Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

czwartek, 15 sierpnia 2019

Są dzieci i dzieci

Jak dobrze wszyscy wiemy (albo powinniśmy wiedzieć) każdy spacer Morfiny, niezależnie od długości i trasy wygląda tak, że psa z każdej strony oblegają dziesiątki małych i dużych rączek, a zwierz leży rozpłaszczony na środku chodnika, lub pola.
Do festiwalu głaskania puchatej foki dołączają zarówno dorośli, jak i dzieci. Starsi ludzie, małe brzdące, nastolatkowie, raczkujące berbecie - do chodnikowego dywanu migrują z ławek całe rodziny. Często trafiają się dzieci (niestety dorośli też się zdarzają), które nie traktują psa jak należy i muszę ku ich wielkiemu oburzeniu przerwać proces, oddzielając ludzi od zwierza.
To, że Morfina nie jest zabawką, a czującą istotą średnio do nich dociera.

Na szczęście ostatnio spotykam na swej drodze ludzi z tej dobrej kategorii. Takich, którzy nawet jeśli robią coś źle, dają sobie zwrócić uwagę i szybko wracają na właściwe tory. Ludzi, którzy rozumieją, że psa nie głaszcze się nogą odzianą w but, nie podkarmia pączkami, nie wsadza patyków do ucha, czy w oko, nie wyrywa psu futra.
Tak - istnieją przypadki, dla których nie jest to takie oczywiste.

W szczególności jedno dziecko rozczula mnie za każdym razem kiedy spotykam je na swojej drodze.
Chłopiec, lat na oko 7-10. Całymi dniami przemierza miasto na rowerze. Czasem w towarzystwie kolegów i koleżanek, czasem sam. Nie wiem czy posiada własnego psa, ale wiem, że jego miłość do tych zwierząt zmusza go do porzucania roweru na uboczu drogi i sprintu do każdego futrzaka jakiego zobaczy. Dziecko jest dobrze wychowane, więc zatrzymuje się przed futrem i zawsze pyta właściciela o zgodę, nawet jeśli głaskał już tego samego psa i nawet jeśli robił to już tego dnia. Pytanie "czy można pogłaskać pieska?" pojawia się za każdym podejściem. Respektuje też negatywne odpowiedzi i wtedy po prostu strzela psu komplement typu "bardzo ładny", "ma ładne futerko", czy "jest taki słodki" i wraca do swojego roweru.

Pierwszy raz natknęłyśmy się na niego kilka miesięcy temu, kiedy Morfina przyglądała się namiętnie przez siatkę piłce sąsiadów, pozostawionej na ich podwórku. Chłopiec zauważył nas, zatrzymał się z piskiem opon, oparł rower o siatkę, podbiegł do nas i stając w bezpiecznej odległości spytał:
- Przepraszam, czy można pogłaskać pieska?
- Jasne - odparłam, bo takie pytanie standardowo pada podczas jednego spaceru wiele razy.
Chłopak ukląkł, przysunął Morfinie dłoń do powąchania i kiedy zobaczył, że klucha wciska mu się na kolana, rozsiadł się na chodniku, zaczął głaskać psa i przytulać się do rozpłaszczonego na ziemi futra. Kiedy wymiział watę cukrową w każdym możliwym miejscu, wstał, podziękował i ruszył w stronę roweru, machając nam na pożegnanie.
Od tej pory mijaliśmy go dość często i za każdym razem chłopak zeskakiwał z roweru, odstawiał go na bok i biegł ku nam, powtarzając swój schemat mimo, że znał już odpowiedź.
Wczoraj spotkaliśmy go ponownie i widząc na horyzoncie znajomy rower, sama zatrzymałam przemarsz Morfiny wiedząc, że chłopak nie przepuści sobie głaskania. Nie pomyliłam się i kilka chwil później dziecko biegło już na spotkanie z rozmerdaną kokosanką.
Po serii wspólnego tarzania się po ziemi, przytulania i głasków chłopczyk spytał Morświna:
- A dostanę od Ciebie buziaczka?
Jako, że Świniak nie jest jednak stworzeniem skłonnym rozdawać całusy na prawo i lewo (woli je otrzymywać), dziecko nie doczekało się odpowiedzi.
- To ja Ci dam buziaczka - odparł po chwili, wziął Morfinią łapę leżącą najbliżej i cmoknął ją jak dżentelmen kobiecą dłoń.
Futrzany fok odwdzięczył się soczystym lizem w ramię i wszyscy usatysfakcjonowani wrócili do swoich zajęć.

Wiele już widziałam, ale taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy i z jakiegoś powodu zasmyrało mnie to w serduszko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz