~~~~~~
Zerknęłam ostatnio na wytyczne National Sleep Foundation, które określały odpowiednią ilość snu dla osób w poszczególnych grupach wiekowych. Okazuje się, że osoby w moim wieku powinny przesypiać dziennie 7-9 godzin.
Nie jestem pewna czy przesypiam tyle tygodniowo, zwłaszcza w ostatnim czasie, ale korzystając z faktu obronienia się i oczekiwania na obronę pozostałych, postanowiłam się wyspać. Tak po prostu, w łóżku, bez nastawionego budzika, z głową na poduszce, a nie na notatkach przy biurku.
Jako, że mój zegar biologiczny jest całkowicie rozregulowany, sama idea zaplanowanego snu wydała mi się dziwnym pomysłem.
Położyłam się o drugiej w nocy (dla mnie bardzo wcześnie) i przeglądając jakiś średnio ciekawy artykuł, zasnęłam. Śniła mi się stacja kosmiczna, w której usilnie próbowałam znaleźć windę na Ziemię (?), za każdym razem znajdując tylko zsyp na pranie.
Z poszukiwań wyrwało mnie dziwnie znajome łomotanie do drzwi. Zdezorientowana rozejrzałam się po pokoju i zerkając na psie legowisko, w którym Morfina odprawiała śpiącą jogę, leżąc na plecach z wysuniętym językiem, dałam sobie chwilę na analizę sytuacji.
Ktoś pukał do moich drzwi o 6:30 rano.
Nie zaspałam na żadne ważne wydarzenie, nie miałam niczego w planach. Słowem - nie zamawiałam budzenia.
Pukanie nie ustawało, więc zwlokłam się z łóżka wyglądając jak tania kopia Margaret Thatcher i Alberta Einsteina jeśli chodzi o fryzurę i owijając się kołdrą, przeszłam z gracją królowej przez pokój i korytarz. Na twarzy mając odciśnięte dwa guziki poduszki, zerknęłam przez wizjer i uchyliłam drzwi, mrużąc oczy przed agresywnym światłem.
- Słucham? - wydukałam, patrząc na Anonimkę, jabłkową cesarzową i sąsiada z laseczką z góry.
- Dobrze, że jeszcze zastaliśmy - rzekła Anonimka - Możemy przeprowadzić kontrolę.
- Hmm? - wymruczałam, usiłując uruchomić szare komórki, które w dalszym ciągu skupione były na poszukiwaniu windy.
- W związku z oświadczeniem. Dostała Pani oświadczenie? - spytała jabłeczna sąsiadka, zerkając na pozostałych członków komisji.
- Aaahaa - odparłam - To o to chodzi. Momencik - dodałam, zostawiając uchylone drzwi i wchodząc do kuchni po kartkę i długopis.
- A to co? - spytał mężczyzna.
- Będę potrzebowała Państwa podpisów. Policja prosiła o zebranie nazwisk. Coś, że takie nielegalne grupy, które chcą przeprowadzać rewizje w cudzych mieszkaniach, to są karane - odparłam, podając zgromadzonym narzędzia.
- My się na niczym nie będziemy podpisywać - obruszyła się Anonimka, odtrącając moją rękę.
- Mogę też wszystko nagrywać, jeśli tak będzie wygodniej - odpowiedziałam.
- Nie masz prawa nas nagrywać bez naszej zgody - stwierdziła Anonimka, chociaż jej świta zaczynała zerkać gorączkowo w kierunku drzwi.
- I nikt nie ma prawa wchodzić mi do mieszkania bez mojej zgody - dodałam, słysząc jak pies przeciąga się w legowisku - To wszystko?
- Jeśli myślisz, że będziemy to tolerować jako sąsiedzi, to się mylisz.
- A co dokładnie tolerować?
- Ty już dobrze wiesz co. Gdzie reszta? Chowają się?
- Jeszcze śpią - odparłam, zdając sobie po chwili sprawę, że kobiecie nie chodziło o moją mamę, siostrę, ani nawet o psa. Chodziło jej o aktorów ostatniego przedstawienia.
- Mówiłam?! - rzuciła Anonimka w kierunku pozostałych stróżów prawa.
- Dzień dobry - powiedziałam do wchodzącego na korytarz sąsiada, dzierżącego w dłoni siatkę z zakupami.
- A co tu się dzieje? Takie wczesne odwiedziny? - spytał mężczyzna.
- Komisja sąsiedzka robi obchód - odparłam - Można przekazać reszcie sąsiadów, że zaraz zostaną obudzeni.
- Oj, nie polecam - rzekł sąsiad, wchodząc po schodach - Tak to jest jak ludzie za dużo czasu mają i się pierdołami zajmują. Byście lepiej poszli popatrzeć jak trawa rośnie.
- Mam rozumieć, że Panu to odpowiada? - oburzyła się Anonimka, lecz mężczyzna tylko machnął na nią ręką i kontynuował wspinaczkę.
- Ja wracam do łóżka - odparłam, bo znudziło mi się stanie w przeciągu - Umówmy się, że nie zgłoszę nigdzie całego najścia, jeśli nikt mnie już nie będzie budził, dobra?
- Zaraz, my jeszcze nie skończyliśmy!
- Fajno, to dobranoc - rzekłam, zamykając drzwi przed nosem zatroskanych. Obserwując sytuację przez wizjer i słysząc dialogi, dobiegające zza drzwi, można było wywnioskować, że dwóch pobocznych członków komisji starało się studzić zapał liderki i nie dopuścić do ponownego molestowania moich drzwi jej ręką. Cała grupka po krótkiej dyskusji udała się na górę, a ja wróciłam ze swoim królewskim płaszczem z motywem z "Krainy Lodu" do łóżka.
Układając się na boku, usłyszałam jeszcze wesołe "Po*ebało Was o tej godzinie ku*wa?", dobiegające z góry.
Wydaje mi się, że mieszkańcom raczej średnio przypadła do gustu wizja komisji i ich uroczych kontroli o 6:30 rano.
Kto by pomyślał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz