Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

środa, 29 stycznia 2020

Guzik, płatki i jajecznica

Tak się złożyło, że ostatnio gościliśmy u siebie kuzyna, który postanowił się u nas zatrzymać w drodze powrotnej z wycieczkowych ferii i przespać się jedną noc.

Kiedy wstałam bladym świtem (w okolicach godziny dziesiątej), kuzyn popijał już drugą kawę, szukając najszybszego połączenia z punktu A, jakim było nasze mieszkanie, do punktu docelowego B jego podróży. Podeszłam do szafki z płatkami, zajrzałam do środka i ku mojemu zdziwieniu nie odnalazłam swojego opakowania. Mogłabym przysiąc, że jeszcze wczoraj tam było.
- Wrąbałeś może moje płatki? - spytałam przelotnie kuzyna, który przerwał proces wyszukiwania i spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Jak wyglądały? - spytał.
- Żółte opakowanie, z czerwonym paskiem?
- Czemu podejrzewasz mnie?
- Ponieważ nikt inny ich w tym domu nie jada?
- Aha... to opowiem Ci pewną historię.
- Darek, zjadłeś je, czy nie?
- Csii, nie przerywaj. Jak byłem jeszcze małym szkrabem, takim całkiem tyci malutkim, to przyniosłem do domu rannego ślimaka. Biedak miał pękniętą skorupkę i zrobiło mi się go szkoda.
- Jaki to ma związek z moimi płatkami?
- Czekaj, cierpliwości. Nakleiłem mu na skorupkę taki maluni plasterek i postanowiłem się nim zaopiekować dopóki nie wyzdrowieje. Wsadziłem go do terrarium, napakowałem tam trawy, sałaty, dużo warzyw. No tak, żeby się czuł jak w domu i szybko wrócił do siebie. Nazwałem go Guzik. Nie wychodził ze swojej pękniętej skorupki, ale pomyślałem, że jest wstydliwy, albo musi się źle czuć.
- Aha?
- Zajmowałem się nim codziennie. Znaczy, wymieniałem mu wodę i dokładałem jedzenie. Nigdy się przy mnie nie wychylił ze skorupki, ale sałata była nadgryziona, więc skoro jadł, to musiał być w niezłej formie. To trwało kilka tygodni. Przychodziłem ze szkoły, sprawdzałem co u ślimaczka Guzika i miałem nadzieję, że pewnego razu go zobaczę. Jego i jego małe różki.
- Ok?
- Wiesz, co się okazało?
- Nie?
- To była tylko pusta skorupka. Opiekowałem się przez kilka tygodni pustą, pękniętą skorupką, a moi rodzice, widząc moje zaangażowanie, nie chcieli mi robić przykrości, więc przesuwali tę skorupkę w różne miejsca terrarium jak nie widziałem i nadgryzali sałatę i warzywa, żebym myślał, że ślimaczek czuje się lepiej. Powiedzieli, że to było tak urocze z mojej strony, że nie chcieli łamać mi serca. Moje serce zostało jednak złamane i to właśnie oni je złamali.
- I jak to się ma do...
- Wtedy właśnie dotarło do mnie, że nawet najgorsza prawda jest lepsza od najlepszego kłamstwa i życia w urojeniach.
- Czyli zeżarłeś moje płatki?
- ... tak.
- ...
- Ale pomyśl o tym tak. Nie będziesz żyła w złudnym przekonaniu, że gdzieś są, tylko schowały się przed Twoimi oczami.
- Gdzieś są. W Twoim brzuchu dokładniej.
- To piękna metafora przemijania.
- Zaraz Ty przeminiesz. Metaforycznie i dosłownie.
- Jak zrobię jajecznicę, to zachowam życie?
- Możliwe.
- No dobra.
- Co z nim dalej było?
- Co?
- Z tym ślimakiem. Dokładniej ze skorupką.
- Powiedziałem rodzicom, że wstyd mi za nich, że nie wierzą w Guzika i jego wolę walki, bo powinni go wspierać w drodze do wyzdrowienia, a nie spisywać go na straty. Nie dałem im dojść do słowa i uciekłem do pokoju. Tam dokładniej przyjrzałem się skorupce i faktycznie wyglądała na pustą, ale rodzicom wmówiłem, że widziałem jak coś tam się poruszało. Nie wiedzieli co robić, więc dalej podgryzali warzywa i udawali, że ślimak jest w środku, żebym się nie smucił.
- Wiesz, że to lekko dziwne?
- Zemsta jest smaczna, nie mogłem się powstrzymać. Guzik w końcu "uciekł" z terrarium i nigdy go więcej nie widziałem. Skorupka nie mogła sama wyjść, więc pewnie rodzice pomogli jej w ewakuacji. Należało im się. Nie można tak pogrywać z emocjami dziecka.
- Chcieli dobrze, tylko to za daleko zaszło.
- Czasem intencje mogą nas samych zgubić.
- Co jeśli Ci powiem, że to były płatki dla szczurów i zawierały duże ilości larw mącznika?
Kuzyn wstrzymał oddech, spojrzał na mnie badawczo i blednąc na twarzy, zapytał:
- A były?
- Może były, może nie były.
- To były, czy nie?
- To zależy jak na to spojrzysz. Czasem skorupka ślimaka jest pełna, chociaż jest pusta.
- Bez takich...
- Co? Żołądek buzuje? Czy zaraz ujrzymy piękną metaforę przemijania?
- Blefujesz.
- Nawet jeśli nie, to białko owadów jest bardzo dobrze przyswajalne. Na Twoim miejscu bym się tym nie martwiła.
- ...
- Spoko, to były zwykłe płatki.
- To czego straszysz?
- Zemsta jest smaczna, nie mogłem się powstrzymać. 
- Zostało jeszcze kawy? - spytała moja mama, wchodząc do kuchni i przeszukując szafki.
- No dalej - rzuciłam do kuzyna - Opowiedz jej o ślimaczku.
- O jakim ślimaczku? - spytała rodzicielka.
- Takim z pękniętą skorupką - odparłam.
- Czyli jajecznica również dla cioci - powiedział do siebie Darek, sięgając po patelnię.

Zapas kawy trzymamy w szufladzie, ale tego chłopak nie mógł niestety wiedzieć.
Ups.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz