Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

niedziela, 12 stycznia 2020

Testy na kotka

W ostatnim czasie często bywamy z Morfiną u weterynarza.
Właściwie puchata traktuje już wypad do gabinetu jak wizytę w kawiarni. Wchodzi, oddaje trochę czerwonego soczku z żyły, dostaje ciastko, wodę i wychodzi.


Podczas ostatniej wizyty, kiedy siedziałyśmy w poczekalni, dosiadł się do nas starszy pan, który znajdował się w kolejce za nami.
- Piesek chory? - spytał mężczyzna, więc odpowiedziałam, że czekamy na kontrolne badanie krwi.
Człowiek był bardzo zainteresowany przypadkiem Morfiny. Zadawał wiele pytań, na które odpowiadałam i które prowadziły do kolejnych pytań. Nie był wścibski, po prostu zainteresował się zagadnieniem psa, który przeszedł w życiu więcej operacji niż niejeden człowiek i który na słowo "weterynarz" cieszył się nawet bardziej niż na słowo "spacer".
Mężczyzna wysłuchał skróconej wersji historii chorób Morfiny, pokiwał głową i odparł:
- Bo mi właśnie żona umarła tydzień temu i nie mogę sobie znaleźć miejsca, to pomyślałem, że może chociaż jakiś zwierzaczek by ze mną zamieszkał, żebym tak sam w czterech ścianach nie siedział i miał do kogo gębę otworzyć.
Odpowiedziałam, że bardzo mi przykro z powodu straty i zapytałam jakie zwierzątko najbardziej go interesuje.
- Chciałbym kotka - powiedział staruszek - Dużo czytałem o różnych zwierzętach. Synowa mi wypożyczyła książki o kotach, psach, królikach, o papugach i chyba najbardziej by mi odpowiadał kot. Z psem trzeba wychodzić, a ja już nogi mam nie te, a na trzecim piętrze mieszkam. Zwierzak by się męczył. Kotu kuwetę jeszcze zmienię, pobawię się z nim, jedzenia i wody nałożę. Tylko się tak zastanawiam czy takim starym ludziom to wydają jeszcze.
- Oczywiście, że wydają - odpowiedziałam - Przecież może Pan przygarnąć kotka, który jest już starszy i nie będzie aż tak energiczny co malutki.
- No właśnie tak chciałem to dopasować. Żebym za nim nadążył - uśmiechnął się mężczyzna i spytał czy mógłby wejść ze mną, bo on tylko chciał zadać pytanie panu doktorowi.
Odpowiedziałam, że nie ma problemu, bo cały proces przygotowania Morfiny do pobrania krwi i tak przeprowadzają technicy.

Po jakimś czasie z gabinetu wyszła kobieta z transporterem, zawiniętym w koc i weszliśmy ze starszym panem do środka.
- O, Morfi - powiedział lekarz, walcząc z puchatą psią miłością, która koniecznie chciała się przytulić do ulubionego człowieka, który zawsze miał w magicznych kieszeniach ciastka.
- Ja tylko Panie doktorze z pytaniem - powiedział staruszek.
- Słucham pana - odparł lekarz, przyglądając się jak rozmerdana Morfina czeka na założenie stazy i oczyszczenie miejsca wkłucia.
- Bo ja to chciałem zaadoptować kota. Kiedyś miałem testy alergiczne i nic w nich nie wyszło. Chciałem go wziąć ze schroniska. Dużo przeczytałem o opiece i leczeniu i tym wszystkim, ale chciałem się dowiedzieć więcej o procedurach.
- A to procedury adopcji to Panu objaśni schronisko - odpowiedział weterynarz - Pewnie będzie Pan musiał podpisać umowę adopcyjną, może być jakaś wizyta domowa, ale nie musi, to zależy od schroniska i tyle. Wydadzą Panu kotka prawdopodobnie na miejscu.
- A jakieś testy? - spytał mężczyzna.
- Ale mówi Pan, że miał pan testy alergiczne.
- Ale nie takie testy. Takie na to czy ktoś się nadaje na właściciela.
- A to schronisko ustala z wywiadu. Proszę się nie martwić, to trzeba się bardzo postarać by na tym wywiadzie źle wypaść.
- A jakiś egzamin na wiedzę? Nigdy nie miałem żadnego zwierzątka. Żona nie chciała, twierdziła, że to za duży obowiązek. 
- Nie przeprowadza się żadnych testów na wiedzę, ale skoro Pan dużo czytał, to tę wiedzę zapewne Pan ma.
- To nie potrzeba żadnego zaświadczenia o kompetencjach? Nie przeprowadza się żadnych testów?
- No, tak właściwie to nie.
- Ale przecież nawet jak się chce mieć samochód, to trzeba zdać prawo jazdy, a to o żywe stworzenie chodzi.
- Wie Pan, do posiadania dzieci też testów nie robią, a to żywe stworzenia, racja?
- Tak, ale co w przypadku jak jakiś wariat weźmie zwierzaka? To powinny być potrzebne jakieś zaświadczenia od psychologa chociaż i jakieś testy sprawdzające. Ja byłem przekonany, że jest coś takiego. Żeby był przesiew kto zwierzaka może mieć, a kto nie.
- To by było bardzo dobre rozwiązanie, ale niestety nie ma czegoś takiego. Zwierzaka może mieć każdy, a to czy się okaże dobrym właścicielem, to wychodzi w praniu.
- To mnie Pan zdziwił teraz - zamyślił się mężczyzna - To miało dla mnie taki oczywisty sens. To mówi Pan, że nic nie trzeba? Tylko umowę i wizyta w domu i tyle?
- Tak.
- A takim starym ludziom jak ja też wydają bez zaświadczeń?
- Jak się Pan czuje na siłach do sprawowania opieki, to tak.
- Dziwny ten system - stwierdził staruszek - No nic, to dziękuję Panu bardzo za wyjaśnienie i Pani, że mogłem wejść z Panią. Pani też nie musiała żadnego testu robić przed wzięciem pieska? - spytał mężczyzna.
- Nie - odpowiedziałam.
- I nigdy takich testów nie było?
- Nie. Z tego co wiem, to niektóre hodowle dokładnie sprawdzają nowe domy, ale nie ma żadnych ogólnych egzaminów na wiedzę.
- No dobrze w takim razie.
- Tylko jak już Pan tego kotka zaadoptuje, to proszę z nim przyjść na kontrolę i odrobaczanie - powiedział weterynarz do odchodzącego staruszka.
- Naturalnie - odparł mężczyzna - Testów nie ma... - wymamrotał człowiek - ... nawet na studia człowiek testy musiał pisać, a tu testów nie ma.
- A powinny być - powiedział do siebie weterynarz.
- Powinny - dodałam.

Jakoś mnie rozczuliła ta cała sytuacja i oburzenie mężczyzny, że nie przeprowadza się egzaminów do adopcji, oraz nie są wymagane do tego zaświadczenia od lekarzy. Ten człowiek był autentycznie przekonany, że procedura jest dużo bardziej skomplikowana i zaskoczyła go rzeczywistość.
Jestem pewna, że staruszek był gotowy pisać test o kotach z marszu i mam nadzieję, że na następnej wizycie w gabinecie będzie już z nowym towarzyszem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz