Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

czwartek, 30 listopada 2017

Język międzynarodowy

Zajęcia obok sali Erazmusa (wymiana zagraniczna). Wydawałoby się, że ludzie stojący razem w kółeczku, widzący się może czwarty raz w życiu, władający różnymi językami raczej się nie dogadają. Nic bardziej mylnego:

- ¿Tienes clases hoy? - odezwał się jeden chłopak
- что? - 
- Can you speak English please? I can't fucking understand you -
- ¿Qué es? ¿A dónde vamos? - odwrócił się do kolegi chłopak o ciemnych oczach i włosach.

Rozmowa nie zmierzała w dobrym kierunku i towarzystwo chyba nie potrafiło się porozumieć. Wtedy wyższy chłopak o barczystej budowie, przemawiający w języku rosyjskim rozpromienił się i rzekł:

- мы ходим на водку? (my khodim na vodku?) -
- Vodka? - odpowiedział ciemnowłosy kolega, również zadowolony z propozycji
- Yes, vodka. Shall we? -
- Wódka? Kiedy? Możemy też? - do grupki nagle dołączyli Polacy i całe kółeczko ochoczo powędrowało dalej, rozmawiając między sobą każdy w swoim języku.

Znaleziono więc język uniwersalny i nie jest to Esperanto :).

Baby są zryte

Popołudniowy spacer z Morfiną. Wszędzie kałuże i błotko po porannej ulewie. Wychodząc z domu sucz była złota, natomiast po piętnastu minutach przechadzki ciemnobrązowa. Co więcej zdawała się kompletnie nie wiedzieć skąd ta nagła zmiana. Z naprzeciwka wyłonił się drugi Golden (jak się później okazało również suka) z właścicielem, który rozmawiał o czymś ze znajomym i początkowo nas nie zauważył. Ten pies również posiadał zdolności maskowania i przechodził właśnie z ciemnego biszkoptu w czerń. Stanęliśmy naprzeciwko siebie w pewnej odległości, próbując zdefiniować zamiary obu świnek. Merdające ogony i ultradźwięki wydobywające się z obu psów uświadomiły nas o ich przyjaznym nastawieniu, więc podeszliśmy bliżej. Obie suki postanowiły odbyć festiwal uległości i udowodnić która będzie łagodniejsza względem drugiej. Tym sposobem na środku chodnika leżały na boku dwa brudne, popiskujące i merdające okazy pluszaków, które swoimi dźwiękami mogły zaraz zwabić stado nietoperzy. Żadna nie chciała ustąpić i wstać. Wąchały się więc na leżąco, obracając się coraz bardziej na plecy. Widząc to, znajomy właściciela drugiej suki skrzywił się i rzekł do kolegi:
- Ej, a co one robią – 
- No witają się – 
- Ale co tak dziwnie? Nie mogą sobie obwąchać tyłków jak normalne psy? Czemu one leżą? – 
- Jedna chce być bardziej potulna od drugiej i żadna nie ustąpi, więc będą tak leżeć na znak uległości na plecach aż im się znudzi i któraś w końcu wstanie –
 Mężczyzna przeanalizował sytuację i westchnął: 
- Baby to są jednak zryte – 
Chyba jestem zmuszona potwierdzić.

czwartek, 9 listopada 2017

Kebab

Chyba każdy idąc do orientalnej restauracji czy jakiegokolwiek innego miejsca wydającego zagraniczne jedzenie woli jeśli przygotowuje je osoba pochodząca z danego regionu. Wtedy ma się wrażenie, że wie co robi. Nie zawsze tak jest ale iluzja zostaje. Zdarzają się jednak sytuacje, kiedy bariera językowa sprawia pewne problemy, nawet jeśli obcokrajowiec mówi po Polsku.
Godziny mocno wieczorne, więc moment idealny na kaloryczną bombę zawiniętą w placuszek. Kebab. Zamówienie przyjmuje gość, który widać że dopiero ogarnia podstawowe słowa w języku kraju w którym się znajduje.
- Dzień dobry, dwa kebaby byśmy poprosili –
Jegomość notuje coś w notesiku po czym zadaje pytanie:
- W ciecie czy bucie? –
Następuje chwila konsternacji i dość niepewnie losujemy opcję numer jeden, ponieważ jedzenie w bucie nie brzmi zachęcająco. Właściciel dobytku znika, kierując się do kuchni. Po dłuższej chwili dociera do nas że chodziło o w „cieście czy w bułce”. Nieco po czasie ale o tej godzinie myślenie trochę zajmuje.

Czapka

Od jakiegoś czasu w naszej okolicy wymieniane są rury wodociągowe, w związku z czym całe podwórko wygląda jak tor przeszkód. Nad wykopami znajdują się mostki, żeby ludzie nie wpadali w półtorametrowe rozpadliny. Teren wokół dziur zabezpieczony jest taśmą, jednak kiedy pracują tam robotnicy taśma jest zrywana.
Kilka metrów dalej, na jedynej nierozkopanej jeszcze przestrzeni rzucałam psu patyki. Niestety w przypływie radości rozpędzona suka nie zauważyła odsłoniętej wyrwy i wpadła w nią razem ze swoim patykiem. W środku znajdował się człowiek, który pracował nad złączeniami i lekko zdziwiony rozejrzał się w poszukiwaniu właściciela cielaka. Podbiegłam na miejsca a Pan był na tyle uprzejmy że pomógł wydostać się z dziury małej ciapie. Kiedy właśnie rozpływałam się w podziękach i przeprosinach Morfina stwierdziła że ma już dość patyczków, buchnęła czapkę robotnikowi który wyciągnął ją z wykopu i poczęła uciekać z nią przed siebie z wyrazem wielkiego zadowolenia na pysku. Koledzy a równocześnie współpracownicy mężczyzny pokładali się ze śmiechu… podejrzewam że bardziej ze mnie próbującej odebrać zdobycz rozbieganemu psu. Czapka ostatecznie została zwrócona, a ja ponownie zostałam zmuszona do przeprosin… ale co się nabiegałam to moje.

niedziela, 5 listopada 2017

Pierogi

Głodna jak niedźwiedź po śnie zimowym wracam do domu, rzucam torbę i otwieram lodówkę. Badawczo przyglądam się zawartości ale nie dostrzegając nic interesującego, postanawiam zajrzeć do zamrażalnika. Po chwili między pietruszką a koperkiem odnajduję woreczek podpisany „pierogi z mięsem”. Wrzucam je do wody, a żeby dogodzić sobie bardziej na patelni obok smażę cebulkę. Po paru minutach pierogi lądują na talerzu razem ze smażonym dobrem z patelni. Szczęśliwa że sobie pojem kieruję się do stołu, siadam, biorę widelec, przekrajam pieroga i… okazuje się że podpis był błędny.
Jeśli ktoś jeszcze nie próbował pierogów z truskawkami i smażoną cebulką to serdecznie polecam.

piątek, 3 listopada 2017

Cukierek albo... psikus?

W związku z Halloween wieczorem otwierając drzwi można było zastać poprzebierane dzieci z wystawionymi torebkami pełnymi słodyczy, które robiły rundkę po wszystkich blokach licząc na łakocie. Były to dzieci w różnym wieku od 3 do 12 lat. Nieco w oddali, w przedholu czekał zawsze ktoś dorosły, zapewniający smykom bezpieczeństwo. Pełnił też funkcję bagażowego lub wieszaka na zdobycze. Po raz dziesiąty tego wieczoru otworzyłam drzwi by ujrzeć na progu małą, różową istotkę która patrzyła niepewnie swoimi wielkimi, niebieskimi oczami. Dziewczynka miała góra 4 lata i chyba nie za bardzo wiedziała co ma teraz uczynić. Tuż za nią usłyszałam szept suflera: No co się mówi? Dziewczynka sięgająca mi do biodra, w swojej pięknej różowej kreacji odwróciła się do ojca/brata za nią, pomyślała chwilę i pełna odwagi spojrzała ponownie na mnie.
- Cukierek albo siku! –
Byłam zmuszona uzbroić to maleństwo w cukierki. Wolałam nie ryzykować drugą opcją.

Mądrości po soku z gumijagód

Wracając ostatnio ze spaceru z psem, zostałam zaczepiona przez dwóch jegomości. Obaj mieli więcej promili we krwi niż Ryszard Riedel heroiny podczas koncertu. Jeden z nich próbował ustabilizować swoją pozycję względem podłoża, w jego głowie ewidentnie grały „Kawiarenki” lecz nogi poruszały się w rytmie „Gangnam style”. Drugi z mężczyzn był w nieco lepszej kondycji i robił za tłumacza kolegi z zaburzeniami błędnika. Sok z gumijagód krążący teraz w ich krwioobiegu ewidentnie nie pomagał.
- Szmojoglgl. Bebuuh –
Przemówił w języku swoich ludzi pierwszy jegomość. Tłumacz wziął dwa wdechy i pośpieszył z wyjaśnieniem:
- Kolega chciał powiedzieć że ma pani bardzo ładnego Owczarka białego. Miał kiedyś takiego samego. –
Pierwszy z panów zamaszyście pokiwał głową na potwierdzenie że właśnie to miał na myśli, przez co stracił swój i tak chwiejny kontakt z podłożem i przyjął pozycję czteronożną. Korzystając z okazji zrównania się z psem postanowił przywołać ją do siebie słowami:
- Kici kici piesuuu –
W międzyczasie wyjaśniłam Panu który jeszcze stał, że to nie Owczarek tylko Golden. Jegomość zdziwił się i obrócił do kolegi niżej:
- Ty jełopie Pani mówi że Ty miałeś Goldena nie Owczarka –
Jego kolega nie słuchał ponieważ właśnie opowiadał jakąś fascynującą historię Morfinie, która zdawała się rozumieć tajemniczy język i chyba wciągnęła ją fabuła bo nie odrywała oczu od mężczyzny którego twarz znajdowała się coraz bliżej chodnika.
- Ja Panią przepraszam za kolegę, on jest nietrzeźwy – rzekł tłumacz i biorąc szeroki rozkrok zaczął podnosić swojego towarzysza z ziemi. Zanim odeszłyśmy usłyszałam jeszcze, żebym nie jadła zielonych jagód, dała psu na imię Amanda i „haszkuku milu”.
Chciałam serdecznie podziękować za cenne rady. Będę miała je na uwadze.