Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

środa, 15 stycznia 2020

Sfilcowany pies i maszynkowa rodzinka

Kiedy pracowałam jeszcze w pewnym małym gabinecie na wiosce, moja szefowa, będąca weterynarzem z trzydziestoletnim doświadczeniem, opowiedziała mi pewną historię.

Kilka lat temu, kiedy gabinet nie miał swojego własnego groomera, znaczna część mieszkańców wsi nie wiedziała nawet, że istnieje taki zawód jak psi fryzjer.
Pewnego dnia szefowa pojechała na szczepienie psów łańcuchowych okolicznego rolnika i zauważyła, że jeden z jego pupili przejawiał problemy ze sfilcowaną sierścią. Pies wyglądał na krzyżówkę Charta afgańskiego z Owczarkiem staroangielskim. Zwierzę było słusznych wielkości, ale posklejane futro dodawało mu dodatkowo do rozmiaru. Przez dredy jakie utworzyły się na zaniedbanym psie wyzwaniem było nawet zwykłe szczepienie, więc weterynarz zasugerowała właścicielowi konieczność szczotkowania długowłosych psów.
- Co Pani, to nie człowiek - odparł mężczyzna - Czesać go nie będę, jeden grzebień mam, pchły złapię od niego i dopiero będzie.
- Problem sam nie zniknie, a takie sfilcowanie podlega już pod zaniedbanie - odpowiedziała lekarka - Będzie tylko gorzej i o ile na tym etapie można jeszcze rozczesać futro, tak za kilka tygodni już się go nie ruszy. To psu będzie przeszkadzać.
- E tam - machnął ręką właściciel - Wilków w lesie nikt nie czesze.
- Temu psu daleko do wilka. Takie futro jest efektem działalności człowieka, a nie natury.

Niestety mężczyzna nie dał się przekonać, a pies z miesiąca na miesiąc coraz silniej odczuwał skutki skołtunienia. Po pół roku zwierzę stało się jednym, wielkim kłakiem, które cierpiało przy każdym ruchu. Głaskanie nie wchodziło w grę. Pasożyty bytujące na psie były w siódmym niebie.

Zlitować postanowiła się nastoletnia córka właściciela, która zdecydowała się sprzeciwić woli ojca. 
Kiedy mężczyzna wyjechał w pole, dziewczyna wzięła ojcowską maszynkę do strzyżenia i ostrzygła psa jak owcę - na łyso. Nie obyło się bez wierzgania i pisków, ale pies po zabiegu czuł się zdecydowanie lepiej bez ograniczającego ruchy, skołtunionego futra, które ważyło kilka dobrych kilogramów.
Ojciec dziewczyny nie był zachwycony, gdy ujrzał co stało się z żywym alarmem na łańcuchu, którego było o połowę mniej niż przed wyjazdem właściciela. Mężczyzna postanowił udzielić dziecku lekcji i w ramach kary również ogolić dziewczynę na łyso.
Pomijając metody wychowawcze (jeśli można tak to nazwać), gość był z siebie bardzo zadowolony i chwalił się ze swojego dzieła, które stanowiło dla niego jawny pokaz dominacji i udzielonej potomstwu reprymendy, wszystkim sąsiadom w okolicy.

Dziewczyna miała jednak plan i nie zamierzała puścić ojcu płazem takiej zniewagi. Kiedy strudzony alkoholową walką w remizie mężczyzna wrócił do domu pijany, nastolatka zaczekała aż wpadnie on w głęboki sen i użyła maszynki ponownie, likwidując nie tylko bujną ojcowską czuprynę, ale też jego dostojny zarost i gęste wąsy. 

Nie trzeba chyba mówić jak bardzo zdenerwowany był właściciel łysej głowy po przebudzeniu. Nie było konieczności zerkania w lustro, przeciągi odczuwane na twarzy i głowie bardzo szybko uświadomiły człowiekowi jego położenie. Matka dziewczynki, będąca żoną rolnika, postanowiła w ramach solidarności również ogolić sobie głowę, by mężowi i córce nie było zbyt trudno na drodze do odrastającej fryzury.

W ten oto sposób brak zabiegów pielęgnacyjnych jednego psa doprowadził do wyłysienia całej rodziny.

A wystarczyło zwierzaka czasami poczesać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz