię będzie na kiblu bolało im krócej tam spędzisz.
- Blblblb. Co się paczysz? - rzuca do Morfiny - Nie umiem w zwierzęta, co chcesz?
"Pokoju na świecie, żeby nie było głodu i ciastki dla każdego" - mówi Morfini wzrok, lecz usta jej pozostają nieruchome.
- Pies. Przynieś mi hot doga - rzecze rozbujany i Kokosanka przygląda się mu jak dziwnemu zjawisku.
- Dog. Dog to pies w innym języku. Na pewno znasz. Hot dog. Tak paróóówka w bułce - tłumaczy chłopak zwierzowi, lecz Świniak pozostaje niewzruszony.
- Skup się. Czytałem, że psy potrafią zapamiętać do tysiąca słów. Jestem pewien, że gdzieś w tym tysiącu istnieje słowo "bułka".

Morfina przybliża się do twarzy Rafała i stara się zrozumieć o co temu śmiesznie pachnącemu człowiekowi chodzi.
- Patrz mnie na usta. Przy-nieś Hot-do-ga. Panimaju?
Do Morświna coś dociera, coś rozjaśnia się w jej głowie i ku mojemu zaskoczeniu, włosiane zeskakuje z mebla i biegnie do pokoju, wracając po chwili z piłeczką, z którą wskakuje na kanapę i wypuszcza z pyska, prosto na twarz kuzyna.
- Ał. Nie. Jedzenie, rozumiesz? Przy-nieś. Je-dze-nie.
Sytuacja powtarza się, tylko tym razem na twarzy chłopaka ląduje pluszak truskawka.
- Ona rozumie słowo "przynieś", możesz sobie po tym dodawać dowolne rzeczowniki i nie dostaniesz nic oprócz wszystkich jej zabawek - mówię, widząc, że chłopak ponownie próbuje nakłonić Morfinę do bycia kelnerem.
- Kiedyś mi się uda - słyszę, lecz zabawa kończy się gdy Puchatek zrzuca na trzeźwiejącego ciężką, kauczukową kulę, wielkości pięści, zawieszoną na sznurku.
Z tego będzie limo.

Kilka godzin później, po otrzeźwiałego już lekko syna przyjeżdża moja ciocia. Po jej minie widzę, że uderzenie kulą to jedna z milszych rzeczy jaka dzisiaj spotkała kuzyna.
Było pić z umiarem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz