Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

czwartek, 29 sierpnia 2019

Kasztan mądrości

Pilnuję czasami dziecka, które przez swoich patologicznych rodziców trafiło pod opiekę dziadka. Ojciec odciął się od chłopca, a matka, która zwykła wlewać w siebie ogromne ilości alkoholu i substancji nielegalnych, dostała sądowe pozwolenie na widzenie syna dwa razy w tygodniu.
Cała rodzina objęta jest też nadzorem kuratora.
Dziadek chłopca to bardzo miły człowiek, jednak rodzice zdążyli zrobić już ze swojego syna skrajnego rasistę. Dziecko posługuje się pojęciami "ciapatych", "brudnych", czy "żółtków" lepiej niż tabliczką mnożenia.
Zgłaszałam mężczyźnie wiele sytuacji, w których musiałam upominać chłopca, że tak się nie mówi i zwracać mu uwagę, ale dziecko odpowiadało tylko "rodzice tak mówili" i traciłam tym samym siłę przebicia.
- Nie wiem czy ma Pan na niego jakiś wpływ i czy uda się Panu go naprostować. Ja nie jestem dla niego wystarczającym autorytetem - powiedziałam do staruszka po kolejnej takiej sytuacji.
- Młode drzewka można jeszcze ustawić we właściwym kierunku, choćby nie wiem jak były niesforne. Najgorzej jest z tymi, które już zdrewniały. Z nimi niewiele da się zrobić - odparł prawny opiekun dziecka, obiecując, że porozmawia z wnukiem.

Pewnego dnia dziadek chłopca przechadzał się z nim po parku. W pewnym momencie przystanął i spojrzał na Kasztanowca, rosnącego przy ścieżce.


- Podejdź wnusiu na chwilę - zawołał dziecko mężczyzna i po chwili młody podszedł, kierując wzrok w tę samą stronę co opiekun.
- Co to jest kochany? Takie zielone, okrągłe i z kolcami?
- No... kasztan dziadku - odparł niepewnie chłopak.
- A zerwałbyś dziadkowi jednego takiego kasztana? Tego co nisko wisi. Jeden nam wystarczy.
- No, ok - powiedziało dziecko i zerwało z drzewa zieloną kulkę, po czym podało ją staruszkowi.
- A po co Ci jeden kasztan dziadku? - spytał chłopiec, widząc, że mężczyzna chowa kasztanka do kieszeni.
- Zobaczysz - odparł staruszek - Jeszcze zobaczysz.
Młody nie drążył tematu i zapomniał o tajemniczym kasztanie w dziadkowej kieszeni. Do momentu, aż oboje nie wrócili do domu.
Mężczyzna rozłupał skorupkę kasztana i ujrzał białą kulkę. Było za wcześnie na dojrzałe kasztany. Ten był już ukształtowany, ale nie zdążył jeszcze ściemnieć.


- A to co jest wnusiu? - spytał ponownie dziadek.
- No kasztan - odparł wnuczek - Tylko bez łupinki.
- Jesteś pewien? To kasztan i tamto kasztan?
- No tak - odparł chłopiec, martwiąc się o postępującą sklerozę dziadka.
- Skoro tak mówisz - odparł staruszek i odłożył białą kulkę na stół.

Mijały godziny i dziecko miło spędzało czas z opiekunem. Mężczyzna pokazał chłopcu na czym polega gra w warcaby i jak układa się domino. Dziecko nauczyło się też jak układać domek z kart, żeby nie rozsypywał się zbyt szybko.
Staruszek wziął do ręki ciemniejącą już kulkę i ponownie zadał wnuczkowi pytanie.



- A teraz wnusiu? Teraz co to jest?
- No kasztan dziadku. To dalej jest kasztan, tylko ciemniejszy.
- Aha - odparł mężczyzna i wrócił do zabawy.

Przed kolacją staruszek ponownie sięgnął po kulkę i pokazał ją chłopcu.



- A teraz? - spytał - Teraz to też jest kasztan?
- No, tak.
- Ale jesteś pewny?
- Dziadku, ja wiem jak wygląda kasztan.
- No dobrze, ja Ci wierzę.

Kiedy chłopiec kładł się spać, dziadek przyszedł do niego, opowiedział mu pewną historię i ponownie pokazał kasztanka. Teraz już niemal całkowicie pociemniałego.



- Co to jest?
- Kasztan! - odparł zirytowany chłopiec - Od rana mnie pytasz co to jest, a to cały czas jest kasztan!
- Czyli ten zielony to był kasztan?
- Tak.
- I ten biały też.
- No tak, mówię przecież.
- I ten pożółkły to też był kasztan.
- Dziadku...
- I ten brązowy to też jest kasztan?
- Dziadku Ty się dobrze czujesz?
- To który jest lepszy?
- Wszystko to jest kasztan. Są jednakowe, bo to ten sam kasztan. Co z Tobą dziadku dzisiaj?
- Czyli nie ważne jakiego jest koloru, to ciągle jest kasztan, tak?
- Tak!
- Widzisz - odparł mężczyzna, siadając przy łóżku - Doszedłeś dzisiaj do bardzo ważnej rzeczy. To wszystko to był kasztan, chociaż wyglądał inaczej. Nie ma lepszych, ani gorszych kasztanów, chociaż się od siebie różnią. Tak samo jest z ludźmi. Nie ważne jaki mają kolor skóry, ani w co są ubrani. To wciąż Ci sami ludzie, tylko wyglądają inaczej. Rozumiesz?
- Tak jakby.
- Kochasz mnie wnusiu? - spytał dziadek.
- Pewnie dziadku - odparł niemal natychmiast chłopiec.
- A czy gdybym miał bielactwo i był cały w plamach jak mućka, to też byś mnie kochał tak samo?
- No jasne, że tak.
- A jakbym był żółty, brązowy, albo czerwony to też?
- No... tak.
- Na pewno?
- Tak. Byłbyś tym samym dziadkiem.
- No widzisz. I ja też bym Cię kochał tak samo jakbyś był żółty, albo zielony, albo miałbyś kolce. I byłoby mi przykro jakby ktoś się z Ciebie wyśmiewał. Tobie też by było przykro, racja?
- No... tak, chyba tak.
- Jest mi też przykro kiedy wyśmiewasz się z innych osób, bo to tacy sami ludzie. Też mają rodziny i wnuczków takich jak Ty i też zbierają te same kasztany. Im też jest przykro.

Minęło kilka dni i za każdym razem kiedy chłopiec się zapomni i powie coś głupiego, dziadek kładzie przed nim tego samego kasztana, pytając:
- Pamiętasz, co to jest?
Dziecko bardzo zyskuje na mieszkaniu z dziadkiem i stara się pilnować kiedy widzi kogoś o innym kolorze skóry, czy to w miejscach publicznych, czy w telewizji. Zmiany w zachowaniu chłopca widoczne są gołym okiem.

To była jedna rozmowa.
Pomyślcie ile można zdziałać odpowiednim podejściem od najmłodszych lat, jeśli taka przemiana nastąpiła tylko po jednej rozmowie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz