Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

niedziela, 18 sierpnia 2019

Demoniczny nocnik

Pamiętacie Furby? Te kolorowe, włochate kulki z dziobem i uszami, które były unowocześniane do granic możliwości byle tylko zainteresować dzieci w przedziale wiekowym 3-12. Osobiście zatrzymałam się na wersjach na sznurek, których technologia nie dosięgnęła. Słysząc historie o koszmarach jakie powodowały, wcale tego nie żałowałam.
Za dnia Ferby był pokracznym, małym stworzonkiem wołającym "Pobawmy się", albo "Kocham Cię", lecz był znany z uruchamiania się w najmniej odpowiednim momencie również w środku nocy. Najgorsze co mogło spotkać właściciela kolorowego kosmity to wyczerpywanie się baterii. 
Dla kilkuletniego dziecka święcące ślepia, mrugające do niego w środku nocy z kącika pokoju i zniekształcone niskim poziomem energii, robotyczne "Pobawmy się" było paliwem dla koszmarów na najbliższe dziesięć lat.

Dzisiejsza historia będzie do tego nawiązywać, chociaż nie będzie dotyczyła zabawki. Dzisiaj będzie o nocniczku.

Moja znajoma po urodzeniu pierworodnego i odchowania go do wieku w którym czas porzucić pieluchę i smoczek, postanowiła zachęcić go do zmiany załatwiania potrzeb fizjologicznych grającym, kolorowym nocnikiem na baterie.
Sedesik był czerwony i formowany na wóz strażacki, a kiedy coś uderzało o jego dno grał wesołą melodyjkę. 
Wszystko działało świetnie i malcowi taka forma nauki spodobała się tak bardzo, że często nie chciał z nocnika zejść, nawet jeśli akurat nic mu się nie chciało.
Pewnego wieczoru młody usadził się na swoim wozie strażackim i czekał na wesołą melodyjkę. To co usłyszał, nie spodobało mu się jednak ani trochę. Z nocnika dobiegła zmutowana wersja piosenki. Znacznie spowolniona i zniekształcona przez słabe baterie. Brzmiało to jak demoniczna wersja pozytywki. 
Dziecku od razu nie spasowało nawiedzenie nocnika, więc marszcząc się jak palce po basenie i podnosząc alarm trzeciego stopnia, wyrwał z czerwonego tronu i z gołym tyłkiem zaczął zasuwać po wszystkich pokojach w poszukiwaniu matki. Rodzicielka była tuż za nim, ale spanikowany chłopczyk nie miał o tym pojęcia. Zanim udało się okiełznać zacięty nocnik, śpiewający pieśń potępionych, dziecko zdążyło zrobić maraton po kuchni i zaszyć się za kanapą.
Od tamtej pory nie można przekonać go do żadnego nocnika, nawet takiego zwykłego. Źle reaguje też na zwyczajny sedes. Panika w jego oczach zmusiła rodzinę do powrotu do pieluch, z którymi mieli nadzieję całkowicie się już pożegnać.
Wszystko za sprawą słabych baterii.

Brzmi to jak reklama Duracell, ale nie jestem przez nich sponsorowana. Po prostu wciąż mam przed oczami tę scenę i chociaż wiem, że może skończyć się na terapeucie, w jakiś dziwny sposób mnie to rozbawiło.

Złota zasada na dziś: należy zawsze sprawdzać stan baterii jeśli ma się do czynienia z dziećmi. Zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz