Tak się złożyło, że ostatnio gościliśmy u siebie kuzyna, który postanowił się u nas zatrzymać w drodze powrotnej z wycieczkowych ferii i przespać się jedną noc.
Kiedy wstałam bladym świtem (w okolicach godziny dziesiątej), kuzyn popijał już drugą kawę, szukając najszybszego połączenia z punktu A, jakim było nasze mieszkanie, do punktu docelowego B jego podróży. Podeszłam do szafki z płatkami, zajrzałam do środka i ku mojemu zdziwieniu nie odnalazłam swojego opakowania. Mogłabym przysiąc, że jeszcze wczoraj tam było.
- Wrąbałeś może moje płatki? - spytałam przelotnie kuzyna, który przerwał proces wyszukiwania i spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Jak wyglądały? - spytał.
- Żółte opakowanie, z czerwonym paskiem?
- Czemu podejrzewasz mnie?
- Ponieważ nikt inny ich w tym domu nie jada?
- Aha... to opowiem Ci pewną historię.
- Darek, zjadłeś je, czy nie?
- Csii, nie przerywaj. Jak byłem jeszcze małym szkrabem, takim całkiem tyci malutkim, to przyniosłem do domu rannego ślimaka. Biedak miał pękniętą skorupkę i zrobiło mi się go szkoda.
- Jaki to ma związek z moimi płatkami?
- Czekaj, cierpliwości. Nakleiłem mu na skorupkę taki maluni plasterek i postanowiłem się nim zaopiekować dopóki nie wyzdrowieje. Wsadziłem go do terrarium, napakowałem tam trawy, sałaty, dużo warzyw. No tak, żeby się czuł jak w domu i szybko wrócił do siebie. Nazwałem go Guzik. Nie wychodził ze swojej pękniętej skorupki, ale pomyślałem, że jest wstydliwy, albo musi się źle czuć.
- Aha?
- Zajmowałem się nim codziennie. Znaczy, wymieniałem mu wodę i dokładałem jedzenie. Nigdy się przy mnie nie wychylił ze skorupki, ale sałata była nadgryziona, więc skoro jadł, to musiał być w niezłej formie. To trwało kilka tygodni. Przychodziłem ze szkoły, sprawdzałem co u ślimaczka Guzika i miałem nadzieję, że pewnego razu go zobaczę. Jego i jego małe różki.
- Ok?
- Wiesz, co się okazało?
- Nie?
- To była tylko pusta skorupka. Opiekowałem się przez kilka tygodni pustą, pękniętą skorupką, a moi rodzice, widząc moje zaangażowanie, nie chcieli mi robić przykrości, więc przesuwali tę skorupkę w różne miejsca terrarium jak nie widziałem i nadgryzali sałatę i warzywa, żebym myślał, że ślimaczek czuje się lepiej. Powiedzieli, że to było tak urocze z mojej strony, że nie chcieli łamać mi serca. Moje serce zostało jednak złamane i to właśnie oni je złamali.
- I jak to się ma do...
- Wtedy właśnie dotarło do mnie, że nawet najgorsza prawda jest lepsza od najlepszego kłamstwa i życia w urojeniach.
- Czyli zeżarłeś moje płatki?
- ... tak.
- ...
- Ale pomyśl o tym tak. Nie będziesz żyła w złudnym przekonaniu, że gdzieś są, tylko schowały się przed Twoimi oczami.
- Gdzieś są. W Twoim brzuchu dokładniej.
- To piękna metafora przemijania.
- Zaraz Ty przeminiesz. Metaforycznie i dosłownie.
- Jak zrobię jajecznicę, to zachowam życie?
- Możliwe.
- No dobra.
- Co z nim dalej było?
- Co?
- Z tym ślimakiem. Dokładniej ze skorupką.
- Powiedziałem rodzicom, że wstyd mi za nich, że nie wierzą w Guzika i jego wolę walki, bo powinni go wspierać w drodze do wyzdrowienia, a nie spisywać go na straty. Nie dałem im dojść do słowa i uciekłem do pokoju. Tam dokładniej przyjrzałem się skorupce i faktycznie wyglądała na pustą, ale rodzicom wmówiłem, że widziałem jak coś tam się poruszało. Nie wiedzieli co robić, więc dalej podgryzali warzywa i udawali, że ślimak jest w środku, żebym się nie smucił.
- Wiesz, że to lekko dziwne?
- Zemsta jest smaczna, nie mogłem się powstrzymać. Guzik w końcu "uciekł" z terrarium i nigdy go więcej nie widziałem. Skorupka nie mogła sama wyjść, więc pewnie rodzice pomogli jej w ewakuacji. Należało im się. Nie można tak pogrywać z emocjami dziecka.
- Chcieli dobrze, tylko to za daleko zaszło.
- Czasem intencje mogą nas samych zgubić.
- Co jeśli Ci powiem, że to były płatki dla szczurów i zawierały duże ilości larw mącznika?
Kuzyn wstrzymał oddech, spojrzał na mnie badawczo i blednąc na twarzy, zapytał:
- A były?
- Może były, może nie były.
- To były, czy nie?
- To zależy jak na to spojrzysz. Czasem skorupka ślimaka jest pełna, chociaż jest pusta.
- Bez takich...
- Co? Żołądek buzuje? Czy zaraz ujrzymy piękną metaforę przemijania?
- Blefujesz.
- Nawet jeśli nie, to białko owadów jest bardzo dobrze przyswajalne. Na Twoim miejscu bym się tym nie martwiła.
- ...
- Spoko, to były zwykłe płatki.
- To czego straszysz?
- Zemsta jest smaczna, nie mogłem się powstrzymać.
- Zostało jeszcze kawy? - spytała moja mama, wchodząc do kuchni i przeszukując szafki.
- No dalej - rzuciłam do kuzyna - Opowiedz jej o ślimaczku.
- O jakim ślimaczku? - spytała rodzicielka.
- Takim z pękniętą skorupką - odparłam.
- Czyli jajecznica również dla cioci - powiedział do siebie Darek, sięgając po patelnię.
Zapas kawy trzymamy w szufladzie, ale tego chłopak nie mógł niestety wiedzieć.
Ups.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz