Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 20 sierpnia 2019

Polne zapaszki

Od jakiegoś tygodnia rolnicy nawożą pola, znajdujące się na obrzeżach miasta. Niestety powietrze się przemieszcza, a wiatr istnieje, więc bukiet zapachów trafia nawet do górników pracujacych na kopalni.
Szczypta obornika miesza się z delikatną nutą pleśniowego sera i aromatem samczej pachy, po czym dociera do nozdrzy niewinnych ofiar systemu płucnej wymiany gazowej. Obrywa każdy kto potrzebuje do życia tlenu, bez wyjątku.
Pola jednak nawieźć trzeba, więc 60 procent obywateli akceptuję sytuację. Pozostałe 40 przesiaduje na ławkach, gdzie odór jest jeszcze większy niż w mieszkaniu i robi to, co Polak robi najlepiej - narzeka.
Misterem maruderstwa jest pewien starszy pan, mieszkający samotnie i szczujący swoją laską wszystko co bezczelnie żyje w jego otoczeniu. Głównymi wrogami mężczyzny są ulotkarze - "bo wszędzie te papiery wrzucają, a mnie niepotrzebne", właściciele psów - "bo wszędzie nimi srają" i właściciele bombelkow - z podobnego powodu co właściciele psów.

Tym razem dostało się zwierzętom.
- Śmierdzi! - woła mężczyzna, tupiąc laską o chodnik przy ławeczce - To przez te zwierzęta. Pełno zwierząt. Wszędzie. Ludzie całe stada do domu sprowadzają. Wieś z miasta robią, niedługo świnie zaczną do bloków sprowadzać, albo konie. Wszędzie robią te zwierzęta i potem śmierdzi. Bo brudne są. Wytruć trzeba.
- Przecież to z pól tak wali - odzywa się sąsiad, wyrzucający śmieci do kontenera - Rolnicy nawożą.
- A co to tak wali Twoim zdaniem, he? Gnój zwierzęcy.
- Twój też, sąsiedzie, fiołkami nie pachnie. Tylko mniej wartościowy jest.
- Swojego Ci wąchać nie każę, a smrody zwierzęce w całym mieście czuć. Szkodniki.
- A chlebek to się chce jeść, co? Kukurydzę też. To w sklepach nie rośnie, trzeba zasiać, zebrać, przetworzyć.
- Śmierdzi! Ja z tym do Urzędu miasta pójdę i do Prezydenta jak będzie trzeba.
- A mnie na przykład nie pasuje zapach dymu z papierosa i alkoholu. A ja nad sąsiadem mieszkam i patrz sąsiedzie co za zbieg okoliczności, że te dwa zapachy zawsze od sąsiada wylatują i się za sąsiadem wloką. Chyba to zgłosić gdzieś muszę. Do Prezydenta może.
- To jest moja sprawa co sobie robię we własnym domu.
- A to rolników sprawa co sobie robią na własnych polach. Oboje tak samo zapachem życie uprzykrzacie, tylko oni przez chwilę, a sąsiad od lat. Czas na siebie spojrzeć. Niech sąsiad wdycha na zdrowie, to naturalne aromaty. Może sąsiadowi maruderstwo przejdzie. Pamiętać, że przy tych oparach palić nie wolno, bo wybuchnie - rzuca mężczyzna i zmywa się do domu zanim staruszek rozpocznie litanię od nowa.

Spokój od palenia staruszek miał na dwa dni, bo za każdym razem jak próbował podpalić fajeczkę, odrzucał ją na bok, mówiąc:
- No posmak gówna ma, psia krew. Jak tu palić. Gówna nie będę palić.

Wychodzi, że mężczyzna miał rację i faktycznie na zdrowie misterowi wyszło. Chyba powinni częściej nawozić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz