Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 3 sierpnia 2019

Koci rewanż

Do miasta zjeżdża festyn. Są to stałe atrakcje i karuzele, które pamiętają jeszcze czasy PRL-u. Właściciele metalowych coasterów i trampolin przyjeżdżają z Rosji i Ukrainy całymi rodzinami i zostają tu na kilka dni, mieszkając w swoich Camperach.
Szybko, w miarę tanio, mobilnie i przede wszystkim wygodnie. Często zabierają ze sobą zwierzęta, ponieważ takie grupy większość swojego życia i tak spędzają w trasie (poza sezonem zimowym).

Kiedy tylko zostają postawione pierwsze latające łabędzie i wirujące krzesełka, małe ludziki do lat dziesięciu zaciągają swoich rodziców pod kasy biletowe. Jest zamieszanie, jest tłum, są krzyczące dzieci i zapach przypalonego popcornu.
Przy jednej z atrakcji dla najmłodszych (szalone gąsienice) ustawia się wyjątkowo długa kolejka małych grzybków obu płci. Rodzinnego dobytku i porządku w kolejce pilnuje starszy pan siedzący na taborecie. Bardzo dobrze mówi po polsku, ale jego ukraiński akcent zdradza jego pochodzenie. Tuż obok kręci się czarny kot z siwiejącym futrem i białą plamką na szyi. Siedzi głównie przy właścicielu, ale czasem przechadza się po obiekcie, zaczepia przyjazne psy, wchodzi do swojego domu na kółkach żeby odpocząć i pozwala się głaskać dzieciom.
Wszystko pięknie i uroczo.

Nagle do kolejki wpada matka z rozwrzeszczanym berbeciem. Młody wije się jak odwodniona kobra, podczas kiedy kobieta w szaliczku z pieluchy tetrowej próbuje ogarnąć największe dziecko w kolejce. Spoglądają na nią zarówno inne matki, jak i maluchy stojące grzecznie w kolejce. Chłopiec zdecydowanie jest od nich starszy o ładnych kilka lat.
- No ale uspokój się, zobacz jak dzieci ładnie czekają.
Fifąż, czy inny Albercik trzęsie brzuchem i wyrzuca z siebie serię sylab które nie składają się na żadne słowo, po czym uspokaja się na chwilę, kiedy zrezygnowana matka wręcza mu do ręki smartfona. Rodzicielka podnosi zajęte technologią purchle i usiłuje zrobić mu zdjęcie z karuzelą w tle drugim telefonem. Z góry, z dołu, z boku, z ukosa, z lotu ptaka. Kręci nim helikoptery, wydając z siebie dźwięki które powinny zwrócić na nią uwagę bombla. Młody jest jednak bardziej zajęty tym co dzieje się na ekranie komórki, więc odpycha matkę, mówi jej, że ma przestać i tupie małą nóżką.
Kobieta zauważa w kolejce znajomą, która stoi na samiutkim przedzie i machając do niej, ciśnie siebie i swojego pierworodnego na czoło kolejki, rozjeżdżając wózkiem małe szkraby niczym kręgle.
Znajoma średnio chce się przyznawać do pędzącej do niej kobiety, ale widzi, że nie ma wyjścia, więc uśmiecha się i wita z koleżanką.
Mimo znaku "zakaz zajmowania kolejek" matka z dzieckiem przyklejonym do komórki przesuwa się właśnie o pięć miejsc do przodu. Tak to się załatwia na dzielnicy.

Kobiety pieją i zachwycają się swoim potomstwem, wbrew rosnącej fali niezadowolenia ze strony czekających, których dzieci zbierają się właśnie z ziemi z kołami wózka odciśniętymi na plecach.
Nagle ekranowy Apollo zauważa kotka. Czarnego kotka starszego pana, który siedzi sobie na ziemi i wygrzewa się w słonku z przymrużonymi oczami. Kocia daje się głaskać małym rączkom i spogląda co jakiś czas na przesuwającą się kolejkę.
Brajanek vel Kryspinek otwiera czeluści swej twarzy i wydobywa się z nich dźwięk polującego jastrzębia.
- Chcesz do kotka? - pyta matka, przerywając na chwilę zachwyt nad zdjęciem swojej latorośli w sombrero.
- Taaaaak - wibruje chłopiec i kobieta przeciska się przez szlabany do kota.
Młody wpatruje się w niego z miną psychopaty i robi zamach nogą. Kobieta stojąca obok z małą dziewczynką w kwiecistej sukience na rękach zasłania sobą kotka, widząc do czego zmierza chłopak.
- Ej, ej. Nie wolno kopać kotka. Kotek grzecznie sobie leży, trzeba go ładnie pogłaskać.
Dziecko patrzy na żywą blokadę i opuszcza nogę, po czym z drżącą wargą spogląda na swoją matkę w poszukiwaniu wsparcia.
- Ej. To moje dziecko, nie wpierdzielaj się. Zajmij się własnym. Przecież to tylko dziecko, nie kopnąłby go mocno.
- Jest na tyle duży żeby zrozumiał, że nie wolno tak traktować zwierząt wcale.
Ksawery na dopalaczach próbuje obiec ścianę jaką tworzy z siebie kobieta i dosięgnąć kota, ale mama ze zdziwioną córką na rękach skutecznie mu to uniemożliwia.
- Przestań - mówi - Jak kopniesz kotka, to ja Cię kopnę.
W drugiej matce odpala się tryb "bronić dziecka". Czerwień na twarzy, para z uszu, skacząca żyłka i głowa bujająca się na szyi w cobra style.
- Słuchaj no Ty wywłoko. Nie będziesz mi straszyć dziecka.
Kobiety już mają rzucić się sobie do gardeł, kiedy mały Dylan z uśmiechem seryjnego mordercy przebiega między nogami kobiety i jego kopytko ląduje na kocie.
Reakcja jest natychmiastowa. Kot otrząsa się, jeży sierść i zanim matka Natanka uświadamia sobie, że jej poczęte w bólach purchle jest w tarapatach, kot już startuje z sykiem do dziecięcej nóżki, która przed chwilą zadała mu ból. Chłopak przestaje się uśmiechać, a zamiast tego zaczyna tarzać się po ziemi przy akompaniamencie zawodzącej rodzicielki i syków kota, stosującego prawe sierpowe z pazurowymi obrotami.
- Niech pan go zabiera! - krzyczy matka chłopca który odklepuje przegraną na ringu. Właściciel kota siedzący na stołku przygląda się tylko i rzecze:
- Zaraz skończy. Mocno go nie podrapie.
Kot odkleja się od pokonanego i wędruje na swoje poprzednie miejsce wypoczynku, oblizując sobie łapki i czyszcząc ucho.
Młody podnosi się z ziemi i ogląda swoje wojenne rany. Jest w takim szoku, że nie zaczyna nawet płakać na widok krwi ściekającej mu z nóg i rąk. Rany są płytkie i niegroźne, ale będzie po tym pamiątka.
Matula dobiega do dzidziula i psika go z góry do dołu Octaniseptem, czy innym środkiem odkażającym, rozczulając się nad każdą rysą.
- Pan jest nienormalny! - wydziera się do staruszka kobieta - Tego kota trzeba uśpić, on jest zagrożeniem dla małych dzieci, jego się nie powinno wpuszczać na imprezy rodzinne.
- Mam inne zdanie co do tego kogo nie powinno się wpuszczać na imprezy rodzinne - rzecze staruszek, przyglądając się jak maluchy oblegają kotka i smyrają zrelaksowanego zwierza po szyi - Dzieci trzeba nauczyć szacunku do zwierząt, albo zwierzęta nauczą ich tego szacunku same. Pani wybrała tę drugą opcję.
Kobieta oburzona bierze małego farfocla na ręce i wychodzi z kolejki, potrącając wózkiem każdego kto stanie jej na drodze i rzucając za siebie wianuszek określeń, których dzieci nie powinny słyszeć.
- To się skończy na policji! - rzuca na odchodne.
- Ja tu będę siedział i czekał.
Dziewczynka w kwiecistej sukience ląduje na ziemi i podchodzi niepewnie do kotka.
- Cacy kotek? - pyta staruszka.
- Cacy kotek dla cacy dzieci - odpowiada staruszek i w kolejce znowu panuje względny spokój, przerywany marudzeniem znudzonych czekaniem latorośli.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz